The experience cz 41

Ten tydzień minął bardzo szybko, nawet nie wiem kiedy przeżyłam te 7 dni. Wszystko co w ostatnim czasie działo się w moim życiu tworzyło ze mnie nową dziewczynę. Przede wszystkim byłam silniejsza, stałam się bardziej realistką, ale nie porzuciłam swojego optymizmu. Kiedyś byłam bardziej wrażliwa, miękka. Obecnie twardo stąpałam po ziemi, wiedziałam czego chciałam, już nie bujałam w obłokach, przede wszystkim nie żyłam by uszczęśliwiać innych, w końcu postawiłam siebie na pierwszym miejscu. To wcale nie robiło ze mnie egoistki, daleko mi było do niej, natomiast zgodnie z noworocznym postanowieniem dbałam o siebie.

Po rozmowie z rodzicami wszyscy doszliśmy do wniosku, że remont salonu dziadków będzie dla nich odpowiednim prezentem. Wykupiliśmy im tygodniowy pobyt w Sopocie. Byli tym nieco zaskoczeni, ale przystali na to i tato odwiózł ich na miejsce, w Gdańsku miał klienta, któremu prowadził sprawę, więc został tam dłużej. Mama to strasznie zapracowana kobieta, więc całe dnie spędzała w pracy i tylko wieczorami wpadała do domu dziadków by zobaczyć jak postępowały zmiany. Piotrek spędzał z nami bardzo dużo czasu, to on pomógł nam to wszystko ogarnąć, stworzył projekt, który wszyscy zaakceptowaliśmy. Salon cały czas miał być przyjazny i w ciepłych kolorach. Ściany były beżowe z czarną lamówką u dołu, na podłodze miały być panele z ciemnego drewna. Kominek też postanowiliśmy odnowić, czerwoną starą cegłę zamienić na czarny kamień. O to wszystko dbała ekipa remontowa. Ja głównie spędzałam czas w sklepach meblowych, wybrałam ciemno brązowy stolik na telewizor, w takim samym kolorze duży podłużny stół z krzesłami, szarą materiałową sofę która składała się z wielkiego narożnika i kanapy dwu osobowej. Zamówiłam białe, długie, cienkie firanki z złotą nitką, do tego kilka wazonów i ramek na zdjęcia. To wszystko pochłaniało strasznie dużo czasu, ale nie spodziewałam się, że w tydzień się wyrobimy. Efekt był piorunujący, całość była niezwykle ciepła i przytulna. Było sporo akcentów z poprzedniej aranżacji salonu, komoda, obrazy, zdjęcia czy witryna na szkło.

Z Piotrkiem, bawiliśmy się świetnie. Ja zaczęłam ferie a on miał sesję, więc często przesiadywałam u niego w akademiku a wieczorami trochę imprezowaliśmy. Zaczerpnęłam trochę studenckiego życia i bardzo mi się ono spodobało. Ludzie byli niezwykle przyjaźnie do siebie nastawieni i lubili się dobrze bawić.

Dzisiaj był piątek i siedzieliśmy u mnie w domu razem z Maćkiem i Marcinem. Każde z nas miało tydzień wolnego, więc postanowiliśmy gdzieś wyjechać, co prawda rychło w czas, ale do końca nie byliśmy pewni czy Marcin z Piotrkiem zaliczą sesję, czy remont wcześniej się skończy.
- Moje zdanie znacie, ja bym się wylegiwał na słoneczku – Maciek uśmiechnął się sam do siebie. On nie lubił zimna a za to uwielbiał podziwiać kobiety w bikini. Śmiał się, że to mógłby być jego życiowy zawód.  
- A ja skorzystałbym z zimy i pojechał na narty – Marcin lubił słońce, natomiast lubił też uprawiać sporty, przede wszystkim z pasją jeździł na desce. Często wyjeżdżał na różne snowboardowe turnieje.
- Jakoś nie mam ochoty nigdzie wyjeżdżać, ale jakbym miała wybierać to sorry Maciek, chętnie nauczyłabym się w końcu jeździć na desce – uśmiechnęłam się do brata. - A Ty ? - zwróciłam się do mojego chłopaka.
- Ja tam gdzie ty. Dawno nie byłem w górach – uśmiechnął się do mnie Piotrek. Maciek wyraźnie nie był zadowolony z przebiegu głosowania.
- Maciek w wakacje wyjedziemy gdzieś do ciepłych krajów i będziesz się smażył ile zechcesz – skierowałam się do brata.
- Wy dzwonicie i rezerwujecie hotel. Bo chyba Austria co? - Maciek wstał i zanim zszedł na dół popatrzył na nas.
- Tak – Marcin odpowiedział bratu i od razu zabraliśmy się za dzwonienie po schroniskach, nie było łatwo cokolwiek znaleźć, szczególnie w tańszych pensjonatach. Udało nam się zarezerwować trzy dwuosobowe pokoje, ja jechałam z Piotrkiem, Maciek z Damianem a Marcin z Kasią. Bardzo chciałam, żeby Filip z nami jechał, natomiast cały czas był w trakcie sesji. Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu filmów, Piotrek zebrał się około 23 a ja poszłam spać.

Całą sobotę spędziłam na pakowaniu siebie i braci, mieliśmy wyjechać z samego rana w niedzielę.
Około 17 zebrałam się do Piotrka by ogarnąć jego pakowanie. Posiedzieliśmy trochę z jego znajomymi po czym o 21 pojechaliśmy do mnie. W domu rodzice siedzieli w salonie.
- Dobry wieczór. - Piotrek przywitał się z moimi rodzicami, zrobiliśmy sobie kanapki i poszliśmy na górę gdzie przed telewizorem siedział Marcin, przyłączyliśmy się do niego. Oglądaliśmy kabarety zajadając kanapki. Po jakimś czasie tata wbiegł do nas na piętro.
- Zbierajcie się, jedziemy do szpitala, Maciek miał wypadek. - tata był mocno zdenerwowany, nie czekając na żadne wyjaśnienia pospiesznie zbiegliśmy na dół a po chwili wszyscy siedzieliśmy w samochodzie i byliśmy w drodze do szpitala. Mocno się denerwowałam, bo nikt nic nie mówił.
- Wiecie co się stało ? - Marcin spojrzał na rodziców. Mama była roztrzęsiona a tato nie patrząc na żadne ograniczenia mknął przez miasto. Miałam wrażenie, że trwało to wszystko wieczność, jakby ta odległość, ciągle się wydłużała. Czułam jak w środku serce waliło mi jak młot, miałam wrażenie, że wszyscy słyszeli jego bicie.
- Zadzwonił policjant i powiedział tylko tyle, że Maciek miał wypadek i został zabrany do szpitala, tylko tyle nam powiedział. - pierwszy raz w życiu widziałam tatę w takim stanie, był skupiony, ale targały nim bardzo silne emocje. Wszyscy czuliśmy niepokój.W środku coś mnie strasznie paliło, uniemożliwiało mi to oddech i sprawiało, że wszystkie moje funkcje życiowe zostały zachwiane. Gdy byliśmy pod szpitalem wybiegliśmy z samochodu i biegiem ruszyliśmy na izbę przyjęć. Gdy już się tam znaleźliśmy Dyżurna powiedziała, że Maciek ma operację.
- Proszę czekać nic więcej nie mogę powiedzieć. - skierowała się do nas. Byłam zła, że tylko tyle nam powiedziała. Ta niewiedza była straszna. Chciałam dowiedzieć się co się działo z moim bratem, w jakim był stanie, na czym polega operacja...  
Siedzieliśmy przed drzwiami do sali operacyjnej, miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu, co patrzyłam na zegarek to tylko wskazówka minutnika powoli się przesuwała, prawie niezauważalnie. W pewnym momencie przyszła do nas pielęgniarka.
- Kto z państwa ma grupę AB+ ? - powoli patrzyła na każdego z nas.
- Ja mam A – powiedziała mama.
- Ja mam B – tata spojrzał na Marcina.
- Ja też mam B – wszyscy popatrzyli na mnie.
- Ja mam – popłynęły mi łzy. Moje zdenerwowanie narastało, była potrzeba krew a to oznaczało tylko jedno, że jego stan był bardzo poważny, musiał stracić jej bardzo dużo. Pielęgniarka zabrała mnie do ambulatorium. Piotrek poszedł ze mną, cały czas mnie wspierał, wycierał łzy, pocieszał. Był dużym wsparciem dla mnie. Nie lubiłam widoku krwi, każde pobranie było zmaganiem się ze swoimi słabościami. Piotrek odchylił mi głowę tak abym patrzyła na niego.
- Będzie dobrze. - szeptał głaskając mnie po włosach. W jego oczach tkwił ogromny strach nie tylko o Maćka ale też o mnie, widziałam, że chciał mi jakoś pomóc, żebym tak nie cierpiała, ale nic nie był w stanie zrobić.
- Wystarczy – pielęgniarka zabrała woreczki po czym gdzieś pobiegła. Piotrek pomógł mi się ubrać i obejmując mnie, prowadził znowu na korytarz. Dołączyłam do rodziców, siedzieliśmy na tych durnych krzesłach wpatrując się w drzwi, tak bezczynnie.
- Bardzo się boję – popatrzyłam na Piotrka po czym zaczęłam płakać, czułam się bezradna, chciałam zrobić coś więcej, niż oddanie krwi, ale wiedziałam, że pozostało nam tylko czekać. Piotrek objął mnie mocniej, na znak otuchy. Tata podtrzymywał mamę, obok siedział Marcin z głową w rękach. Wszyscy byliśmy mocno wyczerpani. Siedzieliśmy już kilka godzin a nadal nic nie było wiadomo. Po chwili, czyli po jakiś 4 godzinach od naszego przybycia do szpitala, na końcu korytarza zobaczyłam dwóch policjantów, którzy podeszli do nas.
- Czy państwo jesteście rodziną Pana Maćka Pilarczyka ? - zwrócił się nad jeden z nich. Tato wstał i podszedł do mundurowych.
- Tak, jestem jego ojcem. - popatrzył na nich, widać było, że oczekiwał jakiś wyjaśnień z ich strony.
- To ja do Pana dzwoniłem. Pański syn miał wypadek, kierowca przejechał na czerwonym świetle, uderzył w samochód pana syna od strony kierowcy. Co z nim ? - wyjaśnił drugi policjant i teraz on chciał dowiedzieć się czegoś od nas.
- Cały czas jest operowany. - tata udzielił informacji panom, po czym odeszli zostawiając nam ich numer telefonu. Czułam się coraz gorzej, wyobrażałam sobie jak to wszystko musiało wyglądać. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Boże, przez co on musiał przejść, ile bólu go to kosztowało.

- I co z nim ? - z drzemki wyrwał mnie głos taty, zobaczyłam jak wszyscy się podnoszą i podchodzą do lekarza, który ledwo co który wyszedł z sali.
- Jego stan jest bardzo ciężki, obrażenia były bardzo duże, ale to silny chłopak. Natomiast ta doba będzie decydująca. Proszę być dobrej myśli. - popatrzył na nas ze współczuciem po czym udał się korytarzem na oddział. Przytuliłam się mocno do Piotrka płacząc, ze strachu, ale i ze szczęścia, że Maciek żyje bo to było najważniejsze. Wierzyłam, że z tego wyjdzie, bo przecież to mój brat. On jest silny, da radę.

paulinan92

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1794 słów i 9865 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Cam

    @paulinan92 nie wiem w czym tu pomysłowość to zwrot popularny i często używany w recenzjach.

    29 lis 2014

  • Użytkownik paulinan92

    @cam ale ja zrozumiałam, naprawdę ;) po prostu jestem pod wrażeniem pomysłowości ;)

    29 lis 2014

  • Użytkownik Cam

    @paulina92 tak opera mydlana czytaj tasiemiec jak Moda na sukces...

    28 lis 2014

  • Użytkownik paulinan92

    @Cam przepraszam, ale to naprawdę zabawne :) "Opera mydlana|.... D

    28 lis 2014

  • Użytkownik Cam

    Powoli przestaje mi się podobać. Roi się opera mydlana..

    27 lis 2014