W łazience, bawiłam się chwilę z Jamesem, potem położyłam go do łóżeczka i poszedł grzecznie spać. Podczas gdy zamykałam drzwi od pokoju, mój telefon przypomniał o sobie. Była to wiadomość od Rebecy, w której pytała mnie czemu nie odbieram, i czy wiem coś o Iamie. Odpisałam jej, że wszystko jej wyjaśnię, a z chłopakiem, wszystko dobrze. Potem przypomniałam sobie, że obiecałam komuś napisać czy z Iamem wszystko dobrze, szybko wybrałam numer i napisałam krótką wiadomość do chłopaka z baru.
Zeszłam na dół i zobaczyłam wszystkich zebranych przy stole w kuchni.
-To co kto z was jest głodny?-zapytałam.
Jako odpowiedź usłyszałam głośny krzyk, i ujrzałam podniesione w górę ręce. Uśmiechnęłam się w duchu, bo nigdy nie miałam okazji, gotować dla tylu osób. Po godzinie, wszyscy byli już najedzeni, i śmiali się przy stole, oczywiście najmłodsi nie zwracali uwagi, albo udawali, że nie pamiętają tego co było zaledwie kilka godzin temu, jednak po minach Alice i Iama mogłam wywnioskować, że cały czas myślą o tym co się wydarzyło.
-Dobra smyki wszyscy do łazienki myć zęby i do spania natychmiast- zawołała Alice, kończąc beztroskie chwile.
Oczywiście nie obyło się bez, marudzenia ale wszyscy udali się za siostrą do łazienki. Zabrałam się za sprzątanie talerzy, i szklanek ze stołu.
-Dziękuję Ci, za wszystko- powiedział Iam kiedy wkładaliśmy naczynia do zlewu.
-Już Ci mówiłam, nie masz mi za co dziękować, każdy normalny człowiek postąpił by na moim miejscu tak samo.
-Pójdę pomóc Alice, przy dzieciakach- urwał nagle Iam.
-Jasne, ja pozmywam po kolacji, chciałam jeszcze upiec jakieś ciasto ale macie racje jest już późno a dzisiaj był wyjątkowo ciężki dzień.
Kiedy Iam zniknął mi z oczu, zachciało mi się wyć, chciałam coś rozwalić. Wyciągnęłam z kurtki iPoda i puściłam sobie po cichu muzykę. Zrobiło mi się niemiłosiernie gorąco, więc zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na oparcie krzesła. Wyciągnęłam z siatki płyn do naczyń i zabrałam się za porządki po kolacji. W głowie miałam setki obrazów, Iama leżącego na ziemi, jego ojca bijącego matkę, małego Jamesa, śliczną Alice którą powoli to wszystko zaczyna męczyć, uroczego Maxa, mnie samą w tym wszystkim, jako bogatą, rozpieszczoną dziewczynę. Uświadomiłam sobie, że moje życie jest i było idealne. Mimo, że często marudziłam to nigdy nie musiałam się bać o jutro, o to czy będę miała co jeść, albo za co kupić sobie nowe buty. Myślałam o tym jak dzielnym chłopakiem jest Iam, codziennie wracać do domu pełnego obowiązków, rezygnował ze swojego życia osobistego i chodził do pracy. Spojrzałam przez okno w kuchni, i widziałam swoje odbicie, nie wyglądałam najlepiej, ale czy to miało znaczenie? Zobaczyłam też, za sobą drugie odbicie.
-Czemu nie powiedziałaś, że ten człowiek coś ci zrobił?
Wystraszyłam się, chwyciłam iPoda wyłączyłam muzykę i odwróciłam się w stronę chłopaka. Uświadomiłam sobie dopiero po chwili o czym mówi.
-Bo to nie ma znaczenia, jak pojadę do domu, umyję się i szybko się zagoi.
Iam patrzył na mnie, z niesamowitą troską. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.
-Amy, to trzeba jakoś opatrzyć, odkazić, pewnie bardzo cie boli.
-Nie jest źle jeśli nie dotykam, nawet nie wiem jak to wygląda. Byłam w aptece i kupiłam jakieś opatrunki, zajmę się tym po powrocie do domu.
-Jak chcesz założyć sobie opatrunek na plecach ?
-Jejku, czy ty musisz się tak o mnie martwić?- zapytałam przez zaciśnięte zęby. Byłam zła, temu chłopakowi walił się świat , a on przejmował się kimś takim jak ja.
-Bo znaczysz dla mnie więcej niż inni ludzie? Może dlatego?! Nie przyszło ci to na myśl?
Spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się. Zawsze gdy patrzyłam na jego twarz czułam się bezpiecznie.
-Od zawsze miałam Becę, teraz i ty jesteś moim przyjacielem. I nie interesuje mnie twoja gadka o tym, że niszczysz, nie wiem kto naopowiadał tobie tych głupot. To nie jest prawdą, jesteś wyjątkowy zmieniam się przez ciebie. Wiem, że to jest dobre, widzę to po swoich czynach po tym jak patrzę na świat, na innych.
-Zawołam Alice, żeby opatrzyła tobie te plecy- Iam ponownie zmienił temat, zaczynało mnie to już denerwować.
-Nie, ja i ta będę już uciekać do domu, potrzebujecie chyba teraz trochę prywatności.
-Nie Amy proszę cię nie idź, zostań tutaj... jeśli pójdziesz zwariuję-chłopak chwycił moją twarz w dłonie. Poczułam motyli w brzuchu.
-Zostanę jeśli tego chcesz, a teraz jeśli mogę prosić, pomożesz mi z moimi plecami, a ja zajmę się twoim czołem.
-Jesteś pewna? Może lepiej zawołam Alice.
-Jestem pewna- chwyciłam Iama za rękę, zabrałam z blatu leki i opatrunki i udałam się z nim do łazienki.
Chłopak napuścił ciepłej wody do wanny , a zimnej do zlewu.
-Muszę namoczyć odrobinę twoją koszulkę, żeby szybciej odeszła od skóry.
-Rób co musisz, i nie martw się jeśli będę się krzywić.
-Nie chcę zadawać Ci bólu- odparł chłopak.
-To już nigdy nie znikaj na tyle dni, odbieraj telefony albo odpisuj cokolwiek, nie musisz się z niczego spowiadać.
-Obiecuję, że już nigdy przed tobą nie zataję, będę Ci mówił o wszystkim-chłopak delikatnie jeździł mokrym ręcznikiem po moich plecach.
-Słuchaj skoczę do pokoju po koszulkę dla ciebie, bo w tej raczej chodzić już nie będziesz, a w między czasie zdejmij tą delikatnie.
Stanęłam przed lustrem i zabrałam się za delikatne zdejmowanie koszuli, bolało jak cholera. Nie chciałam tego po sobie pokazywać, wmawiałam sobie że to nic takiego. Stałam w staniku i odwróciłam się by zobaczyć jak źle to wygląda. Rana była spuchnięta i krwawiła na nowo, nie wiedziałam skąd wzięło się to rozcięcie.
-O matko-szepnął Iam w drzwiach.
-Wiem nie wygląda to za ładnie, ale raz dwa zejdzie, a teraz przemyj mi to wodą utlenioną...-chłopak zbliżył się do mnie... o co chodzi Iam?
-Wiedziałem, że jesteś piękna... ale nie sądziłem, że aż tak cholernie piękna...
Dodaj komentarz