Rozdział 24
Wiedziała, że nie miała przecież alternatywy. Oblałby ją, a ona musiałaby powtarzać ostatni rok szkoły. Rodzice by ją zabili, a przynajmniej zmienili jej życie w piekło. Stałaby się pośmiewiskiem, jako jedyna z roku, która musiała kiblować. Była pewna, że Jankowski i tak nigdy nie puści pary z ust na temat tego co się wydarzyło, bo jako nauczyciel miał zbyt wiele do stracenia. Planowała wyprowadzić się do Warszawy, znaleźć pracę i studiować zaocznie. Wiele ją to kosztowało, ale jakoś dała radę - tak właśnie myślała, gdy zaraz po powrocie do domu zabrała się za szorowanie zębów, starając pozbyć się posmaku spermy, który pozostawił w ustach jej nauczyciel. Wiedziała, że źle zrobiła, ale nie widziała żadnego innego, akceptowalnego dla niej, wyjścia z tej patowej sytuacji. Ostatecznie jedynie mu obciągnęła, przecież nie dała mu się wyruchać. Odmówiłaby mu, gdyby poprosił, ale na całe szczęście tak się nie stało. Czasami zastanawiała się tylko czy aby nie niepotrzebnie w takim razie posunęła się do zmanipulowania Romka. Ostatecznie przygotowane przez niego notatki na nic się nie przydały. Widziała go potem raz w szkole, jak wsiadał do auta razem z Wiolką. Krzyczała coś do niego, a on po prostu milczał, ignorując ją. Widocznie ten związek i tak by się rozpadł, a on jej zdaniem i tak zasługiwał na znacznie lepszą partię. Co by o nim nie mówić to pochodził z dobrego domu, był inteligentny i pracowity. W łóżku okazał się też znacznie lepszy niż to początkowo zakładała. Teraz nawet lekko żałowała, że tak łatwo go odtrąciła w przeszłości. Ogólnie jednak, nie czuła się dobrze z tym wszystkim co miało miejsce, ale postanowiła po prostu o tym zapomnieć i skupić się na przyszłości.
Ta okazała się całkiem pozytywna bo w maju Marcie rzeczywiście udało się pozytywnie zaliczyć maturę, a także resztę szkolnych przedmiotów. Jej wyniki i oceny pozostawiały oczywiście wiele do życzenia, zwłaszcza gdyby porównywać je do świadectwa z wyróżnieniem jakie odebrała Agnieszka. Mimo wszystko dopuszczały ją do pozytywnego ukończenia szkoły średniej, a to jedyne na czym jej zależało, więc i tak potraktowała to jako niebywały sukces. Pod koniec miesiąca ojciec dziewczyny zaprosił ją na poważną rozmowę odnośnie jej planów na przyszłość. Wytłumaczyła mu, że planuje wyprowadzić się do Warszawy, złapać jakąś pierwszą lepszą pracę i rozpocząć zaoczne studia na kierunku marketingu. Widziała że nieszczególnie w nią wierzył, ale była już do tego przyzwyczajona. Ku jej niezadowoleniu oznajmił jednak, że z racji trudnej sytuacji finansowej nie będą w stanie wspierać jej w znaczącym stopniu. Pomogą jej opłacając zakwaterowanie i podstawowe utrzymanie przez pierwsze trzy miesiące studiów, czyli tylko do końca roku. Z początkiem nowego będzie już zdana na siebie. Nie była z tego powodu szczęśliwa, ale uznała że musi sobie dać jakoś radę.
W końcu w czerwcu przyszło upragnione zakończenie ostatniego roku szkoły średniej. Po zakończeniu uroczystości, rozmawiając w kawiarni Agnieszka zaproponowała jej wspólne wynajęcie mieszkania w Warszawie. Spodobał się jej ten pomysł, ale wiedziała, że potrzebowała funduszy by opłacić swoją połowę czynszu. Dotychczasowe odkładanie pieniędzy szło jej niestety kiepsko. Co prawda dalej czasami dorabiała w weekendy jako hostessa, ale zleceń nie było tak dużo jakby tego sobie życzyła. Sandra wytłumaczyła jej, że okres wakacyjny jest w ich branży z reguły mniej oblegany i musiała przez to poszukać alternatywnego źródła dochodów. Ofert nie było zbyt wiele i stanęło na tym, jeszcze w czerwcu zatrudniła się w pobliskim markecie. Przez większość czasu uzupełniała tam towar na półkach i liczyła ten już obecny. Nie odpowiadała jej ta praca, była nudna i żmudna. Najgorsze było jednak to, że nie pracował tam nikt w jej wieku, a jedyną osobą którą tam polubiła była zbliżająca się już do czterdziestki Renata. Była zmęczoną już życiem kobietą samotnie wychowującą dwie córki. Normalnie zapewne nigdy nie złapała by z nią kontaktu, ale brak alternatyw i dłużące się zmiany sprawiły, że skończyły sporo rozmawiając na różne tematy i nawet nawiązując jakąś nić porozumienia.
Priorytetem dla Marty miało być teraz odkładanie pieniędzy na studia, ale w pierwszym tygodniu wakacji na stole pojawiła się oferta złożona jej przez Agnieszkę, dotycząca propozycji wyjazdu w góry razem z koleżankami z byłej już szkoły. Wiedziała, że nie powinna się wtedy zgadzać, ale przekonała ją mówiąc, że to być może ostatnia taka okazja by wyskoczyć gdzieś wspólnie na dłużej ze starymi kumpelami. Oprócz ich dwoje na wyjazd pisałaby się także ich wspólna koleżanka z byłej klasy Emilia. Była to spokojna brunetka, która zawsze ostrożnie podążała przez życie. Szczerze mówiąc Marta uważała ją za trochę nudną, ale Aga ją lubiła, a w sumie nie miała do niej nic takiego. Kolejną dziewczyną była Alina z dotychczas równoległej klasy. Była rudowłosą, całkiem uzdolnioną amatorską biegaczką. Wstydziła się swoich piegów, ale Marta skrycie uważała, że dodawały jej uroku. Podobnie jak Emilia nie należała do imprezowego towarzystwa, ale w jej przypadku było to zrozumiałe z racji sportowego priorytetu. Z początku miały jechać tylko we czwórkę, ale ostatecznie pojawiła się jeszcze jedna dziewczyna. Była to nietypowa kandydatura, bowiem ostatnią uczestniczką wycieczki miała być Sylwia, ich dawna koleżanka z klasy, z którą nie widziały się już od blisko półtorej roku. Powodem takiego stanu rzeczy był fakt, że wylądowała w poprawczaku i dopiero niedawno przeprowadziła się z powrotem do ich miasta. Ta uczestniczka mocno ją zaskoczyła, zwłaszcza że dowiedziała się o niej dopiero, gdy pojawiła się na spotkaniu w kawiarni, w czasie którego miały omówić wszystkie szczegółowy wypadu. Choć Sylwia zawsze miała aurę patusiary to teraz, po pobycie w poprawczaku, pogłębiło się to znacznie bardziej. Wulgarny język i jej dosadne komentarze komentarze nie pozostawiały wątpliwości, że pochodziła ze społecznego marginesu. Niemniej jednak była dla nich była bardzo sympatyczna, a poza tym znały się naprawdę długo, więc nie miała problemu z jej obecnością. Nieco mniej podobało się to Emilii, która nie przepadała za nią nawet gdy wciąż chodziły do tej samej klasy, ale nawet ona nie zaprotestowała w żaden ewidentny sposób.
Wycieczka miała być dość droga, jak na jej budżet, więc Marta z podwójną siłą zabrała się za pracę w markecie, a weekendami brała każdą ofertę, którą podrzucała jej Sandra bądź Kuba. Na jednej z przerw na obiad, gdy rozmawiała z Renatą, starsza kobieta zwierzyła się jej ze swojego problemu.
- Wiesz Marta, ostatnio mam problemy z Gabrysią, wiesz, tą moją starszą - zagaiła.
- Coś odwaliła ostatnio? - zapytała ze szczerą troską.
- Nie, to nie tak. Wiesz… dokuczają jej trochę w szkole. W zasadzie już nie trochę, bo to się lekko wymknęło spod kontroli. W jej szkole jest taka grupka łobuzów… w zasadzie zwyroli, jak mam być szczera, którzy strasznie dokuczają wielu dzieciakom, w tym mojej Gabrysi. Zaczęło się niewinnie, od jakiegoś chowania rzeczy i takich tam. Ale potem zaczęły się wyzwiska, obrażanie, nawet jakieś fizyczne zaczepki. Raz ją jeden zboczeniec nawet zmacał, w czasie przerwy między lekcjami.
- Zgłosiła to? Albo Ty?
- Tak, wiele razy, ale wiesz jak to jest w publicznych szkołach. Nic z tym nie robią dopóki nic tragicznego się nie stanie.
Wiedziała, że miała rację. Jej też kilka razy dokuczali, a nawet sama kilkukrotnie stała po stronie oprawcy, choć dzisiaj już się tego wstydziła. Zawsze kończyło się na moralizującej pogawędce i nakazaniu uściśnięcia sobie rąk na zgodę. Potem zawsze wszystko szybko wracało do stanu wcześniejszego.
- Rozmawiałam z moim kuzynem - ciągnęła dalej Renata - i on poradził mi inne rozwiązanie. Zna takiego jeszcze większego rozrabiakę, który już ustawiał do pionu takich cwaniaczków. Oczywiście za opłatą.
- To byłaby jakaś opcja. Do niektórych przemawiają tylko takie argumenty - zaśmiała się Marta.
- Miło mi, że też tak to widzisz. Czułam się jak jakaś przestępczyni gdy to pierwszy raz rozważałam. Fajnie, że nie tylko ja tak uważam.
- Myślę, że Twoja córka jest najważniejsza i powinnaś zrobić wszystko by jej pomóc - odpowiedziała do starszej koleżanki z pracy.
- Tak… jest tak jak mówisz. Taka rola matki - powiedziała Renata, wstając od stołu.
W połowie lipca Marta miała już odłożoną sporą sumę, która planowała wydać w większości w czasie planowanej wycieczki. Niestety jej sytuacja finansowa znacznie się pogorszyła, gdy rodzice uświadomili ją, że skoro teraz już pracuje, a jeszcze nie studiuje to powinna dorzucić się do utrzymania domu. Po kilku awanturach ostatecznie musiała im ulec i z bólem wykonała przelew pozbawiający ją blisko połowy jej oszczędności. Z każdym tygodniem zbliżał się też czas przeprowadzki do Warszawy, a stan jej konta nie był do tego wystarczający. Mimo wszystko zdecydowała, że nie zrezygnuje z wycieczki, a co najwyżej podwoi swoje wysiłki po powrocie.
W góry pojechała więc już w następny poniedziałek i razem z dziewczynami zamierzały spędzić tam pięć dni. Wyjazd w babskim towarzystwie okazał się bardzo fajny, nawet znacznie lepszy niż początkowo zakładała. W dzień chodziły po górach, a wieczorami imprezowały. Nawet Emilia przy nich lekko się rozluźniła i była znacznie mniej nadęta niż zwykle. Grupa samotnych, młodych dziewczyn przyciągała uwagę, więc podrywało je wielu facetów, zwłaszcza w klubach. Agnieszka kokietowała z jednym z nich już pierwszego wieczoru, ale z tego co Marta widziała do niczego między nimi nie doszło. Słyszała jednak jak jak Emilia moralizatorsko ostrzegała ją przed nieroztropnym zachowaniem. Alina także przez cały czas zachowywała się dość spokojnie i ułożenie, traktując wyjazd bardziej jako okazję do zwiedzania niż do wyszalenia się. Udowadniała to konsekwentnie ignorując komplementy przypadkowych mężczyzn jakie często słyszała w czasie swoich biegów, które realizowała kiedy reszta dziewczyn jeszcze leniła się w lóżkach. Kompletnie inna sytuacja była z Sylwią. Ona widocznie chciała się wyszaleć. Atencja bardzo ją cieszyła i ewidentnie lgnęła do mężczyzn. Miała też ten vibe dziewczyny, po której po prostu widać, że szuka kutasa, a faceci łatwo to wyczuwali. Pewnego wieczoru, po wypiciu kilku piw Marta została z nią sam na sam, gdy reszta dziewczyn skoczyła do hotelu zmienić obuwie na wygodniejsze. Po krótkiej rozmowie, nieco się krępując, zapytała ją o pobyt w poprawczaku, a ta zaczęła jej opowiadać.
- Trochę mi na początku dokuczali, a jak to zgłosiłam to było jeszcze gorzej. Ale w życiu trzeba sobie radzić. Był taki jeden dryblas, Hubert. Wysoki i dobrze zbudowany, widać było po nim, że umie się bić. Poprosiłam go o pomoc. Na początku mnie zlał, ale wtedy zaproponowałam mu w nagrodę małe conieco. Wystarczył jeden lodzik i w tydzień ustawił wszystkich, którzy mi dokuczali do pionu. Potem musiałam to jeszcze parę razy powtórzyć, bo się nieco rozleniwił, ale generalnie działało to dość dobrze. Niestety potem go przenieśli do innego ośrodka i znowu się zaczęło. Najgorzej było jak trafił do nas taki pojeb, Tomek. Dopierdalał się do każdego, a już zwłaszcza do mnie. Huberta już nie było i nie wiedziałam co zrobić. W końcu się go zapytałam, czy jest takim sfrustrowanym chujem bo nie może zaruchać i powiedziałam, że jak to sprawi że się ogarnie to nawet ja mu mogę dać, byle się odjebał. Stanęło na tym, że mnie wyruchał na naszej wspólnej zmianie w pralni. Rzeczywiście przestał się do mnie dopierdalać, ale za to musiałam mu regularnie dawać dupy. W sumie nie narzekałam, bo był nawet niezły, a ja nie miałam tam żadnego innego bolca. Ale potem wpadł na pomysł, że mam dawać też jego kolegom, a na to się nie zgodziłam. Znowu zaczął mnie dojeżdżać i przez moment myślałam, że zaraz naprawdę to rozważę, ale jego też w końcu przenieśli. Ale nie wszyscy byli źli. Był taki przystojny kurier, co przywoził do nas paczki. Bardzo mi się spodobał i sama do niego zagaiłam. Dymaliśmy się w jego busie, w każdy czwartek. Był tak dobry, że do soboty chodziłam z rozkrokiem, a w środę już miałam chcicę. Niestety ktoś nas chyba podjebał i zmienili mu rejon. Był jeszcze taki opiekun, Marek. On to był pies na baby, kleił się do każdej. Kilka dziewczyn dawało mu się dymać w zamian za fajki i lewą kasę. Ja nie musiałam, ale potem wpadłam w kłopoty bo znaleźli u nas dwa woreczki z fetą i sprawa mogła się skończyć grubo. Bałam się, że przedłużą mi kuratora i sama z nim zagadałam. Powiedział, że pomoże, ale chce coś w zamian. Odpowiedziałam, że wiem bo znałam plotki, ale niech mu będzie. Uklękłam i zaczęłam robiąc mu laskę, a potem się wypięłam, oparta o biurko. Szybko poszło, po kwadransie było po wszystkim. Nie myśl o mnie źle, co niby innego mogłam zrobić. Zresztą, zadziałało. Znał mojego kuratora i jakoś wygasił tą sprawę. Zresztą były dużo gorsze. Była taka jedna, Patrycja. Ta to dopiero odpierdalała. Trafiła tam ponoć bo się już prostytuowała. Szło zresztą w to uwierzyć. Już po trzech dniach były plotki, że dała się już wydupczyć takiemu Adamowi. Ale dopiero się rozkręcała. Raz miałam przez tydzień pokój zaraz obok niej. To była tragedia, mówię Ci, jak w jakimś burdelu. Kwadrans po capstrzyku już się ustawiała kolejka pod jej drzwiami. Jeden na zmianę pilnował na czatach, a oni po kolei wchodzili i sobie używali. Przez tydzień, każdej nocy słyszałam to jebane trzeszczące łózko, chichotających i sapiących facetôw i ją jak jęczała, kurwa jedna. Zresztą nie tylko po kolei wchodzili, bo raz jak poszłam się napić wody to akurat nikt nie pilnował i podejrzałam przez otwarte drzwi. Jeden ją posuwał od tyłu, a drugiemu w tym czasie ciągnęła fiuta. Było jeszcze trzech, którzy sobie trzepali i czekali na swoją kolej. Jeden mnie zauważył jak się zmieniali i zapytał czy nie chcę dołączyć, a ja kazałam mu spierdalać. Na szczęście po tygodniu wróciłam do poprzedniego pokoju i już tego nie musiałam słuchać. Na początku się dziwiłam, że nikt z tym nic nie robi, bo każdy o tym wiedział. Ale ktoś mi potem powiedział, że jej kurator sam ją ruchał. W końcu ktoś jej jednak zrobił dzieciaka i musieli ją przenieść. Chłopaki się wkurwili bo już nie było żadnej co by im dawała za marne grosze albo jednego fajka. Za to inne dziewczyny były wniebowzięte, bo chłopcy nagle zrobili się milsi i tacy uczynni. Takie to historie z poprawczaka.
Marta była w szoku po wysłuchaniu historii jej koleżanki. Kiedyś być może spojrzałaby na nią z przymrużeniem oka, ale sama była teraz w pełni świadoma, że niestosowne rzeczy dzieją się nawet w normalnych szkołach. Nie rozmyślała jednak o tym zbyt długo, bo wieczorem ruszyły na kolejną imprezę w klubie. Wyczaiła ich tam grupa turystów zza granicy i zaczęła podrywać. Słabo znała angielski, w przeciwieństwie do Agnieszki, która była tego wieczoru ich głównym tłumaczem. Na Marcie swoja uwagę skupił Thomas, duńczyk pierwszy raz będący w Polsce. Kiepsko go rozumiała, ale dobrze tańczył i fajnie spędzało się z nim czas. Gdy zostali sam na sam zrobił się jednak mocno nachalny. Szybko zaczął sugestywnie dotykać jej nogi i pytać ją, jak mniemała, czy nie ma ochoty wyskoczyć z nim do hotelu. Był całkiem niezły i trochę kusiło ją żeby z nim pójść, ale uznała, że powinna jednak pozostać z koleżankami na ich babskim wyjeździe. Rozczarowany chłopak szybko odpuścił zaloty, a Marta wróciła na parkiet sama i zaczęła tańczyć z Alą, która również nie miała pary. Z lekką zazdrością przyglądała się jednak Emilce, która tańczyła z bardzo przystojnym Amerykaninem który, jeśli dobrze zrozumiała, chyba był żołnierzem i przez jakiś już czas przebywał w Polsce. Również Agnieszka znalazła adoratora, a nawet dwóch bo co chwila odbijali ją sobie do tańca. Wcześniej widziała jak Sylwia rozmawiała swoją łamaną angielszczyzną z wielkim murzynem, który również należał do tej samej grupy co Thomas, teraz jednak nie mogła ich zlokalizować.
Bawiła się tak jeszcze przez godzinę, aż w końcu uznała, że już jej starczy. Na imprezie zostały jeszcze Aga i Emilka, a ona z Alą postanowiły wrócić już do hotelu. Agnieszka powiedziała jej, że Sylwia tez już pewnie wróciła, bo wzięła od niej kartę hotelową. Po dwudziestu minutach były już przy recepcji. Pożegnała się z Alą i ruszyła w stronę drugiego skrzydła budynku, do apartamentu 507 gdzie spała ona, Aga i Sylwia. Cicho otworzyła drzwi, próbując nie obudzić zapewne już śpiącej koleżanki. Stojąc w korytarzu usłyszała jednak dziwne odgłosy. Minęła więc drzwi sypialni oraz łazienki i zajrzała do małego salonu z tarasem, który należał do części tego małego mieszkania. To co zobaczyła totalnie ją zaskoczyło.
Pierwsze co rzuciło się jej w oczy to masywna czarna ściana, która po chwili okazała się szerokimi plecami ciemnoskórego gościa, którego wcześniej widziała z Sylwią. Jej wzrok zszedł w dół i zobaczyła jego umięśnione pośladki, które napinały się wraz z pchnięciami jego bioder, które rytmicznie z hałasem dobijały się do dużych bladych pośladków jej koleżanki. Kontrast pomiędzy jego hebanową skórą i jej własną, w tym świetle jasną niczym mleko, był zatrważający. Zderzające się ciała wydawały głośny hałas, gdy tak w nią wchodził, a duże cycki falowały rytmicznie odzwierciedlając jego pchnięcia. Ona w tym czasie tylko zawodziła, jęcząc z rozkoszy.
- Your pussy is so great. I love white bitches! - wysapał, sapiąc ciężko - So, so tight. Such a great cocksleeve.
Marta niezbyt rozumiała to co mówił, a była pewna że jej koleżanka mówiła po angielsku niewiele lepiej od niej.
- Yes! Fuck me! Fuck me hard! - usłyszała Sylwię mówiącą z twardym akcentem.
- Oh, I will, darling. Don’t worry. I’m not going anywhere. I’m gonna ruin that Polish pussy tonight - szeptał do niej nie przestając w nią wchodzić nawet na chwilę - And not only your pussy, but all your holes. You’ve slobbed on my knob so quick I knew straight away that you were exactly that kind of bird i was looking for.
Było coś zwierzęcego w tym jak ten olbrzymi czarny facet w tak brutalny sposób używał sobie jej koleżanki. Nie rozumiała większości tego co mówił, zresztą pewnie tak jak i Sylwia. Sytuacja była jednak mimo wszystko dość oczywista.
- And you, slut, you were looking for a big cock tonight. And you’ve found one. Do you like it, whore? Is it what your itching pussy was craving for?
Sylwia widocznie nie rozumiała jednak jego pytania i po prostu głośno jęczała wbijając głowę w oparcie kanapy, na której ją brał.
- Do you like it? Do you like my big black cock, you dirty teenage slut?!
- I like! I like! - wysapała z ledwością Sylwia, zapewne cieszac sie, że w końcu zrozumiała jedno z jego pytań.
- So enjoy the ride - odpowiedział znacznie przyspieszając jeszcze swoje ruchy.
Sylwia wydała z siebie głośny jęk, a Marta natychmiast rozpoznała grymas na jej twarzy i zrozumiała, że zaczęła szczytować.
- O tak, kurwa, jeb mnie! Jeb mnie tym czarnym kutasem! Mocniej, ruchaj mnie mocno! - jęczała odwracając do niego głowę.
Teraz to on jej nie rozumiał, ale po prostu uśmiechnął się i kontynuował to co robił. Marta jeszcze przez chwilę przypatrywała się tej wyuzdanej sytuacji, a następnie zaczęła po cichu wycofywać się z mieszkania. Ostrożnie zamknęła drzwi i spowrotem ruszyła korytarzem w stronę lobby. Szybko minęła panią pracującą na recepcji i skierowała się do drugiego skrzydła hotelu. Ostatecznie tą noc spędziła w pokoju Aliny.
Rano, przy śniadaniu okazało się, że jedynie Emilia nie wróciła na noc do ich hotelu. Z tego czego Marta się później dowiedziała, tę noc spędziła w lokum faceta, z którym tak wcześniej wywijała na parkiecie. Nie chciała o tym jednak rozmawiać, zapewne czując się niekomfortowo ze spontaniczną decyzją, którą wówczas podjęła. Z kolei Aga wróciła do ich pokoju późną nocą, kiedy czarnego kolegi Sylwii już nie było. Nie szukała wówczas Marty, bo ta wcześniej napisała jej, że będzie spać u Ali.
Wieczorem ostatniego dnia udało się jej ponownie zostać z Sylwią sam na sam i podpytać o zaistniałą sytuację. Po krótkiej rozmowie, ta tylko zaśmiała się gdy dotarło do niej, że jej koleżanka była świadkiem jej egzotycznej przygody. W ogóle nie zaprzeczała temu co miało miejsce, a nawet przedstawiła dokładnie swoje wrażenia i sposób myślenia o nich.
- Zawsze mnie korciło żeby coś takiego zrobić. Wiesz, lubię duże fiuty, chyba zawsze wolałam większe. Było tak na pewno od kiedy poznałam jednego gościa, który studiował w Wawie. Miał naprawdę dużego, a w czasie seksu z nim po raz pierwszy doszłam od samej penetracji. Potem już nie mogłam wrócić do mniejszych. To znaczy mogłam, bo czasem wracałam, ale z nimi już nie było tak fajnie. Gdzieś w środku wiedziałam, że potrzebowałam wielkiego chuja, który mnie porządnie wyrucha. Koleżanka w poprawczaku oglądała dużo porno, nawet takiego mocniejszego. Wiesz, gangbangi i te sprawy. Ale były tam też filmy z murzynami. Zawsze mieli wielkie, czarne pały. Później dowiedziałam się, że czarni generalnie mają większe, a skoro ja lubiłam duże rozmiary to sama rozumiesz, zaczęłam fantazjować. Sama potem oglądałam pornole, na których czarnuchy dymały takie białe laski, jak ja. Trochę im zazdrościłam, a na pewno wiedziałam, że też chciałabym czegoś takiego spróbować. No może nie w gangbangu, bo się tak nie puszczam, nigdy się nie dymałam z kilkoma naraz. Raz tylko zrobiłam dwóm laskę jednocześnie, ale to nie był seks. W każdym razie miałam te fantazje i gdy wczoraj poznałam tego wielkiego czarnego gościa to wiedziałam, że to moja okazja by to zrobić. Podrywał mnie dość ostro więc byłam pewna, że też ma ochotę, ale chciałam najpierw sprawdzić jak się ma to w rzeczywistości. Wylądowaliśmy w kiblu, a ja uklękłam i postanowiłam zobaczyć jaki miał sprzęt. Tylko, że jak już ściągnęłam mu slipy to nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Jeszcze mu nie stał, a miał większego niż prawie każdy chłopak z jakim byłam, w pełnym wzwodzie. Musiałam go postawić i zobaczyć jak stoi, więc zaczęłam mu ssać. Po chwili był już sztywny, a ja nie mogłam się napatrzyć. Mówię Ci Marta, on miał jak Ty do łokcia. Wtedy już wiedziałam że muszę go mieć, a raczej sprawić by on miał mnie. Powiedziałam, że zaraz wrócę i poszłam wziąć kartę hotelową od Agi. Zamówiłam taksówkę i zabrałam tego czarnego dryblasa do nas. Widziałam jak taksówkarz się krzywił, bo przyczaił jak mu trzepałam jeszcze w aucie. Cóż, chciałam by był gotowy. Weszliśmy do mieszkania, a on popchnął mnie na podłogę, sam go wyciągnął i kazał “suck”. No to zaczęłam mu ssać i po chwili znów stał na baczność. No mówię Ci Marta, on miał chuja z ćwierć metra, wiem co mówię bo ten kurier co jeździł do poprawczaka miał 20cm, sama zmierzyłam. A ten był dużo większy. Jak we mnie wszedł to czułam jakby mi ktoś kija do bejsbola tam wpakował. Ale potem się przyzwyczaiłam i było super. Cały czas pierdolił do mnie jakieś farmazony po angielsku, mało rozumiałam. Ale kazałam mu “fuck hard” no i ruchał mnie rzeczywiście mocno. Doszłam z 5 razy chyba, nigdy tak nie miałam. Teraz wiem, że na pewno będę chciała spróbować jeszcze z czarnym gościem. Może nawet dwoma, jak na tych filmach, się zobaczy.
Marta cicho wysłuchała całej historii Sylwii i jedynie wyraziła pełne zrozumienie. Czuła się naprawdę podniecona przypominając sobie co zobaczyła poprzedniej nocy. Zastanawiała się czy sama byłaby gotowa na taki eksperyment. Niemniej jednak poprzedniej nocy skończyła bez ekscesów, a ta myśl napawała ją jednak pewnym optymizmem. Może nie była wcale taka puszczalska skoro jej koleżanki, w tym nawet Emilia ją teraz wyprzedziły. Ostatecznie wróciła więc z tych wakacji z lekko podniesioną samooceną i bardzo uszczuplonym portfelem.
Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!
Dodaj komentarz