In the darkness 01 cz.5

Wreszcie dodam trochę akcji. Osoby w opowiadaniu wydadzą wam się niedorzecznie głupie. Miłego czytania ;)

Zobaczyłam oślepiający błysk po drugiej stronie miasta. Część demonów natychmiast tam poleciała. Poczułam lekkie uczucie ulgi. Natychmiast sięgnęłam po miotacz i zabijałam demony jeden za drugim z głośnym skwierczeniem, które było muzyką dla moich uszu. Callum sobie nie próżnował. Zabijał trzy razy tyle co ja.
- Nieźle sobie radzisz. - Powiedział. - Uważaj, po lewej!
Schyliłam się, a kolejny demon rozpłynął się w powietrzu.
- Jest ich ciągle za dużo! - Krzyknęłam unicestwiając dwa naraz. - Nie damy sobie rady!
- Spokojnie. - Odparł. - Zawiadomiłem już MBD. W każdej chwili mogą się pojawić. - Gdy wypowiadał te słowa usłyszałam trzepotanie skrzydeł helikoptera. - Wsiadaj pierwsza, będę cię osłaniać.
Złapałam za drabinkę i... cholera. Mam lęk wysokości.
Cały czas wyobrażałam sobie, że znajduję się na (prawie) bezpiecznej ziemi lub opalam się na plaży i starałam się nie patrzeć w dół. Kiedy wreszcie znalazłam się w środku odetchnęłam z ulgą. Callum wskoczył zaraz za mną. Od razu poszedł porozmawiać z przełożonym. Przyglądałam się ich rozmowie, ale nic nie udało mi się usłyszeć. W pewnej chwili lekko kiwnął głową i podszedł do mnie.
- Kapitan kazał mi cię poinformować, iż część miasta zostanie zniszczona, ponieważ jest tutaj największe skupisko demonów. - Ledwo utrzymywał powagę. Widziałam ból na jego twarzy. - Tutaj się wychowałem. - Szepnął. - Wszystko stracone.
Nie wiedziałam co zrobić. Nie znałam go na tyle dobrze, by powiedzieć mu coś co by go uspokoiło.
- Właśnie zaczęli odliczać do spuszczenia ostatniej bomby elektrycznej. Muszę iść i zdać relację.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić przez następne dziesięć minut, gdy zauważyłam siedzącą w kącie Elizabeth. Nie lubiłyśmy się za bardzo, ale wolałam ją niż nic.
- Hej. - Przywitałam się. - Gdzie jest reszta twojej grupy?
Spojrzała na mnie lodowato błękitnymi oczami zza swoich blond loków.
- Walter nie żyje, a Luke leci innym śmigłowcem.
- Och. - Nie wiedziałam co mam powiedzieć. ''To dobrze'' nie pasuje.
- Dlaczego do mnie przychodzisz? Sama powinnaś być zdruzgotana i wypłakiwać hektolitry łez.
- Dlaczego? - Nic nie rozumiałam. - Co się stało?
- Co się stało? Serio? Właśnie zrzucili bomby elektryczne, które niszczą wszystko w swoim zasięgu. Nadal nie rozumiesz? - Ostatnie słowa dodała z jadem. - Zniszczyli twoją jedyną drogę ucieczki. Portal. To koniec. Uwięzili cię.
Nic więcej już nie słyszałam, natychmiast poderwałam się z miejsca i rzuciłam w stronę kapitana. Szarpałam go, krzyczałam mu prosto w twarz najgorsze przekleństwa. Miałam ochotę zabić wszystkich.
Poczułam ukłucie na ręce. Wstrzyknęli mi środek usypiający. Ostatnie co zobaczyłam to Elizabeth śmiejącą się w kącie...

iza0199

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 537 słów i 3005 znaków.

7 komentarzy

 
  • nemfer

    Hmm… bomba elektryczna zniszczyła portal ale na helikoptery nie oddziaływała? To one spalinowe były?

    13 sty 2014

  • Gabi14

    Widzisz Iza mówiłam. Nasza dzisiejsza pogawędka po WOŚP - ie zobaczysz. Wspomnisz moje słowa :P ( hahaha lol  jaki komentarz ^,^)

    12 sty 2014

  • iza0199

    Arni, postaram się coś wyjaśnić w następnym rozdziale. To będzie wspomnienie :)

    12 sty 2014

  • Arni

    "usłyszałam trzepotanie skrzydeł helikoptera" - tylko to było bezdennie  śmieszne. Mam też ogromny żal, iż nie dałaś nic do wiadomości na temat samego portalu. Jak działa ten "wormhole", że bomba elektryczna jest w stanie zniszczyć i w ogóle wpłynąć na strukturę tego czegoś.. Rozumiem mogło zniszczyć generatory etc., ale miło by było, gdybyś dała czytelnikowi  o tym znać zanim wyciągnie błędne wnioski. Przygodówka to nie jest sama akcja :) Tak czy siak - jest ciekawie :) Pozdrawiam

    12 sty 2014

  • Gabi14

    Super *,*

    12 sty 2014

  • iza0199

    I jak? Ja na twoje ciągle czekam ;D

    11 sty 2014

  • Gabi14

    Na reszcie!!!

    11 sty 2014