The experience 29-30

29.
Siedzieliśmy na kanapie i jedliśmy obiad. W pokoju panowała cisza, widziałam jak mi się przyglądał jak i miejscu w którym byliśmy. Na ścianach, półkach było bardzo dużo zdjęć. Gdy zjedliśmy odłożyliśmy talerze na stolik i położyłam się na kanapie, opierając głowę o klatkę piersiową Bartka, on przykrył mnie kocem i obejmował mnie ramieniem.
- Ten pokój ma fajny klimat, jest tu tak spokojnie, ale i dziewczęco. Przede wszystkim oddaje twój charakter – głaskał mnie po głowie, czułam się jak w niebie. Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. – wzrok podniosłam na wysokość drzwi.
- Asia do mnie dzwoniła… - zza drzwi zobaczyłam Maćka, który jak tylko zobaczył Bartka zaniemówił.
- To ja będę lecieć. – Bartek już chciał wstawać, widziałam, że było mu trochę niezręcznie.
- Zostań, proszę. – położyłam dłoń na jego brzuchu a on spojrzał na mnie, a Maciek stał i przyglądał się nam.
- Proszę. – powtórzyłam swą prośbę.
- Zostań. Co się stało? – głos Maćka nie był zbyt miły, brzmiał bardzo cierpko, ale przynajmniej starał się.
- Na wf dostałam piłką w głowę. Byłam w szpitalu, zrobili tomografię i wszystko jest w porządku. Bartek mnie zawiózł do szpitala a później przyjechaliśmy tutaj. – Bartek głaskał mnie po ramieniu a Maciek uważnie mu się przyglądał, śledził każdy jego ruch dłoni.  
- A teraz jak się czujesz? – brat w końcu spojrzał na mnie, widziałam, że ta cała sytuacja była dla niego trudna, ale musiał to zaakceptować.
- Lepiej, tabletki działają tylko zmęczona jestem. Usiądziesz z nami? – wskazałam mu wolne miejsce na sofie.
- Nie, chyba podziękuję. Dzięki, że zadbałeś o nią. – przeniósł wzrok na Bartka, przyglądał się mu bardzo uważnie, w tym momencie mój towarzysz również spojrzał na Maćka.
- Zrobiłem to co do mnie należało. Zawszę będę o nią dbać. – głaskał mnie po włosach a Maciek bez słowa wyszedł z pokoju. Byłam zadowolona, że ich pierwsza próba kontaktu bezpośredniego nie skończyła się bójką.
- Zawsze? – nie patrzyłam na niego. Zmieniliśmy nieco pozycję, Bartek prawie leżał na kanapie a ja trzymałam głowę na jego nogach i byłam wtulona w niego.
- Zawsze i wszędzie. – po tych słowach zapadła cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć, zaskoczyło mnie to, ale poniekąd też tego oczekiwałam.- Jesteś ważna dla mnie, wiesz? – czułam jak rękę spod głowy przeniósł na moją dłoń, którą uścisnął. – Bardzo ważna.
- Cieszę się, że to mówisz. – z ogromną pewnością odwzajemniłam uścisk jego dłoni.
- Nie znamy się jakoś wybitnie długo, ale już oddałbym za ciebie życie. Chcę dzielić się z tobą wszystkimi radościami i smutkami. Chcę byś zawsze była przy mnie i chciałbym być zawsze obok ciebie. Pozwolisz mi na to? – zadziałał na moje uczucia, obudził te części mojego serca, ciała, duszy które powinien pobudzać. Podniosłam się z jego nóg i spojrzałam na niego, był skupiony. Widać było, że to co przed chwilą powiedział było dla niego ważne, można było zauważyć też nutkę niepewności na jego twarzy. Patrzyłam na niego, nie wiedziałam co miałam mu powiedzieć, panowała cisza. Dotknęłam dłonią jego policzka, był taki gładki, miły w dotyku i nawet nie wiem w którym momencie nasze usta złączyły się w delikatny pocałunek.
- Mam rozumieć, że to oznacza tak? – uśmiechnął się w moją stronę.
- Tak, chcę iść z tobą przez życie. – wtuliłam się w jego klatkę piersiową, oparł się o kanapę i siedzieliśmy wtuleni. Do pełni szczęścia niczego już nie potrzebowałam. Miałam wszystko, Bartka, rodziców, braci, przyjaciół. Nie mogłam narzekać, mogłam tylko pielęgnować więzi łączące mnie z innymi osobami.
Wieczór spędziliśmy na siedzeniu i oglądaniu zdjęć z różnych okresów mojego życia. Około 22 Bartek postanowił się zbierać ponieważ jutro trzeba było iść do szkoły. Odprowadziłam go do drzwi, na dole siedzieli rodzice z chłopakami. Czułam, że jest trochę niezręcznie.
- Dobry wieczór – odezwał się Bartek do moich domowników.
- Dobry wieczór – mój tata wstał i podał rękę Bartkowi a mama uśmiechnęła się.
- To jest Bartek, mój tato i mama. Chyba nie miałeś okazji jeszcze poznać Marcina. – popatrzyłam na najstarszego brata, Bartek podał mu dłoń.
- Dobranoc. – skierowaliśmy się z Bartkiem do korytarza, żeby mógł się ubrać, jego brat czekał już przed domem.
- Dziękuję ci za pomoc, opiekę. Za wszystko. – uśmiechnęłam do niego i dałam całusa w policzek.
- Do jutra. – pożegnał się i odprowadziłam go wzrokiem do samochodu, obrócił się jeszcze i posłał mi czułe spojrzenie po czym wsiadł do samochodu i odjechał.
- Twój chłopak? – gdy skierowałam się do swojego pokoju, Marcin zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Tak. – spojrzałam na Maćka, który odwrócił głowę.
- Miły – mama popatrzyła na mnie, wiedziałam, że miałam jej akceptację, zresztą nikogo nie zamierzałam prosić o zgodę na cokolwiek. Poszłam do pokoju, wzięłam prysznic i od razu poszłam spać. Na dzisiaj to koniec wrażeń.

Im bliżej było weekendu tym miej lekcji w szkole i to było motorem do życia. Dzisiaj był przed ostatni dzień i weekend. Niedawno zaczął się grudzień, w piątek mikołajki a jeszcze dwa tygodnie i święta, później sylwester. Ale pozostańmy najpierw przy perspektywie weekendu. Czułam się już dobrze, głowa mnie nie bolała także nie widziałam przeciwwskazań by jutro wybrać się z Bartkiem do klubu. Już teraz Bartek nie był moim kolegą, znajomym, kumplem, ale już chłopakiem. Byliśmy w związku i to było piękne. Moje przemyślenia przerwał budzik, który dzisiaj dzwonił już z trzeci raz. Wstałam, zrobiłam makijaż, włosy zostawiłam pokręcone i weszłam do garderoby. Dzisiejszy strój składał się z jeansów typu boyfriend, białej bluzki na krótki rękaw i skórzanej ramoneski. Spakowałam torbę i zeszłam a dół, wzięłam jabłko i od razu wyszłam, byłam prawie spóźniona. Chciałabym aby doba trwała dwa razy tyle ile trwa, ciągle cierpię na brak czasu. Gdy weszłam do szkoły akurat rozbrzmiał dzwonek, nie mając czasu na pójście do szafki od razu skierowałam się do klasy, mieliśmy sprawdzian z matematyki. Pierwsze lekcje mijały tak jak zawsze, bez żadnych rewelacji, została ostatnia lekcja – angielski. Pod salą spotkałam Bartka, pierwszy raz go dzisiaj widziałam. Nie wiem od czego to zależało, ale z każdym dniem wydawał się przystojniejszy, nic nie zmieniał w swoim wyglądzie, z pozoru był taki sam jak wczoraj, tydzień temu, miesiąc, ale dla mnie był coraz piękniejszy. Im dłużej go znałam tym bardziej mnie do niego ciągnęło. Podeszłam do niego a on się uśmiechnął.
- Hej – złapał mnie za rękę a ja dałam mu całusa w policzek. Czułam się trochę dziwnie ale w końcu to mój chłopak, dlaczego nie miałabym tego zrobić ?
- Cóż za miłe powitanie, poproszę takie codziennie – miał łobuzerski wyraz twarzy. Stałam na przeciwko niego a on głaskał mnie po plecach. – Jak się czujesz?
- Dobrze, nie ma śladu po wczorajszym incydencie. Twoje zaproszenie na sobotę nadal aktualne ? – usiadłam na parapecie a teraz on obrócił się w moją stronę.
- Nie powinnaś odpoczywać? Nie wiem czy głośna muzyka, hałas, tłum ludzi ci nie zaszkodzi ? Wczoraj bardzo cię głowa bolała, możemy to odłożyć na przykład na przyszły tydzień. – był zmartwiony, bał się o mnie i to było urocze.
- Jak tylko poczuję się gorzej to ci powiem o tym i wyjdziemy. – uśmiechnęłam do niego, chciałam rozwiać wszystkie jego obawy. Ze mną było już dobrze także nie było powodów do zmartwień. Po dzwonku weszliśmy do klasy. Lekcja była bardzo nudna, ja prawie zasypiałam, Bartek co chwilę mnie szturchał, kopał bo inaczej zaczęłabym chrapać.
- Co ty robiłaś w nocy ? – zaśmiał się kiedy wychodziliśmy z klasy.
- Spałam, od razu po twoim wyjściu poszłam spać. Ta lekcja była strasznie usypiająca. Ja już mam koniec lekcji a ty ? – szliśmy w stronę szafek.
- Też. Skoro jest dopiero 12 to może spędzimy popołudnie razem ? – stał przede mną i złapał mnie za ręce.
- Zależy co proponujesz – rzuciłam w jego stronę.
- A na co masz ochotę ? – dogonił mnie i szedł obok.
- To od ciebie zależy – wzięłam kurtkę, Bartek też wziął swoje rzeczy i szliśmy do wyjścia.
- Daj kluczyki. – wyciągnął rękę w moją stronę. Wyciągnęłam je z kieszeni i położyłam mu na dłoni.
Na parkingu otworzył mi drzwi po czym sam wsiadł do samochodu i ruszył. Było mi obojętne gdzie jedziemy, ważne było, że byliśmy razem.

30.
Po przemierzeniu całego miasta dojechaliśmy do dosyć dużego budynku przy drodze wylotowej z miasta. Nigdy tutaj nie byłam, nie znałam tego budynku. Po plakatach na oknach i na ścianach można było domyślić się gdzie jesteśmy ale nie wiedziałam co tam robiliśmy. Zapatrzyłam się na to miejsce, Bartek otworzył mi drzwi, widocznie zbyt długo zwlekałam z wyjściem z samochodu.
- Chodź – wyciągnął rękę w moim kierunku, niepewnie złapałam się jej. Poszliśmy w kierunku wejścia, otworzył drzwi i już miałam pewność gdzie byliśmy. Była to siłownia, znajdowało się tutaj bardzo dużo sprzętu do ćwiczeń. Bartek prowadził mnie po schodach, staliśmy na balkonie z widokiem na całą salę. W sumie byli tutaj sami mężczyźni, zauważyłam tylko dwie kobiety. Była to klasyczna siłownia, ale też po bokach były dwa ringi do walk. Całość utrzymana była w starym stylu.  
- Chciałem byś zobaczyła miejsce gdzie spędzam mniej więcej każdą wolną chwilę. To tutaj znikam godzinami gdy mam gorszy dzień, gdy coś się nie układa po mojej myśli, gdy jestem wkurzony albo po prostu chcę przestać myśleć. Tutaj wszystko przestaje mieć znaczenie. Mogę dać odpocząć swojej głowie. Ludziom wydaje się, że tutaj rodzi się agresja a mnie to miejsce uczy panować nad własnymi emocjami. Taki paradoks. Dzięki temu co tu widzisz, zawdzięczam bardzo dużo, choćby to, że nie jestem teraz w więzieniu, bo tak układała się moja przyszłość. Nie przychodzę tutaj tylko jak mam problem, ale też by ćwiczyć. Sport to moja pasja, lubię trochę powalczyć sam ze sobą, nie w sensie fizycznym, ale psychicznym. Pokonuję swoje ograniczenia i to daje mi radość. Na tym ringu walczymy ze sobą, ale zachowując zasady. Nie ma samowolki i obijania się po mordzie jak tylko się podoba. To miejsce to taki mój drugi dom. Czasami robimy takie treningi, że wrzucamy sobie, prowokujemy, mówimy najbardziej chamskie teksty, dotykamy czułych miejsc w psychice. Prowokujemy się a jednocześnie nie możemy dać się sprowokować i to jest prawdziwa walka ze sobą, by nie dać w twarz. Ciągle to ćwiczymy by być coraz lepszym. – nie patrzył na mnie tylko na dół, na tych ludzi. W tym momencie przestałam na nich patrzeć jak na koksów, ludzi stwarzających zagrożenie i budzących grozę rozmiarami w barach, ale jak na osoby, które pokonują swoje słabości, doskonalą się by być lepszymi członkami społeczeństwa. Bartek mnie zaskakiwał, coraz głębiej wpuszczał mnie do swojego życia. Wprowadzał w miejsca, które należały do niego. Cieszyłam się, że dzielił się ze mną swoim życiem, problemami. Złapałam go za rękę i wtuliłam się w niego.
- Także wiesz, gdybym kiedyś zniknął a ty szukałabyś kontaktu ze mną to już wiesz gdzie mnie szukać. – zaśmiał się, ale wiedziałam, że to nie o to chodziło, nie dlatego przyprowadził mnie tutaj.
- Jesteś wzorem do naśladowania, wiesz? Masz niesamowitą siłę w sobie. Nie wiem czy chociaż w połowie mam jej tyle co ty. – patrzyłam na niego jak na autorytet. Pokonał swoją największą słabość – agresję.
- Nie boisz się, że kiedyś ten mój cudowny obraz pęknie ? Że kiedyś w furii coś ci zrobię? – miał poważny wyraz twarzy, widziałam pogardę, którą sam do siebie czuje.
- Przestań tak myśleć. Jestem tutaj by cię wspierać. Nie jestem z tobą z litości tylko z miłości. Jesteś silny, mądry, wrażliwy. Za tą skorupą, mięśniami są uczucia. Walczysz o siebie, o lepsze jutro i to jest ważne. Masz to miejsce, masz mnie, brata i nigdy nie pozwolimy ci zapomnieć czego dokonałeś, jaką wspaniałą osobą jesteś. Każdy popełnia błędy, ważne by je dostrzegać i zmieniać, ty to robisz. – odstąpiłam od niego, stałam naprzeciwko i patrzyłam w jego piękne oczy, które były zaszklone. Nasze twarze się zbliżyły i delikatnie się pocałowaliśmy. Czułam przysłowiowe motyle w brzuchu. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
- Jesteś aniołem. – dał mi buziaka w czoło.
Po chwili podszedł do nas mężczyzna, około 30. Był dobrze zbudowany.
- Hej. A ty czemu nie na dole ? – spojrzał na Bartka, po czym panowie się przywitali.
- Dzisiaj jestem w roli przewodnika. Poznaj moją dziewczynę, Gosia. – mężczyzna podał mi rękę, był to porządny uścisk dłoni.
- Przemek – przedstawił się.
- To mój trener a zarazem przyjaciel. – Bartek objął mnie w pasie.
- Dziewczyna zamierza z nami ćwiczyć ? – uśmiechnął się Przemek, na co ja wybuchłam ogromnym śmiechem.
- Podejrzewam, że nie przeżyła by tego, jest trochę delikatna. – dołączył śmiechem Bartek.
- Nie lubię się pocić. Sport to moja pięta Achillesa. Od kilku tygodni mam zwolnienie z wf i dobrze mi z nim. – zaśmiałam się z swojej niedołężności.
- Kiedyś musisz wpaść to trochę cię potrenuję, zobaczysz, że to wcale nie jest nic strasznego. A teraz uciekam na trening. My widzimy się jutro ? – skierował się do Bartka.
- Jak zwykle. – pożegnaliśmy się i my też postanowiliśmy się zbierać. Nie powiem poczułam trochę tego klimatu i nie wykluczałam, że kiedyś spróbuję poćwiczyć z Przemkiem.
Gdy byliśmy w samochodzie była godzina 15.
- Co teraz robimy ? – zwróciłam się do Bartka.
- To zależy co chcesz robić. Proponuję coś zjeść. Możemy gdzieś jechać na gotowe albo do mnie i coś wymyślimy. – spojrzał na mnie i ruszyliśmy.
- Ciekawiej będzie jak zrobimy sami. – uśmiechnęłam się do niego.
- Na co masz ochotę? Bo trzeba zakupy zrobić.
- Może makaron z jakimś sosem? Jakaś papryka, pieczarki, kukurydza, fasola, cebula. Taki misz masz.
- Pod warunkiem, że będzie mięso. – zaśmiał się w moją stronę.
- Oczywiście. – po jakimś czasie byliśmy już pod jego domem i poszliśmy na zakupy. Kupiliśmy wszystkie potrzebne produkty, coś do picia i słodkości.

Gdy weszliśmy do mieszkania sama nie wiem czego się spodziewałam. Wystrój był prosty, minimalistyczny. Wszystko w tonacji klasycznej, czarno – białej. Salon był bardziej ekstrawagancki przez czerwoną sofę. Rozglądałam się wokół siebie. To było męskie mieszkanie, znajdowało się w nim pełno motywów motoryzacyjnych.
- Jak na męskie mieszkanie nieźle sobie radzicie. – zaśmiałam się wchodząc do kuchni.
- Masz na myśli, że nie ma bałaganu ? Wiesz, staramy się to ogarniać. Co chcesz do picia?– rozpakowywał torby a ja nie mogłam się powstrzymać od rozglądania się po salonie.
- Zacznę od wody – obróciłam się w jego stronę i rozglądałam się dalej. Po chwili podał mi szklankę z napojem.
- Mam propozycję, może najpierw pokroimy wszystko i później cię oprowadzę co? Nie chcę cię poganiać, ale naprawdę jestem głodny. – objął mnie w pasie i wtedy wróciłam na ziemię i spostrzegłam, że za bardzo się rozgaszczałam. Oboje wróciliśmy do kuchni i zaczęliśmy kroić, smażyć. Bawiliśmy się przy tym świetnie. Po jakimś czasie wszystko było już gotowe tylko czekaliśmy aż makaron się ugotuje.
- Chodź. – pociągnął mnie za rękę. Weszliśmy do jednego z pokoi. – To mój pokój. – puściłam jego dłoń i podeszłam do półki, stało tam jedno zdjęcie, wzięłam je w dłoń. Był na nim on i kobieta, domyśliłam się, że musiała być to jego mama.
- Była piękna – patrzyłam na zdjęcie i podziwiałam urodę kobiety. Odruchowo dotknęłam jej twarzy na zdjęciu. – Oczy masz po niej. – wpatrywałam się w ich oboje, zdjęcie musiało być zrobione dawno temu. Bartek miał nie więcej niż z 10 lat. Nic nie mówił tylko stał za mną. Odłożyłam zdjęcie i poszłam dalej. Było jeszcze parę książek, płyt. Słuchał odmiennej muzyki niż ja. Było dużo rocka, ciemniejszych brzmień. To co mnie zdziwiło to medale, puchary. Wzięłam jeden do ręki.
- Nie wiedziałam, że grasz w piłkę nożną – odwróciłam się do niego. Cały czas mi się przyglądał.
- Brałem udział w szkolnych turniejach i stąd te medale. Są też za lekkoatletykę, jakiś jest za ręczną i koszykówkę. – dotykał medali, tak jakby sobie przypominał stare czasy.
- Czemu nie chcesz do tego wrócić ?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Idę sprawdzić co z makaronem, a ty się rozglądaj. – poszedł do kuchni a ja nie przerywałam. Ściany pokoju były szare, tylko jedna była w szaro- białe paski. Był jasny i przestronny. Pod jedną ścianą stało duże czarne biurko, na przeciwnej ścianie na poziomej półce stał duży telewizor. Równolegle stała kremowa sofa i jasny, beżowy drewniany stolik. Na ścianach przyczepione były rożne półki z książkami, płytami, medalami i głośnikami. Wnętrze było przyjemne i spokojne. Widok za okna był równie miły, mieszkanie znajdowało się na siódmym piętrze i widok na okolicę był bardzo przejrzysty.
- Smacznego – Bartek podał mi talerz z naszym wynalazkiem. Ilość jedzenia mnie powaliła.
- Nie pomyliłeś się ? Uważasz, że ja to wszystko zjem? Nawet połowy z tego nie wciągnę – usiadłam na kanapie po turecku i wpatrywałam się w ogromną ilość jedzenia.
- Masz wszystko zjeść. I nie marudź tylko smacznego. – oparł się o kanapę i zaczął jeść.
- Chcesz chyba żebym się ocieliła. – zaśmialiśmy się i zabraliśmy się za nasze danie. Było naprawdę niezłe. Bartek szybciej skończył swoją porcję i pomógł mi dojeść moją.
- Jestem pełna. – oparłam się o jego ramię i masowałam swój brzuch. Panowała cisza i jak dla mnie mogła trwać wiecznie.
- Wiesz o mnie już bardzo dużo, to może czas byś ty się bardziej przede mną otworzyła? – spojrzałam na niego z pytającym wyrazem na twarzy. Z jednej strony miał rację a z drugiej w moim życiu nie było tyle zawirowań co w jego, przynajmniej nie tak ważnych. Dotychczasowe problemy w moim życiu, które kiedyś wydawały się być ważne, przynajmniej na tą chwilę zdawały się być błahe.
- Ale co mam ci powiedzieć, moje sprawy nikną w świetle twoich problemów, aż szkoda o tym mówić.
- Chcę cię bliżej poznać. Mówiłaś, że kiedyś ty byłaś tematem plotek w szkole. Dlaczego? – patrzył na mnie a ja oparłam się o kanapę i patrzyłam przed siebie. Nie chciałam przed nim tego ukrywać, ale nie byłam pewna, czy to był odpowiedni moment by mu o tym opowiedzieć, czy ja byłam gotowa by wrócić do tego. Ale wiedziałam, że nie przekonam się dopóki nie spróbuję.
- W szkole uważano mnie za bogaczkę, rozpieszczoną nastolatkę. Nigdy nie byłam za bardzo lubiana, podobno sprawiam rażenie wyniosłej i kim to nie jestem. Byłam zakochana w kumplu Maćka. Wojtek był pierwszą prawdziwą miłością w moim życiu, walczyłam o niego aż do końca, póki na własne oczy nie zobaczyłam przy całej szkole, że mnie zdradza, tzn., całował się z dziewczyną, która niszczyła mnie z zemsty. Rozsiewała po szkole plotki o mnie i Wojtku. On nie pochodził z zamożnej rodziny, ale nigdy nie zwracaliśmy na to uwagi, póki ta dziewczyna nie rozpowiadała głupot o naszym związku, o mnie, że płacę za niego, że go sponsoruję i inne takie rzeczy. To nas, w sumie jego zniszczyło. Odsuwał się ode mnie, wierzył w to co ludzie mówili, dużą wagę przywiązywał do tego co inni powiedzą, przejmował się ich opinią. Później mnie zdradził i się rozstaliśmy. To było w poprzednim roku szkolnym. Ja go naprawdę kochałam i był całym moim światem. Jakoś podniosłam się z tego. Zawsze miałam gdzieś to co ludzie powiedzą, ważna była opinia moich bliskich. To dzięki nim jestem taka jestem, jestem silna. Nie dałam się zatruć. Po tej zdradzie w szkole dopiero huczało od plotek, na Internecie pojawiały się zdjęcia, co chwilę ktoś mi to podrzucał. Było to trudne, ale do przejścia. Dzięki temu jestem silna i nie boję się życia. W końcu ważne są dni, których jeszcze nie znamy, prawda ? – dopiero teraz spojrzałam na niego, wydawał się być zamyślony.
- Tak. Jestem pod wielkim wrażeniem, tego z jakim spokojem o tym mówisz.
- Było minęło. Ten skok w Zakopanym pozwolił mi się pożegnać z tym wszystkim. Teraz jestem wolnym człowiekiem, bez obciążeń, strachu, niepewności. Czuję się silną kobietą. – uśmiechnęłam się po czym on przytulił mnie. - Jestem bardzo szczęśliwa. – wyszeptałam mu do ucha, po chwili nasze usta złączyły się w pocałunek. Moje serce biło jak nieposkromione. Wiedziałam, że jest TO uczucie i że nie pozwolę nikomu tego zniszczyć.

paulinan92

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3977 słów i 21545 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Py64 (...)

    Przyjemnie się czytało, ale zbyt wciąga :D
    Trudno mi uwierzyć że będzie do 200 części.

    2 lis 2014

  • Użytkownik paulinan92

    @Py64 serio?! O matko... Czuję się winna, że tyle czasu poświeciłeś na opowiadanie zaniedbując swoje prywatne życie. Mimo wszystko mam nadzieję, że to nie był zmarnowany czas :) Jestem naprawdę zaskoczona, że to w ogóle jest możliwe... Dwa dni... O matko! ;)

    2 lis 2014

  • Użytkownik :)

    Świetnie :) Czekam na ciąg dalszy :)

    1 lis 2014

  • Użytkownik Py64 (wytłumaczenie poniżej)

    Przeczytane wszystko, w dwa dni. Wciąga nawet za bardzo.

    1 lis 2014

  • Użytkownik Py64 (po co się logować?)

    140 części w dwa dni, może przeczytam wszystkie 183?

    1 lis 2014