Wszystko co zechcesz cz1

Wiecie co się dzieje z ludźmi którzy mają za dużo pieniędzy? Zapominają jak to jest być człowiekiem. Zapominają o prostych rzeczach, uważają, że są najważniejsi i jedyni... tak przynajmniej było w moim przypadku.

Mam na imię Amy, chodzę do drugiej klasy jednego z drogich prywatnych liceów. Moje życie od samego początku było usłane różami, miałam wszystko co zechciałam, jednak z czasem stałam się więźniem samej siebie... oto moja historia.


Rozdział 1  


-Amy skoczymy dzisiaj na zakupy?- spytała się moja przyjaciółka Rebeca, mniej więcej w połowie lekcji matematyki.

-Obowiązkowo, ale potem musimy wejść na jakąś kawę, te lekcje zupełnie mnie usypiają- odpowiedziałam szeptem. Jednak nie wystarczająco cicho.

-Kochana Amy, masz może nam coś do powiedzenia na temat lekcji? Czy może zechcesz zająć moje miejsce i sama poprowadzić lekcje? - spytał znudzonym głosem pan Towr.

-Z miłą chęcią zajmę pana miejsce, jednak nie chcę okazać się lepsza w pańskim fachu- powiedziałam z uśmiechem. Uwielbiałam pyskować temu człowiekowi, nic mi nigdy nie zrobił, za bardzo ceni sobie mój talent matematyczny, jako jedyna w tej klasie, nie muszę mieć korepetycji z matematyki. Nigdy nie uczę się do szkoły, jedyny mój wkład w edukacje to przychodzenie do szkoły i od czasu do czasu odrobienie lekcji. Wszystko wchodzi mi niezwykle łatwo.  

- Jesteś niezwykle łaskawa... wróćmy może do lekcji, którą sam poprowadzę- odpowiedział nauczyciel i odwrócił się do tablicy dalej tłumacząc, całki.

Moim wybawieniem okazał się dzwonek, następna lekcja miała być jeszcze gorsza niż poprzednia. Lekcja z wychowawcą, jedyny plus tej lekcji jest taki, że nasza wychowawczyni cały czas mówi, jaką to jesteśmy zdolną klasą bla... blaa... blaa. Co innego ma mówić jak nasi rodzice dają kupę kasy za możliwość nauki w tej szkole? Gdy szłam korytarzem, wpadłam na jednego z ochroniarzy. Tak w mojej szkole są ochroniarze, to było zarządzenie rodziców. Do mojej szkoły chodzą dzieci, lekarzy, prawników, polityków innymi słowy mówiąc sama elita.  

-Przepraszam- powiedziałam  

-Nic się nie stało Amy- odpowiedział ochroniarz. Zdziwiłam się skąd zna moje imię, ale kiedy na niego spojrzałam od razu przypomniałam sobie, że to on przyłapał mnie i Rebece na wychodzeniu w trakcie lekcji. Zaprowadził nas do dyrektora... sam miał zaledwie dziewiętnaście lat, a donosił na nas... Nie przepadałam za nim... był dziwny.

Odwróciłam się i poszłam do naszej klasowej sali. W środku siedziała już cała klasa weszłam zatem ostatnia i zaledwie zdążyłam usiąść do klasy weszła nasza wychowawczyni... A za nią jakiś chłopak.

-Witajcie wszyscy, mam dla was wiadomość to jest wasz nowy kolega. Dostał stypendium w naszej szkole, za najlepsze wyniki w szkole. Proszę przyjmijcie go ciepło. Teraz Iam przedstaw się klasie.

- Hej wszystkim, jak już się dowiedzieliście jestem Iam, od dzisiaj będę częścią tej klasy- powiedział cichym głosem. Serio tylko na tyle cię stać? Jezu chłopie... marnie cię widzę w tej szkole pomyślałam. Iam usiadł z tyłu by nikomu nie przeszkadzać, dostał już osobę do oprowadzania. Lekcja przebiegła w dużym poruszeniu, wszyscy gadali o Iamie, jak gdyby nie było go w tej klasie.  

- Boże co z niego za biedak, nawet na markowe buty go nie stać... ciekawe jaki ma telefon... pewnie jeszcze z antenką- usłyszałam za sobą głos Matta, wszystkie dziewczyny na niego leciały. Cóż więcej mówić, był piękny. Miał idealną linię twarzy, piękne brązowe oczy oraz idealnie białe proste zęby. Wystarczy, że się uśmiechnął, a każda dziewczyna była jego.  

Po zakończonej lekcji, poszliśmy do sali od języka francuskiego, całą drogę śmialiśmy się z Mattem z Iana, serio ten chłopak nie powinien być w tej szkole. Tutaj chodziła elita, on natomiast był zerem. Nie nosił markowych ciuchów, nie miał niczego co mogłoby kosztować więcej niż sto dolców.

Na lekcji pani zapytała Iama czy w poprzedniej szkole uczył się francuskiego.

-Tak proszę panią- odpowiedział z uśmiechem.

-Dobrze, zatem proszę cię o przeczytanie tego fragmentu na głos, muszę ustalić na jakim jesteś poziomie- powiedziałam pani Andreson.

-  Le coeur fou Robinsonne à travers les romans, Lorsque, dans la clarté d'un pâle réverbère, Passe une demoiselle aux petits airs charmants, Sous l'ombre du faux col effrayant de son père*.

-Jestem pod ogromnym wrażeniem, ani jednego błędu w akcencie, jesteś na naprawdę wysokim poziomie z językiem francuskim.

-Yhm, jasne biedak jeden ! Spadaj do starej szkoły!- Matt nie wytrzymał i wykrzyczał to wszystko na głos. Wiedziałam, że nie obejdzie się bez kozy.


----------------------------------------

*- Fragment wiersza Arthura Rimbauda

zakreconadziewczyn

opublikowała opowiadanie w kategorii szkoła, użyła 850 słów i 4885 znaków, zaktualizowała 3 lip 2015.

Dodaj komentarz