Rachel cz.15

Nie chcę wracać do domu, choć wyraźnie słońce chyli się ku zachodowi. Idę pustą ulicą a myśli same pchają mnie w kierunku czarnej otchłani w mojej głowie. Chciałabym, żeby ktoś je ode mnie zabrał, żebym nie musiała ciągle powracać do tych samych wspomnień. Pragnę obecności Alexandra, jego ciepłych dłoni, delikatnej skóry i słów, które dają nadzieję na lepsze jutro, na szczęście chowające się gdzieś w ciemnym zaułku moich pragnień. Czuję na swojej skórze nieśmiałe krople deszczu. Pogoda podziela mój nastrój. Wyciągam ręce w kierunku małych kropli, które bezkarnie moczą mój cienki podkoszulek. W oddali dostrzegam dwie, roześmiane postacie. Kroczą chwiejnie mokrym asfaltem. Czuję, jakby ktoś dał mi w twarz.  
-No popatrz kochanie na kogo trafiłyśmy! - słyszę wyraźnie bełkot Nadii, która trzyma w pasie pijaną Jasmin. Obie wybuchają głośnym śmiechem, patrząc na mnie, jak na ostatnią osobę, którą spodziewały się spotkać. Mrużę tylko oczy, nie komentując złośliwej zaczepki.
-Jak się czujesz, Rachel? Z tego co wiem, to nie masz przyjaciół - kontynuuje niezrażona Nadia, pokazując na mnie palcem. Patrzę na nią niewzruszona. Zastanawiam się, ile wypiła i czy dostrzega, że jej gierki wcale na mnie nie działają. Jasmin nadal milczy, choć widzę jej rozbawiony wyraz twarzy. Kiedyś nigdy nie pomyślałaby, żeby stanąć przeciwko mnie z tanią suką u boku, ale życie się zmienia, ludzie też. Patrzę obojętnie na jej radosne oczy, które nie błyszczą już tym samym blaskiem, co kiedyś.  
-Coś jeszcze? - pytam, obserwując z pogardą ich chwiejną postawę. Czuję, jak mokre włosy lepią się do mojego czoła. Pada mocniej, ale nie zwracam na to uwagi. Twarz Nadii staje się nagle poważna a uśmiech znika z jej twarzy. Czuję, jak czyjaś ciepła dłoń łapie mnie w talii.  
-Idziemy, kochanie? - usta Alexandra łaskoczą moje ucho. Mimowolnie się uśmiecham i nie potrafię przestać obserwować dwie, zaskoczone blondynki. Kiwam głową, splatając jego palce z moimi. Ma mocne, ciepłe dłonie, które dają mi w jakiś sposób poczucie bezpieczeństwa. Odchodzimy wspólnie, zostawiając Nadie z otwartą buzią. Ściskam mocniej jego dłoń, po czym patrzę na niego z wdzięcznością. Całuje mnie w czubek głowy i śmieje się cicho.  
-Kolejny raz jesteś moim bohaterem - szepczę, łapiąc go w pasie. Patrzy na mnie radośnie, przytulając do siebie.  
-To przeznaczenie - jego białe zęby lśnią w ciemności a złote tęczówki błyszczą dziko. W pewnej chwili łapie mnie mocno za rękę i zaczyna biec, ciągnąc za sobą. Wiatr rozwiewa mi mokre włosy i owiewa twarz. Biegniemy gdzieś przed siebie a noc niesie za nami nasze głośne śmiechy. Kiedy jesteśmy gdzieś daleko, Alexander się zatrzymuje i spogląda na mnie. W jego błyszczących tęczówkach dostrzegam tylko pożądanie. Takie, które odczuwa tygrys, gdy chce złapać swoją namierzoną ofiarę. Jego dłonie błądzą po moim ciele, przypiera mnie do twardego drzewa. Moje usta napotykają jego wargi i wtedy czuję, jak odpływam. Są takie miękkie i słodkie, że nie potrafię się opamiętać i całuję go coraz żarliwiej, jakby miał za chwilę gdzieś uciec.  
-Nie sądziłem, że jesteś taka niegrzeczna - odrywa się na chwilę od moich ust, szepcząc mi do ucha. Uśmiecham się i przyciągam go do siebie jeszcze bardziej. Nasze wargi znów się łączą a ja czuję, że wznoszę się trzy metry nad niebem. Unoszę się ponad ziemią, jakby ktoś w końcu uwolnił mnie z klatki i dał mi upragnione skrzydła. Nasz pocałunek jest namiętny i czuję, jak gęsia skórka pojawia się na moim ciele, gdy muskam jeszcze raz jego ciepłe usta.  
-Jesteś wspaniała - szepcze, otwierając oczy. Głaszcze mnie po policzku a jego wielkie źrenice spoglądają na mnie z rozczuleniem. Przytulam się do niego i już wiem, że nic nie jest w stanie mnie teraz zranić i zabrać mi to, co teraz odczuwam. Wyciągam w jego kierunku dłoń a on od razu bierze mnie za rękę i prowadzi przed siebie, sprawiając, że żadne ciemne zakamarki nie są straszne tej nocy.





Dom jest pusty, więc zapalam światło i uśmiecham się do Alexandra, który patrzy na mnie niepewnie.
-To na pewno dobry pomysł? Twój brat chyba za mną nie przepada - mówi cicho, nie zdając sobie sprawy, że jesteśmy całkiem sami. Odpowiadam śmiechem.
-Jest na nocnej zmianie, wróci rankiem - wyjaśniam, wyciągając z lodówki zimną pepsi. - Masz ochotę? - pytam, wyciągając dwie szklanki. Uśmiecha się tajemniczo i podchodzi bliżej.
-Mam ochotę tylko na ciebie - obejmuje mnie od tyłu, całując rozkosznie w szyję. Odwracam się, ale jak na zawołanie słyszę klucze w drzwiach a potem dostrzegam zdezorientowanego Marcela, który stoi z otwartymi ustami na środku przedpokoju. Alexander szybko łapie w rękę szklankę z zimną pepsi i wypija ją haustem.  
-Alex - wyciąga rękę w kierunku Marcela, ale ten ani drgnie.  
-Tak, my się już chyba skądś znamy..- mówi tylko, odwieszając czarny płaszcz na wieszak. - Twoje pierwsze wrażenie nie należało do tych udanych - dodaje po chwili i wchodzi do góry po schodach, obrzucając mnie rozczarowanym spojrzeniem. Wzdycham, klepiąc Alexandra po ramieniu.  
-Chyba już wyjdę - mówi, uśmiechając się smutno, po czym całuje mnie w policzek.  
-Przestań, pewnie miał zły dzień - przekonuję go, zakładając mu ręce na szyję.  
-Dobranoc, Rachel - wyrywa się delikatnie z moich objęć i po prostu wychodzi, nawet się nie obracając. Opieram się zrezygnowana o zimną lodówkę i zjeżdżam powoli na ziemię. Po chwili do kuchni wchodzi Marcel i spogląda na mnie przelotnie.  
-Wystraszyłem ci gościa? - pyta głupkowato, aż mam ochotę go popchnąć. Wstaję, zabieram szklankę z pepsi i idę do swojego pokoju. Nie mam ochoty z nim rozmawiać.  
-Ej, Rachel! - słyszę, jak mnie woła. - Następnym razem będę milszy! - dodaje głosem pełnym udawanej skruchy. Zamykam za sobą drzwi i chowam się pod kołdrą.
-Nie będzie następnego razu - mówię do siebie, chowając twarz w poduszkę.






Biegnę gorącym asfaltem a słońce parzy każdy kawałek mojego ciała. Ktoś łapie mnie za nadgarstek a jego gorąca dłoń wypala dziurę w mojej ręce. Następna postać chwyta mnie za nogę, która pali się żywym ogniem. Upadam na twarz, ale tym razem czuję tylko chłód czarnego podłoża. Ktoś wyrywa mi włosy a inna postać śmieje się drwiąco, kopiąc mnie w brzuch. Ból, który mnie ogarnia sprawia, że nie potrafię zaczerpnąć świeżego powietrza. Czuję, jak druga ręka krwawi pod wpływem głębokiego cięcia nożem. A potem czuję, jak odpływam w krainę nicości. Jakaś łapa ciągnie mnie w dół, w czarną, lepiącą się maź. Nie mogę się ruszyć a wokół słyszę tylko głośnie śmiechy.
-Jesteś nikim - słyszę czyiś szept, który smaga mnie niczym batem. Ktoś rozrywa mnie na pół a potem rzuca o ścianę. Moje zduszone jęki wywołują tylko jeszcze większą radość. Słyszę tylko śmiech i śmiech i śmiech.....  
A potem budzę się nagle, wstając na równe nogi. Zbiegam szybko po schodach i w samej koszulce wybiegam na dwór. Latarnie palą się słabym światłem, oświetlając pobliskie domy i puste ulice.  
-Rachel? - słyszę za sobą znany głos Dylana, który sprawia, że czuję tylko chłód na swoim ciele.




Dziękuje kochani, że jesteście. :)

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1373 słów i 7485 znaków.

9 komentarzy

 
  • Użytkownik LittleScarlet

    Damn *-* półmetek i jest coraz lepiej! Jak już zostaniesz bestsellerowym autorem to liczę na jakąś dedykację. ;D

    18 lut 2014

  • Użytkownik Zakochana98

    Świetne, kochana. Twoja opowieść cały czas się rozwija, wciąż czytelnika zaskakujesz. Tylko tak dalej :)

    4 sty 2014

  • Użytkownik Arni

    Marcel rules!

    3 sty 2014

  • Użytkownik Ivy

    ZAJE*ISTE *.* czekam na kolejną część ;)

    3 sty 2014

  • Użytkownik donia

    Kiedy można spodziewać się kolejnej części? Opowiadanie jest świetne :)

    3 sty 2014

  • Użytkownik ola

    to jest świetne.

    3 sty 2014

  • Użytkownik lula

    genialne..kiedy kolejna czesc?

    3 sty 2014

  • Użytkownik ^^

    Boskie... kiedy następna? Oby była dłuższa!!

    3 sty 2014

  • Użytkownik Fatim

    I co ja mam powiedzieć? Mowe mi odebrało, to chyba wystarczy :P

    2 sty 2014