In the darkness 03 cz.3

Z letargu wybudziło mnie głośne trzaśnięcie drzwiami. Spojrzałam się w ich stronę i zobaczyłam grupkę mężczyzn, którzy chwilę później złapali mnie za ręce, umieścili w jakimś dziwnym urządzeniu i wyprowadzili z celi bez żadnych wyjaśnień. Rozejrzałam się po ich twarzach i policzyłam ilu ich jest. Brakuje jednego. Tylko którego?
Rozejrzałam się po nich dokładniej próbując coś sobie przypomnieć, gdy nagle do głowy wpadła mi pewna wizja:
Nie byłam już w ciemnym korytarzu w bazie MBD zastępującą COPIN, tylko pośród opuszczonego miasta na powierzchni. Była noc. Trzymałam w ręku miotacz ognia i właśnie celowałam do jednego z demonów zbliżających się do mnie w bardzo szybkim tempie. Zaskoczona wystrzeliłam i zobaczyłam tylko kupkę popiołów.
- Nieźle sobie radzisz. - Spojrzałam się w kierunku źródła głosu i zobaczyłam... tego chłopaka. Nie wiedziałam co mam robić. Przyjaźniliśmy się? Być może. Przecież straciłam wszystkie wspomnienia, a nikt nie chciał mi życzliwie przypomnieć co się działo.
Muszę popytać tego chłopaka. Może on mi coś powie?  
- Uważaj po lewej! - Krzyknął, a ja się automatycznie pochyliłam. W jednej chwili czułam wszechogarniające zimno, a w następnej już go nie było.
- Rany, ilu ich tu jest? I ja mam ich załatwić tylko z tą bronią? - Powiedziałam sama do siebie.
- Spokojnie. - Odparł tamten. Chyba myślał, że mówię do niego. - Już zawiadomiłem MBD. W każdej chwili mogą się pojawić. - Gdy tylko wypowiedział te słowa usłyszałam nad nami charakterystyczny trzepot śmigieł helikoptera.
- Wsiadaj pierwsza! Będę Cię osłaniał! - Krzyknął i popchnął mnie w stronę drabinki. Gdy tylko poczułam jego dotyk na swojej skórze wizja się rozpadła na tysiące kawałków.

- Może uderz ją w polik.
- Oszalałeś?! Sam ją sobie uderz jak jesteś taki mądry. To demon!
- A może symuluje? - Dorzucił inny głos. - Przecież jest prawie nieśmiertelna. Co by jej mogło się stać z przyczyn naturalnych? Nic.  
- Ale skąd może wiedzieć co ją czeka?
- O kurwa... - Ktoś wydusił, gdy nagle otworzyłam oczy i wstałam jakby nigdy nic z miejsca.
- Przestańcie tak wydziwiać japy i zaprowadźcie mnie do Blacka, albo kogokolwiek innego komu mogłabym przekazać ważną wiadomość.
- Nie tym razem, złotko. Dzisiaj masz już zaplanowany dzień. - Ktoś z tyłu parsknął śmiechem, ale przestał, bo ktoś musiał mu zadać pouczający cios.
- Dobra... Jutro?
- Nie.
- Pojutrze?
- Nie.
- Za tydzień, dwa? Muszę się z kimś zobaczyć do jasnej cholery!
- Przestań bluźnić, złotko, bo dziewczynie nie przystoi. A jeśli chodzi o tę rozmowę, to jest jeszcze jedna osoba, z którą będziesz sobie mogła sobie dzisiaj pogawędzić.
- No wreszcie jakieś konkrety. Kto to jest?
- Twój kat. - Mężczyzna zaśmiał mi się prosto w twarz i odsunął włosy zasłaniające moje oczy, przy okazji delikatnie muskając palcami mój polik.
- AAAA!!! - Krzyknął nagle.
- O kurwa, co się stało? - Krzyknął ktoś z tyłu.
- Ta demoniczna suka poraziła mnie prądem!
- Trzeba było mnie nie obrażać. - Odezwałam się wyzywającym tonem.
Sama byłam zaskoczona tym co się stało. Do tej pory potrafiłam generować ładunki tylko w dłoniach, a dzisiaj miłe zaskoczenie. Przyda mi się ta umiejętność, jeśli mam zostać unicestwiona.
Uśmiechnęłam się mimowolnie ignorując krzyki faceta.

Po godzinie zostałam wprowadzona do sali z ogromnym lustrem na tylnej sali. Zobaczyłam w nim swoje odbicie i przeraziłam się swoim wyglądem. Szybko odwróciłam wzrok, próbując nie zwracać uwagi na odbicie. Z pewnością jest to lustro weneckie. Pewnie w pomieszczeniu z tyłu zbiera się masa ludzi czekając na widowisko. Wcale się nie zdziwię, jeśli pchali się o miejsca w pierwszym rzędzie i kupili sobie popcorn.
Mężczyzna w czerwonym kombinezonie przypiął łańcuch przytwierdzony do ziemi, do tego czegoś, co miałam na dłoniach, a następnie wyszedł z pomieszczenia.
Stałam tak w całkowitej ciszy czekając na to co się stanie. Może jeśli powiem mojemu katowi, że doświadczyłam wizji przedłużę czas swojego życia? To tylko odwlekanie wyroku, Eve, pomyślałam. No cóż, ale zawsze jest jakaś nadzieja.
Nagle drzwi otworzyły się ponownie i zobaczyłam sylwetkę ubraną w czarny mundur. Zbliżała się powoli z opuszczoną głową. Niosła ze sobą trzy rodzaje broni, na wypadek, jakby któraś na mnie nie działała.
Gdy poznałam, kim jest mój kat, serce mi przyspieszyło (o ile w ogóle je miałam), a jednocześnie poczułam gniew na tego chłopaka z wizji. Dlaczego akurat on miał mnie unicestwić? Czy coś mu zrobiłam prócz rzucenia na niego stojaka od kroplówki?
Jednak to jego dotyczyła wizja i miałam jeszcze większą nadzieję, że on mi uwierzy.
Wreszcie podniósł głowę trzymając w rękach zwykły pistolet. Widziałam jak zaciska zęby celując we mnie.
Dostrzegłam w jego oczach coś i już wiedziałam, że wygrałam, bowiem on nie chciał do mnie wcale strzelać.
A jednak to zrobił.
Trzy krótkie strzały w odstępie pięciu sekund.
Jeden chybił.
I dwa idealnie w serce.

iza0199

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 979 słów i 5213 znaków.

2 komentarze

 
  • Cam

    O jaaa... Teraz to dopiero czeka. Na dalszy ciąg :)

    18 lip 2014

  • Gabi14

    O ****.... Ona i tak nie umrze xD

    17 lip 2014