In the darkness 02 cz.9

Chodziłam po Krainie Cieni. Tak zaczęłam nazywać miejsca, w których pojawiam się podczas śnienia. Dlaczego Cieni? Bo ja już dawno nie widziałam tam kolorów.
Bose stopy brodziły po bagnach. Zamiast liści z gałęzi zwisały sztylety. Niebo przybrało barwę metalicznej szarości, jakby zaraz miała je przeciąć olśniewająca błyskawica. Wszystko wydawało się takie realne...
Nagle krzyknęłam z bólu. W zgięcie nadgarstka wbił swoje jadowite kły ogromny wąż. Czułam, jak chłodny jad rozchodzi się po moim ciele.

Krzyknęłam wyciągając igłę zaraz po przebudzeniu. Wokoło mnie stały blade postacie, obserwując co robię z kamiennymi twarzami. Wśród nich stał Luke.
- Zabiłaś własnego ojca. To on Cię tu sprowadził. - Odezwała się ciemnoskóra kobieta, którą kojarzyłam z narady w sprawie ślubu i innych uroczystości. O Boże.
- Kiedy... za ile dni nastąpią moje urodziny?
- Jutro skończysz osiemnaście lat i - jak mamy nadzieję - przemienisz się w większości, w demona.
Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Zabiłam własnego ojca, za lada dzień stanę się zimną istotą bez uczuć. Przynajmniej nikt nie chce mnie zabić.
- Co teraz zamierzacie ze mną zrobić?
- Nic. - Ta odpowiedź mnie zaskoczyła. - Rano służki przygotują Cię do uroczystości, następnie odbędzie się ślub i koronacja, a o północy przejdziesz rytuał przemiany.
- To do tego potrzebny jest jakiś rytuał?
- Musimy mieć stu procentową pewność, że... wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Po chwili przerwy podniosłam się z czegoś pomiędzy łóżkiem, a ołtarzem.
- Mogę wrócić już do swoich komnat? Czuję się bardzo zmęczona.
Kobieta popatrzyła się na mnie w milczeniu i pstryknęła palcami na dwa demony pilnujące drzwi. Te natychmiast się pojawiły u jej boku.
- Zabierzcie ją do komnat sypialnych i dopilnujcie, żeby zasnęła. Musi się wyspać przed tak ważnym dniem.
Kobieta wyszła z sali, a mnie zaczęli prowadzić dwaj mężczyźni w pełnej demonicznej postaci. Czułam zimno, gdy przez przypadek dotykali mnie dłońmi. Podniosłam wzrok znad ziemi i zauważyłam Luka szepczącego coś temu po mojej prawej. Ledwie widocznie skinął głową i moi "ochroniaże" ulotnili się z miejsca.
- Co Ty narobiłaś? Po tym, jak z zimną krwią zamordowałaś własnego ojca, który był dla niektórych potęgą i wzorcem, zyskałaś wrogów chcących Cię "wyssać". Nie wiem, czy o tym wiedziałaś, ale nadal możemy z Ciebie zabrać ludzką cząstkę, tyle że w związku z twoim pochodzeniem poprostu umrzesz!
Zrobiło mi się słabo, a nogi jakby same się pode mną ugięły. Musiałam się podtrzymać Luka, aby nie upaść.
- Moja piękna narzeczona znowu musi być niesiona? - Zapytał z ironią Luk.
Rumieniec o barwie ognia wskoczył mi na twarz. Mimo całego przytłaczającego strachu i zagrożenia życia miałam ochotę go pocałować i nigdy nie wypuszaczać ze swoich objęć. Kocham go i myśl, że nagle będziemy małżeństwem już mi nie przeszkadza. Tylko... jak ja się zmienię? Może nie będę mu się podobała z nowym, demonicznym charakterem?
Moje rozmyślania przerwał łagodny głos Luka.
- A teraz położę Cię na łóżku i grzecznie zaśniesz, bo jak mówiła tamta kobieta "Musisz się wyspać przed ważnym dniem".
Zaczął odchodzić, a mój świat pogrążał się w pustce.
- Luke... - Szepnęłam.
- Hmm?
- Zostań, proszę.
- Ale ja...
- Proszę.
Popatrzyłam się na jego czarne oczy w niemym błaganiu. Uległ moim namowom i delikatnie ułożył się obok mnie. Niemal natychmiast się do niego przytuliłam, a on pocałował mnie w czoło. Leżeliśmy tak przez całą noc złączeni w żelaznych uściskach.

***

- Zanikł sygnał. - Oznajmiłem Vic.
- To dobrze, czy źle?
- Dobrze, ponieważ to znaczy, że jesteśmy na miejscu. Teraz wystarczy dokładnie zbadać teren, aby znaleźć miejsce pobytu populacji demonów. Proste, prawda?
- Aż za bardzo.
Zaczęła grzebać w torbie i wyciągnęła z niej paczkę suszonego mięsa oraz wodę w puszce.
- Chcesz?
Kiwnąłem głową i przechwyciłem nadlatującą puszkę i paczkę sucharów. Zmarszczyłem czoło.
- Dlaczego nie dostałem mięsa?
- Bo została ostatnia paczka, a ja potrzebuję energii bardziej niż ty. - Odezwała się powoli przeżuwając smaczne pożywienie pełne żelaza. - Mmm... jakie to dobre.
Szybko wstałem z miejsca i zwinnym ruchem przechwyciłem paczkę. Vic rzuciła mi spojrzenie, którego znaczenie oznacza zagładę świata i wykręciła mi nadgarstek.
- Popełniłeś ogromny błąd zabierając mi jedzenie. Nigdy. Więcej. Tego. Nie rób.
- Ok, ok. W takim razie ty bierz pierwszą wartę, ja padam z nóg.
Ułożyłem się na suchszym kawałku ziemi i zamknąłem oczy czekając na sen. Po dziesięciu minutach rozbudził mnie szeleszczący dźwięk tuż obok mojej głowy. Otworzyłem oczy czując wspaniały zapach i zauważyłem tuż przed moją twarzą paczkę suszonego mięsa.
Spojrzałem oniemiały w stronę Vic, która czyściła właśnie swoją "broń w pigułce".
- Udław się tym. - Powiedziała nie podnosząc wzroku znad swojego zajęcia.
- Dziękuję. - Odparłem zjadając właśnie swoją porcję żelaza.

_________________________________________________________________________________
W związku z przygotowywaniem nowego opowiadania chciałam się Was zapytać, czy najpierw chcecie 3 serię tego, czy nowe.
+ Co sądzicie o... smokach :D

iza0199

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1002 słów i 5516 znaków.

1 komentarz

 
  • Gabi14

    Smoki, czekam, bo wiem, ze nie możesz się doczekać by to napisać  :jupi:

    1 maj 2014