Rachel cz. 2

Jasmin wzdycha nie spuszczając ze mnie wzroku.  
-Skoro tak mówisz, to nie będę nalegać - posyła mi szczery uśmiech i odwraca się w kierunku Pana Robinsa, który rzuca znów w naszą stronę karcące spojrzenie.  
-Lepiej nie denerwujmy starego profesora - szepcze do Jasmin wyobrażając sobie, jak nauczyciel wpada we furię. Słysząc to chichocze spoglądając na mnie z rozbawieniem.  
-Dosyć! Rachel Bloom, proszę do dyrektora! Natychmiast! - krzyczy nauczyciel wstając od burka. Jego oczy wydają się być pełne gniewu a usta zaciskają się w poziomą kreskę. Bezgłośnie odsuwam krzesło i kieruję się w stronę drzwi. Uczniowie obserwują Pana Robinsa z rozbawieniem szepcząc coś o jego sytuacji rodzinnej. Zanim wychodzę spoglądam jeszcze na nauczyciela zdając sobie sprawę, że nigdy nie był taki wściekły. Naciskam klamkę i wychodzę z sali wzdychając głośno. Kiedy jestem pewna, że nikt nie może mnie usłyszeć tupię nogą i siadam przed klasą ignorując polecenie profesora. Zamykam oczy i próbuję wymyślić jakieś wiarygodne wyjaśnienie mojego zachowania. Czekam na dzwonek, by móc przeprosić profesora i zapewnić, że nigdy więcej się to nie powtórzy. Opierając się o ścianę słyszę czyjeś kroki. Obojętnie spoglądam w stronę, gdzie roznosi się odgłos człapiących butów.  
Zamieram widząc Dylana. Jego krótkie włosy sterczą w nieładzie a promienie słońca podają na nie, nadając im jaśniejszego odcienia złocistego miodu. Oczy ma radosne i podekscytowane, ich kolor przypomina mleczną czekoladę. Nos zgrabny, usta przypominają słodką malinę. Policzki lekko zaróżowiałe z powodu jak się domyślam szybkiego marszu. Ramiona szerokie, umięśnione. Dylan jest wysoki i szczupły. Zauważając mnie podchodzi czym prędzej i uśmiecha się, kiedy ma całkowitą pewność, że to ja siedzę oparta o ścianę. Gdy jest już wystarczająco blisko uśmiecha się jeszcze szerzej odsłaniając swoje idealnie białe zęby.  
-Rachel, jak miło cię widzieć - wita mnie opierając się ramieniem o drzwi sali lekcyjnej. Przewracam tylko oczami wstając i zakładając plecak na ramię. Nie chce z nim rozmawiać. Widząc go od razu oczyma wyobraźni czuję i widzę obecność Nadii. Tej cholernej, kłamliwej idiotki. Spoglądam na niego przelotnie i kieruję się do gabinetu dyrektora. Wolę zostać po lekcjach i wysłuchać wykładu Pana Josha niż chwilę dłużej być w obecności chłopaka.  
-Ej, zaczekaj! - łapie mnie za ramię i odwraca do siebie - zawsze musisz być taka obojętna w stosunku do mnie? - pyta a jego oczy nabierają ciemniejszego odcienia. Gdyby choć przez chwilę mógłby zajrzeć do moich myśli, wiedziałby wtedy, co tak naprawdę czuję i myślę.  
Nie przyjaźniłam się z nim, nigdy. On zawsze miał grupkę swoich fanów, przyjaciół, kumpli. Ja tymczasem nie należałam do żadnej z nich. Byłam jedynie jednym z licznych uczniów w tej szkole, na których nie zwracał szczególnej uwagi. Mogłam więc być pod wrażeniem, że z tłumów zwykłych ludzi zapamiętał moją twarz i imię.  
-Zajmij się lepiej swoimi sprawami - rzucam na odchodne wyswobadzając się z jego uścisku. Odwracam się na pięcie i idę zmierzyć się z nieodwracalną karą, mianowicie zostawanie po lekcjach.  

Kiedy wychodzę z gabinetu dyrektora czuję się lżejsza i wzdycham z ulgą. Sam jego wzrok sprawiał, że chciałam uciec z tego miejsca jak najszybciej. Krzesło niemal wysysało ze mnie całą pewność siebie a język sam mi się plątał uniemożliwiając wiarygodne wytłumaczenie mojego zachowania. Przyglądał mi się intensywnie posyłając kpiące spojrzenie. Niemal zaśmiał się widząc, jak nieudolnie staram się cało wybrnąć ze szczeniackiej sytuacji. Żądał wyjaśnień a jednocześnie, kiedy zbierałam argumenty i odwagę aby przemówić - przerywał mi w pół zdania stukając czerwonym długopisem. Kręcił głową z dezaprobatą wygłaszając monolog o tym, jak powinnam zachowywać się w stosunku do nauczyciela, chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, że zupełnie go nie słucham a dla zmylenia kiwam tylko głową zgadzając się z każdym jego zdaniem. Jego głos rozmywał się i odbijał w mojej głowie, jak echo. Kiedy gestem ręki dał mi do zrozumienia, że nic więcej nie ma już do powiedzenia kiwnęłam tylko głową i wstałam posłusznie, wychodząc z gabinetu.  
Kara nie była tym, czego się spodziewałam. Nie musiałam siedzieć po godzinach lekcyjnych w starej, brudnej klasie, gdzie inni uczniowie zadawali co chwilę męczące pytania lub rzucali się nawzajem krzesłami. Przebywanie w tamtym miejscu sprawiało, że gęsia skóra pojawiała się na moim ciele. Było mi na rękę, że dyrektor nie kazał mi tam siedzieć. Jako, że miałam odpracować za swoje niedojrzałe i szczeniackie zachowanie dyrektor Josh nakazał mi, bym przez miesiąc, w każdą środę i piątek chodziła do sali plastycznej i muzycznej. Miałam pomagać Pani Megan w papierach i różnych innych błahostkach. Przepraszając dyrektora w progu uśmiechnęłam się, zdając sobie sprawę, że mimo oschłego i chłodnego tonu, ma w sobie wrażliwość i ludzkie odruchy.  
Teraz idąc korytarzem na kolejną lekcje zastanawiam się czy mimo wizyty u dyrektora przeprosić Pana Robinsa. Nie jestem jednak pewna, czy wyrzuci mnie ponownie za drzwi, czy uśmiechnie się i machnie na to ręką dając mi do zrozumienia, że co było, to było. Ryzykuje pukając do drzwi sali angielskiego. Czekając na zewnątrz zauważam Jasmin, która wdaje się w dyskusje z grupą chłopaków. Śmieją się głośno popychając ją na ścianę. Zdaje sobie sprawę, że to przyjaciele Dylana. Mrużę oczy i szybkim krokiem idę w kierunku mięśniaków ignorując przy tym obecność Pana Robinsa, który wychyla głowę zza drzwi. Wydawał się zdezorientowany moim nagłym odejściem. Podbiegam do zdenerwowanej Jasmin, która nieudolnie broni się i odpycha umięśnione ramiona.  
-Ej, wy! - krzyczę wściekle spoglądając na piątkę chłopaków. Kojarze ich twarze i nawet pamiętam imiona. Śmieją się jeszcze głośniej widząc moją delikatną posturę. Wiedziałam, że nawet jeśli doszłoby do bójki, to nie mam szans, byli silniejsi. Jasmin zauważając moją obecność kręci głową z niedowierzaniem i zakrywa usta zsuwając się plecami po ścianie.  
-Waleczna ta twoja przyjaciółka - William wybucha śmiechem zwracając się do Jasmin.  
Stoję tylko spoglądając na niego z nieukrywanym obrzydzeniem. Nie sądziłam, że Dylan posiada tak egoistycznych i bezmyślnych przyjaciół. Pozostała czwórka bezradnie błądzi wzrokiem po mojej twarzy..

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1183 słów i 6706 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Arni

    Ada bo ja Ci doprawie te ogonki perfekcjonistko od siedmiu boleści, samo zaś opowiadanie jest wyjątkowo oryginalnie zbudowane więc motyw "banalnej fabuły" nie razi.. Każdy pisze to co chce i jak chce

    3 sty 2014

  • Użytkownik Ada

    Cześć ;)
    Znów zbrakło dwóch do trzech ogonków. Ale przejdźmy do rzeczy. Opowiadanie na pozór banalne - historia zakochanej dziewczyny w szkolnym "celebrycie", która jest zazdrosna o niego. Pomimo fabuły, która nie jest może zbytnio wygórowana, treść jest w porządku. Po za tym masz bardzo ładne, niecodzienne słownictwo. Tak trzymać ;)  
    PS: pamiętaj jednakże o tym, aby w czasownikach w pierwszej osobie l.poj. dodawać ogonki. Podam przykład: Na początku napisałaś szepcze zamiast szepczę ;)
    Pzdr, Ada

    28 paź 2012

  • Użytkownik Morosov

    No dobra - lvl up, ale zobaczymy co biedzie dalej bo to nie kres twoich mozliwosci. Jak dla mnie dobra robota, ale troche malo. Nie bede narzekal bo sam jestem zbyt leniwy zeby cos napisac. Swoja droga jesli czesci beda tak czesto sie ukazywaly to bedzie z tego super opowiadanko, chociaz osobiscie wole przygodowki kuri'ego. Ta czesc byla fajniejsza od poprzedniej. Jak dla mnie.

    15 paź 2012