47. Błysk i Grzmot – Część VI – Burza // Rozdział II

47.

     Budziłam się, powoli odzyskując wszystkie zmysły. Najpierw dotarła do mnie miękkość materaca, na którym leżałam, potem ciepło koca, otulającego ciało niczym kokon, a następnie zapach męskich perfum unoszący się ze złożonej pod głową kurtki. Woda kolońska Tomasza i zapach skóry Adama, były mieszanką, której nie sposób z niczym pomylić. Po tylu spędzonych razem nocach, potrafiłam z zamkniętymi oczami odróżnić, czy jest blisko mnie. Teraz jednak wiedziałam, że stoi nieopodal głównie dlatego, iż słyszałam jego niski głos pomieszany ze słowami Roberta:
   – Nie mogła się lepiej spisać – odparł ten ostatni. – Wahali się, ale omdlenie było strzałem w dziesiątkę. W końcu – odchrząknął – bądźmy szczerzy, stanęła przed nimi drobna, niepozorna i ładna dziewczyna, od której ciężko oczekiwać takiej tyrady. A ona po prostu rozłożyła wszystkich na łopatki. Dała z siebie wszystko, a potem, cóż – stłumił śmiech – runęła jak długa, pokazując, że dla zdobycia poparcia, była w stanie wykrzesać tyle siły i energii, iż nawet złe samopoczucie zepchnęła na drugi plan. No, chłopie – sądząc po odgłosie, poklepał Adama po plecach – rozwaliła system!
   – Ciszej, bo ją obudzisz. – Narzeczony skarcił towarzysza. – Wiem, że dała z siebie wszystko – dodał wyraźnie zirytowany.  
   – To widać gołym okiem. Śpi jak zabita od dwunastu godzin...
     „Dwanaście godzin?”. – Pomimo chęci dalszego podsłuchiwania, otworzyłam oczy i ze zdumieniem uniosłam brwi. Stali tyłem do materaca i w delikatnym świetle węzła, rozprawiali o minionych wydarzeniach. Musiała być już noc, ponieważ nieopodal mnie chrapali inni ludzie. Zerknęłam na posłanie. Ktoś najwyraźniej odstąpił nam materac, w zielonym, typowo wojskowym kolorze. Zastanawiałam się czy dać poznać, że już nie śpię. Rozmowa najwyraźniej jednak dobiegła końca, bo mężczyźni uścisnęli dłonie i Adam zaczął odwracać ciało w moją stronę. Zdążyłam ponownie zamknąć oczy. Po chwili słyszałam już tylko ciche kroki, a następnie poczułam na skroni ciepło szorstkich palców. Odgarnął włosy z twarzy i założył je za ucho. Nachylił się i przycisnął usta do czoła, najwyraźniej badając, czy nie mam gorączki. A potem szepnął:
   – Kotku – przesunął wargi w okolice mojego ucha – kochanie...
     Postanowiłam udawać, że śpię. W końcu czasem więcej można się było dowiedzieć, gdy ktoś uznawał nas za nieobecnych. Nie, żebym potrzebowała go okłamywać, ale cichy głosik w głowie podpowiadał, iż powinnam zrobić to, chociaż ten jeden, jedyny raz. Coś Adama trapiło, a ja nie wiedziałam, jak zacząć ten temat. Miałam nadzieję, że sam się wygada, gdy będzie myślał, iż go nie słyszę.
     Westchnął, nie otrzymując żadnej rekcji. Zdjął buty i delikatnie odchylił koc, po czym ułożył się za mną, wkładając jedną z rąk pod bok. Uścisnął moje drobne palce, a potem ułożył je nieco wyżej, na wysokości żeber. Następnie podwinął powoli bluzę i T-shirt, po czym musnął skórę, tuż ponad linią jeansów. Ułożył wewnętrzne strony dłoni płasko na moim brzuchu, tak jakby robiąc kołyskę. Zadrżałam gwałtownie, gdy zrozumiałam intencję gestu. Chcąc zamaskować zachowanie, przekręciłam się na wznak i lekko westchnęłam. Szybko wycofał rękę spod pleców i chyba się na niej oparł, ponieważ druga dłoń nadal leżała na podbrzuszu. Czułam gorący oddech, owiewający moją twarz. Wyczekiwał, iż się przebudzę, jednak udawałam, że z powrotem zapadłam w sen. Pochylił się i pocałował delikatnie w usta. Ciężko było na to nie odpowiedzieć, jednak całą siłą woli zachowywałam spokój. Całe szczęście, ręce trzymał na moim brzuchu i zapewne pod swoją głową, dlatego też nie mógł wyczuć, jak mocno bije zdradzieckie serce. Na pewno, by mnie teraz wydało.
     Raz jeszcze musnął knykciem i palcami brzuch, a następnie powtórzył gest na policzku. Powoli zaczynałam się łamać i miałam ochotę skończyć udawanie, ale wtedy zaczął cichutko szeptać:
   – Nie wiem, co mam robić, skarbie. Tak bardzo się o ciebie boję. A jeśli to prawda – przerwał, przełknął głośno ślinę i potarł kciukiem o moje wargi. – Pewnie jestem przewrażliwiony. Nie wiem. Może dopowiadam sobie więcej niż powinienem. Ale to zasłabnięcie. No i to, no, iż nie masz okresu. To głupie, wiem. Jestem facetem i nie powinienem tego zauważać, ale pamiętam, kiedy mówiłaś, że miałaś poprzedni. Nie mam pojęcia, co robić, bo z jednej strony chcę ciebie i nasze ewentualne dziecko chronić z całych sił, a z drugiej wiem, iż mi nie wybaczysz, gdy ci czegoś zabronię. Nie wiem czy ci o tym mówić, bo może nie jesteś tego świadoma. Dlatego będę milczał, bo jeśli zdasz sobie sprawę, sama podejmiesz decyzję. Nie mam prawa na ciebie naciskać. To twoje ciało. Może te kilka dni opóźnienia spowodował głód, stres i zmęczenie, a zasłabnięcie było przypadkowe? Nie mam pewności. Plan jest ryzykowny, ale ty z niego nie zrezygnujesz. Nie wolno mi cię od tego odwodzić. To twoje życie. Chciałbym tylko, żebyś wiedziała, jak bardzo cię kocham. Chcę byś była szczęśliwa. Będę cię wspierał i pomagał, tak mocno, jak tylko będę w stanie. Jednak na siebie uważaj. Nie mogę poprosić normalnie, więc zrobię to, gdy śpisz. Może podświadomie coś zapamiętasz...
     Po tych słowach zmienił pozycję i poczułam, jak jego zgięta w kolanie noga ląduje miękko na moich udach. Wolna ręka znalazła się na wysokości mostka. Oddech ponownie połaskotał w szyję. Ucałował mnie czule za uchem i po raz ostatni szepnął:
   – Jesteś moja, ale nigdy nie będziesz niczyją własnością. Nie zamknę cię jak ptaka w klatce. Masz być piękna i wolna. I taka powinnaś pozostać na zawsze. Rozumiem to. Kocham cię całym sobą. Szanuję  i doceniam  twój trud.  Dlatego możesz sama zadecydować. Nigdy nie odbiorę  ci prawa do  bycia sobą. Bo taką właśnie cię pokochałem i jesteś idealna. Zapamiętaj to, proszę...  
     W głowie panował zamęt. Jeszcze przez długi czas, nawet gdy Adam twardo już spał. Bałam się poruszyć. „Ciąża” – to słowo mną wstrząsnęło. Nie, nie czułam, że postąpiliśmy bezmyślnie, chociaż faktycznie zatraciliśmy się w sobie i nie zważaliśmy na konsekwencje. Byłam z Adamem, bo go kochałam i chciałam, byśmy dzielili wspólne życie. Z tego, co dzisiaj usłyszałam, on czuł to samo. Nie mogłabym zatem żałować, iż uprawialiśmy seks bez zabezpieczenia. W końcu i tak by się to stało. Tutaj, w chatce, u Pauliny, czy też po realizacji planu. Wiedziałam, że dziecko było ogromną odpowiedzialnością. Miałam miesiąc na potwierdzenie, czy faktycznie będę matką. Nie mogłam jednak zrezygnować z podjętych działań. Musiałam być częścią planu. Postanowiłam jednak być bardziej ostrożna. Nie nosić ciężarów. Unikać starć bezpośrednich. Stać w tyle podczas akcji, chociaż na początku chciałam w pierwszym szeregu przeć do przodu, nie zważając na własne życie. Może dlatego z taką łatwością zgodziłam się na małżeństwo? Bo tak naprawdę nie sądziłam, iż wyjdę z wszystkiego cało? Uważałam się za silniejszą, bo wiedziałam, co prezydentowi mogą nam zrobić, więc w moim mniemaniu powinnam stać podczas akcji na przodzie. Teraz jednak dostrzegłam, że drugi rząd też jest całkiem okej, a pierwszy powinni zająć ludzie wyszkoleni w boju. Nie młode kobiety z tendencją do omdlewania. No, może nie tendencją, ale na pewno ze skłonnością. Musiałam w końcu pomyśleć o sobie. A jeśli Adam miał rację, także o dziecku.
     Położyłam dłonie powyżej miednicy i pogłaskałam delikatnie skórę. Mogła tam rosnąć mała, bezbronna istotka. Teraz brzuch był jeszcze płaski. Minęły czasy, gdy miałam jakieś fałdki. Schudłam przez ostatni miesiąc, jak nigdy przedtem. Mogłabym stwierdzić, że to najlepsza dieta odchudzająca mojego życia. O dziwo, uczucie głodu minęło wraz ze snem, ale wiedziałam, iż pojawi się, gdy tylko przestanę leżeć i zacznę coś robić. Rozważałam, czy dać po sobie poznać, że wiem co do mnie mówił. Omawiałam w głowie wszystkie możliwe opcje i wiedziałam, że rezygnacja z udziału w planie nie wchodziła w rachubę. Nie po to walczyłam o względy tych wszystkich ludzi. Moje wycofanie osłabiłoby morale. W takim razie, czy powinnam powiedzieć Adamowi, że wiem o jego przypuszczeniach i obiecać, iż będę na siebie uważała? A może zwyczajnie udawać, że nie mam pojęcia, nic nie obiecywać, niemniej skrycie dbać o siebie bardziej niż kiedykolwiek? Wówczas nie będzie tego całego spoglądania z przerażeniem w oczy i żegnania, jakby widziało się po raz ostatni? Tak chyba będzie najlepiej. Dopóki nie naprawimy sytuacji w kraju i tak nie mamy szansy na lepszą przyszłość. Moglibyśmy się jednie ukryć i jak dzikusy żyć w lesie, licząc, że nikt z nas nie będzie musiał skorzystać z opieki lekarza, mediów czy pomocy innych. Przy małym dziecku – graniczyło to z cudem.
     Podjęłam zatem decyzję pozostania przy drugiej opcji. Nie chciałam konfrontacji. Wiem, że Adam dawał mi wolną rękę, więc udając, iż nie mam pojęcia o ewentualnej ciąży, unikałam dodatkowych nerwów. A co jeśli nie wytrzyma i zapyta, kiedy ostatnio miałam miesiączkę? Chyba będę musiała to zbyć śmiechem i zrzucić wszystko na karb stresu i zmęczenia. Westchnęłam cicho. To było złe. Całkowicie okropne. Tak paskudne, że aż niemoralne. Nie okłamywaliśmy się wprost, bo obydwoje uznaliśmy, że lepiej będzie o niczym nie mówić, ale też nie byliśmy ze sobą szczerzy. Wiedziałam, iż przez najbliższy miesiąc będzie gryzło mnie sumienie. Postanowiłam więc być jeszcze lepszą narzeczoną i stać się bardziej zdeterminowaną do wygrania walki. Ale będę na siebie uważała. W końcu to ja grałam pierwsze skrzypce w tym wszystkim. Adam zaś stał przy moim boku, nie wnosząc sprzeciwu. Chociaż tak naprawdę wiedziałam, że czuł się nieco zdegradowany w swojej roli. Owszem miał szkolić bezdomnych przez najbliższy tydzień, zarówno w walce, jak i sztuce przetrwania, zanim wyruszą na Przedmieścia, ale podczas całej akcji jego rola skupiała się na opiece nad Malwinką. Paula, po wpuszczeniu nas do hali, miała przekazać mu dziecko, aby podczas zamieszania zapewnił małej ciepło i bezpieczeństwo. Wiedziałam, że czuł się trochę niedoceniony. Był silnym, mądrym i zdrowym młodym mężczyzną. Zaprawionym w życiu na wygnaniu, nielękającym się zimna i głodu. Ale mimo to i tak zgodził się bez mrugnięcia okiem. Widocznie uznał, że wystarczy, iż jedno z nas będzie nadstawiało karku. – Skrzywiłam się mimo woli, dodając w myślach. – „Kobieta, i to najprawdopodobniej w ciąży”.
     Zdawałam sobie sprawę, że wolałby mnie zastąpić, ale nie znał hal, ani nie wiedział, kto jak wygląda i za co odpowiada. Liczyła się nie tylko moja osoba, ale przede wszystkim nabyte doświadczenie. Byłam Tomaszowi potrzebna, a on też był mi nieodzowny. Adam zaś poza swoją siłą, niewiele wniósłby do akcji. Razem z Paulą i Tomkiem uznaliśmy, iż na wypadek niepowodzenia, to właśnie z Adamem, Malwinka będzie miała największą szansę na przetrwanie. Mój narzeczony nie umiał znaleźć kontrargumentu. Wiedziałam, że potrafił się opiekować drugim człowiekiem. W końcu przecież byłam pod jego skrzydłami. Z maleńką dziewczynką będzie nieco trudniej, ale da sobie radę. Istniała szansa, iż tylko przez kilka godzin. Ewentualność nikła, ale jakaś jednak.
     Mogłam mieć tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i zgodnie z planem. – Zagryzłam wargi i przeczesałam dłonią włosy. Adam zasnął twardym snem i przestałam martwić się, iż go obudzę. Musiałam przyznać, że od tych wszystkich myśli rozsadzało mi już głowę. Chciałam mieć nadzieję, ale czułam, że jej brak. Pragnęłam wierzyć, ale wątpiłam. Starałam się być dobrej myśli, ale wszystko ulatywało w niebyt. Oczyma wyobraźni widziałam tylko burzowe chmury. Wiedziałam jednak, iż nie mogę się poddać. Nie teraz, gdy zaszliśmy tak daleko.
     Z westchnieniem przekręciłam się na bok. Adam zamruczał przez sen, jednak się nie obudził. Spojrzałam na męską twarz. Młodą, z małym kłującym zarostem i z ustami rozchylonymi, jak do pocałunku. Tak bardzo chciałam zanurzyć swój język i poczuć ich smak. Podnieść ręce i wpleść dłonie w nieco przydługie już włosy. Wdychać cudowny zapach na jego szyi. Czuć, jak silne ramiona oplatają moje plecy, a dłonie gładzą każdą krzywiznę ciała z czcią, na jaką nigdy nie zasługiwałam. Być z nim, pozwalać mu zagłębiać się we mnie, oddychać jego powietrzem i smakować męskiego potu. Nigdy nie mieć dość i nie czuć się tak pewnie. Całkowicie bezpiecznie. Bez lęku, złudzeń i strachu, że nie jest to prawdziwe.
     Ze wszystkich rzeczy na całym świecie, tylko jego mogłam być pewna w stu procentach. – Zamknęłam oczy i ze smutkiem otarłam zbierającą się w kąciku łzę. – Szkoda tylko, że on nie mógł powiedzieć tego samego o mnie.

Kocwiaczek

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 2418 słów i 13434 znaków, zaktualizowała 22 lut 2021. Tagi: #katastrofa #tajemnica #przemoc #miłość #strata

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • shakadap

    Brawo.
    Będzie się działo.  
    Pozdrawiam i powodzenia.

    23 lut 2021

  • Kocwiaczek

    @shakadap, oj będzie, będzie:)

    23 lut 2021