Marta i tajemniczy ogród cz. 42

Marta i tajemniczy ogród cz. 42– To co młody? Żeby paniusia nadawała się na ofiarę dla inkaskich bogów, musi być dziewicą… Taka ciasna, może jeszcze żaden nie zamoczył… Tak trza przyjąć i ofiarować ją zgodnie z ceremoniałem. Zostawimy ją tutaj na chwilę. Chodź! Ale, żeby nie robić jej takiej wielkiej krzywdy, zawiążemy jej oczy, co nie? No i nie zostawimy jej z odkrytą piczką.  
Bartłomiej zawiązał Marcie oczy, po czym nasunął z powrotem majtki i spódniczkę.  
Słyszała oddalające się kroki.  
Po co poszli? Zostawili ją tak samą… Boże… Co za sytuacja? Nie mogę ruszać rękami. Nie mogę się podnieść… mogę tylko leżeć i czekać… w dodatku w tej zapraszającej pozycji…  
Gdyby ktoś tu się pojawił i chciał skorzystać z mojego skrępowania… nawet nie wiedziałabym kto to…  
Jak na zawołanie usłyszała szelest kroków. Cicho. Jakby ktoś się skradał. Ktoś tuż tuż przykucnął? Marta zadrżała.  
Czyżby jeden z nich wrócił? Tylko po co ten cały cyrk? A może chcą się do mnie dobierać, a potem udać, że to nie oni? Ach! Przebiegły ten Bartłomiej!  
Poczuła dotyk. Miała wrażenie, że ktoś podciągnął jej spódniczkę do góry. Świadomość tego, połączona z faktem, że nie może niczego zobaczyć, potęgowała jej podniecenie.  
– Proszę… nie… – szeptała, gdy czyjaś ręka zsuwała na bok jej majtki.  
Zaraz potem poczuła na sobie ciężar obcego ciała. I zapach. Dokładnie ten sam, co w jaskini. Męskiego potu, potu bardzo dojrzałego mężczyzny, mieszającego się z dobrymi perfumami.  
Chciała krzyknąć, ale szorstka dłoń zakryła jej usta. Była niezmiernie podniecona. Nie mogła zobaczyć napastnika, nie mogła go dotknąć dłońmi, a teraz nie mogła nawet krzyczeć. Za to poczuła organ! Nieco miękki, ale jednak twardniejący. Wiedziała, jaki jest jego cel i ta świadomość podniecała. Nie widziała zupełnie nic: ani sylwetki mężczyzny, ani twarzy, ani jego przyrodzenia. Za to mocno czuła jego zapach.  
Próbowała zrzucić z siebie napastnika, ale nie potrafiła. Umiejscowił się między jej nogami, więc nie mogła też ich zewrzeć. Poczuła jak penis niecierpliwie wdziera się w nią, niezbyt twardy, ale wystarczająco by wsunąć się do środka.  
Niemożność krzyczenia, niemożność użycia rąk, niemożność choćby zobaczenia go, podniecały okrutnie. Mogła tylko przyjmować w siebie potężny organ. A ten wdarł się do samego dna pochwy. Zdobył. I zaczął rytmicznie się poruszać. Jakże to ją podniecało! Cała jej uwaga była skupiona na kolejnych sztychach.  
Rżnie mnie. Tak! Niech mnie rżnie bez końca!  
Podniecona, jęczała przyjmując pchnięcia.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 479 słów i 2686 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.