In the darkness 01 cz.10

Krótki, okropny, ale zawsze jest. Powinnam podziękować za inspirację balonom krzątającym się po moim pokoju :P

Wszystko działo się tak... szybko, a jednak wiedziałam, że to on. Mój ojciec. Demon. Jednak nie taki jak my je widzieliśmy. Był... ludzki, normalny. Może wszystkie potrafią się przemieniać?
Moje rozmyślania przerwało trzaśnięcie drzwiami. Callum przyszedł z wieściami. Nie zaprzątając sobie myśli bólem głowy i jej zawrotami związanymi ze wstawaniem z łóżka rzuciłam mu się w ramiona. Staliśmy tak przez dość dużo czasu, wreszcie oderwałam się od niego i spojrzałam w oczy.
- Jaki zapadł wyrok? - Zapytałam ze łzami w oczach. On tylko ścisnął mnie mocniej i po chwili namysłu szepnął do ucha.
- Jesteś uratowana. Przekonałam wszystkich, że w chwili obecnej tylko nam pomagasz i nie zauważyłem, żebyś wysysała z kogoś życie. - Cicho się zaśmiał, a ja poczułam wypełniającą mnie ulgę. - Jednak mam też złe wieści. - Oczy mu pociemniały. - Zostałaś przydzielona do pracy w patrolu wschodnim z Lukiem - on ma Cię pilnować.
Podsumowując: Zostałam wystawiona na tzw. ''okres próbny'', podczas którego mam dowieść, że moja demoniczna natura mnie nie opanuje, za czym ciągnie się obniżenie stanowiska do prawie początkującego - patrol.
- Dlaczego akurat on? - Zapytałam. Prawie o nim zapomniałam przez te wszystkie wydarzenia.
- Luke? On... sam się zgłosił, a biorąc pod uwagę jego pozycję i zaangażowanie dopuścili go do wykonywania zadania. - Po chwili zastanowienia wyciągnął komunikator udając, że sprawdza godzinę. - No, chyba ja już sobie pójdę.
- Zostań. - Poprosiłam łapiąc go za rękę. Widać, że po tym wszystkim był zmęczony, ale musiałam powiedzieć komuś o tym co się mi przyśniło. Przynajmniej część.
Przez następne dziesięć minut słuchał sprawozdania z mojego snu. Pominęłam tylko część, gdzie zauważyłam, że spaliłam kawałek pustyni. Umiejętność zamieniania się z demona w człowieka i słowo ''tato'' również zostały zamknięte w moim umyśle.
- Powinniśmy powiedzieć o tym wszystkim radzie, ale jutro rano Twoje ciało pewnie znalazłoby się już poza siedzibą MBD. - Spojrzał na mnie z wyrzutem i zaczął się kierować do wyjścia.
Wiedziałam, że dla mnie łamie swoją przysięgę. Zrobiłby wszystko, aby mnie uratować. Sam rzuciłby się w paszczę potwora, a ja pozostawałam zimna, nieczuła i obojętna na wszystkie sygnały krzyczące mi prosto w twarz '' On Cię kocha!''.
On mnie kocha.
On mnie kocha.
On mnie kocha.
Ja też Go kocham.
- Callum. - Szepnęłam trzymając w żelaznym ucisku jego dłoń. Czułam gulę w gardle, serce szalejące w klatce piersiowej i ból brzucha. Dlaczego potrzebowałam tak dużo czasu, żeby przyjąć to wreszcie do świadomości?! - Kocham Cię.
Nie potrzebował dużo czasu, aby zareagować. Natychmiast przyciągnął mnie rękoma do siebie i zamknął nasze usta w żelaznym uścisku. Czas dla mnie stanął. Poczułam iskrzenie. Myślałam, że to z powodu tej nadzwyczajnej chwili, ale nie. Niekontrolowanym ruchem dłoni wyrzuciłam z palców snop iskier topiących właśnie moje łóżko.

iza0199

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 580 słów i 3280 znaków.

3 komentarze

 
  • Gabi14

    Boję się zapytać jaki masz chory pomysł na kolejną część :D Ale super :P umiesz wprowadzić nastrój co dla mnie jest trudne, chyba że to robię ale nie wiem o tym.  :jupi:

    23 sty 2014

  • nemfer

    No… i warto było czekać :D

    22 sty 2014

  • Arni

    he he he no to akcja "spier.dalango" konieczna :) Kolejna świetna część pozdrawiam

    22 sty 2014