Love me like you do cz. 19

- Kaari znowu sobie kogoś tutaj upatrzyła? – zapytał Jyrki podczas jednej z przerw, gdy to na dworze okropnie padało, a powietrze było przenikliwie zimne.
- Z tego, co wiem, to nie – sympatia bezradnie uniosła ramiona – skąd ci to przyszło do głowy? I czemu „znowu”? – dodała zaciekawiona.
- Tutaj poznała tego swojego eks, nie? – wyjaśnił z lekko wyczuwalnym niesmakiem.
- Tak? No popatrz, jaki ty spostrzegawczy! – „pstryknęła go” w nos, co oczywiście nie uszło uwadze panny Venerinen, która uważnie ich obserwowała, zasiadając przy ulubionym stoliku. Z jej piersi wyrwało się westchnienie, lecz ci nie mogli go usłyszeć, bo stali za daleko.
- To czemu bywa tu właściwie codziennie? – ciągnął, niby to od niechcenia.
- Towarzyszy mi, nie? Przeszkadza ci to w czymś?
- Nie, pytam z ciekawości – mruknął, zabierając się do wycierania stolika. W rzeczywistości posądził ją o podpatrzenie „nowego fagasa”, toteż pragnął potwierdzić, bądź wykluczyć swoje podejrzenia. A jeśli nie chciała przyznać się Kaisie po tej historii z Arvo, czy jak on się tam zwał?
    W takim wypadku zaczął uważniej przyglądać się gościom stołówki, czy aby wśród nich jest taki, któremu panna Venerinen poświęca szczególną uwagę? Owszem, było kilku takich, co to także bywali tutaj codziennie, ale nie widział, by rozmawiała z którymkolwiek z nich. Jednakże ona sama sprawiała wrażenie takiej zamyślonej i… rozmarzonej? Może faktycznie się „zabujała”, tylko głupio jej było zagadać? Wolała „bawić się” w platoniczne miłostki, by się znowu nie sparzyć? Oczekiwała jakiegoś ruchu ze strony „frajera”? Pytanie tylko, którego?
    Wyszukiwanie „adoratora” panny Venerinen stało się niemalże jego obsesją, bowiem ani się spostrzegł, kiedy czekał na tą „głupią” przerwę dla pracowników, a gdy ta się kończyła i Kaari, jak zwykle, z nikim nie zamieniła słowa, odczuwał wyraźną ulgę. Tyle, że ci mogli ukrywać swoją znajomość i spotykać się po pracy, a w trakcie tylko na siebie patrzeć… Jeśli tak było, to chciałby o tym wiedzieć! Tyle, że nie miał zamiaru pytać o to samej zainteresowanej, bo z pewnością opacznie by go odebrała i w duchu zaczęła wyśmiewać za „dalsze wzdychanie do niej”. O nie, nigdy więcej nie da Kaari Venerinen przyczynku do tego, by go żałowała, może współczuła. Niewiele było rzeczy gorszych od takiej świadomości.
    Od czego jednak była Kaisa? Zaczął więc delikatnie ją podpuszczać, by przycisnęła „przyjaciółkę”. Był w swych staraniach tak ostrożny, że sympatia nie podejrzewała niczego złego. Choć może powinna? Od wesela, Kaari i jej chłopak nie rozmawiali ze sobą już tak szczerze i swobodnie, jak przedtem. Co się spotkali, padało kilka rutynowych zwrotów, po czym ich drogi się rozchodziły. Ale to pewnie dlatego, że Jyrki był przecież w pracy. „Kumpela” nie chciała go zagadywać, by „kierownik” bufetu się nie denerwował.  
    Natomiast poza pracą ich znajomość właściwie nie istniała – panna Venerinen nie chciała iść z nimi na obiad, by nie mówić o innych wypadach. Jeśli Kaisa wyciągała ją na spacer, czy zakupy w pojedynkę, to i owszem – poszła. Ale nigdy w towarzystwie jej chłopaka.
    Zresztą, co tu dużo mówić – od jakiegoś czasu Kaari była jakaś dziwna, jakby… nieszczęśliwie zakochana? A nuż muzyk miał rację i upatrzyła sobie kogoś, kto był dla niej nieosiągalny? Albo po prostu nie odwzajemniał jej uczuć?
- Przyznaj się! Jest ktoś, prawda? – zaczęła więc dopytywać, co czyniła i teraz, gdy właśnie zmierzały do wyjścia. Panna Venerinen zawzięcie jednak milczała, gdyż miała dość tych kłopotliwych dociekań – czyli tak! Milczenie mówi samo za siebie – podpuszczała Kaisa.
- Nie! Ile mam powtarzać?! – warknęła zniecierpliwiona.
- To czemu się zachowujesz, jakbyś się zabujała, co?
- Bzdura! Mam… dużo rzeczy do przemyślenia. Niedługo zostanę ciocią, więc myślę o… o prezencie dla małego. No i że sama chciałabym mieć dziecko, ale nie mam NIKOGO, kto mógłby zostać ojcem – burknęła na odczepnego.
- Nawet Jyrki mnie już pytał, co ty tak do bufetu przychodzisz – wzruszyła ramionami.
    Kaari była gotowa spiec raka. Chyba się nie zorientował, że go obserwuje?!  
- No chodzę z tobą, wadzi mu to? – odchrząknęła, próbując jakoś ukryć zmieszanie.
- A może po prostu wypatrujesz tam swojego amanta? – puściła oczko.
- Przestań! Co mam robić podczas przerwy?! Idę jeść, albo wypić kawę! To jakaś zbrodnia?! – prychnęła poirytowana.
- Dobra, co się tak wściekasz? Ja tylko żartuję – wywróciła oczami, aż te napotkały postać chłopaka, który właśnie opuścił bufet – a ty w wyjściowych ciuchach? – zagaiła zdziwiona, prędko doń podchodząc. Koleżanka została z tyłu, mierząc go nieśmiało.
- Wychodzę dzisiaj wcześniej – odparł Jyrki, spoglądając równie niepewnie w kierunku byłej.
- Super się składa! Idziemy zjeść na miasto? Zanim coś zrobimy, to długo zejdzie – „nadawała” Kaisa, na co muzyk niedbale wzruszył ramionami, gdyż było mu wszystko jedno – Kaari, idziesz z…
- Nie, muszę do domu – weszła jej w zdanie, domyślając się, co chce powiedzieć. Bo wyglądało na to, że nie chce zapytać, czy pójdzie z nimi, a wręcz to stwierdzić.
- Czemu? Przecież…
- Mama zrobiła obiad, nie chcę robić jej przykrości i zjem w domu. Cześć – wyrzuciła z siebie pospiesznie i założywszy na głowę kaptur od kurtki, jeszcze szybciej wyparowała z biurowca, by Kaisa jej więcej nie męczyła.
- Ty, czaisz to? – parsknęła „młoda”, zwracając się do swojego chłopaka – zwiała, zwyczajnie spyliła! Przecież już byliśmy razem na obiedzie!
- Bez przesady. Chce zjeść to, co przygotowała matka. Może tęskni za domowym żarciem? – wzruszył ramionami.
- Tam gadanie! Od tego durnego wesela jest jakaś inna. Ty zresztą też. Nie gadacie ze sobą i… Boże… - urwała nagle, momentalnie blednąc.
- Co jest? Słabo ci?! – zaniepokoił się na ten widok. Do tego sympatia chwyciła się za głowę, niepewnie chwiejąc.
- Dobry Boże… - powtórzyła, przenosząc dłoń na usta.
- Ale co?! Ducha zobaczyłaś?!
- To ty! – wycelowała weń palcem.
- Co z tobą?! Masz omamy?! – dopadł doń, prawie już potrząsając za ramiona.
- Zabujała się w tobie, to jasne! – wyrzuciła wreszcie z siebie. Początkowo zaniemówił, bezradnie marszcząc brwi, lecz zaraz potem jego usta zaczęły rozszerzać się w uśmiechu, aż wreszcie wybuchł tak głośnym śmiechem, że zwrócił na siebie uwagę pozostałych pracowników. W tym Arvo, który akurat przechodził nieopodal nich – z czego się lejesz?! To nie jest śmieszne! – pisnęła wzburzona Kaisa.
- Co ty pleciesz? – parskał dalej i, gdyby to było możliwe, chyba położyłby się na ziemi i zaczął turlać z rozbawienia – wiesz… co ty mówisz? No żart… roku, Oscara dla niej! – wyrzucał z siebie urywane zdania.
- Uspokój się w tej chwili! – tupnęła nogą – nie jarzysz, głupku?! Poprosiłeś ją na weselu do tańca, tak? Coś się jej przez to poprzestawiało w głowie i bujnęła się w tobie! Jasne, jak słońce! Wie jednak, że jesteś ze mną, a ja jestem jej przyjaciółką, więc trzyma się od ciebie z daleka! No, ale „miłość” – tu pogardliwie wywróciła oczami – ma swoje prawa, no to przyłazi do bufetu, gapić się na ciebie! Nie no, zabiję ją! – zacisnęła dłonie w pięści.
- Hola, hola! – słysząc takie „groźby” od razu spoważniał – nie oskarżaj pochopnie ludzi – dodał znacząco.
- Jakie pochopnie?! – pisnęła, ruszając przed siebie – dlaczego przed tobą ucieka? Bo jest tak, jak mówię!
- A skąd wiesz, że zwiała? Może jest tak, jak powiedziała! Chyba mieszka z tą matką, nie? Sam wolałbym żarcie mojej, aniżeli z knajpy.
- To nie mogła pójść z nami chociaż do wyjścia? Albo przejść się do przystanka? Nawet nie wiedziała, w którą stronę idziemy, tylko zawinęła się, kiedy tylko cię zobaczyła. Jeszcze jakieś pytania?! – wymruczała, wściekle pchając drzwi wyjściowe.
- Czemu się tak wściekasz? Załóżmy, że jest tak, jak mówisz – wywrócił oczami, choć oczywiście ani trochę w to nie wierzył. Kaari miałaby się w nim zakochać po jednym, „głupim” tańcu? Teraz, tak? To dlaczego nie wcześniej, gdy zmienił dla niej wizerunek na taki, jak chciała? Bzdura! NIGDY się jej nie podobał, a zwłaszcza w takim wydaniu, jak teraz. To było po prostu niemożliwe! Jeśli nie widział się jej przez całe TRZY lata, to dlaczego miałaby zmienić zdanie w ciągu JEDNEGO zaledwie wieczora?! Szkoda tylko, że nie mógł wyjaśnić Kaisie, jak sprawy miały się naprawdę – przecież nie robi niczego przeciwko tobie, nie podrywa mnie. Zakładając, że masz rację, a wiem, że tak nie jest – dodał uspokajająco.
- Już samo to, że odważyła się zwrócić uwagę na chłopaka przyjaciółki całkowicie ją dyskwalifikuje! – upierała się przy swoim – to się nazywa nielojalność, a ty jesteś łatwowierny! – pokiwała palcem.
- I co niby teraz zrobisz? Zerwiesz z nią kontakty, bo masz UROJENIA? – prychnął zniesmaczony.
- Nie wkurzaj mnie! – pisnęła wściekle.
- Taka jest prawda!  
- To dlaczego cię unika?! Nie chce z tobą gadać?
- Bo może mnie nie lubi? Byłem w końcu zamieszany w sprawę jej siostry, nie? – wyciągnął z rękawa starą śpiewkę.
- Taa, jasne! Jeszcze do niedawna traktowała cię, jak kolegę, a teraz nagle znowu nie lubi? Właśnie, że lubi i to aż ZA BARDZO! Nawet ty zauważyłeś, że coś jest na rzeczy! – oponowała sympatia.
- To weź to z nią wyjaśnij, a nie na mnie się wyżywasz!
- Bo jej bronisz! – pisnęła wściekle.
- Bo ją oczerniasz!
- A co ci tak nagle zależy na tym, żebym miała o niej dobre zdanie?! Może to wszystko ci schlebia?! A pewnie, biegnij do niej! – wykrzyczała roztrzęsiona, nie zważając na to, że przyglądają im się przechodnie. Jeszcze przyspieszyła kroku, choć i tak niemal już biegła.
- Całkowicie zdurniałaś! Pogięło cię do szczętu! Popatrz na siebie, jak ty się zachowujesz?! Tu mówisz, że to twoja przyjaciółka, a jednocześnie wieszasz na niej psy! – oczywiście szedł w ślad za nią, tym samym czyniąc z ich kłótni prawdziwy spektakl dla postronnych…
    Kaari czekała na przystanku na autobus. Raz po raz przy tym wzdychała, z trudem powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Jej życie było takie skomplikowane i jednocześnie… szare. Nie mogła robić tego, na co naprawdę miała ochotę. Spełnić swoich marzeń. Pociechą mogło być to, że była to sytuacja przejściowa i może za parę lat (przy pomyślnych wiatrach może nawet miesięcy) nareszcie uśmiechnie się do niej to upragnione szczęście? No, ale właśnie: to mogło potrwać nawet lata, a ona chciała teraz, już!
    Wtem dobiegły ją podniesione głosy. Wraz z grupką pozostałych, oczekujących na przyjazd środka lokomocji, spojrzała w kierunku, z którego dochodził hałas. Tak, Kaisa wybrała sobie trasę biegnącą akurat obok jej przystanka. Bynajmniej nie specjalnie.
    Panna Venerinen szczerze się zaskoczyła – gdy się rozstawali, koleżanka miała dobry humor, a teraz się kłócili? O co im znowu poszło?
    Niestety, obserwowanie skłóconej pary się jej nie opłaciło, gdyż „młoda” dostrzegła ją i czym prędzej do niej przybiegła. Gdyby sprzeczka nie dotyczyła jej samej nie miałaby nic przeciwko temu, a tak została zaatakowana przez roztrzęsioną znajomą:
- Dobrze, że jeszcze nie pojechałaś! Powiesz mi w jego obecności! – pokiwała drżącym palcem.
- Ciszej, zwariowałaś całkiem?! – za jej plecami stanął równie zdenerwowany Jyrki.
- Co jest…? – wybąkała zaskoczona Kaari.
- To w nim się zabujałaś, co?! – wskazała na muzyka, który nerwowo rozglądał się dookoła. Sympatia zrobiła niezłe widowisko…
- O czym ty…? – tego dnia panna Venerinen była blada, ale teraz to już przybrała kolor kartki papieru. Jak się domyśliła? Kto jej powiedział?!
- Ubzdurała sobie, że wzięło cię po tym durnym tańcu na weselu – wyjaśnił muzyk, ironicznie się przy tym uśmiechając.
    Ów gest podziałał na nią trzeźwiąco. Naśmiewał się z niej. Zresztą, co za różnica? I tak nie mogłaby się przyznać, bo Kaisa chyba by ją zabiła… a przynajmniej wyglądała teraz na taką, co to ma mordercze skłonności.
- Wiem, że to prawda! – wysyczała, mierząc ją destrukcyjnym spojrzeniem.
- Co ty? Przecież to twój facet, nie? – próbowała się uśmiechnąć.
- No i co?! Mało to było przypadków, kiedy kumpela odbiła faceta przyjaciółce?! A Anette mnie ostrzegała!
- Wyluzuj, dobra? – podenerwowała się – porównujesz mnie do jakichś… latawic?!
- To dlaczego ciągle przyłazisz do bufetu i wzdychasz?! Myślisz, że tego nie widzę?! Do tego trzymasz się z nim na dystans, bo wiesz, że mogę cię przyłapać! – ciągnęła zjadliwie.
- A skąd wiesz, po co tam idę?! Mam… mam tam kogoś, fakt, ale to na pewno nie jest on – palnęła na poczekaniu, by „wariatka” dała jej spokój. Muzyk od razu stracił całą pewność siebie. Ba, mina natychmiast mu zrzedła. Owszem, spodziewał się takiej odpowiedzi, ale raczej samego „Nie”, bez balastu w postaci jakiegoś „palanta” – ale nie muszę się wam tłumaczyć, o kogo chodzi! A od facetów stronię, bo… bo jest strasznie zazdrosny i nie chcę go denerwować – dodała spokojniejszym tonem.
- Przecież pytałam, to zaprzeczyłaś – wychrypiała rozmówczyni.
- Bo mieliśmy się z tym nie obnosić! Mamy swoje powody, dla których nie możemy się ujawnić – kontynuowała banialuki.
- Żonaty? – wtrącił Jyrki.
- A co cię to? To moja sprawa – burknęła nieprzyjemnie. Na szczęście nadjechał jej autobus, więc nie musiała się więcej gimnastykować – już zadowoleni? To dajcie mi spokój – mruknęła na odchodne i czym prędzej zniknęła w środku.
- Kurde, co ja narobiłam? – Kaisa chwyciła się za czoło.
- A nie mówiłem? Ale nie, bo ta zawsze wie swoje lepiej! – syknął jej chłopak i, dla odmiany, teraz to on ruszył przed siebie bardzo szybkim krokiem, aż towarzyszce ciężko było go dogonić.
    Tymczasem Kaari opadła na jedno z siedzeń, wspierając czoło o zimną, metalową rurkę. W jej głowie panował istny chaos, lecz na pierwszy plan wysuwała się myśl o tym, że nie została zdemaskowana. Choć niewiele brakowało. Gdyby na powitanie powiedział jej, że właśnie zerwał z Kaisą, potwierdziłaby bez wahania. Lubiła ją, fakt, ale widząc jej dzisiejsze zachowanie, chyba nie żałowałaby, że ta znajomość się skończyła. Nie, egoizm jest dominującą cechą człowieka i gdy w grę wchodzi coś, czego ten bardzo pragnie, samolubne serce wyrywa się do przodu, zostawiając wszystko i wszystkich z tyłu.  
    A może źle zrobiła? Teraz „młoda” będzie ją przecież zamęczać pytaniami o to, któż to taki i dlaczego muszą się „ukrywać”? Nie, to był najmniejszy problem. Straciła przecież okazję do tego, by zakończyć tą farsę. Skończyć z biczowaniem się. Powinna była powiedzieć „Tak, to prawda!” i rzucić mu się na szyję na oczach tych wszystkich ludzi, jak na jakimś łzawym filmie – wbrew krążącej w świecie opinii, że Finowie są powściągliwi w okazywaniu uczuć. Wyznać mu, że to nie taniec zaważył na wszystkim, a dość długi odcinek czasu.  
    Tylko, czy on by tego chciał…? Skoro z miesiąc temu tak było, to dlaczego teraz miałoby być inaczej? No, ale to było po pijaku. A jak po trzeźwemu rządzi nim duma (jak zauważył chociażby jej ojciec), która nie pozwoliłaby mu wrócić do Kaari Venerinen, co to sama nie wiedziała, czego chce? No to wtedy zrobiłaby to samo, co Tanja – chodziła za nim tak długo, aż by się złamał i przyjął ją z powrotem.
    Doprawdy? To czemu przed chwilą po prostu stchórzyła? A może tylko się jej wydaje, że jest w nim zakochana? Po prostu pragnie trofeum, jakim jest jego uczucie?
- Starczy, dosyć! – warknęła do siebie, zaciskając dłonie na uszach, lecz pod wpływem wzroku jakiejś starszej kobiety, która siedziała naprzeciwko niej, zabrała ręce i wyprostowała się w siedzeniu. Pomyśli w domu. Tam rozważy wszystko na chłodno, a teraz powinna skupić się na tym, co działo się za oknem.
    Tak też zrobiła, wbijając wzrok w mijające obrazy. Pamięć wracała jednak do wydarzeń sprzed kilku minut, uporczywie stawiając jej przed oczyma twarze skłóconej pary. Najpierw rozgniewane, a potem zaskoczone.

***

    Ostatecznie panna Venerinen zmieniła kierunek i wylądowała u młodszej siostry. Na szczęście ta była już po obiedzie, toteż zamknęły się w drugim pokoju, by przybyła mogła się swobodnie wygadać. Tak to, łkając żałośnie, ze szczegółami opowiedziała Tanji dzisiejsze zajście. Niestety, słuchaczka postanowiła być dla niej surowa:
- Trzeba było potwierdzić! – zawołała z wyrzutem – czemu się nie przyznałaś?
- Osaczyli mnie! Wyskoczyli z tym tak nagle… To moja koleżanka, uważa mnie za swoją przyjaciółkę! Ty byś potwierdziła, gdyby to Enni przed tobą stanęła?! – odparła na obronę.
- Enni wiedziałaby OD POCZĄTKU, kto jest moim byłym. Trzeba było powiedzieć na wstępie! No, kurde, masz pierwszeństwo! Ty byłaś przed nią! Czemu robisz z siebie takiego żałosnego renifera?! – prychała, nerwowo krążąc w kółko.
- Nie denerwuj się tak… jeszcze ci to zaszkodzi – bąknęła na ten widok.
- Bo mnie wkurzasz! I co teraz zrobisz? – przystanęła, mierząc ją pytająco.
    W tym samym czasie zadzwonił telefon Aleksego. Dobijał się… Jyrki. Do tego był tak poruszony, że rozmówca nie bardzo wiedział, o co mu w ogóle chodzi?
- Że jak? Kto jest żonaty? – zmarszczył brwi – powtórz, ale powoli, bo nic nie rozumiem – polecił spokojnie.
- No twoja szwagierka znowu wynalazła sobie żonatego! Albo z jakiejś mafii, czy czego tam, bo robi z tego wielką tajemnicę! – wyrzucił z siebie oburzony.
- Eee… serio? Tylko co ja mam do tego? To jej życie, a ja i tak nie robię już w prokuraturze, to w razie czego jej nie pomogę – bezradnie wzruszył ramionami.
- Oj, nie o to chodzi! Po prostu mnie to wkurzyło, więc musiałem się do kogoś wygadać! Już raz ją ratowałem z takiego gówna, a ta znowu robi to samo!
- Jesteś zazdrosny, czy jak? – podrapał się w czoło, po czym odsunął aparat od ucha, gdyż riposta była bardzo głośna.
- NIE! Po prostu nie lubię ludzi, którzy powtarzają te same błędy!  
- Rozumiem, są wkurzający, ale niektóre typy tak po prostu mają. Muszą się wreszcie sparzyć, a i to nieraz nie pomaga. No, ale chyba nie masz zamiaru niczego z tym robić?
- Nic – w odpowiedzi na pytanie siostry, Kaari niedbale uniosła ramiona.
- Jesteś głupia – zmierzyła ją z wyższością – mnie to trułaś, że lepszego nie znajdę i takie tam bla, bla! Jeśli ty myślisz tak o nim, to dlaczego chcesz go puścić kantem?! – rozłożyła ręce w geście zapytania.
- Może mi się tylko wydaje, że tak czuję? A jeśli, gdybym już dopięła swego, wcale nie poczuła zadowolenia? I co wtedy? Znowu miałabym udawać, czy brutalnie go rzucić? – mruknęła w zamyśleniu.
- Rany, ja z tobą zwariuję! – Tanja złapała się za głowę.
- Nie, co mam niby robić? – prychnął tymczasem Jyrki – niech sobie sama radzi, ona to już przeszłość. Zresztą czasami myślę sobie, że to było tylko takie zaślepienie, nie dopiąłem swego. A przynajmniej nie tak, jakbym chciał. A nuż, gdyby tak się wreszcie stało, by mi się odwidziała? Obrzydła? Musiałbym ją rzucić, a wtedy wyszedłbym na takiego samego, jak ona – wyłożył, siadając w wygodnym fotelu, gdy emocje trochę już z niego zeszły.
- Tego nie wiesz, a i nie straciłbyś na tym – westchnął Aleksi, sam już nie wiedząc, co ma poradzić koledze – no, ale jeśli uważasz, że z nią skończyłeś, to nie bulwersuj się jej zachowaniem.
- Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz – tłumaczyła Tanja – nie bądź taką frajerką, jak ja, która potrzebowała prawie trzech lat, żeby wreszcie związać się z ukochanym facetem!
- Ty nie rozumiesz! Uśmiechał się, kpił sobie ze mnie! – jej twarz wykrzywił nowy grymas, toteż zasłoniła się dłońmi.
- Tam od razu z ciebie! Na pewno z tej sytuacji, bo po prostu nie wierzy, że mogłabyś zmienić zdanie. Przyznam się, że ja sama uznałam już, iż dla was za późno, bo znasz go w końcu te trzy lata… Ale w twoim wypadku może właśnie potrzeba było tego czasu, by go lepiej poznać? By on dojrzał do twojego poziomu?
- A jak się burzyła, że wcale nie musi nam mówić! Jak zwykle zdeptała mnie, jak śmiecia! I tak nie chciałbym takiej baby! – żalił się muzyk.
- O Boże… - Aleksi wywrócił oczami – nie wiem, dziwne to wszystko. Jakiś czas temu Tanja coś mi tam marudziła, że Kaari rzekomo do ciebie wzdycha, a teraz ma już jakiegoś tajemniczego gogusia…?
- Żartujesz sobie ze mnie?! – skrzywił się.
- Powtarzam tylko słowa Tanji, ale równie dobrze mogła źle ją zrozumieć. Przez ciążę jest strasznie wyczulona i we wszystkim doszukuje się drugiego, łzawego dna. Ewentualnie wiesz, jak to jest: Kaari myślała, że ma gazy, a to była biegunka – wybuchł śmiechem, lecz rozmówca po drugiej stronie bynajmniej nie podzielił jego radości.
- Przez miesiąc mu się przecież nie odwidziało, nie gadaj! – upierała się pani Kietala – tak więc, albo z nim szczerze pogadasz i wyznasz swoje uczucia, albo całkowicie się od niego odetnij, bo inaczej nie wyrobisz. Wątpliwości typu, co by było gdyby, i świadomość tego, że dobrze bawi się z inną, w końcu cię dobiją – dodała wymownie.
- Tak, jak ci mówiłem: odseparuj się od niej na dobre, wymaż z pamięci, jeśli faktycznie masz ją gdzieś. Inaczej rozwali ci całe życie! Słyszysz? Zostaniesz sam, bez kobiety i godności. Ewentualnie możesz po prostu zapytać ją, jak to z nią w końcu jest – wyłożył Aleksi. W odpowiedzi przyjaciel wymruczał coś niezrozumiałego i podziękowawszy za wysłuchanie, oraz rady, nareszcie się rozłączył. Mężczyzna odetchnął głęboko i odłożywszy telefon, ruszył na przedpokój, by w rezultacie prawie zderzyć się z żoną – a ty co taka zdenerwowana? – zauważył na widok jej miny.
- Ciężka rozmowa – przewróciła oczami – idę zrobić coś do picia i chyba będziemy wałkować to dalej…
- Właśnie szedłem zapytać, czy Kaari chce coś do picia. Ja, na szczęście, swoją pogawędkę mam już za sobą.
- Jacy my jednomyślni, miśku! – zaśmiała się, muskając go w usta – ale nie fatyguj się, ja zrobię herbatę. To z kim to konwersowałeś? – dopytywała, stawiając czajnik na gazie.
- A zgadnij! – odkrzyknął, zamykając się w toalecie, skoro żona zwolniła go z czynienia powinności gospodarza domu.
- No tak, skoro Kaari jest tutaj i ględzi, to musiał dzwonić kudłacz… - wymruczała do siebie – rany, nawet nie są parą, a zachowują się jak stare…! – wtem przerwała, łapiąc się za brzuch – Aleks, chodź tutaj! Szybko! – zawołała piskliwie. Mąż, jak zwykle wypadł z łazienki, jakby właśnie waliła się cała kamienica. Z tego wszystkiego nawet nie zdążył dobrze zapiąć spodni i do tego prawie wywrócił się na kocie (tak, zawsze podłaził pod nogi w najmniej oczekiwanym momencie). Widząc żonę w „niepokojącej” pozie mocno się wystraszył.
- Co jest?! Coś z nim nie tak?! – zapytał spanikowany.
- Rusza się! Dotknij – na jej twarzy zarysował się uśmiech, przemieszany ze wzruszeniem.
- I o to podniosłaś taki alarm?! Prawie się przez ciebie zabiłem! – wyrzucił oburzony.
- Zamknij się i dawaj tu łapę, albo przegapisz najlepsze! – warknęła zniecierpliwiona. Podszedł więc i posłusznie dotknął jej brzucha.
- Nic nie czuję – potrząsnął po chwili głową, lecz ta go uciszyła, zastygając w miejscu, niczym woskowa figura.
- Tutaj! – rzuciła po chwili, nakierowując jego dłoń na właściwe miejsce.
- Rzeczywiście! – zaśmiał się, jak dziecko, które właśnie odkryło coś nowego. Do tego coś niesamowicie fajnego. Zaraz też nachylił się i ucałował brzuszek przyszłej mamy, na co ta pogłaskała go po głowie, jakby to on był jej synem.
    Nie mieli pojęcia, że są obserwowani. Słysząc „rozpaczliwy” krzyk, Kaari również opuściła pokój, lecz widząc ich w tak intymnej sytuacji, wolała im nie przeszkadzać. Chowała się więc za futryną, łykając gorzkie łzy porażki. Owszem, cieszyło ją szczęście siostry, lecz tak bardzo chciała tego samego – oczekiwać dziecka, mając przy sobie jego kochającego ojca, który żywo interesowałby się przebiegiem ciąży.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4523 słów i 25239 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Freya

    Ech... szkoda, że nie doszło do bijatyki - jakieś "kudły" by latały i tipsy, a tak to znowu jakoś nijak i teges. Z Kaari zaczynasz robić jakąś rozmemłaną romantyczkę. Jeśli tak dalej pójdzie, to chyba zacznie chodzić do kościoła i oglądać nasze seriale... Na temat Jyrkiego, to nawet nie chce mi się gadać - po prostu... fuuuj. A to młode małżeństwo, może powinno aktywować jakiś portal doradczy dla złamanych serc, bo przecież są autorytetami w tej materii:beek:

    2 lut 2017

  • Użytkownik nutty25

    @Freya w sumie to ona jest taką rozemłaną romantyczką, w końcu na początku wzdychała do Aleksa i takie tam bla, bla - czyli można powiedzieć, że wraca do korzeni ;) kudły mogły polecieć już teraz, ale mnie się ubzdurało bardziej pokrętnie poprowadzić wątek - czy na lepsze, zobaczę, jak ocenicie. chyba że jeszcze coś wymyślę, bo już pierwotną koncepcję trochę zmieniłam... no nic  :beek:

    2 lut 2017

  • Użytkownik majli

    Czekam na rozwój wydarzeń. :devil: Zdecydowanie Kaari i Jyrki tworzą ciekawą parę i im gorąco kibicuję. :P  
    Nie wiem co tam dla nich szykujesz, ale mam nadzieję, że odnajdą drogę do siebie. Kaisa nie pasuje do Jyrkiego, możesz ją połączyć z Arvo, przeciwieństwa się przyciągają. :kiss:

    1 lut 2017

  • Użytkownik nutty25

    @majli hah, Kaisa-Arvo. no ciekawe połączenie ;)  :kiss:

    2 lut 2017

  • Użytkownik Wiktor

    Witaj. Wracając do poprzedniej części. Część wcale nie była nudna. Taka miała być by troszkę wyjaśnić.  
    Tanja powinna zaprosić Karii, a Aleksii Jyrkego by sobie wyjaśnili co do siebie czują. Dzięki za fajną część. Pozdrawiam Wiktor

    1 lut 2017

  • Użytkownik nutty25

    @Wiktor ja dziękuję za opinię, pozdrawiam również ;)

    2 lut 2017

  • Użytkownik nomatterwho333

    Zaczyna się robić niebezpiecznie, Kaisa zaczyna zbyt dużo podejrzewać :/
    Za to Kaari jest tchórzem. Widać, że jej, jak i Jyrkiemu zależy na sobie nawzajem.  
    A te całe porady od Aleksa i od Tanji tylko ich pogrążają i oddalają od siebie :(
    Mam nadzieję, że jak najszybciej się dogadają ;)  
    Zazdroszczę Ci, że potrafisz tak pięknie pisać, przy Twoich tekstach moje się chowają ????
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :*

    1 lut 2017

  • Użytkownik nutty25

    @nomatterwho333 jej, dzięki :redface: taka tam amatorszczyzna ;) przyznam się bez bicia, że nie czytałam Twoich tekstów (mam nadzieję kiedyś zerknąć), ale na pewno są fajne - widzę, że masz czytelników :) w moim odczuciu ta moja obecna historia jest mocno średnia, lepszych jest wiele. ale tak czy inaczej praktyka czyni mistrza i im więcej się pisze (i czyta książek) tym się styl pisania poprawia ;)  :kiss:

    2 lut 2017

  • Użytkownik nomatterwho333

    @nutty25 Dziękuję za miłe słowa :D  
    A Twoja historia jest pierwszą, na którą tutaj trafiłam i moim zdaniem jest  świetna :*

    2 lut 2017

  • Użytkownik nutty25

    @nomatterwho333 to tym bardziej mi miło, dzięki ;)  :kiss:

    2 lut 2017

  • Użytkownik jaaa

    <3 chceeeeeeeeeee jeszczeeeeeeeeeeee

    1 lut 2017

  • Użytkownik Wiktor

    @jaaa Witaj. Wlazłem na Twój profil i widzę że czytamy prawie to samo. To z tobą rozmawiałem przy opowiadaniu 13 powodów by żyć?. Przepraszam że tak późno tu trafiłem lecz zmylił mnie tytuł. Taki amerykański. A wchodzę kilka razy na dzień na tę stronkę. Gdyby autorka dała tytuł  fińsku zwróciłbym uwagę. . Co sądzisz o opowiadaniu. Bo ja uważam za  świetne i styl pisania też jest super. Bardzo ciekawe opowiadanie. A t tak swoją drogą to też pracuje u finów oczywiście w Polsce. Pozdrawiam Wiktor

    1 lut 2017

  • Użytkownik jaaa

    @Wiktor Witaj. Tak ze mną rozmawiałeś przy opowiadaniu 13 powodów by żyć.  Bardzo podoba mi się to opowiadanie. Lubie czytać opowiadania tej autorki. :D Gratuluje pracy i powodzenia.
    A tekstu chcem jeszcze!!

    2 lut 2017

  • Użytkownik nutty25

    @jaaa nie wiem czy o mnie mówicie, ale jeśli tak, to się zawstydziłam :redface: bardzo mi miło, że się podoba, ale do ideału to temu daleko. osobiście uważam tą część za najsłabszą z tych trzech tytułów, co tu opublikowałam - takie to zwyczajne romansidło ;P ;)

    2 lut 2017

  • Użytkownik nutty25

    @Wiktor praca u Finów to brzmi ciekawie :) osobiście żadnego nie spotkałam, ale chciałabym ;)

    2 lut 2017