Kiedy Reher dowiedział się, że Armidos IV oddalił i znieważył wysłanników pokoju, wpadł w gniew.
- Skoro tak, będzie wojna - rzekł.
Wysłał wojsko by zaatakowało wschodnią granicę. Rycerze Armidosa stawiali zacięty opór. Mimo to wojsko Rehera posuwało się na wschód. Armidos liczył, że wojska wielkiego chana przybędą mu na pomoc. Wysłał szybko posłańca do obozu Assuala. Ten potwierdził, że lada dzień cała potęga ludzi stepu nadciągnie. Trzeciego dnia, wojska Rehera się zatrzymały. On sam wydał rozkaz by dalej nie atakować. Co spowodowało jego decyzję? Przypomniał sobie swoją wybraną. Miłość, która w nim rozkwitła nie zezwoliła mu dalej walczyć. Znajdował się o sto mil od zamku Armidosa. Nie doniesiono mu o aktywności smoka, jakby ten zapadł się pod ziemię. Być może Carriass pamiętała o jego prośbie. Kiedy Armidos dowiedział się, że Reher zaprzestał ataku, ucieszył się. Liczył, że lada dzień wojska chana dojadą do stolicy i wówczas ruszą razem i rozgromią armię Rehera. Deerhe znajdowała się w zamku króla Termidei, ale nie widywała się z mężem. Tęskniła za Renthinem, jednak nie mogła go zobaczyć. Wiedziała co wówczas się stanie. Prosiła opatrzność o dobre rozwiązanie.
*
Słońce przeszło już trzy czwarte swojej drogi na nieba błękicie kiedy siwy koń Ochir - Saran dowiózł ją do obozu Wielkiego chana Assuala. Armidos zezwolił mu na pozostanie z wielką ilością wojska na swoim terenie.
Kiedy czarny smok rozgromił armię Rehera, król zastanawiał się czy dobrze zrobił podpisując pakt z władcą stepów. Nie wiedział przeto czy smok jest bardzo groźny. Co najdziwniejsze dowiedział się od swoich ludzi, że to jego córka, Carriass, jest jeźdźcem smoka . Dziewczyna robiła wrażenie całkiem odmienionej. A to, że smok zniszczył oddziały wroga o niczym nie świadczył. Kiedyś król Armidos mógł mieć pewność, że córka jest za nim. Teraz? Kiedy przegonił i znieważył emisariuszy pokoju, wiedział że Reher zaatakuje. Wówczas zrozumiał, że postąpił zbyt szybko. Mógł utrzymać pokój do czasu przybycia całej potęgi Assuala. Ale w końcu Reher zatrzymał inwazję, co było bardzo na rękę Armidosowi, ponieważ wojska Assuala nie wiedząc czemu, zwlekały. Armidos wiedział, że wojownicy ze stepów przekroczyli wschodnią granicę Termidei, ale nie w takiej iliści jak się spodziewał. Po wejściu na ziemię Termidei, się zatrzymali. Czyżby to była jakaś gra? Ta ilość wojska, którą miał przy sobie Assual, nie wystarczała by pokonać Rehera. Skąd miał wiedzieć, król Termidei, że Assual na dwa fronty prowadził grę?
*
Młoda wojowniczka wracała szczęśliwa. Poznała swojego wybrańca,bo pokonał ją jako jedyny. Poza tym jego aparycja i siła zaimponowała jej mocno. Jednak w jej sercu był ktoś. I to nieco niepokoiło młodą dziewczynę. Wiedziała, że taki związek nigdzie nie jest uznawany za normalny, lecz nie brała tego pod uwagę. Wiedziała, że nie chce wiązać się z Assualem, ale jej serce gotowe było spełnić jego pragnienie. Nawet teraz, gdy poznała Rehera. Lecz obecnie, biła się z sobą w duchu. Czyż lojalność wobec władcy miała okazać sie silniejsza niż miłość do króla Arpaganni? Miała małą nadzieję, że ojciec, kiedy usłyszy co mu ma do zaoferowania, odmówi. Och gdyby tak uczynił, byłby równy jej wybranemu! Liczyła na to, w końcu był dla niej również ojcem. Cóż, kiedy była młoda, sama tego pragnęła.
Kilka tygodni wcześniej, kiedy on jej zapragnął, odmówiła. Jednakże to, że nie naciskał, odniosło inny skutek. Dla niej był nie tylko ojcem. Głównie jej królem i władcą, właściwie traktowała go jak boga. Wierzyła jak i on, że kazdy chan i jego krew, pochodzi od bogów. Dlatego tego rodzaju akt, nie uchodził w jej oczach jako zły.
Teraz miała dla niego dobre wieści. Przekonała Rehera, że wielki Assual jest nadal z nim. Jednak w sytuacji kiedy miałaby się związać z królem Arpaganni, inwazja na jego królestwo nie była potrzebna. W tej sytuacji ziemie Assuala powiększyłyby się o Arpagannię i Termidee. Bo królestwo Armidosa było i tak stracone. Tak przynajmniej sądziła. Ochir - Saran postanowiła w swoim sercu. Jeżeli Assual nie zrobi kroku w jej strone, drugiej nocy sama go zapyta czy nadal jej ciało będzie dla niego podarunkiem.
Wjechała do obozu witana pokłonami. Zostawiła swojego rumaka przed namiotem chana. Weszła do środka i padła do nóg ojca.
- O Wielki chanie całej Hojji. Rada jestem cię zobaczyć w zdrowiu. Oto twoja służebnica wykonała dobrze, powierzoną misję.
Ujęła go za stopy i ucałowała, nie zwracając uwagi na kurz. Assual położył dłonie na jej głowie.
- Wstań, Ochir - Saran. Chcę z toba wieczerzyć.
- Rada jestem o panie.
- Nie zmęczona drogą? Może raczysz obmyć ciało. Każę przygotować dla ciebie kąpiel w olejkach ze wschodu.
- Jeśli taka twoja wola, pozwól mi wykąpać się w jeziorze pobliskim. Wrócę i każę niewolnicom ciało smarować olejami wonnymi, by dać rozkosz twoim nozdrzom.
- Uczyń tak. Ja zaś każę przygotować ucztę. Chcesz li ty bym zaprosił wodzów szczepów, czy wolisz ucztować tylko ze mną?
- Wiesz panie, ze jestem służebnicą twoją. Uczynię według woli twojej.
Assual patrzyła na nią, a żądza go paliła.
- Dobrze, spędzisz czas tylko ze mną. Chcę się cieszyć twoim towarzystwem.
Skłoniła się i wyszła szybko z namiotu. Radość rozpierała jej serce. Na konia wsiadła i nad wodę pojechała, galopujęc szaleńczo. Kiedy do jeziora dotarła, konia do drzewa przywiązała, a sama szybko zdjęła skóry jelenie i do wody nago wskoczyła. Łańcuch i pierścien ciążył jej nieco, ale nie chciała go zdejmować z szyi swojej. Po czasie jakimś z wody wyszła odświeżona. Bezzwłocznie do obozu wróciła. Podobnie jak poprzednio, do namiotu weszła.
- Pójdę ja rozmówić się z szamanem, bo mam sprawę do niego. Ty zaś pozwól niewolnicom ciało olejkami nasmarować. Wielki to dzień dla ciebie. Ojcu radość sprawiłaś.
Assual wyszedł i do namiotu szamana się udał. Po chwili trzy niewolnice wszły do namiotu chana.
- Pani nasza, pozwól szaty z siebie zdjąć, by twoje ciało olejkami namaścić.
Ochir - Saran ufna stanęła i pozwoliła się rozebrać.
- Piękna jesteś, księżniczko - szepnęła jedna.
- Milcz, kto ci odzywać się zezwolił!
Niewolnica do nóg jej padła.
- Wstań i czyń co powinnaś. Znaj swoje miejsce. Rada ja dzisiaj to i ukarać cię nie chcę.
Księżniczka dostrzegła, że dziewczyny na złoty pierścień spogladają.
Położyła się na koce z wielbłądziej skóry. Po chwili dwie niewolnice masaż zaczęły, a jedna tańczyć przed nią zaczęła, odziana tylko w cienki jedwab. Na odkrytych biodrach łańcuszek złoty z małymi dzwoneczkami miała. W rytm jej pląsów, dźwięki wydawały. Podobnie, na jej nadgarstkach i kostkach nóg, dzwoneczki drgały.
Dziewczyna czuła błogość, kiedy niewolnice jej nieco zmęczone mięśnie, masowały. Szczególnie uda, pośladki i plecy potrzebowały ukojenia po długiej jeździe. W końcu przodem ciała się zajęły, a tylko intymność białym jedwabiem zakryły. Po czasie połowy straży swoją pracę skończyły i z namiotu wyszły. Księżniczka swoje skóry włożyć chciała, ale myśl jej przyszła. Przecież Reher suknię piękną jej darował.
- Widział pan mój stroje panien, może i ja tak mu się spodobam. Co bym dała by napełnić radością jego serce - do siebie szepnęła.
Na obciągniętym skórą okragłym siedzeniu zasiadła i na ojca czekała.
Tymczasem Assual do namiotu szamana, wszedł.
- Ikh - mergen - rzekła chan. Rozmawiać muszę.
Imię szamana znaczyło Wielki mędrzec. W istocie nie było mądrzejszego niż on, w całym państwie władców stepów.
Szaman siwe włosy miał długie, spięte rzemieniem ze skóry jelenia. Na szyji kości wilka powieszone na cienkim drucie z miedzi.
- Czy masz dla mnie to co obiecałeś? - zapytał Assual.
- Tak, królu. Czyś pewien, że wielka Ochir - Saran zdradę szykuję?
- Tak. Po jej przybyciu dzisiaj, pewność mam całą. Chcę ją jednak sam wypytać, zamiast na męki brać. Sam wiesz, że sława jej, nawet moją przewyższa.
- Tak to jest gdy władza do głowy uderza. Mało jej było, że dwie trzecie ludu za nią w ogień by poszło? Chanem chce zostać, a ciebie zgładzić!
- Tak, boleje me ojcowskie serce i bym jej przebaczył, ale mam staranie nad ludem moim i jako chan, wybaczyć nie mogę.
- Dobrze, że ja wierny tobie panie, nie urosłem nigdy w pychę. Twojemu ojcu służyłem wiernie jak i tobie teraz służę.
- Dlatego nagroda cię nie minie. Twoja jedyna córka, żoną moją zostanie.
- A co zrobisz z Ochir - Saran kiedy o jej winie się przekonasz?
- Tobie ją dam, byś jej zadał męki. Ze względu na moje imię, nie chcę publicznie jej egzekucji.
Starzec po minie nie dał poznać, ale nie do końca słowom chana wierzył.
Od małego ją znał, wiedział, że dnia nie było aby imię Assual na ustach Ochir - Saran na pierwszym miejscu nie stało. Zanim chan przybył do namiotu jego, wróżby co innego mówiły. Jednak otwarcie odezwać się nie mógł. Obietnica chana ponętna była. Córka jego Aguu- tal- nutag, co Wielki step, znaczyło, biegła była w naukach i magii. Bystrością umysłu ojcu wiele nie ustępowała. Jednak w odróżnieniu od Igh - mergen sława i władza jej się śniła. Domyślała się ojciec, że jeśli żoną chana zostanie, wkrótce ona ordą władać będzie. Znała zaklęcia i zioła, które Assuala posłusznym barankiem uczynią.
- O to proszek znakomity. Bez smaku i zapachu. Do wina dodasz. Po ćwierć straży dłonie i stopy niewładne uczyni. Więc nie będzie w stanie ni szablą ni krótkim zakrzywionym sztyletem ci zaszkodzić.
- Jak długo działać moc ziół będzie?
- Pół straży, może nieco dłużej. Dla pewności skrępuj ją dobrze.
- Tak jak radzisz, uczynię. Mogłem nie dopuścić do tego. Kiedy moje nałożnice mordowała, oczy przymykałem. Sam wiesz, że dziką żądzą do mnie pała. Teraz zmądrzała i nie ukazuje tego, ale własnego ojca jako kochanka pragnie. Wiesz jakie strapienie to memu sercu przynosi?
- Tak, panie mój. To gorycz sama być musi.
W tej sprawie wizje i znaki różnie mówiły. Ikh -mergen wiedział, że ksieżniczka ciało mu gotowa oddać. Jednak dzikiej i złej żądzy wróżby z fusów i popiołów nie pokazywały. Raczej coś innego, mianowicie co kochanka do męża posiada. I nawet szaman tego zupełnie zinterpretować nie potrafił.
Stary poszedł do ściany namiotu i małą konopną torebkę chanowi podał.
- Dzięki ci Ikh - mergan.
- Panie mój. To moja powinność ci służyć. Szczególnie, że dobra ludu wypatrujesz.
W tym także skłamać musiał. Coś bardzo dziwnego owładnęło duszą Assuala. Pragnienie czegoś niemożliwego tam widział. Ofiarę z krwi i ... czyżby wielki chan zapragnał być jednym z bogów?
Zapadł w medytację i próbował znaleźć odpowiedź dobrą.
Do namiotu weszła córka jego. Trzydzieści dwie wiosny miała, nie brzydka była. Jednak urodą znacznie Ochir - Saran ustępowała.
- Zawarłeś z nim przymierze, ojcze?
- Nie jest tak jak myślisz. Kim jestem, by z nim przymierze zawierać. Obiecał mi, że za żone cię weźmie.
- Dobrze. Ochir - Saran zbyt mocno urosła. Nie wystarczy jej, że córką chana jest. Że więcej niż połowa ludzi stepu za nią w ogień pójdzie. Ojca własnego chce zabić i jego władzę wziąść!
- Mówi on, że pragnie go jak kochanka, a to go boli najbardziej.
- Wiem ja to również. Jeszcze jak dwanaście wiosen miała, mało oczy jej nie wylazły tak na chana patrzyła. Niewolnica jedna mi wyznała, że lat kilka wstecz, sama widział, że Ochir - Saran wielkiego chana uwięść już wówczas chciała. Znam ja zioła i pudry. Po nich na żadną nawet nie spojrzy, jak bóg będzie się czuł, kiedy po nocy ze mna się obudzi.
Starzec na córkę spojrzał.
- Bacz na pana naszego. On jak lis chytry, jak wilk głodny i jak orzeł mądry.
- Dlatego ja muszę go przechytrzyć. Nauk twoich pełna jestem. Zobaczysz ty jeszcze, zanim twoja siwizna na stosie spłonie, gdy do bogów się udasz, że ja wielką panią stepów zostanę, a jego drugorzędni synowie, moje stopy całować będą.
- Skoro radość ma ci to dać, niech tak ci się stanie. Jedną cię mam. Twoje szczęście dla mnie najważniejsze. Pomyśl jeszcze raz, zanim do jego łoża wejdziesz, jako żona. Popiół wysyp, niech dym mądrości otworzy ci wewnętrzne oczy. Czy tak masz czynić!
- Jestem wielka i należy mi się ta pozycja. Nie raz w wizji widziałam, jak kłaniają mi się do ziemi naczelnicy szczepów. A ty u mojego boku dochodzisz w szczęściu starości.
- Jedna rzecz spokoju mi nie daje. Ten złoty krąg. To nie jest z tego świata...
- Sam mówiłeś, że to klucz do bramy, co jasną drogę do krainy bogów otwiera.
- Tak. Samica orła i dwa jaja. Cóż to znaczyć może? Przecież zwykle orzeł dwa jaja znosi. Czemu jedno ciemne, a drugie jasne? Czemu?
Assual do namiotu swego wszedł. Córkę w sukni z jedwabiu dostrzegł. Uśmiechnęła się do niego i do nóg padła.
- Wstań, córko moja. Zaraz jadło znosić zaczną. Pewna jesteś, że nie chcesz tancerek?
- Wedle życzenia twego panie.
- Niech zatem cztery przednie, wejdą. Jedna grać będzie, a trzy tańcem oczy nasze radować będą. Dobrze się czujesz po masażu olejkami?
- O tak. Ciało moje ulgi doznało.
Assual przupomniał sobie sprawę ważną.
- Zawsze złoty pieścień ukrywasz, to nikt nie wie, że go masz. Niewolnice widziały?
- Tak, panie mój.
- Tajemnice wyjawić mogą. Wydam rozkazy moim strażnikom, by o tajemnicy zachowania je przestrzegli.
Zaklaskał w dłonie wielki chan i po chwili jeden z ludzi jego do namiotu wszedł. Pan stepów ręką go przywołał i coś na ucho mu szepnął. Mąż o surowym licu, bliznami przeoranym, skłonił się i nie odwracając głowy, tyłem z namiotu wyszedł.
Po chwili do namiotu jadło dla chana przynosić zaczęto. Złote talerze pieczonego, jarzyny gotowane i puchar wina. Dwa kielichy złote.
Po chwili cztery skąpo odziane tancerki do namiotu weszły. Jedna usiadła blisko ściany, trzy pozostałe czekały na muzykę. Po chwili rozległy się rytmiczne dźwięki bębna. Tancerki w taniec ruszyłu. Kołysały biodrami. Zataczały koła dłońmi. Tańczyły lekko i zgrabnie. Assual oko swe cieszył, ale i na córkę spoglądał.
W jego oczach ksieżniczka nic nie dostrzegła. Postanowiła następnej nocy ciało swoje mu ofiarować, jeśli nadal takie życzenie będzie posiadał.
Po długości straży, tancerki wyszły i chan z córką sam został. Dużo wina nie pił, ona ledwo co usta umoczyła.
- Piękna jesteś córko moja, a w sukni od Rehera jeszcze piękniej wyglądasz. Lecz i ja mam prezent dla ciebie, co mi Armidos podarował.
- Och panie mój! Dla mnie coś masz?!
- Tak. Ale by niespodzianka pełną była, zawiążę ci oczy, byś mogła sama później zobaczyć.
- Skoro pragniesz tak, panie.
Córka chana oczy zasłoniła chustą i ufnie czekała. Chan rękę przed jej oczami przesunął. Ona jednak bez ruchu siedział. Dwa kielichy wypełnił winem do jednego, puder wsypał. To swojego łoża ze skór podszedł i zawiniątko skórą jelenia zakryte, otworzył. Suknia była biała, z bawełny przedniej utkana. Perłami wyszywana. Położył suknię przed księżniczką pan całej Hojji.
- Opaskę zdjąć możesz.
Ochir - Saran chustę z oczu zdjęła.
- Och, co za piękną suknię mi przywiozłeś. Co mam dla ciebie zrobić? Co zeczcesz, uczynię.
Kiedy to powiedziała, gotowa była na to, co jutro sobie przysięgła.
- Och, córko. Radość ci sprawiłem, tom rad. Jeśli chcesz, załóż.
- Chętnie to uczynie, panie mój.
Suknie od Rehera zrzuciła. Assual, oczy odwrócił. Kiedy to uczynił, księżniczka szybko się odziała.
Och, zmienił się! Nigdy jeszcze oczu od mojego nagiego ciała nie odwracał. Rada jestem z tego. A jeśli nadal pragnie mego ciała, ofiaruję mu to, chociaż sama nakłaniać go nie będę, jak to czyniłam, podlotkiem będąc, pomyślała.
- Już możesz patrzeć, ojcze. Pierwszy raz oczy swe odwróciłeś, by mej nagości nie ogladać.
- Nic to Ochir - Saran. Wiem, że piękna jesteś. Wypij wina i jeśli chcesz, zatańcz jak tancerka, bo u Armidosa jak wojownik pląsałaś. Chyba, że nie potrafisz.
- Nigdy tak nie czyniłam, ale zaraz się przekonasz, że taniec mi nie obcy. Szczególnie, że dla pana mego i króla, to czynię.
- I ojcem twoim jestem - dodał, a chciał usłyszeć co na to powie.
Wino wypił. Ona kielich wzięła i również wypiła.
- Nie wiem co ważniejsze dla mnie. Jesteś panem moim i władcą narodu. Wszystko jest twoje. A ja z radością mogę ci służyć. To, że córką twoją jestem, większą rozkoszą mnie napełnia. Właśnie dlatego najlepszą służką twoją zawsze byłam. Błędy młodzieńcze mi wybacz, a i ja kiedyś sobie może wybaczyć zdołam.
Dodaj komentarz