Chwila konsternacji.
Sylwia ledwo stała już na nogach. Późna godzina i wypity alkohol robiły swoje. Chwiejąc się lekko, patrzyła na męża i na mnie.
Baranowski skupił wzrok tylko na mnie, a ja starałam się nie pokazywać, jak bardzo jestem wściekła po tym, co usłyszałam. I nie chodziło mi oczywiście o to, że jakaś starsza majętna pani z Niemiec, której nigdy nie widziałam na oczy, się pochorowała. To byłam w stanie jej wybaczyć, choć gdyby się głębiej nd tym wszystkim zastanowić to dzięki niej wydarzył się cały ten cyrk z korepetycjami i moimi seksualnymi przygodami. No i dzięki niej Maryśka dostała pompę.
Byłam wściekła o propozycję, jaką złożył Baranowski. Nikt z całej trójki nie miał wątpliwości, że nie potrzebował mnie jako tłumaczki, ale jako kochanki. Zwłaszcza po tym, jak żona dała mu przyzwolenie na mnie.
Na piętrze działo się coś niepokojącego. Piotrek, który wpadł do domu razem z ojcem, od razu pobiegł na górę. Słychać było jakieś krzyki i szamotaniny. Zaniepokoiło mnie to, ale przy tym, co działo się na dole, kolejna kłótnia bliźniaków schodziła na dalszy plan.
- Nie jestem zainteresowana - powiedziałam w końcu, chcąc mieć to już za sobą.
Baranowski spojrzał na mnie z dziwną pogardą i wyższością, po czym wskazał ręką na ekran telewizora.
- Po tym twoja pozycja negocjacyjna nie jest najlepsza.
- Co pan ma na myśli?
- Doskonale wiesz co. Wyciągnąłem do ciebie pomocną dłoń. Dałem ci pracę i pomogłem uratować siostrę. A ty co zrobiłaś? Pomagasz mojej żonie w rozwalaniu naszego małżeństwa! Bierzesz w udział w prowokacji, która ma na celu wyrobienie haków na mnie! Jak ci nie wstyd Edyta!
Zrobiło mi się niedobrze. W gruncie rzeczy miał rację. Do tej pory nie myślałam o tym wszystkim w ten sposób. Z jego punktu widzenia faktycznie tak to wszystko wyglądało. Pominął oczywiście szczegół, że mówił o mnie przez sen w Warszawie, śpiąc obok żony i że kiedy mnie rżnął, to miał minę, jakby to była najlepsza chwila w jego życiu. Ale czy faktycznie był taki zły, jak do tej pory myślałam?
Moje zdanie na jego temat było bardzo dobre, do czasu aż Sylwia nie zaczęła na nie wpływać. Cholera jasna. A może dałam się zmanipulować jak mała dziewczynka i wykorzystać? Co za idiotka ze mnie.
Nie odpowiedziałam na jego zarzuty, ale w świetle tego, co powiedział, faktycznie powinnam jechać z nim do Niemiec. Przecież do niczego nie był w stanie mnie zmusić. To nie był facet, który mógłby mnie zgwałcić.
Na górze było coraz głośniej. Niewyraźne krzyki i hałas rzucanych mebli zaniepokoił także Baranowskiego. Tylko Sylwia cały czas stała niewzruszona. Może była przyzwyczajona do wybryków synów, a może po prostu alkohol ją tak otępił.
- Ona z toooooboom nie pójdzie. Ni chuja! - skomentowała, po czym opadła na kanapę.
Zaśmiałam się lekko, co nie uszło uwadze Baranowskiego. Był mocno zdenerwowany, ale nawet to nie powstrzymało go od lekkiego uśmiechu.
- Nie pij już - skomentował.
- Pije za swoje!
Biznesmen uniósł dłonie w geście kapitulacji.
- To jak będzie? - zapytał.
Spojrzał na mnie bez irytacji i groźnej miny. Oboje wiedzieliśmy, że sytuacja jest wyjątkowa.
Na górze było jeszcze głośniej. Salon niemal zatrząsł się, kiedy coś ciężkiego spadło na podłogę w pokoju Pawła.
Baranowski spojrzał jedynie w kierunku schodów. Po chwili odwrócił wzrok w moją stronę. Na górze zapanowała totalna cisza.
- Nie wiem. Może poczekajmy, aż pani Sylwa wytrzeźwieje.
- Ale ja nie jeeeestem pijana! - przypomniała o swojej obecności gospodyni domu.
- Jasne, że nie kochanie - potwierdził biznesmen z uśmiechem na ustach.
Usłyszeliśmy, jak ktoś biegnie po schodach. Po chwili do salonu wpadł Piotrek.
- Chyba zabiłem tego lamusa - oswiadczył z przerażoną miną.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.