Rachel cz.38

Chris spogląda przed siebie a jego brązowe tęczówki stają się zupełnie nieobecne. Nawet nie jest w stanie na mnie choć na chwilę, przelotnie popatrzeć. Jego ręka zastyga przy uchu.  
-Dobrze, zrozumiałem. Za chwilę ją przyprowadzę - głos anioła brzmi tak, jakby nie używał go przez wieki. Jest ochrypły a gdy mówi jego szczęka mocno się zaciska, uwydatniając kości policzkowe. Przez moje ciało przechodzi dreszcz. Wcale nie chcę tam iść. Chcę tylko przytulić się do Gabriela, uratować Marcela i wrócić do normalnego życia, ale dobrze wiem, że moja rzeczywistość nigdy nie będzie normalna.  
  
        

         *******

Twarz Victora jest bledsza niż zawsze. Oczy śledzą każdy mój ruch. Każdy postawiony krok. Czuję, jak ściska się mój żołądek. Jest mi niedobrze.
-Rachel.. - dłonie Victora opatulają mnie w pasie i przyciskają mocno do siebie, jakby to mogło mnie uchronić przed przykrymi wydarzeniami, które miały miejsce. Po dłuższym czasie odsuwa mnie delikatnie od siebie, łapiąc moje zimne ręce w swoje dłonie.
-Musimy być silni - powtarza kilka razy, jakby sam próbował w to uwierzyć. - Gabriel musi teraz trochę odpocząć, zregenerować siły, by móc do nas wrócić - patrzy w moje zaszklone oczy, próbując mnie pocieszyć, dodać otuchy.  
-Kiedy wróci? - pytam, odsuwając się od zmartwionego anioła. Nie wiem czy jestem w stanie udźwignąć tą odpowiedź.  
-Sam do końca nie wiem, Rachel. Chciałbym być pewien, ale nie jestem. Wiem tyle, że na pewno wróci, ale nie w najbliższym czasie. Utracił siły, zapasy, które trzymały go jako tako przy życiu. Pomogłem mu w ostatniej chwili, ale moje zasoby nie wystarczyły, aby mógł normalnie funkcjonować. Teraz jest bezpieczny. Wysłałem go do swojego dobrego przyjaciela, który się nim zaopiekuje i pomoże wstać na nogi - wyjaśnia, opierając o swoje czarne bmw. - Wróci, o to nie musisz się martwić.  
-To przez Drake'a? - mrużę oczy, przypominając sobie jego drwiący śmiech i białe kły.
-Częściowo tak. Demon go osłabił, odebrał mu część sił. To była naprawdę intensywna walka. - jego oczy smutnieją jeszcze bardziej. - Jednak Gabriel już wcześniej stał się słabszy. Przestał się..-zastyga, robiąc pauzę.  
-Żywić? Nie musisz bać się wypowiadać przy mnie tego słowa.
Victor przytakuje.  
-Rozmawiałem z nim, ale on był uparty. Twierdził, że tego nie potrzebuje, że adrenalina i miłość do ciebie go napędza, daje kopa. Rzadko się żywił, choć wyraźnie tego potrzebował. Walczył sam ze sobą, gdy jego oczy znów zmieniały kolor na ciemniejszy - próbuje do mnie podejść, ale automatycznie się odsuwam. Czuję, jakby grunt usunął się spod moich nóg.
-Wiem, że to ciężkie, Rachel. Sam nie potrafię się jeszcze ze wszystkim pogodzić, ale wiem, że to minie. Gabriel tu wróci, ma do kogo wracać - uśmiecha się smutno. Kiwam głową, ale obraz nagle staje się zamglony.  
-Alex jest w środku - wskazuje na dużą, gotycką budowlę. - Jeśli wyrażasz taką chęć, to wspominał, że chce z tobą porozmawiać. Jego pokój mieści się na drugim piętrze. Numeru nie pamiętam, ale wydaje mi się, że pod dwudziestką. Oczywiście, jeśli chcesz odpocząć i się położyć, to na parterze czeka na ciebie Chris. Zaprowadzi cię do pokoju i pomoże, jeżeli wystąpi taka potrzeba - słowa dolatują do mnie z lekkim opóźnieniem. Jest ich zbyt dużo. Kiwam znów głową. Widzę niepokój i troskę na jego dorosłej twarzy. Znów próbuje się zbliżyć, ale nie mam już siły, żeby się cofnąć i bawić się w kotka i myszkę.  
-Spójrz na mnie - szepcze, nie reagując na mężczyznę w samochodzie, który ciągle go pospiesza. -Dobra wiadomość jest taka, że udało nam się transportować tutaj twojego brata, choć było naprawdę ciężko. Strasznie nabałaganił i zrobił dużo hałasu, ale powiedzmy, że mu to wybaczę. Musieliśmy go zamknąć w jednym z pomieszczeń na czwartym piętrze. Podaliśmy mu coś, co ostudziło jego temperament, więc jeśli będziesz chciała do niego zajrzeć, nie zdziw się, jeśli będzie spał lub sprawiał wrażenia nieobecnego. Nic mu nie jest. Na szczęście da się go z tego wyleczyć. Jutro przyjdzie ktoś, kto się tym zajmie - mam wrażenie, że mówi jednym tchem, by oszczędzić mi kolejnej minuty smutku. Czuję, że jeden kawałek pokiereszowanego serca znajduje drugi odłamek i łączy się z nim w jedność. Zostało jeszcze dużo takich części.  
-Dziękuję ci, Victor. To naprawdę wiele dla mnie znaczy - szepczę, nie powstrzymując już łez. Sama nie wiem czy płaczę bardziej ze smutku, szczęścia, czy ulgi. Uśmiecha się, choć wiem, że musi mu to przychodzić z trudem.  
-W razie gdybyś czegoś potrzebowała, możesz do mnie zadzwonić - pokazuje na ekran komórki. Kiwam głową.
-Dobrze - całuję go w policzek, po czym oddalam się od sportowego bmw i kroczę kostką prowadzącą do wejścia bram piekła.  


Chris wita się ze mną, machając przez chwilę ręką. Uśmiecham się. Jego blond włosy błyszczą w świetle lampy. Wyciąga w moim kierunku dłoń, chcąc zabrać mój plecak.
-Nie trzeba, poradzę sobie - przyciskam mocniej uchwyt bagażu a on przymyka oczy. W środku pomieszczenie wygląda bardzo nowocześnie, choć zewnętrzny wygląd nadaje mroku i tajemniczości temu miejscu. Jest zbyt jasno, jak na komisariacie. Czuję, że zaraz po drewnianych schodach zejdzie policjant, celując latarką prosto w oczy.  
-Chcesz najpierw zobaczyć swój pokój czy wolisz odwiedzić Alexa? - pyta, przystając przy wejściu na pierwsze piętro.  
-Alex - mówię, na co Chris kiwa głową i wspina się po schodach.  
-Nie macie tu windy? - dziwię się, że odnajduję w sobie resztki poczucia humoru. Słyszę parsknięcie.
-Oczywiście, że tak, ale przyznam szczerze, że preferuję prostotę - obraca się do tyłu, puszczając mi oczko. Uśmiecham się.


Pukam niepewnie do drzwi. Sama nie wiem czy na pewno chcę z nim rozmawiać. Dobrze, że chociaż on nie ucierpiał. Wzdycham. Drzwi otwierają się od razu, jakby Alex czekał już od dawna aż w końcu zapukam. Uśmiecha się, opierając o klamkę. Dostrzegam rozcięty łuk brwiowy, draśnięte usta i zaczerwienienie pod okiem.  
-Cieszę się, że przyszłaś - odsuwa się, zapraszając do środka. Miejsce za bardzo przypomina mi jego dawny pokój. Łóżko przywołuje najwięcej wspomnień, kiedy leżeliśmy, obejmując się nawzajem. Zamykam na chwilę oczy.
-Wszystko w porządku? - pyta, jakby łudził się, że jest. Nic nie było okej ani w porządku. Sytuacja przerastała i dobrze wiem, że nie tylko mnie a mimo wszystko obchodzili się ze mną, jak z jajkiem. Czułam się, jak droga, luksusowa waza warta miliony, którą chroni się przed zbiciem.  
-Dobrze wiesz, że nie, ale trzymam się - próbuję na niego spojrzeć, ale moje oczy znów zatrzymują się na wielkim łóżku zajmującym prawie cały pokój.  
-Usiądź - wskazuje na przedmiot bolesnych wspomnień. Kręcę przecząco głową.
-Pójdę się położyć, jeśli nie masz nic przeciwko. Jestem zmęczona - szepczę. Kiwa głową. Rozumie.  
-W porządku, ale wiedz, że Gabriel wróci. Odpocznie, ale wróci tu, gdzie jego miejsce. Postaram się o to - uśmiecha się smutno, spoglądając również na łóżko.  
-Wiem - mówię to ledwie dosłyszalnie, próbując w to uwierzyć. - Zajrzę jeszcze do brata. Chciałabym go zobaczyć - dodaję.  
-Pójdę z tobą, w razie gdyby coś wymknęło się spod kontroli - zakłada na swoje szerokie ramiona bordową bluzę i otwiera drzwi. Nie protestuję. W końcu sama nie wiem, gdzie dokładnie się znajduje i czy wytrwam choćby sekundę, wpatrując się w lodowate, obce oczy Marcela.  


Czuję się źle już na czwartym piętrze, nie wchodząc jeszcze do środka pomieszczenia. To chore. Mój brat nie jest wymarłym gatunkiem, trzymanym w klatce dla większej atrakcji przyjeżdżających, zwiedzających turystów. Czuję się strasznie. Chciałabym go przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze, że nigdy go już nie zostawię nawet, jeśli w zamian miałby wydłubać mi oczy.  
-Gotowa? - Alexander wyrywa mnie z rozmyślań. Podchodzi do czarnych drzwi, by nacisnąć klamkę.
-Poczekaj! - zaskakuję samą siebie. Ciemne brwi Alexa podjeżdżają do góry. Widzę, że chce o coś zapytać, ale czeka na moją wypowiedź. Zamykam oczy i staram się wyrównać swój oddech.  
-Boję się - patrzę na jego drgającą powiekę, zaciśnięte usta i bladą skórę. Widzę, że zjeżdża ręką po klamce, nie otwierając drzwi. Podchodzi do mnie i się uśmiecha.
-Spokojnie, będę przy tobie. Wejdziemy tam razem. Dobrze wiem, że chcesz tam wejść i go zobaczyć, ale jeśli nie jesteś gotowa dzisiaj, możemy zrobić to jutro - zapewnia mnie, głaszcząc po chudym ramieniu. Kiwam głową.
-Dobrze, wejdźmy tam - szepczę. - Jeśli nie odważę się dzisiaj, to jutro będzie trudniej.  
Wyciąga w moim kierunku dłoń, bym mogła ją złapać. Nie chcę. Wymijam jego sylwetkę, sama otwierając potężne drzwi. Nie obracam się, by spojrzeć na Alexa. Dobrze wiem, co mogłabym zobaczyć. Rozczarowanie.  


Bolesne doświadczenie. Chłopak zwinięty w kłębek na podłodze, nazywający się moim bratem. Stoję w miejscu jakieś piętnaście minut i pomimo szturchania a raczej przypominania Alexa o swojej obecności, nie jestem w stanie stąd wyjść. Wywiercam mu dziurę w plecach. Podchodzę do szyby, dotykając jej wewnętrzną stroną dłoni.  
-Marcel - szepczę, mając nadzieję, że się odwróci, ale nic się nie dzieje. Wygląda, jak martwy. Duszę w sobie krzyk i łzy.  
-Boże, co on Ci zrobił - czuję, jak łamie mi się głos i zapominam o obecności Alexandra. Ma rozczochrane włosy, lepiące się gdzieniegdzie od skrzepniętej krwi. Nie widzę twarzy, ale domyślam się, że jest również poobijana i zakrwawiona. Blade ręce naznaczone są czerwonymi kreskami. Zamykam na chwilę oczy i czuję, jak łzy toczą się po moim policzku.
-Chodźmy już - mówi Alex, zauważając w jakim jestem stanie.  
-Kiedy się obudzi? - pytam, lekceważąc jego łagodną prośbę.  
-Jutro przyjedzie Luke. Możesz być spokojna, facet zna się na rzeczy - wyjaśnia a ja nie jestem do końca przekonana.
-Też jest upadłym..? - pytam i widzę wyraźny ból w złotych tęczówkach chłopaka, choć nie wymówiłam tego pytania z obrzydzeniem ani drwiną, raczej ze smutkiem.  
-Nie, to przyjaciel Victora. Można powiedzieć, że jest lekarzem w naszym wymiarze. Pomaga uzdrawiać - tłumaczy. Wiem, że ma ochotę stąd zniknąć, ale tylko ze względu na mnie stoi nadal w tym miejscu.  
-Rozumiem. Dobrze, chodźmy. Dość wrażeń na dziś - pociągam go za rękę, prowadząc do wyjścia. Potem puszczam. Stoimy chwilę w milczeniu na korytarzu. Jego złote tęczówki spoglądają bezwstydnie na moje usta. Mam wrażenie, że chce odgarnąć włosy z mojego czoła w opiekuńczym geście a może się mylę. Widzę, że powstrzymuje swoje pragnienie, które wypala go od środka.  
-Powiedz mi tylko, gdzie jest mój pokój i dam ci w końcu odpocząć - uśmiecham się, próbując rozładować napięcie drgające w powietrzu. Budzi się z transu i wskazuje palcem lśniącą liczbę czterdzieści cztery. Kiwam głową.  
-Jeśli nie chcesz zostać sama, możesz przespać się w moim pokoju. Spokojnie, odstąpię ci łóżko. Podłoga również może być wygodna - śmieje się i widzę niemą prośbę w jego oczach.  
-Dam sobie radę. Dobrej nocy - mówię tylko i chcę, jak najszybciej znaleźć się w pokoju. Nie patrzę na jego reakcję ani nie czekam na odpowiedź, po prostu ruszam przed siebie. Kiedy słyszę dźwięk zamykanych drzwi, opadam cicho na łóżko. Zakrywam się kołdrą i głośno szlocham.

Proszę Ewa. :)

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2136 słów i 11842 znaków, zaktualizowała 13 wrz 2015.

4 komentarze

 
  • Marlens

    Wooow.! Brak mi slow. A czy mozna sie spodziewac kolejnych czesci? Nie wiem czemu, ale pomimo wszystko chcialabym, zeby dalej byla z Alexem, jakos mi tak przypadl do gustu, ze glowa mala :rotfl:  bardzo fajne to opowiadanie :);)

    29 wrz 2015

  • Malolata1

    @Marlens a mozna. Praca wre. ;) jutro cos wrzucę. wiadomo, pierwsza miłość nie rdzewieje. :)

    29 wrz 2015

  • Ida

    Super <3

    13 wrz 2015

  • LittleScarlet

    Aprobuję to bardzo.

    13 wrz 2015

  • Ewcia:D

    No super opowiadanie. Cieszę się, że japisałaś kolejną część. A tak przy okazji, to ja nie jestem Ewa :D może mam taki nick, bo wszyscy mnie Ewka nazywają :P. Tak na prawdę to jestem Ewelina :D

    13 wrz 2015

  • Malolata1

    @Ewcia:D A no spoko. :) więc miło mi poznać Ewelina i cieszę się, że Ci się podoba. ;)

    13 wrz 2015