Wtedy usłyszała zbliżające się kroki. Tajemniczy napastnik wypuścił ją z objęć. Marta nie zastanawiając się ani chwili, ruszyła do przodu. Gdy pojawiło się światło, szybko wyszła z tunelu. Tuż za nią wygramolili się dwaj mężczyźni. Bartłomiej z zaczerwienioną twarzą, sapał.
– Nie znudziła się paniusi wycieczka?
Marta była rozochocona. "Znowu wykombinuje coś równie ekscytującego… z góry się na to piszę!"
– No nie wiem, nie wiem… tylko pod warunkiem, że nie będzie to nic niebezpiecznego, i że nie spotka mnie coś równie okropnego jak w tej jaskini.
– A nie, nie… panienka będzie się mogła tylko na tym rozłożyć…
– Jak to? – Zmarszczyła brew.
Udała jednak naiwną blondynkę i dała się poprowadzić w kierunku kępy paproci. Tuż za nią znajdował się twór niezwykły: okrągła kamienna ława, rzeźbiona w jakieś starożytne inskrypcje i piktogramy.
– To ołtarz ofiarny. Inkowie składali na nim dziewice w ofierze bogom.
Sytuacja była ekscytująca. Marta ogromnie chciała się poczuć jak bezbronna ofiara, ale najpierw chciała się trochę podroczyć.
– Nie… nie… Boże! Jakże te bezbronne dziewczę musiało się czuć! Była taka bezradna! Co ona przeżywała…
– Ma paniusia okazję się wczuć.
– No tak…
Marta z bojaźnią, ale i podnieceniem najpierw posadowiła pupę, aż wreszcie układała się na kamieniu. Przez cienką bluzeczkę czuła jego chłód. Pupą wyczuwała wypukłość płaskorzeźby. W tej pozycji wydała się mężczyznom niezwykle ponętna – długonoga blondynka jakby jeszcze bardziej długonoga. Pończochy lśniły, szpilki sprawiały wrażenie jeszcze bardziej eleganckich.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
enklawa25