Przyszłość
- Jakie piękne. - Powiedziałam do Luka trzymając w dłoni bransoletkę ze srebrną błyskawicą.
- Urodziny masz dopiero za tydzień, ale chciałem już Ci dać prezent. - Widziałam pewien opór na jego twarzy, gdy próbował się do mnie uśmiechnąć. Demony miały to w sobie, że w mniejszym stopniu odczuwały emocje. Byłam w połowie jedną z nich i też można było powiedzieć, że jestem śmiertelnie poważna. Sprawa moich osiemnastych urodzin też jest bardzo poważna, bowiem, gdy nastanie północ jedna z moich osobowości przejmie nade mną kontrolę w większym stopniu niż dotychczas. Nadal jednak będę miała drugą cząstkę.
- Dziękuję. - Spojrzałam w jego oczy. - To naprawdę piękny prezent. - Przytuliłam go, ale niemal natychmiast poczułam chłód. Moje osobowości - jak mówiłam - walczą o dominację i w tej chwili wygrywała ludzka, która była bardziej podatna na chłód. - Jesteś pewien, że nie stracę swoich mocy? - Zapytałam ze strachem.
- Nadal będziesz miała w sobie cząstkę człowieczeństwa, więc będziesz mogła miotać błyskawicami. Tylko twoje demoniczne moce się rozwiną. - Poczułam wreszcie spokój, a kiedy Luke mnie pocałował nie czułam zimna. Teraz demoniczna strona wygrywa. - Powinienem Cię zostawić, żebyś się przebrała. Za chwilę kolacja. Pomóc Ci zapiąć? - Kiwnęłam głową i zaledwie kilka sekund później bransoletka spoczywała na moim nadgarstku.
***
- Wiemy, że pomogłeś uciec tej dziewczynie! - Dostałem kolejne uderzenie w brzuch. Wyplułem krew zmieszaną z flegmą na mundur nowego dowódcy. - Myślałeś, że udało Ci się wyłączyć wszystkie kamery? Widzieliśmy jak prowadzisz ją przez korytarz, a teraz gadaj gdzie ona jest! - Głowa przechyliła mi się od uderzenia w twarz. - Mam tego dosyć. Od paru tygodni nie odzywasz się ani słowem. Jesteś zdrajcą i na nic już się nam nie przydasz. - Powiedział wyciągając ładunek elektryczny w moją stronę. - Chyba już czas spać śmieciu. - Zamknąłem oczy czekając na nieuchronny los. Przed oczami mignął mi obraz oczu Eve zaraz przed naszą rozłąką. Nie żałuję tego co zrobiłem.
- Co Ty robisz Ryan?! - Otworzyłem oczy. Przy drzwiach stała Rachel. Natychmiast rzuciła się na Blacka i wytrąciła mu broń z ręki. Do pomieszczenia wpadła banda umundurowanych ludzi i wyciągnęła dowódcę na zewnątrz. W pokoju zostałem tylko ja i rudowłosa Rachel.
- Jeszcze sekunda i wyglądałbyś jak pieczony ziemniak. - Uśmiechnęła się do mnie zimno. - Dlaczego jej pomogłeś? Gryzły Cię wyrzuty sumienia? Groziła Ci? - Delikatnie dotknęła szmatką mojego polika. Chłód przyjemnie łagodził ból. Podniosłem wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Widziałem w jej oczach troskę i złość jednocześnie. Nasze usta dzieliło zaledwie parę centymetrów. Pogładziła mnie po włosach i przyciągnęła do siebie. To był krótki, a zarazem namiętny pocałunek.
- Brakowało mi tego. - Powiedziała gardłowym głosem i skierowała się do drzwi.
Zostałem sam na kilka minut. Potem do pomieszczenia weszło dwoje umundurowanych ludzi i zabrało mnie do mojej celi na poziomie drugim. Grzyb zanosił się na szarych ścianach, podłoga była lodowato zimna, a moje ''łóżko'' niedbale przykryte cienkim kocem.
Położyłem się na twardej pryczy i zacząłem szlifować swój plan odnalezienia Eve.
_______________________________________________
Jeśli ktoś nie kojarzy Rachel, to występowała w 6 i 7 części ''In the darkness'' ;D
1 komentarz
Gabi14
****asz mnie. Mam cię dość... Dodajesz rzadko i jeszcze taki numer odpierdalasz! Nienawidzę cię za to!!! -,-