Wszystko mi było jedno

Cały świat nieuchronnie zaciąga się kocem jesieni. Piszą do mnie ludzie listy, niektórzy takie wprost, mięsne i ociekające tłuszczem, a inni bardziej wydumane siląc się na emocje i kolorowe formy wzruszeń. Czasem nawet chciałabym odpisać, ale nie lubię krzywdzić ludzi. A do tego właśnie prowadzi moje pisanie. Mam krew na rękach. Zachodzą się dłonie posoką ludzkich pragnień. A ja jestem niespełnialna. Nie potrafię zaspokoić cudzych apetytów, na śmierć to jeszcze, ale na życie... wcale. Czasem wydaje mi się, że mam władzę. Mówię do jednego chodź i on idzie, do innego siedź i on czeka, godzinę, dwie czeka, a kiedy o nim zapomnę to dzwoni, czy może już sobie pójść. Nie wiem co się robi z taką władzą. Chyba nie za wiele można. Wczoraj, jeden pan nazwał mnie dziwką i machał na mnie gazetą, że się szlajam, że mu chłopaki całą klatkę zapluli, że niby czekali w kolejce, a czekali i to długo, bo jeden mi się spodobał i pozwoliłam mu na więcej. Reszcie, zamiast ich przegnać, kazałam czekać, a przecież mam władzę, więc czekali, aż się zrobiło późno, telefonu nie odbierałam, więc czekali i nudzili się, a potem poszli, ale było już późno. Ten jeden zaś... został. Jeszcze mnie żaden tak nie całował, żaden nie dotykał mnie w taki sposób. Dłonie miał jak żelazka, gorące. Żonglował zniecierpliwieniem i co po chwila spoglądał, czy się tylko nie zajęłam jego ogniem na dobre i nie płonę już bez niego, raz po raz dmuchał mi w twarz, żeby płomień zgasić, a tylko podsycał tym żar. Wreszcie pozwolił mi się doświadczyć, schwytałam go w szczypce nóg, w obcęgi ust i kleszcze dłoni. Trzymałam blisko siebie, aż już nie umiał się uwolnić bo na oczy mu padło to, co zapala się pierwsze. Spółkowaliśmy dobrą godzinę, bez wytchnienia, bez chwili odpoczynku. W pogoni byliśmy za rozkoszą, za tym co podnieca, co nakręca nas do brania i dawania. Ja dawałam, a on brał, czerpał garściami i chociaż brał to i dawał jednocześnie. Jęczałam i wiłam się w kontakcie z jego skórą, siłą i wigorem. Dotykał mnie głęboko, drążył, aż krzykiem oznajmiłam, że musi skończyć, bo ja już dłużej nie wytrzymam i skończył, delikatnie, jak gentelmen, gdzieś między opuszkami palców, a powierzchnią moich ust, był ciepły, lepki i słonawy, szczęśliwy. Dotykałam go jeszcze przez jakiś czas aż uspokoił się, tak jak mój oddech. Gdy wyszedł, wtedy ten sąsiad krzyczał, że jestem dziwką. Wszystko mi było jedno...

entalia

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i inne, użyła 473 słów i 2574 znaków, zaktualizowała 13 lis 2018.

2 komentarze

 
  • Okolonocny

    Dlaczego mi to pachnie sukkubem?

    12 kwi 2019

  • andkor

    No ładnie napisane ale diaboliczne.

    1 lis 2018

  • entalia

    @andkor nie wierzysz w ładne diabły?

    15 lis 2018