Rachel cz. 13

-Rachel, do mnie! - słyszę wściekły głos Marcela który spogląda na mnie z wielkim rozczarowaniem, jakbym zrobiła coś strasznego. - Już! - podnosi głos, widząc, że nie ruszam się z miejsca. Patrzę na niego z niedowierzaniem, nie mogąc zrozumieć nagłego zdenerwowania. Alexander ściska mocniej moją ciepłą dłoń, po czym spogląda na mnie rozczulonym wzrokiem. Zupełnie tak, jakby nikogo nie było wokół. Puszcza nasze złączone palce i uśmiecha się, nie zważając na prychającego Marcela.
-Idź - szepcze, zanim zdołam cokolwiek z siebie wydusić. Czuję się, jak w ukrytej kamerze. Chciałabym, żeby Marcel nagle wybuchnął głośnym śmiechem i przybił piątkę z Alexandrem, po czym oznajmił mi, że to tylko głupi żart. Zamykam powieki, po chwili znów je otwieram, ale wyraz twarzy brata nadal jest taki sam. Zaciśnięta szczęka, złowrogie oczy, żyła pulsująca na szyi. Podchodzę do Marcela wolnym krokiem a on chwyta mnie mocno za ramię, jak małą, niesforną dziewczynkę. Próbuję uwolnić się z jego mocnego uścisku, ale jego tęczówki stają się nagle jeszcze ciemniejsze, więc rezygnuję. Odwracam głowę, by móc jeszcze raz spojrzeć na Alexandra, ale po nim nie ma już śladu.  




-Myślisz, że możesz sobie tak po prostu wyjść bez słowa ze szkoły, z jakimś obcym chłopakiem? - pyta Marcel, podpierając się o kuchenny blat. Nadal jest zły, jak nigdy dotąd. Milczę, patrząc obojętnie na jego brudną, białą koszulkę.
-Słuchaj Rachel, to, że nie ma przy nas nikogo z naszej rodziny, nie oznacza, że możesz robić wszystko, na co masz ochotę, rozumiesz? Tu też panują jakieś reguły, zasady. Martwię się o ciebie i nie chcę słyszeć o żadnych, samowolnych wagarach - mierzwi swoje blond włosy, gestykulując rękami. - Miałaś do mnie zadzwonić a nie uciekać ze szkoły - wzdycha, zakrywając twarz rękoma. Bawię się bezradnie palcami, spoglądając na swoje czarne nike. Jest mi przykro, że tak surowo mnie potraktował i, że był niemiły dla Alexandra, choć przecież nic mu nie zrobił.  
-Zamierzasz coś powiedzieć czy nadal będę rozmawiał sam ze sobą? - widzę w oczach brata bezradność, pierwszy raz tak bardzo wyraźną, taką, która rozlewa się falą smutku w jego szarych tęczówkach. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że płaczę. Moje policzki stają się ciepłe i mokre. Chciałam być silna, wytrzymać wszystkie problemy a tymczasem gdzieś w moim wnętrzu wszystko pękło, nim zdążyłam sobie uświadomić, jak słaba byłam i jestem.  
-Och Rachel, kochanie..- czuję jak ciepłe dłonie brata głaszczą mnie po policzku. Przytula mnie mocno do swojego torsu, bojąc się, że zaraz się rozlecę. Nie musi nic mówić, wystarczy, że jego obecność mnie uspokaja. Jest jak drugi ojciec, który kocha zawsze, pomimo wielu ciosów, które otrzymał od dziecka za bezinteresowną pomoc. Już nie jestem zła za jego zachowanie ani za to, jak potraktował mnie przy Alexandrze. Na chwilę odrywam się od jego silnych ramion i spoglądam w jego smutne tęczówki.
-Przepraszam - wycieram w rękaw ostatnie ślady po łzach. - Po prostu nie mogłam tam już wytrzymać, wszystko mnie przerosło. Ja tam nie pasuję, rozumiesz? - odsuwam się od niego jeszcze bardziej.
- A Dylan? - pyta, sięgając ręką po sok.
- A co ma z nim być? - wzruszam ramionami, nie chcąc o tym myśleć. - Muszę z nim porozmawiać, ale nie teraz. Dzisiaj nie dam rady, muszę wszystko przemyśleć. - wzdycham, siląc się na smutny uśmiech. Kiwa głową a ja wiem, że mnie rozumie i nie musi mówić nic, żebym wiedziała, jak bardzo jestem dla niego ważna.









Dziękuje za pozytywne komentarze! :) Oto 13 część. :)

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 673 słów i 3734 znaków.

2 komentarze

 
  • Arni

    złote tęczówki.. hmmm Sara spinaj się z tymi kolejnymi częściami !!!!!

    3 sty 2014

  • Zakochana98

    Najlepsze opowiadanie na tym portalu :)

    1 sty 2014