In the darkness 02 cz.5

Cztery dni.
Teraz naprawdę uświadomiłam sobie co to strach. Nie jestem przygotowana na to co ma się stać. Nigdy nie będę. Ślub, koronacja, wojna, nowe moce. To mnie przerasta, jednak to jest obowiązek i muszę go wypełnić bez względu na wszystko.
Tego dnia zostałam przeniesiona do innej komnaty. Ona już tam na mnie czekała. Myślałam, że to będzie wyjątkowa chwila, kiedy założę pierwszy raz suknię ślubną, ale nie. Była nieskazitelnie biała, aż bił od niej jakiś nieziemski blask. Bez ramiączek z dekoltem w kształcie serca. Delikatna, elegancka, wspaniała. Ale to tylko sukienka. To ona dobitnie przypominała mi o tym co się wydarzy za te cztery dni. Rano, kiedy się budziłam, kiedy przebywałam w swoim nowym pokoju, kładłam się spać, a także nawiedzając moje sny, a raczej koszmary. Los jest nieuchronny.
Nagle naszła mnie wielka ochota na drzemkę. Skuliłam się na świeżej pościeli i niemal natychmiast poczułam, jak opadam w objęcia Morfeusza.

Otworzyłam oczy, mając głowę przyciśniętą do zimnego marmuru. Uniosłam lekko głowę, aby zobaczyć, gdzie jestem. Leżałam na jakimś ołtarzu, a wokoło mnie krążyli ludzie w białych kitlach. Czułam ich emocje: gniew, ciekawość, a przede wszystkim obrzydzenie. Jeden z nich skierował się w moją stronę ze skalpelem w dłoni i mamrocząc coś pod nosem zaczął rozcinać moje żyły. Krzyczałam i szarpałam się, ale byłam przywiązana do ołtarza.  
Zaczęłam wszędzie widzieć mnóstwo krwi. Na ścianach, podłodze, ludziach, a co najważniejsze; na mnie.
Próbowałam skorzystać z mocy, ale jakby wyparowała. Brakowało mi jej. Bardzo. Nawet nie wiedziałam, że się od niej tak uzależniłam. Pokochałam to uczucie, gdy żywy prąd krążył w moich żyłach, a teraz jestem taka... pusta.
Coś ciężkiego upadło na moją pierś i nie mogłam zaczerpnąć powietrza. Z oddali wołały mnie głosy, coraz bliższe i bliższe, aż...

- Jest. Wróciła. - Odezwał się Luke do dwóch służących stojących przy moim łóżku. otoczona zimnym ramieniem zaczęłam drżeć na całym ciele. - Podajcie coś, żeby ją okryć. - Zwrócił się do dziewczyn. - już się nie martw, wszystko będzie dobrze. - Szeptał mi we włosy, a po moim ciele wreszcie zaczęło roznosić się ciepło.
- C-co się działo? - Odezwałam się sennym głosem.
- Twoje służące przyszły zabrać na chwilę suknię do drobnych poprawek, a wokoło Ciebie unosiły się różne przedmioty, a przy tym dostałaś ataku drgawek.
- Nic nie pamiętam. Coś mi się śniło, ale to tylko przebłyski. - Spojrzałam w jego wielkie, czarne oczy. - Nie powinieneś jej widzieć.
- Czego?
- Sukni ślubnej. Pan młody nie może jej oglądać przed ślubem, bo to przynosi pecha. - Uśmiechnął się szeroko, choć robił to bardzo rzadko.
- Nawet w takiej sytuacji nie opuszcza Cię poczucie humoru. - Delikatnie pocałował mnie w czoło i przez następne parę godzin leżeliśmy spleceni na łóżku, a ja wreszcie poczułam spokój.

***

- Gotowi? - Zagrzmiał Black. - Właśnie wyruszamy na powierzchnię, aby raz na zawsze rozprawić się z tymi jebanymi demonami i ich ''królową''. Może nie wszyscy jesteście najlepsi - powiedział to patrząc na mnie - ale zdecydowana większość tak. Jeśli chcecie wreszcie przywrócić dawny porządek dnia, musicie ze mną iść. To jest również ostatnia szansa, aby stąd odejść. Mówię do tych osób, które właśnie srają w gacie. To jak? Ktoś chętny? - Wszyscy stali w całkowitej ciszy. Słychać było tylko ciche chrząknięcie kogoś z tyłu. - Czyli wszyscy idziecie? Bardzo mnie to cieszy. - Po krótkiej pauzie znowu zwrócił się w moją stronę. - Żartowałem. Więcej trupów do zbierania. - Między zebranymi przeszedł cichy szmer oburzenia. - Cicho! Nie żartuję. To chyba najtrudniejsza misja, podczas której będzie mnóstwo ofiar śmiertelnych. Wyruszamy równo za pięć minut. Mam nadzieję, że wszyscy zabraliście broń, pożywienie oraz picie. Mam wielką nadzieję, aby to się szybko skończyło. - Mruknął pod nosem i odwrócił się do zgromadzonych plecami. Zaczął iść marszem w stronę dużej windy.
Widziałem niepokój malujący się na twarzach ludzi wokoło mnie. Obejrzałem się za siebie i zauważyłem Rachel, i Elizabeth wymieniające między sobą w napięciu zdania, chyba na mój temat, ponieważ widziałem ukradkowe spojrzenia rzucane w moją stronę.
Po tym, jak przyłapał nas Black, musiałem wykonywać dodatkowe ćwiczenia, przez co byłem rano niesamowicie wyczerpany. Mam teraz żelazne alibi, że nie zależy mi już na Eve i jestem lojalny wobec organizacji COPIN, choć nadal widzę powątpiewanie w oczach Blacka.
Wyjeżdżaliśmy właśnie na powierzchnię, gdy zacząłem się zastanawiać jak to będzie, gdy już się spotkamy. Jej lokalizator zwariował po tym, jak uciekła, ale nadal pokazuje, że żyje. Odebrałem tą wiadomość z wielką ulgą, ale ciągle się martwię co demony w niej zmieniły.
Mam bardzo złe przeczucie.

____________________________________________________________
Dzisiaj pisanie przyszło mi z łatwością, ale uważam, że ta część jest za nudna jak na przygodówkę. W następnej chociaż znajdą się na powierzchni ;D Czekam na wasze opinie :D (coś ostatnio za często dodaję ;P)

iza0199

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 973 słów i 5383 znaków.

7 komentarzy

 
  • Dasiaa

    Bardzo mi się podoba ! :-)

    6 kwi 2014

  • Gabi14

    żyły zainspirowane "Carrie" kc ;*** <3

    31 mar 2014

  • iza0199

    Chociaż tyle ♥

    31 mar 2014

  • Karou

    nie mam pojęcia xd na razie na zastępsto dodałam rebelie, ale mam nadzieje że w ciągu tygodnia lub dwóch dodam kolejną część ;p

    31 mar 2014

  • iza0199

    No właśnie, a ty kiedy dodasz? ;D

    31 mar 2014

  • Karou

    bardzo dobrze że dodajesz często :D przynajmniej nie trzeba czekać (jak u mnie na kolejną część skrytobójcy xd )

    31 mar 2014

  • patryk7777777777

    Fajnie się czyta:)

    31 mar 2014