Rachel cz. 6

Nowy dzień wita mnie serdecznie oślepiającymi promieniami porannego słońca. Z trudem otwieram zaspane oczy i po omacku trafiam do toalety aby się odświeżyć. Spoglądając na siebie w lustrze przyznaję, że jestem bledsza niż zawsze. Ludzie czasem patrzyli na mnie, jak na dziwadło, ponieważ moja skóra zawsze pozostawała taka sama, mimo prażącego co dzień słońca. Wychodząc z łazienki, zdaję sobie sprawę, że w domu jest zbyt cicho. Nie słyszę głośnego chrapania w pokoju obok ani muzyki, która zwykle ogłusza moje bębenki. Zaglądam do pokoju brata, ale zastaję tylko schludnie pościelone łóżko. Cisza zdaje się zbyt przytłaczająca. Po wczorajszym wieczorze czuję się nadzwyczaj dobrze. Nie jest mi nawet żal, że tak szybko opuściłam miejsce, w którym bawiła się zalana młodzież. Atmosfera nie była w odrobinie tym, na co liczyłam. Spodziewałam się, że zachowanie gości będzie na poziomie, ale w pełni się przeliczyłam. Plątające się dookoła butelki po piwie i niezauważone niedopałki papierosów sprawiły, że ich świadomość została uśpiona. Nikt z pijanego towarzystwa nie miał pojęcia, co się dookoła działo. Śmiali się tylko, rzucając banalnymi żartami lub wychwalali swoje umiejętności. Naprawdę nie miałam pojęcia, co ja tak naprawdę tam robiłam. Nie byłam ani trochę do nich podobna. Mój charakter nie pasował do przechwalających się wczoraj mięśniaków ani do wymalowanych, chichoczących głośno dziewczyn. Zwykle na takich imprezach zlewałam się z tłem, przyglądając panującej atmosferze. Przyznam, że lubię być niezauważana, by nie wyróżniać się zbytnio z tłumu. Matt dobrze wie, że nigdy nie przepadałam za tak licznym tłumem, mimo wszystko zostałam zaproszona. Nie chciałam w żaden sposób zrobić mu przykrości, więc z chęcią przyjęłam zaproszenie. Słysząc, że idzie również Marcel, poczułam się pewniej, więc nie widziałam przeszkód, aby mu odmówić. Wieczór jednak utwierdził mnie w jeszcze większym przekonaniu, że takie spędzanie czasu, nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem.  
Na myśl o wpatrzonych we mnie gniewnych oczu Matt'a, czuję gęsią skórkę mimo, że nie ma go teraz w pobliżu. Są jedną wielką niewiadomą, bo nadal nie mam pojęcia, o co tak naprawdę mu chodzi. Zwykle nic mu we mnie nie przeszkadzało, ale widocznie to się zmieniło. Był dla mnie ważny, jak najlepszy przyjaciel, który zawsze był obok. Odkąd pamiętam zawsze mogłam liczyć na jego wsparcie, pomoc, czy prostą radę, która zwykle rozwiązywała moje problemy. Był jak dobry psychoterapeuta, którego miałam na wyciągnięcie ręki, bez względu na porę. Uwielbiałam z nim rozmawiać a jego towarzystwo podtrzymywało mnie na duchu. Patrzyłam na jego kasztanową burzę loków i szczery, śnieżnobiały uśmiech, który ciągle gościł na jego dojrzałej twarzy. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa i nadzieję na lepsze jutro. Był gotowy wyciągnąć dla mnie serce, gdyby nadeszła taka potrzeba. Teraz jednak coś pękło, jakby nasza silna więź nigdy nie istniała. Kawałki tej wspaniałej relacji rozsypały się gdzieś na wszystkie strony, nie zdolne się odnaleźć. A ja byłam bezradna i pusta w środku, jakby wszystkie pozytywne odczucia uleciały między gęste liście zielonych klonów.  
Wchodząc do kuchni, przeszukuję kieszenie moich ciemnych jeansów. Kiedy odnajduję komórkę, szukam w kontaktach numeru brata i włączam zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Nie odbiera. Z rezygnacją władam ją z powrotem do kieszeni. Zabieram z blatu lśniące czerwienią jabłko i wychodzę z domu. Od progu wita mnie rześki wiatr i z radością oddaję się w jego ciepłe podmuchy. Mój samochód iskrzy błękitem w letnich promieniach słońca. Otwieram drzwi i wsiadam po pojazdu, wyczuwając lawendową woń. Spoglądam w lusterko i poprawiam grzywkę, która leci mi na oczy, po czym wyciągam ze schowka okulary przeciwsłoneczne.  
-No to w drogę - mówię do siebie, oblizując suche wargi. Włączam silnik i naciskam lekko na pedał gazu. Prowadzenie samochodu sprawia mi frajdę i nie mam z tym problemów. Delikatnie głaszczę kierownicę, spoglądając w boczne lusterko. Mijam ulice, na których roi się od przebudzonych już ludzi, którzy gawędzą radośnie i robią codzienne zakupy. Z uśmiecham mijam park, gdzie pozostawione są najlepsze, dziecięce wspomnienia. Nie mija nawet chwila, gdy orientuję się, że jestem na miejscu. Dom Matt'a wygląda teraz znacznie potężniej i oficjalniej niż wczorajszego wieczoru. Biała willa niemal iskrzy pod wpływem padającego na nią słońca. Uśmiech znika z mojej twarzy, kiedy patrzę na bałagan, który znajduję się na obrzeżach basenu. Na wodzie unoszą się puszki po piwie oraz kolorowe słomki. Na trawie walają się przeróżne butelki również po alkoholu i paczki po papierosach oraz różne papierki po słodyczach. Wzdycham, zamykając oczy. Zatrzaskuję drzwi mojego niebieskiego volvo i wchodzę szybko na teren posesji. Pukam głośno do drzwi, czekając aż stanie w nich Matt, który pewnie nie będzie miał pojęcia, jak mam na imię i kim jestem. Po paru minutach rezygnuję z dalszego czekania i naciskam małą klamkę. Drzwi otwierają się gwałtownie, nie wydając żadnego niechcianego dźwięku. Moje usta zaciskając się w wąską kreskę, kiedy zauważam w ciemnym kącie śpiącego Marcela. Od razu do niego podchodzę, łapiąc za ramiona.  
-Marcel, obudź się - mówię cicho, ale to nie daje żadnego rezultatu, więc klepię go delikatnie po bladym policzku. Otwiera gwałtownie oczy, patrząc na mnie z przerażeniem.  
-Boże, w jakim ty jesteś stanie - przewracam oczami, czując od niego odór alkoholu. Jego oczy wydają się nieobecne. Marcel próbuje wstać, ale wpełzające promienie słońca szybko go do tego zniechęcają. Łapie się za głowę, jęcząc cicho.  
-Odwiozę cię do domu i przy okazji wstąpimy do sklepu po tabletki przeciwbólowe, dobra? - pytam go, ale bez potrzeby, bo i tak już zadecydowałam. Kiwa posłusznie głową a przez jego twarz przebiega cień ulgi i wdzięczności.  
-Gdzie jest Matt? Powiem mu tylko, że wychodzimy - rozglądam się po przestronnym mieszkaniu, zdając sobie sprawę, że nic się tu nie zmieniło. Przybyło tylko śmieci z wczorajszej imprezy.  
-Na górze. Chyba jeszcze śpi - informuje mnie, chcąc mnie zatrzymać, ale nie zdąża, bo już jestem na schodach prowadzących do jego sypialni.  
Kiedy otwieram niewielkie drzwi, nie mogę uwierzyć w to, co mam przed oczami. Czuję się mała i głupia, jakby ściany tworzące to kwadratowe miejsce, przygniatały mnie wraz z zielonym sufitem. Cofam się z niedowierzaniem, puszczając metalową klamkę. Chcę zamknąć drewniane drzwi i zostać niezauważoną, ale to mi się nie udaje, bo Matt budzi się, zanim zdołam je zamknąć. Jego mina jest nie do rozszyfrowania, ale zastyga w bez ruchu, jakby jego ciało było z betonu. Trzaskam drzwiami zanim zdoła cokolwiek powiedzieć. Nie mogę uwierzyć, że zrobił coś tak nieodpowiedzialnego i bezmyślnego. Zbiegam szybko ze schodów, po czym podbiegam do brata.  
-Wstawaj, nie chcę zostać tu ani minuty dłużej - mówię szybko, czując jak serce wali mi mocno w piersi. Podnoszę go do góry, zakładając sobie jego ramię na szyję, po czym wychodzimy z wielkiego i obcego już dla mnie domu. Otwieram drzwiczki samochodu z drżącymi rękoma i pomagam bratu wgramolić się na czarne siedzenie. Zatrzaskuję drzwi, kiedy jest już w samochodzie i okrążam go, wsiadając za kierownicę. Ze zdenerwowania zapominam, co powinnam teraz zrobić a dobry, poranny humor ulatuje przez otwartą szybę. Ze zdecydowaniem włączam silnik i odjeżdżam z piskiem opon, nie chcąc tu już więcej wracać.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1402 słów i 7890 znaków.

11 komentarze

 
  • g

    a co on zabaczyla tam w pokoju matt'a ?

    5 sty 2014

  • g

    a co ona zabaczyla tam w pokoju matt'a ?

    5 sty 2014

  • Arni

    Raz Ada napisała cos z sensem... widać jak rozwija sie opowiadanie i cieszy mnie to.

    3 sty 2014

  • sala_samobójców

    Jest OK. Czekam na 7 część !!!

    22 gru 2012

  • mery

    Hej (: mam pytanie kiedy będzie 7 część bo już długo nie ma ;(

    19 gru 2012

  • Malolata1

    Nie mam pojęcia, kiedy będzie nowa część, bo nie bywam teraz często na komputerze, jednak dalej kontynuuje w zeszycie a potem dodaje na tą stronę. Mam nadzieję, że uda mi się w tą środę. :)

    20 lis 2012

  • mery

    Musze przyznac jak malo opowiadac to mnie wcaignelo i to na maksa mam nadzieje, ze bedzie kontynuacja pisz jak najdluzej to opowiadanie bardzo mi sie podoba !  :cool:

    19 lis 2012

  • smile

    Super  :smile:

    18 lis 2012

  • Jelona

    kiedy kolejna część ? ^^

    17 lis 2012

  • Morosov

    Zgadzam sie z Ada. Ten tekst jest bardzo dobry, nie istnieje tekstu w ktorym nie da sie nic poprawic, ale w twoim przypadku poziom opowiadania jest dla mnie za wysoki bym mogl cos poprawic.

    14 lis 2012

  • Ada

    Pewnie chcesz ujrzeć długi komentarz z poprawkami, uwagami  itd. Zaskoczę cię. Nie mam absolutnie zastrzeżeń co do tekstu;D . Jest genialny a to co mogę podkreślić to piękna i płynna  budowa zdań i jak zaskakująca fabuła. Pisz dalej, bo talentów nie powinno się marnować. Pozdrawiam cieplutko, Ada.

    13 lis 2012