Rachel cz.31

Rachel cz.31Budzę się w lekkim szoku z zesztywniałą szyją. Każdy najmniejszy ruch wywołuje niepotrzebny ból, więc przestaję próbować. Jestem w pokoju Alexandra. Znajomy ucisk w żołądku nasila się z każdą chwilą. Wielkie łóżko, na którym leżę, przywołuje odległe wspomnienia. Nie uśmiecham się, to już bez znaczenia. Okno wpuszcza do pokoju zbyt wiele światła. Obracam się na drugi bok, ignorując kilkakrotne zaczepki słońca.
-Co z nią? - słyszę zaniepokojony głos Marcela. Czuję się jeszcze gorzej, zdając sobie sprawę, że dostarczam mu więcej kłopotów, choć i tak ma ich pod dostatkiem. Nie wiem, kiedy Gabrielowi udało się mnie tutaj przenieść. Tu jest lepiej, z dala od demonów.
-Jest coraz lepiej. Zaopiekuję się nią, nie martw się - spokojny głos Gabriela działa na mnie usypiająco.
-Tak samo, jak twój brat? - wyczuwam wyraźną drwinę w głosie Marcela. Wzdycham, przyciskając twarz do miękkiej poduszki.
-Nie znasz mnie, więc nie porównuj mnie do Alexa. Nigdy - spokojny ton chłopaka znika, wyczuwam frustrację w wypowiedzi Gabriela.
-Z jednym się z tobą zgadzam, nie znam cię. To doskonały powód, aby zabrać Rachel z powrotem do domu. Nie utrudniaj tego. Odezwie się do ciebie sama, jeśli w ogóle będzie miała na to ochotę - niski głos Marcela zdradza od dawna ukrywane emocje. Cały stres znalazł ujście. Cisza za drzwiami mnie niepokoi.
-W porządku - odpowiada cicho Gabriel, choć sądziłam, że wybuchnie, ignorując rozkaz mojego brata. Po chwili drzwi się otwierają. Dostrzegam Marcela w pogniecionej, niebieskiej koszuli i czarnych spodniach. Cienie pod oczami zdradzają ogromne zmęczenie brata. Czuję się okropnie.
-Ty chyba nigdy nie przestaniesz uciekać - patrzy na mnie z pod przymrużonych powiek, opierając się ramieniem o ścianę. Chcę wstać, ale z trudem podnoszę się do pozycji siedzącej. Wyrzuty sumienia nagle znikają.
-Chcę porozmawiać z Gabrielem. Wrócę później do domu - próbuję przekręcić głowę w bok, ale czuję tylko przeszywający ból wzdłuż kręgosłupa.
-Rachel nie sądzę żeby...
-Ale ja sądzę, Marcel. Pozwól, że sama będę decydować, co jest dla mnie dobre, okej? - przerywam mu, spoglądając stanowczo w jego szare tęczówki. Wzdycha.
-Ostatnio żadna twoja decyzja nie wyszła ci na dobre, Rachel. Nie widzisz, jaki on jest? - ścisza głos do szeptu, manewrując palcem w powietrzu. Zabolało.
-A czy przypadkiem całkiem niedawno mówiłeś mi, że jest inny od reszty i bardzo go polubiłeś? - nie potrafię ukryć złośliwości w swoim głosie.
-Najwidoczniej się pomyliłem - mówi znacznie głośniej, niż powinien. Wywracam oczami.
-Ściąga cię na złą drogę, Rachel. Nie jestem na tyle głupi, żeby nie dowiedzieć się o twojej ucieczce ze szkoły. Sytuacja się powtarza, obiecywałaś, że będzie inaczej. Zawalisz szkołę, jeśli dalej będziesz taka nieodpowiedzialna. Teraz znów jesteś z nim. Sama pomyśl, jak mam się zachować? Znajdź w końcu ludzi, którzy będą ciągnąć cię w górę, nie w dół - mówi poważnie. To wcale nie było tak. To nie wina Gabriela, sama stamtąd uciekłam a on zjawił się całkiem przypadkiem i poczułam, że nie mogę tam wrócić, że nie dam rady. Kogo to obchodzi.  
-Sama uciekłam, Gabriel nie miał z tym nic wspólnego. Dopiero potem mnie znalazł, w rozsypce - zamykam oczy, ściskając w ręku materiał poduszki.  
-Nie broń go, Rachel. Widzę, jak jest. Polubiłaś go zbyt mocno, prawie nie rozstajecie się na krok. Mogłaś chociaż napisać, dać znać, że wszystko jest w porządku. Odchodziłem od zmysłów a ty nawet nie byłaś w stanie zabrać ze sobą telefonu - spoglądam smutno w jego wściekłe tęczówki.  
-Masz rację, to nie było mądre posunięcie - przyznaję pokornie. Nie wyznam mu przecież, że zabawiałam się z demonami. Pewnie sprawdziłby czy mam gorączkę albo oskarżył Gabriela, że podał mi jakieś prochy. To nie jest fair. Nie chcę, żeby myślał, że to wina chłopaka. Uratował mnie, ale to bez znaczenia, bo i tak został posądzony o ściągnięcie mnie na złą drogę.  
-Znalazłem pracę, jeśli cię to w ogóle interesuje - wyrywa mnie z rozmyślań, spoglądając na mnie od niechcenia. Kiwam głową. Chcę, żeby wyszedł. Jego słowa zadają mi zbyt dużo bólu.  
-Cieszę się - silę się na szczery uśmiech.  
-Widać - rzuca wściekle, po czym wychodzi, trzaskając drzwiami.


Nie płaczę. Czuję, że żadna łza nie jest w stanie zmoczyć mojego policzka. Bezsilność mnie obezwładnia. Wszystko wraca, choć przecież miało być dobrze. Miałam się śmiać i po prostu zapomnieć o wszystkim, co wywołuje ból. Prawie się udało. No właśnie, prawie. Kolejne problemy przeciskają się gdzieś między cienką linią mojego życia. Dlaczego? Dlaczego nikt wokół nie jest normalny? Dlaczego nie mogę po prostu żyć z dnia na dzień, chodzić na imprezy i mieć kupę znajomych? Chcę być normalna, jak reszta dzieciaków z mojej klasy. Chcę się upijać, tańczyć i palić jointy. Zamiast tego interesuje się mną zbyt pewny siebie demon.
-Bella? - słyszę łagodny głos Gabriela, jakby bał się, że mnie do siebie zniechęcił. Zrywam się z łóżka, nie zwracając uwagi na jego zdezorientowany wyraz twarzy. Rzucam się mu na szyję, przytulając twarz do jego ciepłego policzka. Niepewnie obejmuje mnie w pasie.  
-Tak bardzo się bałam - szepczę, zamykając mocniej powieki. Ściska mnie mocno.  
-Teraz jesteś w dobrych rękach, bella - jego usta znajdują się tuż na moim uchu. Łaskocze wargami moją skórę.
-Dlaczego mnie nie uprzedziłeś? - odsuwam się od jego ciepłego ciała, chcąc spojrzeć w kobaltowe tęczówki. Iskrzą się.  
-Uwierzyłabyś mi, że mój ojciec to demon? Pozorna uprzejmość to tylko jego maska na co dzień - zaciska mocniej usta, cedząc każde słowo z osobna. Jego spojrzenie jest nieobecne, jakby przywoływał wszystkie wspomnienia związane z mężczyzną.
-Czego oni ode mnie chcą? - pytam, ściskając go lekko za rękę.
-To wojna, Rachel. Chcą Cię zwabić i ukraść, bo wiedzą, jak ważna dla mnie jesteś - mówi prawie bezgłośnie, bojąc się, że ucieknę. Stoję w miejscu, próbując pozbierać szczękę z podłogi. Wiedziałam o tym wcześniej, bynajmniej się domyślałam, ale słysząc te słowa z jego ust, czuję, jakby mnie olśnił. Bez namysłu zmniejszam odległość między naszymi ciałami do minimum. Wodzę opuszkiem palca wokół jego pełnych ust. Jego serce bije coraz szybciej. Uśmiecham się, obserwując jak uważnie studiuje każdy kawałek mojej twarzy. Bez namysłu łączę nasze usta w delikatnym pocałunku. Jest przyjemnie. Jego wargi są ciepłe i czuję, jak zachłannie muska moje usta, jakby pragnął tego od bardzo dawna.  
-Nie mają szans - szepczę między kolejnym złączeniem naszych warg. Przyciska mnie mocno do siebie, chcąc znów poczuć ciepło mojego ciała. Błądzi dłońmi po moich plecach, zjeżdżając po chwili niżej.  
-Nigdy nie zapomnij o tym, że jesteś wspaniała, Rachel - obejmuje dłońmi moją twarz a ja czuję, że zatapiam się się w jego błękitnym spojrzeniu.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1300 słów i 7209 znaków.

7 komentarzy

 
  • karcia

    kiedy kolejna czesc??

    20 lut 2014

  • Pysia21

    Wow!! Masz talent dziewczyno. Wszystko części przeczytałam jednego dnia z zapartym tchem, nie mogłam oderwać się nawet na chwile:) Popieram to co pisał Arni wcześniej, powinnaś poważnie zastanowić się nad przelaniem tego na papier i wydaniu ;) Czekam z niecierpliwością na dalsze części <3

    20 lut 2014

  • Arni

    Ekhm.. fajnie fajnie.. ale znowu brniesz w to co spowodowało usuniecie jednej z części.. :) Poza tym nie widzę "ale", jak zawsze genialnie

    19 lut 2014

  • ja

    Kocham ubustwiam itp...to boskie kurde next,,,,dlaczego tak malo

    18 lut 2014

  • Ivy

    Kurde ej ja już nie mam słów by to określić. Tutaj nawet określenie zaje*iste nie wystarcza, cudowne też nie... Wymyślę jakieś nowe słowo! Oj tak ;3 a tak wgl to co z Alexem hmm? ;>

    18 lut 2014

  • autodestrukcja

    Z każdą kolejną częścią nie wiem co mam napisać. Brak słów, tylko pisz dalej. :-)

    18 lut 2014

  • LittleScarlet

    Co za tempo pisania! D: Tylko szkoda, że tak mało, ciągle za mało... Wiem, maruda ze mnie, ale no jak można tak człowieka uzależnić od slów?

    18 lut 2014