The ghostwriter

The ghostwriter- Do widzenia, Ana. - mówi, oficjalnym gestem podając mi rękę. Zatapiam się na moment w tych smutnych, szarych oczach, które nie tak dawno temu skradły mi serce. Nadal nie zdołałam zgłębić, co się kryje za ich fenomenem. Dotykam jego dłoni, zamykając ją niepewnym uściskiem. Ma długie palce pianisty i miękką skórę człowieka, który nie przywykł do fizycznej pracy. Próbuję nie myśleć  o naszych wspólnych nocach, o słodkiej melodii ciał okrytych bladym blaskiem księżyca… Próbuję bez skutku.  

- Do widzenia. Miło było cię gościć u nas. - stwierdzam ze zdawkową uprzejmością. W końcu, nie bez przyczyny jestem córką bywalca najznakomitszych salonów. Potrafię być damą. A damy nie płaczą z powodu skończonego romansu.  

- Anabeth! - woła skrzekliwy głos ojca.  Nawet nie pozwoli mi odprowadzić Dawida wzrokiem do bramy. Nawet tyle mi nie da. Żałuje własnej córce jednego ponurego wspomnienia więcej. Odwracam się od podjazdu, idąc ku sypialni, właściwie umieralni, tego wielkiego człowieka  ostentacyjnie stukając obcasami. Leży, pokasłując. Wygląda nadzwyczaj spokojnie jak na tyrana, którym jest dla mnie przez całe życie.  

- Wołałeś. - rzucam w progu. Przed oczami ciągle mam szczupłą sylwetkę Dawida, a na ustach smak naszego ostatniego pocałunku. Smak goryczy i niespełnionych nadziei.

- Gdzie byłaś?  

- Żegnałam twojego gościa. - odpowiadam oschle. Nie mam ochoty na pogawędki.  

- Żaden z niego gość. Zwykła literacka kurwa. - warczy, pokazując jakim prostakiem pozostał, mimo swojej cienkiej warstewki dobrych manier.  

- Nie mów tak o nim. Dawid jest pisarzem. Bardzo dobrym. - protestuję. Zawsze muszę stawiać zbędny opór, szarpać się dla samego szarpania.  

- Szkoda, że nie publikuje, hm?  

- Nie może publikować, skoro musi wiecznie pisać na zlecenie takich jak ty.  

- Takich jak ja? Czyli jakich? No, wyduś to z siebie! Powiedz, co sądzisz o starym ojcu… Tchórzysz?! Żałosna…  

- Potrzebujesz czegoś? - pytam, chcąc przerwać jego pseudo wywody pseudo rodzica.  

- Córki.  

- Na to chyba za późno. - mruczę z irytacją. Dotychczas występowała częściej jako asystentka mojego rodzica niż jego krewna. Mój ojciec czarował tłumy na scenie, lecz poza nią nie miał nic do zaoferowania prócz ciągłych wyrzutów i rozczarowania. Nie dziwiło mnie, że mama odeszła, nie mogąc dłużej wytrzymać jego  neurotyzmu oraz histerii. Cóż, ciężko żyć z geniuszem takiego formatu.  

- Zapłaciłaś mu?  

- Tak, zrobiłam przelew. - potwierdzam chłodno. Chcę już stąd wyjść.  

- Słyszałem o powrocie George’a.  

- Wrócił wczoraj. - informuję niechętnie. Ojciec wszystko wie, choć zwykle nie wychodzi z łóżka.  

- Powinnaś go zaprosić.  

- Skoro chcesz.  

- A ty nie chcesz?  

- Jest moim przyjacielem, tato. Grzeczność wymaga, żeby go zaprosić.  

- Grzeczność? - podchwytuje ciekawie. No tak, nigdy nie odpuszcza.  

- Kultura, dobre wychowanie… Nazywaj to jakkolwiek.  

- Umówiłaś spotkanie z Tonym?  

- Przyjdzie po szesnastej, więc bądź gotów.

- Czytałaś ją? - pyta, kiedy przekraczam próg - Moją biografię?  

- Przejrzałam. - kłamię gładko. Co mam niby odpowiedzieć? Że znam każde słowo? Że pamiętam genezę każdego zdania? Że dłonie Dawida pisały kolejne akapity wprost na mojej skórze? Że opuszkami tworzył całe rozdziały, pieszcząc mnie, jakbym była warta miłości?  

- I?  

- Jak mówiłam, Dawid jest bardzo dobry.  

- Przede wszystkim prostytuuje się intelektualnie... Sprzedaje talent za marne grosze.

- Nie takie znów marne. - mamroczę wpół wyraźnie. - Idę zadbać o odpowiednie przyjęcie Tony’ego. Odpoczywaj.  

Opuszczam umieralnię z ulgą. Zawiadamiam kucharkę o spodziewanym gościu, po czym kieruję kroki do biura. Dziwnie być sekretarką własnego ojca. Przeglądam maile, które mu przysłano. Część zostawiam bez odpowiedzi, inne staram się szybko ogarnąć, posortować ze względu na stopień istotności. Myśl o Dawidzie nie daje mi jednak spokoju, uniemożliwiając koncentrację. Z zamyślenia wyrywa mnie dopiero ostry dźwięk telefonu. Odbieram machinalnie.  

- Witaj, Ana. Co robisz dziś wieczorem? - znajomy głos w słuchawce jest nie do zniesienia, wywołując mieszaninę wstydu, stresu i… buntu?

- Hej, George. Miło cię słyszeć. Dzisiaj? To zależy…  

- Chciałem cię porwać do opery. - proponuje, a ja słyszę uśmiech, który wykrzywia kąciki jego ust ku górze.  

- Porwać? Czy to aby nie nielegalne?  

- Jeśli tak, to co? - rozpoczyna tę naszą specyficzną gierkę.  

- Chętnie spróbuję, panie porywaczu.  

- Porywaczu? Może lepiej podrywaczu?  

- Nie łap mnie za słówka.  

- A za co w takim razie? - flirt klasy B, ale wywołuje radość, poczucie swoistego bezpieczeństwa. Tym właśnie jest George. Synonimem azylu oraz stabilizacji.  

- Proponuję dłoń.  

- Zatem zawężę moje pole manewru do jednego palca. Serdecznego. Co wtedy?  

- George? Czy ty mi się oświadczasz?  

- Miałem zaczekać do wieczora, lecz…  

- Och… Ja… Przerabialiśmy ten temat. - zaskoczył mnie kompletnie. Nie umiem wymyślić nic inteligentnego. Zebranie słów w logiczne zdanie staje się niemal niemożliwe.  

- Ana, proszę, daj szansę wiernemu wielbicielowi.  

- Muszę to poważnie przemyśleć.  

- Jasne, ale opera aktualna?  

- Tak, oczywiście. Aktualna.  

- Przyjadę po ciebie przed ósmą.  

- Świetnie. Pa.  

- Pa.

Przymykam na moment powieki. Natychmiast dostrzegam pod nimi Dawida. Nieźle się wpakowałam! Muszę nauczyć się zapominać. Tylko jak? Życie w Highgate płynie niezwykle wolnym rytmem w stosunku do innych dzielnic Londynu. Tu wspomnienia posiadają przedłużony termin ważności. Patrzę na migający kursor i przychodzi mi do głowy pewien pomysł. Otwieram nowy dokument, którego biel nieco przybija. Jeśli klin klinem, to pisarza pisaniem. Dotykam klawiatury niepewnie. Zdarzało mi się popełnić jakieś wiersze w szkole średniej, ale typem literatki nie byłam. Początek… Jaki początek? Dawno dawno temu? Pewnego pozornie zwykłego dnia? Mam na imię Anabeth, jestem atrakcyjną, dwudziesto-trzy letnią…? Bez sensu. Nie potrafię tak.  ‘Pisząc, malujesz za pomocą słów’ mawiał Dawid. Postanawiam więc namalować tamtą chwilę. Chwilę, gdy się spotkaliśmy.  

***

Był przyjemny, majowy dzień, lekko zakrapiany tradycyjną, angielską mżawką. Standardowo przywdziałam mój mundur przeciwko całemu światu - obcisłą, czarną spódnicę do kolan, rajstopy w tym samym kolorze, białą bluzkę z kołnierzykiem i wiązane półbuty na wysokim obcasie. Srebrnymi wsuwkami spięłam, nieszczęśliwie opadające boczne kosmyki. Zrobiłam staranny makijaż i voile! Perfekcyjna asystentka w snobistycznym sosie gotowa. Zeszłam na dół, aby dopilnować śniadania oraz wydać stosowne dyspozycje, kiedy Natasza poinformowała mnie o wcześniejszym przybyciu spodziewanego gościa. Odrobinę podenerwowana, jako że nie lubię niespodzianek, udałam się do salonu. Obdarzyłam siedzącego w fotelu mężczyznę uważnym spojrzeniem. Szczupły, raczej wysoki, o melancholijnym wyrazie twarzy, dość młody, co było zaskoczeniem. Różnica między nami nie przekraczała rzędu dziesięciu, góra piętnastu lat. Osobiście obstawiałam pięćdziesięciolatka, nie trzydziesto.  

- Witamy w Highgate Hall. Pan zapewne to Dawid Rutkowski? - zaczęłam rozmowę moim profesjonalnym tonem. Wstał, taksując mnie spojrzeniem równie uważnym jak moje poprzednie. Oględziny musiały wypaść zadowalająco, bo  uśmiechnął się promiennie.  

- We własnej osobie. A pani to…?  

- Anabeth Stawsky, córka pańskiego zleceniodawcy.  

- Naturalnie. Miło panią poznać. Przepraszam, że przyjechałem nieco wcześniej bez uprzedzenia, ale zaszły pewne nieprzewidziane okoliczności.  

- Nie szkodzi. Zapraszam pana na śniadanie ze mną i tatą. Po podróży z pewnością pan zgłodniał. - zaproponowałam uprzejmie. Znów obdarzył mnie tym swoim olśniewającym uśmiechem.  

- Chętnie się dołączę, lecz miałbym jedną prośbę.  

- Słucham?  

- Proszę mówić mi Dawid. Nie jestem aż tak stary… Anabeth.  

- W istocie. Proszę wybaczyć, ale ktoś z twoim doświadczeniem powinien mieć… Parę lat więcej.  

- Zacząłem pisać zleceniowo jeszcze w szkole. Stąd moje doświadczenie. - wyjaśnił cicho.  

- Rozumiem. Oto jadalnia. - rzuciłam, gdy dotarliśmy do pomieszczenia. Ojciec popijał herbatę w swoim aksamitnym, bordowym szlafroku obszytym złotymi lamówkami. Nie raczył podnieść wzroku ani na mnie ani na Dawida. - Dzień dobry, tato. Przyjechał twój pisarz.  

- Miał przyjechać później. - wtrącił zrzędliwie.  

- Przyjechał teraz. - skontrowałam natychmiast. Dawid najwyraźniej wyczuł napięcie.  

- Najmocniej przepraszam za zamieszanie. - powiedział, zamierzając przemówić w swoim własnym imieniu.

- Trudno. Nie każę panu wracać, Dawidzie.  

- To duża ulga. - zażartował mężczyzna, częstując się powidłami. Zauważyłam urocze dołeczki na nieogolonych policzkach.  

- Zacznijmy od razu, chłopcze.  

- Naturalnie. Pańska autobiografia. Będę potrzebował wielu informacji, suchych faktów na początek. Później poszukamy anegdotek, ozdobników…  

- Najpierw kwestie finansowe. Ile pan bierze?  

- Trzysta złotych za stronę, czyli w przeliczeniu na funty sześćdziesiąt dwa. Przewiduję około dwustu stron, co daje…  

- Dwanaście tysięcy czterysta. - wyliczyłam błyskawicznie. Dawid rzucił mi pełne podziwu spojrzenie.  

- W porządku. Poproszę próbki pańskich tekstów.  

- Przepraszam, czy to etap rozmowy kwalifikacyjnej?  

- A czego innego pan oczekiwał?  

- Myślałem, że skoro mnie pan zaprosił do Anglii…  

- To dostał pan pracę? Ha, dobre sobie. Ma pan próbki swoich wypocin, czy nie?  

- Mam. - wyciągnął z torby zgrabnego laptopa i go włączył. Po chwili otworzył pełen różnych tytułów folder. - Proszę.  

- Anabeth, zerknij i oceń. Masz dwie godziny. - nakazał ojciec, nie znoszącym sprzeciwu tonem.  

- Więc to od ciebie zależy moje zlecenie, hm? Jesteś jego asystentką? - Dawid zadał pytania, które postanowiłam zbyć.  

- Próbuję czytać.  

- Gdybym dostał tę pracę, widywałbym cię bardzo często, prawda?  

- Dlaczego pytasz? - warknęłam zniecierpliwiona. Uśmiechnął się po raz nie wiadomo który.  

- Ponieważ wtedy miałbym silną motywację do walki o tę posadę, Ano. - złapał moją dłoń, zaglądając mi głęboko w oczy. Wówczas pierwszy raz poznałam ich moc. Dorzuciwszy zdrobnienie imienia, nie słyszane od czasu odejścia matki, zrobił piorunujące wrażenie.  

***

Odrywam się od niezatytułowanego dokumentu, ze zgrozą stwierdziwszy, że jest już po trzeciej. Schodzę na dół, aby dopilnować przyjęcia Tony’ego. Dzięki Bogu, pielęgniarz przebrał tatę w marynarkę oraz eleganckie spodnie. Pospiesznie układam mu włosy, nakładając jasny podkład na pomarszczoną twarz staruszka. Poddaje się moim zabiegom ze spokojem. Oboje przeżywamy rodzinne zjednoczenie, gdy chodzi o wizytę Tony’ego. Musimy współpracować, by przetrwać. Polewam tatę perfumem, chcąc stłumić smród alkoholu. Za dziesięć czwarta siadamy w salonie. Nerwowo poprawiam filiżanki, obserwując obłoczek dymu nad porcelanowym dzbanuszkiem unoszący się niczym mały, herbaciany duszek. Złocony zegar kominkowy sygnalizuje szesnastą cichutką melodyjką. Wewnętrznie spinam się, zbierając resztki sił psychicznych. Tony wchodzi lekko spóźniony.  

- Dzień dobry, kochani. Bethy, moja piękna dziewczyno. - woła radośnie, całując mnie w rękę. Ledwo powstrzymuję ochotę wyrwania jej. - Cóż za wściekła osa! Ciebie też miło widzieć żywego, Aleks.  

- Tony…  

- Fajnie tu sobie żyjecie. Mama byłaby zadowolona. Szkoda, że nie żyje. - prycha. Yhm, dochodzimy do centrum jego frustracji. Ktoś był za mało przytulany. Tony jest pasierbem taty i moim… Nikim? Nadymam wargi z pogardą. Niestety,  możemy mieszkać w tej willi tylko do śmierci taty. Potem wszystko dostaje Tony. Tak stanowi testament mojej, świętej pamięci, macochy. Dlatego, jej syn nachodzi nas każdego tygodnia, sprawdzając, jak ojciec sobie radzi. A my urządzamy dla niego teatrzyki, odmawiając mu satysfakcji z widoku umierającego starca. Któregoś razu, Dawid dołączył do naszej trupy aktorskiej. To było trzy dni po tym, jak opowiedziałam o Tonym. Albo cztery? Dość, że znał historię. Tęsknię za nim. Wyjechał parę godzin temu, a ja już tęsknię. Próbuję myśleć o George’u i jego oświadczynach. Powinnam je przyjąć, czy też nie? Lubię go, tworzymy zgrany zespół, lecz mam pewne obawy. Zawsze wolałam sądzić, że mój wybranek będzie kimś kto rzuci mnie na kolana… Metaforycznie rzecz jasna. Tymczasem George jest po prostu… sobą aż do klarownego, przewidywalnego szpiku kości. Niecierpliwie czekam aż Tony sobie pójdzie. Chcę skończyć tę szopkę i zająć się czymkolwiek innym. Szczęście mi jednak nie sprzyja, gdyż Tony towarzyszy nam dłużej niż zwykle. Wychodzi dopiero przed szóstą, czym doprowadza mnie na skraj szaleństwa. Tata natychmiast po jego wyjściu wraca do stadium totalnego rozkładu, chowając się w sypialni niczym żółw w swojej skorupie. Ja, tymczasem, przywdziewam kreację na wieczór. Wciąż nie wiem, co odpowiem George’owi. Długa, szara suknia ze zdecydowanym dekoltem i odkrytymi plecami zdaje się być ‘na tak’. Z kolei, skromny, srebrny łańcuszek zwieńczony wisiorkiem w kształcie półksiężyca (dostałam go od Dawida), sugeruje zgoła inną odpowiedź. Rozpuszczam włosy, opadające czekoladowymi kaskadami na ramiona. Przeglądam się w lustrze, nawiązując kontakt wzrokowy z własną osobą. ‘Przypominasz leśną nimfę, mitologiczną boginkę, która bałamuciła przedstawicieli Olimpu’, stwierdził Dawid w czasach, gdy przyciąganie między nami osiągnęło stan krytyczny. ‘Ciebie też zbałamuciłam?’, te słowa zawisły ciężko niby asteroidy nad niewinną planetą. ‘Zdejmij ubranie’, poprosił wówczas, a jego spojrzenie stwardniało niby tknięte przez bazyliszka… Ucinam refleksje stanowczo. Nie będę odgrzebywać skończonych spraw. Nie i koniec. Chociaż… Buntuję się przed uznaniem Dawida za skończoną sprawę. Nadal trzymam go w tych niezakonczonych jako grzeszną słabostkę. ‘Chcę zobaczyć cię nagą’, zażądał. Doskonale pamiętam nacisk oraz siłę jego tonu. Pamiętam barwę, akcent, modulację… Mogę odtworzyć owo zdanie bezbłędnie jak dyktafon. ‘Zdejmij je, Ana’. Rozpalona wspomnieniem, sięgam ręką do wyeksponowanych piersi. Zjeżdżam palcem do koronki biustonosza. Czuję miękkość skóry, tworzącej charakterystyczny wzgórek. Przerywam gwałtownie, zdawszy sobie sprawę, że zmierzam w niewłaściwym kierunku - ku autodestrukcji. Nabieram nagłej ochoty, aby opisać tamtą scenę. Olać chronologię zdarzeń, logikę itp. Olać powstałą lukę, dziurę między poznaniem się a pójściem na całość.  

***

- Zdejmij ubranie, Ana. - rozkazał. Wolno rozpięłam bluzkę, nie odrywając wzroku od mężczyzny. Odpięłam suwak spódnicy, która zjechała na podłogę czarną kałużą materiału. Zostałam w śliskich rajstopach, białym, koronkowym staniczku, takiż majtkach i wysokich szpilkach. Dawid przełknął głośno ślinę, mierząc mnie gorącym spojrzeniem. Zsunęłam rajstopy, pozbyłam się butów i znów przerwałam. Rzuciłam prowokujący uśmiech, po czym uwolniłam biust z miseczek stanika. Zdjęcie dolnej części bielizny było formalnością. Stałam naga naprzeciwko tego fascynującego mężczyzny, pokrywając wstyd bezczelnie-zdzirowatą pozą. Nie wytrzymał napięcia, rosnącego z każdym uderzeniem serca. Chwycił mnie wpół, podsadzając na biurko. Objął dłońmi półkule moich piersi i pocierał kciukami brodawki aż stwardniały niczym małe kamyczki. Jęknęłam cicho, wbijając palce w drewniany blat, podczas gdy Dawid opuścił spodnie do kolan. Nabrzmiała męskość odznaczała się wyraźnie w bokserkach. Złapałam ją mocno, wyciągając na wierzch.  

- O boże… - mruknął z nagłą religijnością. Rozsunął mi nogi zdecydowanie i wszedł gwałtownie, wyciskając ze mnie okrzyk bólu. Poczułam coś, jakby pojedyncze dźgnięcie noża oraz cieniutką strużkę krwi pełznącą w dół uda. - Cholera! Nie mówiłaś… Kurde, przepraszam, Ana. Słyszysz? Przepraszam.

- W porządku, nic się nie stało. - odparłam zakłopotana. Nie wiedziałam, że utrata dziewictwa będzie sprawą tak bolesną. Dawid przyglądał mi się z nieokreśloną obawą. Drżałam lekko onieśmielona.  

- Byłem pewien…  

- Jest dobrze, Dawid. Jest dobrze. - zapewniłam z przestrachem. Nie chciałam, aby przerwał. Chciałam, żeby skończył i żeby był moim pierwszym partnerem. Nigdy wcześniej nie spotkałam mężczyzny, który zrobiłby na mnie takie wrażenie. Miałam wprawdzie George’a, ale on… Powiedziałam mu, że nie jestem gotowa i nie próbował naciskać. Wcześniej poznani koledzy raczej utrzymywali dystans, choć nie wiem dlaczego. Byłam atrakcyjna, pewna siebie, zadbana… Czy źle działał mój uparty, przemądrzały charakter? Moja nieodparta chęć stawiania na swoim? Dopiero przy Dawidzie poczułam się ‘rwana’. Nieustannie wplatał flirt w nasze rozmowy, rozbudzając trzymane na uwięzi pragnienia. W końcu dostał mnie - głodną jego dotyku, wiecznie nienasyconą pieszczotami, niezaspokojoną smakiem, zapachem…  
Złagodził znacznie swoje ruchy, kolejne pchnięcia wykonywał wolniej, lecz konsekwentnie. Oplotłam go nogami, krzyżując łydki na jego plecach. Spokojnie dotarł do spełnienia, zostawiając w moim rozpalonym wnętrzu ślad nasienia. Nie przejmowałam się możliwymi konsekwencjami. Od osiemnastki zabezpieczałam się profilaktycznie. Dobrze, że choć raz ta profilaktyka była przydatna.  

- Kocham cię, Ana. - wyszeptał te słowa jak magiczną formułkę, a ja uwierzyłam bez wahania. Ostatecznie, wierzymy w to, w co chcemy wierzyć, czym dajemy największy przejaw naiwności ze wszystkich.  

***

Przerywam pisanie, nieco ostudziwszy  emocje. Ubranie pewnych odczuć w słowa, pozwala wytworzyć bezpieczny dystans do wszystkiego. Zamykam dokument. Na dziś wystarczy. Czas porzucić próżne gdybania i ruszyć ku przyszłości. Słynne amerykańskie ‘move forward’. Odświeżam kolor pomadki, pudruję nosek, oczekując nadejścia George’a. Przybywa, z wrodzoną sobie punktualnością. Wśród znajomych osiągnął status mężczyzny, według którego można ustawiać zegarek. Nosi niezmiennie grafitowy garnitur, zapiętą pod szyję koszulę oraz skórzaną aktówkę pełną jego wizji lepszego świata. Każdy ma własną zbroję.  

- Wyglądasz olśniewająco, Anabeth. - rzuca powitalnie, całując mój policzek.  

- Dziękuję, George.  

Jesteśmy przerysowani niczym własne karykatury. Dwójka kukiełek parodiujących modelowy związek. Aż chciałoby się rzec, że wsiadamy do dyliżansu, powożonego przez woźnicę we fraku i cylindrze. Jednak nie, George pomaga mi załadować się do jego nowego samochodu, który zresztą nie ustępuje snobizmem owemu woźnicy. Jedziemy prosto wzdłuż Swain’s Lane ku Hampstead. Półgodzinna trasa płynie nam dosyć szybko, dzięki luźnej pogawędce. Opowiadam o Tonym, o coraz gorszym zdrowiu ojca, o wyjeździe Dawida i innych codziennych sprawach. George potrafi słuchać. Możliwe, że to jego zawodowe zboczenie jako adwokata. Parkujemy przy Bow Street, postanawiając zrobić sobie krótki, wieczorny spacer. Bierze mnie za rękę, gestem zupełnie naturalnym, nikogo nie dziwiącym. I słusznie. Tylko ja odczuwam jakieś absurdalne zdumienie. Royal Opera House lśni jak perła pośród innych budynków. Chłonę chwilę całą sobą. Magia tego miejsca działa za każdym niczym nieprzełamywalne zaklęcie zachwytu. Przestępując próg, mam wrażenie, jakbym wchodziła w podwoje świątyni. Kolejne godziny sycę się dźwiękami ‘La Bayadere’. Upojona mistrzowskimi popisami tancerzy, długo nie mogę ochłonąć. Podobno operę można albo kochać albo nienawidzić. Ja definitywnie należę do tej pierwszej grupy. Nawet chłód wieczoru nie jest w stanie zdmuchnąć dziecięcych wypieków na mojej twarzy.  

- Podobało ci się? - pyta George z charakterystycznym dla siebie brakiem widocznych emocji.  

- Bardzo! Dziękuję, że mnie zabrałeś.  

- To świetnie. Anabeth… - przerywa, szukając odpowiednich słów. - Muszę zadać ci pewne pytanie. Nie chcę wyjść na natręta, ale… Myślałaś nad moją propozycją?  

- Propozycją? - wypalam podenerwowana. Doskonale wiem, o co mu chodzi, jednak wewnętrzny stres przed tą rozmową przejmuje kontrolę.  

- Odnośnie twojego serdecznego palca. Chciałbym widzieć na nim TO. - podaje mi niewielkie aksamitne puzderko w kształcie serca. Otwieram je drżącą dłonią. Zimny brylant połyskuje słabym blaskiem odległych gwiazdozbiorów.  


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Za błędy bardzo przepraszam, ale napisałam to całkowicie spontanicznie, dosłownie przed chwilą i postanowiłam się podzielić natychmiast. Powinnam kontynuować, czy usunąć??? Pozdrawiam, Sbd

14 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Iks

    Mogę poświęcić chwilę na poczytanie tekstów na lolku, a to nie zdarza mi się ostatnio wcale. A skoro tak jest to wybór musi paść na Autora, którego już znam i mnie nie zawiedzie. Musi więc być to ktoś (Somebody) kto już nie raz mnie zauroczył. Więc padło na Ciebie droga Autorko...
    Tekst zapowiada się świetnie. Trzech mężczyzn, ona jedna, toksyczny ojciec. Wszyscy ciekawi na swój sposób. Idealne wręcz środowisko dla kogoś takiego jak ty Somebody, kto potrafi opisać uczucia i relacje między bohaterami w świetny, w żadnym razie nie nudny sposób. Nie pozostaje nic innego jak tylko podążyć za snutą przez Ciebie historią... . Pozdrawiam. X.

    11 gru 2018

  • Użytkownik Somebody

    @Iks Zatem niezmiernie mi miło Autorze, że poświęciłeś tę chwilę na mnie. Doskonale rozumiem brak czasu, sama ostatnio z trudem nadążam ze śledzeniem ulubionych cykli (również Twojego). Pozdrawiam, Sbd

    11 gru 2018

  • Użytkownik KatiaZula

    Pozwolisz, moja droga, że nie będę drugi raz pisała tego samego ;)

    17 sie 2018

  • Użytkownik Somebody

    @KatiaZula Się rozumie  :D

    17 sie 2018

  • Użytkownik AnonimS

    No i warto było dotrzeć do początku. Ana zrobiła mały błąd nie mówiąc Dawidowi że jest dziewicą. Bo z nimi powinno się postępować inaczej....z reguły pierwszych kochanków pamięta się dozgonnnie :P pozdrawiam

    18 lip 2018

  • Użytkownik Somebody

    @AnonimS Błąd owszem. Z drugiej strony, jest zbyt dumna, by się przyznać,więc to było nieuniknione 😉

    18 lip 2018

  • Użytkownik AnonimS

    @Somebody wg mnie w miłości dumą tylko przeszkadza . Podobnie jak drobiazgowość.

    18 lip 2018

  • Użytkownik Somebody

    @AnonimS Dlatego miłość jest trudna. Nie każdy potrafi odrzucić przywary

    18 lip 2018

  • Użytkownik KatiaZula

    Kochana, pięknie. Jak zawsze główną postać świetnie się zapowiada, do tego narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym - cudo. Świetnie się zaczyna.
    Jeśli mogłabym mieć jedną, malutką uwagę - dialogi, a konkretniej zapis, bo pod względem ekspresji są bardzo dobre, ale przejdę do rzeczy - dialog kończymy kropką i rozpoczynamy narrację wielka litera, gdy narracja nie stwierdza o czynności mówienia np: "-Ponieważ wtedy miałbym silną motywację do walki o tę posadę, Ano. - Złapał moją dłoń..." Jeśli jeśli narracja stwierdza o czynności mówienia, wtedy nie stawiamy kropki, a narrację rozpoczynamy małą literą, np: "-Podobało Ci się? - pyta George". Natomiast, gdy narracja przerywa dialog, w pierwszej części dialogowej nie stawiamy znaków przestankowych i narrację zaczynamy mała litera, traktując ją niejako jak przecinek, np: "-To świetnie, Anabeth - przerywa szukając odpowiednich słów. - Muszę wiedzieć...."
    Przepraszam, jeśli poczułaś się w jakiś sposób uraczona moja opinią, ale #krytykujeboszanuje  
    Zamierzam w wolnej chwili kontynuować czytanie kolejnych części :przytul:

    17 lip 2018

  • Użytkownik Somebody

    @KatiaZula No nareszcie mi to ktoś wyjaśnił! Dziękuję, kochana! Bardzo  :przytul:

    17 lip 2018

  • Użytkownik KatiaZula

    @Somebody nie ma sprawy, pozostaje do usług i polecam się na przyszłość :kiss:

    17 lip 2018

  • Użytkownik Fanka

    Kontynuuj bo świetnie Ci to wyszło :bravo: czekam na dalszą część  :danss:

    26 cze 2018

  • Użytkownik Somebody

    @Fanka Dziękuję, właśnie myślę nad kontynuacją, ale jakoś ciężko mi idzie  :)

    26 cze 2018

  • Użytkownik Fanka

    @Somebody Spokojnie, na bank przyjdzie samo;)

    26 cze 2018

  • Użytkownik Hush

    Cudo :)

    14 cze 2018

  • Użytkownik Somebody

    @Hush  :kiss:

    14 cze 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    Zdecydowanie ciekawa opowieść i pewnie nikt by nie chciał jej usunięcia. Wręcz przeciwnie, kontynuuj . Oby więcej takich spontanicznych pomysłów. :)

    12 cze 2018

  • Użytkownik Somebody

    @AuRoRa Dziękuję, teraz już to wiem i na pewno pociągnę tę historię dalej.

    12 cze 2018

  • Użytkownik agnes1709

    Co to za pytanie, bo nie rozumiem?:mad::spanki::P

    11 cze 2018

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709 Ano wątpliwości mnie naszły :kiss:

    11 cze 2018

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody No wiesz? Wstydziłabyś się:lol2:

    11 cze 2018

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709  :redface:

    11 cze 2018

  • Użytkownik dreamer1897

    Myślę, że jak na spontaniczne pisanie wyszło zaskakująco dobrze, ciekawie z polotem. Czekam na kolejną część :)

    11 cze 2018

  • Użytkownik Somebody

    @dreamer1897 W takim razie bardzo się cieszę i myślę nad 2  ;)

    11 cze 2018

  • Użytkownik Black

    Wow... :bravo:

    11 cze 2018

  • Użytkownik Somebody

    @Black Dziękuję  :kiss:

    11 cze 2018

  • Użytkownik Almach99

    Intrygujace. Lubie, kiedy piszesz jak jestes znudzona lub najdzie ciebie nieprzemozna chec pisania. :)

    11 cze 2018

  • Użytkownik Somebody

    @Almach99 Cieszę się  :D

    11 cze 2018

  • Użytkownik Milady

    Zdecydowanie kontynuuj! Masz ogromny talent. Chciałabym umieć pisać jak ty...

    10 cze 2018

  • Użytkownik Somebody

    @Milady Dziękuję i nie słodź :nunu:  :przytul:

    11 cze 2018

  • Użytkownik violet

    To zapytanie, to chyba kokieteria z Twojej strony? ;)  
    A więc, moje zdanie już znasz :)

    10 cze 2018

  • Użytkownik Somebody

    @violet Kokieteria? Ależ skąd!  :redface: A tak na poważnie, po prostu jestem świeżo po napisaniu i mam zaburzoną obiektywną ocenę.  ;)

    10 cze 2018

  • Użytkownik CarrieBivy06

    Najlepsze są takie spontaniczne teksty! pisz dalej :)

    10 cze 2018

  • Użytkownik Somebody

    @CarrieBivy06 Czasem tak nagle człowieka najdzie i w godzinę napisze więcej niż przez miesiąc. Dzięki za odwiedziny  :przytul:

    10 cze 2018

  • Użytkownik CarrieBivy06

    @Somebody Cała przyjemność po mojej stronie :D

    10 cze 2018