Rachel cz.17

Pukam do drzwi domu Alexandra, czekając aż je otworzy. Światło w jednym z pokoi tli się lekko w pomieszczeniu. Mam ochotę po prostu się do niego przytulić i nie mówić nic przez najbliższą noc. Drzwi się nagle otwierają a od progu nie wita mnie już roześmiana twarz Alexandra. Patrzę z niepokojem na młodego mężczyznę, który spogląda na mnie z rozbawieniem i wypowiada moje imię gdzieś w przestrzeń.
-Witaj, Alex jest w środku, wejdź - śmieje się, choć nie mam pojęcia, co go tak bawi. Idę niepewnie za jego cichymi krokami na panelach. Jest wysoki i dobrze zbudowany. Czarna koszula podkreśla jego szerokie ramiona a włosy mają ten sam odcień, co noszony podkoszulek. Z tyłu są krótkie, ale gdy odwraca się, by sprawdzić czy za nim idę, dostrzegam czarne kosmyki, które spadają mu niedbale na oczy. Jego tęczówki są niebieskie, jak ocean.
-Chyba powinnaś do niego pójść - wskazuje palcem na otwarty pokój i posyła mi kpiący uśmiech. Budzę się z transu i czuję, jak na moje blade policzki wypływa ognisty rumieniec. Kiwam głową, poprawiając niesforne kosmyki, które wpadają mi do oczu.
-Ciao, bella - pochyla się w moją stronę a jego zapach sprawia, że na chwilę tracę nad sobą kontrolę. Uśmiecha się i znika za rogiem.


Kiedy wchodzę niepewnie do małego pomieszczenia, twarz Alexandra nagle jaśnieje a na jego usta wypływa piękny, szeroki uśmiech. Podchodzi i całuje mnie w policzek a potem przytula się do mnie, mrucząc cicho w moją szyję. Śmieję się i gryzę go w ucho. Patrzy na mnie uważnie i już wiem, że pożąda mnie tak bardzo, jak ja jego. Jednak przed moimi oczami, jak przez mgłę pojawiają się nagle niebieskie tęczówki i wiem, o co chcę go zapytać.
-Kim jest ten chłopak, który otworzył mi drzwi? - odsuwam się od jego ciepłych ramion a przez jego twarz przebiega cień rozczarowania. Macha niedbale ręką, chcąc mi dać do zrozumienia, że to nic istotnego.
-To tylko mój brat - mówi oschle, podpierając się plecami o drewniane biurko. Widzę w jego oczach tylko narastającą złość i już wiem, że niepotrzebnie ruszyłam ten temat.
-Mieszka chwilowo u mnie, mam nadzieję, że szybko zabierze stąd siebie i swoje graty - patrzy z nienawiścią w przestrzeń a potem bez słowa podchodzi do mnie i całuje delikatnie moje ciepłe usta.



Teraz wiem, dlaczego Alexander nigdy nie mówił mi o swoim młodszym bracie. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że nie mieli ze sobą dobrych relacji. Samo to, jak z nienawiścią mówił o nim każde słowo sprawiało, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Nie sądziłam, że mój chłopak może tak mocno nienawidzić, że jest do tego zdolny. Jedyne, co udało mi się dowiedzieć to to, że jest w moim wieku i równie mocno, jak on nienawidzi swojego brata. Zastanawiało mnie tylko jedno pytanie, dlaczego mieszkają na ten krótki czas razem? Nie miałam odwagi, by go o to zapytać. Gabriel, bo tak miał na imię, podobno zapisał się do tej samej szkoły, w której ostatnimi czasy przeżywałam horror. Na samą myśl, że jutro mam się tam zjawić, przechodzą mnie dreszcze. Myśląc o Marcelu i jego głupich żartach, nie potrafię się dłużej na niego gniewać. Wiem, ze wystarczy widok jego uśmiechniętych ust, abym podeszła i go przytuliła.



-Hej, Gabriel! - wołam go, widząc, jak jego sylwetka oddala się z każdą chwilą w głąb wąskiej uliczki. Lada chwila ma zjawić się autobus, więc nie widzę przeszkód, aby pojechał nim ze mną. Może nie będę czuła się tak odosobniona w tłumie roześmianych nastolatków. Odwraca się nagle, więc podchodzę do niego szybko.
-Widzę, że Alex już wszystko ci o mnie opowiedział - śmieje się, wywracając oczami. - Mówił ci również, jaki numer buta noszę? - na jego twarz wypływa złośliwy uśmieszek.
-Nie przedstawiłeś się, panie buntowniku, więc zapytałam o to Alexandra. Raczysz ze mną pojechać autobusem czy nadal będziesz zgrywał cwaniaka? - pytam niezrażona jego negatywnym nastawieniem do mojej osoby. Słyszę tylko śmiech, ten sam kpiący ton.
-Nie, dzięki, pójdę piechotą - puszcza do mnie oczko i odwraca się na pięcie, odchodząc gdzieś w nieznane.



Autobus jedzie powoli i mam wrażenie, że wyprzedza nas ślimak pełzający po trawie. Mam ochotę podejść do kierowcy i na niego nakrzyczeć. Jakiś chłopak ociera się ciągle o mnie wielkim plecakiem, żartując przy tym z wysoką blondynką o nauczycielu angielskiego. Kątem oka dostrzegam Nadię i grupę jej klonów, tym razem bez Jasmin. Spoglądają na mnie ze wstrętem, szepcząc sobie coś na ucho. Macham do nich wesoło a potem wybucham śmiechem, widząc zdezorientowanie na ich twarzach. Jakaś dziewczyna przepycha się łokciami, uderzając mnie w głowę. Liczę do dziesięciu. Myślę, że samotna wędrówka, którą wybrał Gabriel była lepszym pomysłem, niż pchanie się do zatłoczonego autobusu. Czuję się, jak kiszony ogórek. Wzdycham głośno, ale i tak wiem, że nikt mnie nie usłyszy. Wysiadam jeden przystanek wcześniej, bo nie potrafię dłużej wytrzymać ciągłych krzyków, popchnięć i uderzeń.
-A co to się stało, bella? - słyszę za sobą ten sam, kpiący śmiech. Wywracam oczami i patrzę odważnie w jego niebieskie tęczówki. Gabriel przygląda się tylko z rozbawieniem mojej poważnej minie i mija mnie bez słowa.
-Zawsze byłeś taki zabawny? - pytam sarkastycznie, idąc za nim. Poprawiam plecak na ramieniu. Odwraca się a jego biały uśmiech sprawia, że znów mam ochotę wywrócić oczami.



Na lekcji zasypiam i znów śni mi się wielka, czarna nicość. Biegnę na oślep, przed siebie, uciekając od goniących mnie palców. Znów słyszę śmiechy, głośniejsze, niż wcześniej. Nie mam już siły, ale nie mogę się zatrzymać. Czuję, jak mój kark muskają czyjeś chłodne usta a potem wpadam w czarną dziurę. Mój krzyk odbija się echem w ciemnościach. Nic nie jestem w stanie dostrzec, ale czuję czyjąś obecność. Czuję, jak czyjeś oczy świdrują mnie wzrokiem. Cofam się, ale chwilę potem upadam, potykając się o własne nogi. Mój oddech staje się coraz szybszy i mam wrażenie, że za chwilę zapomnę, jak mam oddychać. Nikt nie jest w stanie mnie uratować. Czuję na swojej nagiej skórze czyjeś palce a potem ktoś topi mnie w wyblakłych wspomnieniach. Wszystkie uczucia naraz zalewają moje serce i nie potrafię zaczerpnąć świeżego powietrza. Kłamstwa Jasmin plątają się gdzieś między moimi włosami, tak samo, jak złudne obietnice Matt'a. Złośliwy uśmiech Nadii parzy moje całe ciało a potem pojawia się Dylan i dostrzegam pretensję w jego smutnych oczach. Chcę krzyczeć, pragnę tego, ale ktoś zakrywa mi usta. Kopię pustą przestrzeń, chcąc jak najszybciej uciec, ale to na nic. Nagle widzę czyjś wielki uśmiech, jest tak piękny, że cały ból powoli znika, opuszcza moje ciało. Alexander. Jego obecność rozpromienia i rozjaśnia każde zakamarki mojej duszy. Przytula mnie i wtedy wszystko, co złe nagle gdzieś ulatuje. Mówi coś, ale nadal nic nie słyszę. Jego opuszki palców głaszczą delikatnie moją skórę i to wystarczy, abym przestała się bać. Dotykam jego rozgrzanych policzków, starając się zapamiętać każdy fragment jego twarzy. Kocham go, tak bardzo go kocham. Łapie mnie za rękę i prowadzi gdzieś przed siebie a potem wszystko się rozmywa i jakaś ogromna siła odciąga mnie od Alexandra, rozrywając nasze splecione dłonie. Krzyczę tak głośno, jak to tylko możliwe. Czuję, jak słone zły moczą moje gorące policzki. Ciemność.. ciemność.. ciemność.  
-Nie! - wrzeszczę na całą klasę, budząc się ze snu. Wszystkie głowy odwracają się w moim kierunku a nauczycielka podskakuje na zielonym linoleum. Ukrywam twarz w dłoniach, jęcząc cicho. Nagle moje uszy zalewa salwa głośnego śmiechu. Otwieram oczy i widzę, jak wszyscy w klasie patrzą na mnie z rozbawieniem. W ich oczach dostrzegam literki, które tworzą się w jedno, okropne słowo " Ś W I R U S K A" a potem dopada mnie ciemność i upadam na zimną podłogę.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1496 słów i 8208 znaków.

5 komentarzy

 
  • gosia

    swietne opowiadanie, wlasnie przeczytalam cale i chce wiecej :)

    7 sty 2014

  • donia

    Bardzo mi się podoba :) Wspaniale piszesz. Cudownie opisany sen Rachel. Czekam na kolejną część :)

    7 sty 2014

  • lula

    świetne ;)kiedy kolejna czesc?

    6 sty 2014

  • skunn

    a skąd ty wzięłaś takie piękne imię jak Gabriel ?! :P

    6 sty 2014

  • Arni

    Dobre dobre, pięknie pokazana narastająca fobia przed ludzimi. Panna Bloom ewidentnie ma dość tych ludzi.. szkoda tylko że nie wpadła na pomysł pójscia na kurs samoobrony, bo widać jak w snach boi się siły  tych kolegów Dylana (te ręce które Ją unie****miają) Czekam na to jak wyprowadzisz Rachel z równi pochyłej do szaleństwa na jakiej ją posadziłaś :). Jednym słowem "Świetnie"

    6 sty 2014