Przyszłość
Biegnę ile sił w nogach dłuższą drogą. Rozdzieliliśmy się na parę grup, ja wylądowałam z Callumem oraz Lukiem. Mają mnie chronić za moją wyjątkowość. Niestety zostali gdzieś z tyłu, a ja właśnie próbuję ratować swój tyłek.
Umieram ze zmęczenia. Dostałam właśnie informację, że mam biec do MBD (magazyn broni demonicznej) oddalonego o dwa kilometry ode mnie. Musiało się coś stać z główną siedzibą COPIN. Przystanęłam na chwilę w ciemnym zaułku, aby zaczerpnąć powietrza. Każdego demona przyciąga światło, więc powinnam być tu bezpieczna, przynajmniej przez chwilę.
Ostrożnie wyłaniam się zza zakrętu z palcem na spuście. Czysto. Zachowując największą ostrożność, poruszam się powoli po gruzach miasta. Zakładam noktowizor, aby sprawdzić czy ktoś nie idzie w moim kierunku. Niestety pozostałam sama. Już miałam ruszać, gdy nagle ogarnął mnie chłód. Nie mogłam się poruszyć. Cała moja krew zdawała się zastygnąć w żyłach. Zabrakło mi dobrego planu, więc zaczęłam na oślep miotać ogniem. Usłyszałam głośny ryk i uczucie zupełnie ustąpiło. Została tylko kupka popiołu. Serce waliło mi jak oszalałe, jednak udało mi się stopniowo je uspokoić.
W oddali udało mi się zauważyć ciemną sylwetkę biegnącą w moją stronę. To był Luke. Zaczęłam pędzić w jego stronę i rzuciłam się mu w ramiona dla poczucia bezpieczeństwa. Zawahał się i zaczął mnie delikatnie głaskać po głowie, abym się uspokoiła. Kiedy rozum powrócił na właściwe miejsce udało mi się od niego odsunąć.
Ups... to nie był Luke, tylko East.
- Już wszystko dobrze. - Powiedziałam czerwieniąc się po uszy. Na szczęście dzięki ciemnościom nie było tego widać. - Zaatakował mnie demon, ale wyszłam z tego cało. - Czegoś mi brakowało. - Gdzie jest Luke?
Na jego twarzy przemknął cień zmieszania.
- Kazałem mu dołączyć do grupy Elizabeth oraz Waltera. Ich komunikator się zepsuł.
- Och. - Westchnęłam. - W takim razie do MBD?
- Tak, mamy być o północy na miejscu, więc lepiej się pospieszmy.
Przez większą część drogi słychać było między nami tylko martwą ciszę. Chciałam się zapytać o wiele spraw, np. co się stało z COPIN lub dlaczego nie poszliśmy zabić kilku demonów na placu? Jednak wiedziałam, że wszystkiego dowiem się na miejscu.
Wokoło nas panowała zupełna ciemność, paliła się tylko mała reklama wisząca przed apartamentowcem. Chciałam wyjaśnić jakoś całą sytuację, która między nami zaszła i rozładować trochę napięcie, więc odwróciłam głowę w jego stronę.
- Call... - Uciszył mnie zakrywając mi usta dłonią. Coś było nie tak, nawet ja to wyczułam.
Broń mieliśmy w gotowości. Czekaliśmy tylko, aż pojawi się czarny gość. Z ziemi zaczęły nagle wypływać demony. Dwa, cztery, dziesięć... z każdą kolejną sekundą coraz więcej. Znowu poczułam nieprzyjemny chłód. Nie było dla nas ratunku, znaleźliśmy się w pułapce. W przerażeniu poczułam jak moja ręka wędruje w stronę Calluma.
1 komentarz
Arni
Wiem już czego brakuje tej serii. Przede wszystkim "dawkowania napięcia" - przeskakujesz od jednej syt. do drugiej, w bardzo krótkim opowiadaniu. Na krótką metę nie jest źle, ale po dłuższym czasie "ciągła" akcja męczy. Rozumiem że w opowiadaniu w ktorym nie ma nawet 3k (3000) znaków ciężko zrobić "przerwę", ale w takim razie postaraj się o ciut dłuższe części. Nawet same dialogi rozmów postaci o sprawach przyziemnych dają efekt "odpoczynku". Co do serii - sama w sobie jest ciekawa i oryginalna!