Tymczasem dłonie odbywały wędrówki po dorodnym biuście. Upajał się tym. Przez cienką bluzeczkę i stanik, wyczuwał jędrne ciało. Ucisnął je.
– Ach… Proszę mnie puścić… – Marta wiedziała, że błagalny ton jej głosu stymuluje agresora.
„Ciekawe do czego się posunie? Będzie mocniej je ściskał? Włoży rękę pod bluzkę?”
Istotnie, wzdychanie Marty, jej prośby, potęgowały pobudzenie ciemiężcy. Suwał dłońmi po piersiach, jakby je smarował. Bawił się nimi: zbierał je i łączył aby spłaszczyć.
Marta próbowała odepchnąć ręce z biustu, ale przynosiło to przeciwny efekt. Jakby nie chcąc wypuścić ze szponów swej zdobyczy, napastnik tym bardziej zapamiętale zaciskał na niej palce. Wreszcie zaczął gnieść piersi jakby wyrabiając ciasto, wyraźnie chcąc się nimi nasycić.
– Ochh… ochh… – wzdychała Marta.
W głębi duszy, nie mogąc się doczekać, kiedy napastnicy sięgną głębiej. Przestała się już opierać, skazując biust na plądrowanie przez łupieżców. A to tym bardziej rozochocało napastnika. Już nie ściskał piersi przez bluzkę, ale wtargnął pod nią. Namacał wyrafinowany staniczek…
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.