Rachel cz.37

Śmiech demona sprawia, że na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Spoglądam na Alexa, ale widzę, że obecność Drake'a nie zrobiła na nim większego wrażenia. Mruży tylko oczy, zaciskając dłonie w dwie, wielkie pięści. Myślę, że prędzej czy później spodziewał się widoku usatysfakcjonowanego uśmiechu goszczącego na gładkiej twarzy demona. W złotych tęczówkach chłopaka pojawia się nienawiść.  
-Nie sądziłem, że stać cię na odwagę, by pojawić się tutaj - oczy anioła przypominają dwie, maleńkie szparki. Na bladej twarzy demona pojawia się jeszcze większe rozbawienie.
-Zwłaszcza, że dobrze o tym wiesz, że sam ściągasz na siebie porażkę. Nigdy nie przypuszczałem, że istoty, takie jak ty, które żywią się wyłącznie pewnością siebie i wygraną, pragną końca swojego żywotu - wzdycha teatralnie, rozluźniając napięte mięśnie. Złośliwy uśmiech znika z twarzy demona.  
-Uważaj na słowa, szczeniaku - warczy, przybliżając się do nas. Jego oczy ciskają na wszystkie strony błyskawicami. Wiem, że zabiłby nas wzrokiem, gdyby potrafił.  
-Twoje słowa nie robią na mnie wrażenia. Dobrze wiem, po co tu jestem i co zamierzam zrobić. Wygraną mam w kieszeni. Nikt nie jest tak silny, jak ja. Jestem panem tego świata - triumfalny uśmiech wypływa na jego usta. - A tobie kotku radzę się przyzwyczaić, że u moim boku jest twoje miejsce. Żadne upadłe, słabe istoty ze skrzydełkami nie dadzą ci tego, co u mnie dostaniesz na wyciągnięcie ręki. Wierz mi skarbie, twój brat się już o tym przekonał - jego chłodny palec sięga mojego rozgrzanego gniewem policzka. Nie zdążę zareagować nim Alex łapie mnie mocno za rękę.
-Twoje niespełnione marzenia nas nie obchodzą. Rachel nigdzie z tobą nie pójdzie. Radzę ci przyprowadzić tutaj Marcela nim polegniesz na zawsze - agresja w głosie anioła mnie przeraża, ale po chwili dociera do mnie, że jest po mojej stronie. Drake znów się uśmiecha.
-Tak się składa, że jest tu teraz ze mną. Trochę w innej odsłonie, ale sami zostawiliście go na pastwę losu, więc wziąłem go pod swoje skrzydła - drapie się po gładkim podbródku, udając zamyślenie. - Powiem wam w sekrecie, że świetnie się spisuje. Nie mogłem trafić lepiej. Jest teraz zawodowym demonem - strzela palcami, przywołując do siebie kogoś z ciemności. Nie mogę uwierzyć w to, co wypływa ze spierzchniętych ust Drake'a.  
Mój brat nie może być kimś, kto jest wyprany z jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Kimś, kto zabija i manipuluje każdym, kto znajdzie się na jego drodze. Czuję pod powiekami znajome pieczenie. To nie jest odpowiednia chwila na łzy, ale nie mogę powstrzymać żalu i rozpaczy, które rozrywa moje serce. Nie byłam przy Marcelu wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebował, ukrywałam przed nim wszystko, co teraz zniszczyło nas doszczętnie. Nigdy nie miałam przed nim żadnych tajemnic a ta sprawiła, że wspólna relacja ulotniła się gdzieś w tą smutną, zimną noc.  
-Jak wam się podoba? - śmieje się demon, wskazując palcem na bladą, niepodobną do Marcela postać. Mam wrażenie, że śnię. Wysoki, czarnooki potwór wpatruje się we mnie pełnym nienawiści wzrokiem.
-Marcel.. - szepczę, próbując zbliżyć się do obcej postaci. Odsuwa się gwałtownie, jakbym parzyła ogniem. Raptem wszystkie wspomnienia przelatują mi przed oczami, ukazując, jak bardzo oddaliłam od siebie brata i jak bardzo Drake to wykorzystał.  
-Marcel to ja, Rachel. Wiem, że wiesz kim jestem.. - mimo niechęci i nienawiści wypisanej na jego surowej twarzy, staram się do niego przybliżyć.  
Słyszę śmiech Drake i to wystarczy, aby pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
-Na nic zdadzą się twoje marne próby, kochanie. Teraz należy do mnie i zapewniam cię, że świetnie o niego zadbam. Na pewno bardziej, niż ty. Nie pozostawię go samego - złośliwy uśmiech demona sprawia, że mrużę oczy. Marcel spogląda na mnie obojętnie, obracając się na boki.  
-O co w tym wszystkim chodzi? Kim oni są? To ich miałem zabić? - ostatnie słowo dźga mnie niczym ostry sztylet. Śmiech Drake działa, jak zimny niemal lodowaty prysznic.  
-Jestem twoją siostrą. Marcel, spójrz na mnie. Kocham cię, kimkolwiek teraz jesteś, nieważne, co zrobił ci ten potwór - mój głos drży, tak jak moje ręce. Boję się. Nie mogę go stracić. Nikt nie może mi znów zabrać osoby, którą kocham.  
-O czym ty mówisz? To jakaś wariatka! - baryton brata dolatuje do moich uszu szybciej nim ten zdąży wypowiedzieć te pełne bólu słowa.  
-Nie mów tak..jesteś moim bratem. Moją jedyną rodziną, która mi pozostała - czuję, jak łamie mi się głos. Drake wzdycha teatralnie.
-Scena jest naprawdę bardzo wzruszająca, ale daruj sobie już, kotku. Mamy pewne sprawy do załatwienia - słyszę gdzieś w oddali głos demona. Nie potrafię spoglądać dłużej na odmienionego Marcela. Nie potrafię uwierzyć, że zapomniał mnie na zawsze. To musi być jakiś chwilowy zanik pamięci.  
-Najpierw musisz stanąć twarzą twarz z nami – donośny warkot dobiega z ust wyłaniającego się z ciemności Gabriela. Wszyscy obracamy się, by spojrzeć na zdeterminowany wyraz twarzy bladego anioła. Z mojego gardła wydobywa się ciche westchnienie. Chcę do niego podbiec, ale mam wrażenie, że dzieli nas tylko przepaść. Nie patrzy na mnie. Nie chce patrzeć, to pewne. Cichy chichot demona wyrywa mnie z rozmyślań.
-Doprawdy zabawne. Dwie przybłędy próbują mnie nastraszyć - jego śmiech jest przeszywający, jak paznokcie przejeżdżające po suchej tablicy. - Marna zagrywka - dodaje, pstrykając palcami. Za jego plecami rozciąga się rząd zdeterminowanych, wrogich i wściekłych demonów. Założę, że w zanadrzu znajduje się ich więcej. Czuję nieprzyjemny dreszcz przechodzący przez moje ciało.  
-Dobrze wiedzieliśmy, że nie umiesz liczyć - poczułam dziwne ukłucie w brzuchu, słysząc pewny siebie głos Victora. Obracam głowę w bok. W tym samym momencie nasze oczy się spotykają. Nawet w tej dramatycznej chwili próbuje się do mnie uśmiechnąć. Jego wzrok dodaje mi odwagi, choć czuję, jak trzęsą się moje nogi. Alex dalej trzyma moją ciepłą dłoń w uścisku. Teraz przestało mi to przeszkadzać pomimo tego, że niedaleko znajduje się Gabriel. Dobrze wiem, że ten gest nie ma żadnego znaczenia, bynajmniej dla mnie. Z lewej strony dostrzegam nowe twarze. Domyślam się, że Victor postarał się ściągnąć ich wszystkich. Na twarzy Gabriela dostrzegam dumę. Dobrze wie, że nie są bezbronni.  
-Znakomicie. W takim razie szykuje się większe przedstawienie. Liczcie się z tym, że po waszej znikomej gromadce nie pozostanie nikt oprócz niej - zamykam oczy. Dobrze wiem, że Drake ma na myśli mnie. Czuję, jak wskazuje na mnie kościstym palcem. Czuję do siebie obrzydzenie. Prychnięcie Gabriela i Alexa przerywa ciszę. Otwieram oczy. W gromadce demonów dostrzegam Sama. Jak mu nie wstyd. Mrużę oczy, posyłając mu znienawidzone spojrzenie. Udaje, że mnie nie dostrzega. Jest obojętny. Dalej nie mam bladego pojęcia, dlaczego ich relacje tak wyglądają. Chciałabym poznać powód, dla którego Sam wolał dołączyć do Drake'a niż ratować własnych synów.  
Słyszę głośne kroki. Gabriel podchodzi do przywódcy demonów z wyraźną wzgardą. Jego ręka gwałtownie zaciska się na gardle Drake'a. Twarz demona staje się nagle czerwona a po chwili przybiera biały odcień. Jego postać nagle znika. Chwilę później pojawia się za plecami anioła i popycha go z siłą tak wielką, że Gabriel ląduje gdzieś przy czerwonym aucie. Wstrzymuję oddech. Demon kieruje się wprost na mnie, ale w tej samej chwili przeszkadza mu Victor, który rzuca się na niego. Wykonuje różne gesty ręką powodując, że demon wrzeszczy a jego ciałem wstrząsają dziwne drgawki. Alex ściska mocniej moją rękę i ciągnie gdzieś za sobą. Widzę, jak inne demony rzucają się na sylwetki biegnących aniołów. To wszystko dzieje się tak szybko, że nie jestem w stanie dokładnie zastanowić się nad tym, co się dzieje.  
-Nie patrz w tył. Biegnij tak szybko, jak tylko potrafisz - słyszę głośne polecenie Alexa, który nie zatrzymuje się nawet na chwilę.  
-Nie zostawię Marcela ani Gabriela! - krzyczę, ale on jakby zupełnie mnie nie słyszał. Czuję, jak zaczyna biec coraz szybciej. Potem popycha mnie w kierunku zarośli. Dyszy, próbując opanować oddech.
-Posłuchaj mnie Rachel bardzo uważnie - łapie mnie za oba policzki, patrząc głęboko w oczy. - Gabriel na pewno sobie poradzi. Jest zbyt zwinny, żeby nie dać sobie rady. Mieliśmy ustalony plan w razie jakiejkolwiek potyczki. Nic nikomu nie grozi. - uspokaja mnie, głaszcząc po bladej skórze. Próbuję się opanować, nie chcę teraz płakać. Chciałabym im jakoś pomóc, ale zwykły śmiertelnik na nic się zda.  
-A co z Marcelem? - pytam żałośnie.
-Najpierw musimy zająć się innymi demonami a potem zabierzemy ze sobą twojego brata. Trzeba go jakoś unieruchomić. Jestem pewien, że Victor się tym zajmie - próbuje się uśmiechnąć, żeby dodać mi otuchy. - Jeszcze jedno, Rachel. Chcę, żebyś wiedziała, że nie każdy demon musi być koniecznie zły. To zależy od charakteru i silnej woli. Wierzę, że twój brat wydostanie się z tej pułapki, którą rzucił na niego Drake'a. Miłość jest w stanie wyleczyć każdego - dodaje, całując mnie w czubek głowy. Teraz nie jestem w stanie powstrzymać się od płaczu. Łzy zaczynają moczyć moje rozgrzane policzki.  
-Nie płacz. Wszystko wróci do normy. Zajmiemy się tym - szepcze. - Teraz musisz tutaj zostać, Rachel. Ukucnij za tym drzewem. Za niedługo powinien zjawić się tutaj Chris, jeden z aniołów, aby się tobą zaopiekować. Muszę wracać. Dobrze wiem, że jestem im potrzebny - mówi szybko, ale dokładnie rozumiem, co ma na myśli. Kiwam głową. Boję się o nich wszystkich.
-Uważaj na siebie..- głos nie ułatwia mi mówienia, ale Alex tylko mnie uspokaja. Jego złote tęczówki dają mi nadzieję. Całuje mnie jeszcze raz w czubek głowy i ucieka. Najszybciej, jak to tylko możliwe.  

Po długich piętnastu minutach zjawia się obok mnie wspomniany Chris. Jest wysokim blondynem, właścicielem brązowych tęczówek. Mówi coś, ale ja nie jestem w stanie go słuchać. Nie chcę. Pragnę tylko wrócić tam, gdzie znajduje się Gabriel, Marcel i Alex. Nienawidzę bezradności, która z każdą sekundą mnie obezwładnia. Jestem bezużyteczna. Dostrzegam, jak rozmawia z kimś przez telefon i w jednej sekundzie dolatują do mnie słowa, których nigdy nie chciałam usłyszeć...Opadam na ziemię, łkając głośno.




Jak się podoba? Postanowiłam na trochę powrócić. Chciałabym zakończyć już Rachel i ruszyć z czymś nowym! :) To ostatnie jej części.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1937 słów i 10930 znaków.

7 komentarzy

 
  • Ewcia:D

    To jest ostatnia, czy jeszcze planujesz dodać kilka części? :)

    12 wrz 2015

  • Malolata1

    @Ewcia:D szczerze to miałam zamiar, ale tak się sprawy złożyły, że jak widzisz zaczęłam znów jakieś nowe i nie dokończyłam, jak w moim zwyczaju, haha. :) a mam kontynuować?

    12 wrz 2015

  • Ewcia:D

    @Malolata1 to opowiadanie jest bardzo wciągające. Już chyba w 5 części łzy miałam w oczach i wciąż je mam. Byłabym szczęśliwa, gdybyś zechciała dokończyć to bardzo realistyczne opowiadanie :)

    12 wrz 2015

  • Ewcia:D

    Realistyczne, w sensie, że różne rzeczy spotykają nas w życiu :D

    12 wrz 2015

  • Malolata1

    @Ewcia:D dobrze, kochana. :) Nie obiecuję konkretnego terminu, ale nie dam Ci czekać roku czy coś, haha. :) sama muszę sobie je przypomnieć, bo dawno do niego nie zaglądałam.

    13 wrz 2015

  • Milenkaa:)

    wspaniałe dzisiaj od samego rana czytałam wszystkie części i są boskie nie mogę doczekać się następnej części proszę dodał jak najszybciej proszę pozdrawiam kochająca22

    29 kwi 2015

  • Malolata1

    dziękuję Ci :*

    11 kwi 2015

  • PannaNikt

    Cudeńko <3 Wreszcie jest i jest fantastyczne ;)

    7 kwi 2015

  • LittleScarlet

    Oj długo kazałaś czekać, bardzo długo, ale co z tego, skoro jest perfekcyjnie? <3

    7 kwi 2015

  • Malolata1

    dziękuję Ci bardzo. :*

    7 kwi 2015

  • Paulaa

    Wow to jest fantastyczne!  Od wczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały i czekam na więcej ;)

    7 kwi 2015