The experience cz 4-5

Pogoda była bardzo przyjemna. Po 30 minutach byłam już przed domem. Nie mogłam uwierzyć, że on należał do nas. Weszłam do środka i od razu poczułam niebiańskie zapachy. W kuchni Irenka już czekała z obiadem.
- Dzień dobry. Rozbierz się i zawołaj braci na obiad, są na górze. – uśmiechnęła się do mnie miło.
- Cześć. Co tam dzisiaj dobrego przygotowałaś?- byłam bardzo ciekawa co było na obiad a zapachy podrażniały moje zmysły. Zrobiłam się strasznie głodna.
- Zupa pomidorowa i pulpety w sosie grzybowym. Już po braci idź. – zagroziła mi łyżką.
- Idę, idę. – dałam jej buziaka w policzek i poleciałam na górę. - Maciek, Marcin na obiad! Bo Irena łyżką grozi. – zaśmiałam się. Odłożyłam buty na miejsce, ściągnęłam marynarkę, związałam włosy w kucyk i zeszłam pospiesznie na dół.
- Dzieciaki jak zjecie to naczynia do zmywarki i do nauki. Obiad jak wystygnie to Gosia włożysz do lodówki i jutro odgrzejecie. Ja będę pojutrze.- Irena dała nam wszelkie wskazówki. Była dla nas jak druga mama.
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam jeść obiad. Gdy Irena wyszła to zaczęłam rozmowę z braćmi - Może w weekend zrobimy małą parapetówkę? Nie mówię o jakiejś wielkiej imprezie, ale najbliżsi przyjaciele. Posiedzimy, pogramy. Co wy na to ? – zwróciłam się do chłopaków. To było pytanie retoryczne ponieważ oni nigdy nie odmawiali imprez i bawienia się.
- Dobry pomysł. Rodzice wyjeżdżają, ale tradycyjnie trzeba ich się spytać. Ale ja jestem za, a ty Maciek? – ucieszył się z mojego pomysłu Marcin, który chciał poznać zdanie Maćka.
- A czy ja kiedyś odmówiłem imprezy ? – zaśmiał się Maciek.
- No to wszystko gra. Ja chcę zaprosić Aśkę no i Filipa. – powiedziałam do chłopaków przedstawiając swoich gości. Nie potrzebowałam zapraszać więcej swoich znajomych.
- Łukasz i Kuba to moi goście. – oświadczył Maciek.
- Ja zaprosiłbym Kasię, Daniela i Konrada. No i mamy 10 osób. Wystarczająco jak na parapetówkę. Jak rodzice wrócą to z nimi pogadamy. – powiedział najstarszy brat i dokańczaliśmy obiad a gdy zjedliśmy i każdy poszedł do siebie. Przebrałam się w dresy i zasiadłam do biurka by odrobić lekcje. Szybko mi poszło i dalej siedziałam na parapecie otoczona poduszkami i zatopiłam się w książce.
Po jakimś czasie ktoś zapukał do pokoju.
- Gośka, rodzice są. Chodź pogadamy – wpadł Maciek prawie jak popażony i już go nie widziałam ponieważ od razu poszedł.
- Już idę.
Zeszliśmy całą trójką na dół i usiedliśmy przy stole.
- No to czego chcecie? – zapytał tata uśmiechając się do nas, znał nas bardzo dobrze i nie dalo się ukryć, że mieliśmy interes do rodziców.  
- Zjeść z wami kolację. – odpowiedziałam śmiejąc się, to była tylko zasłona dymna.
- To miło z waszej strony a tak naprawdę? Znam was.- zwrócił się do Nas tato ewidentnie oczekując szerszego wyjaśnienia.
- Parapetówkę na 10 osób razem z nami. W piątek i na naszym piętrze.- odpowiedział Marcin.
- Alkohol? – zapytała się mama.
- Wszyscy pełnoletni. Alkohol w bezpiecznych ilościach. Bez wymiotowania ani stracenia filmu.- powiedział Marcin. Jego rozmowy z rodzicami przypominały wokandę sądową i to zawsze on negocjował z rodzicami. Chociaż to żadne negocjacje tylko prośba ale i tak każdy wiedział jaki będzie wyrok.
- Macie zgodę. – powiedzieli rodzice.
Zjedliśmy kolację a potem każdy udał się do siebie.
Cieszyłam się. Ten dzień zaliczyłam do udanych. Było już późno więc poszłam pod prysznic. Myjąc się czułam moje ramię, wiedziałam, że będzie siniak. Po zrobieniu wszystkich higienicznych czynności zaplotłam włosy w warkocz i położyłam się do łóżka.  

5.
Rano próbując się podnieść poczułam przeszywający ból w plecach. Z łóżka wstawałam na dwa razy, wiedziałam, że to przez wczorajsze zdarzenie na schodach. Poszłam do łazienki, umyłam twarz i zasiadłam do toaletki. Naprzeciwko było okno.
- Super. – Padał deszcz, było szaro, ponuro. Zrobiłam lekki makijaż i udałam się po ciuchy. Wzięłam jeansy, czarną koszulkę i skórzaną ramoneskę no i przede wszystkim kalosze. Warkocz rozpuściłam i przez to miałam piękne loki. Zeszłam na dół gdzie już wszyscy siedzieli przy stole.
- Dzień dobry i smacznego. – uśmiechając się usiadłam na swoje miejsce i zrobiłam sobie kanapkę.
- Zbieraj się bo zaraz się spóźnimy – Maciek szybko wstał od stołu i poszedł się ubrać, wzięłam z niego przykład i szybkim krokiem udaliśmy się do samochodu. Droga do szkoły minęła w mgnieniu oka a my prawie biegnąc skierowaliśmy się w stronę szkoły.
- Pa.- krzyknęłam na pożegnanie i poszłam do szafki. Pierwsze lekcje zleciały nie wiedząc kiedy. Nigdy nie miałam problemów z nauką i należę do osób, które zapamiętują materiał z zajęć a w domu wystarczy, że wszystko powtórzę i jest dobrze. Na przerwie obiadowej udałyśmy się z Asią do szafek po stroje na wf i ruszyłyśmy w stronę sali. Dzisiaj wtorek, więc gimnastyka, nie przepadam za samym wf a co dopiero za gimnastyką. Nasza grupa składa się 20 dziewczyn, w klasie jest nas 12 co jest męczące a co dopiero 20 rozgadanych i zawistnych dziewczyn. Weszłyśmy do szatni i zaczęło się, było gorzej niż na targowisku. Przebrałyśmy się i od razu poszłyśmy na salę, która jest podzielona na trzy sektory. Na jednym ćwiczymy my, na drugim chłopaki z naszej klasy a na trzecim chłopaki z równoległej klasy. Usiadłyśmy sobie na ławce i czekałyśmy na resztę.
- Wpadniesz do nas w piątek, około 18? Robimy parapetówkę, skład ten co zawsze.
- Jasne, dzięki za zaproszenie. Z miłą chęcią wpadnę. – zadowolona Aśka rzuciła mi się na szyję.
- Oczywiście zostajesz na noc, bez gadania.- w tej chwili przyszedł nasz nauczyciel i ustawiłyśmy się do zbiórki.
- Dziewczyny szybka rozgrzewka, materace na środek sali i dzisiaj przewroty. Macie 10 minut na rozćwiczenie i zaliczamy na ocenę.
Wszystkie pobiegłyśmy. Już przy wymachach rękoma czułam łopatkę. Za każdym razem ból był coraz większy, ale nie ma co się poddawać, pomyślałam i dalej ćwiczyłam. Dwadzieścia dziewczyn na dwa materace to jakiś obłęd, więc stwierdziłam, że nie będę próbować bo to jest nonsens. Przewrotów uczono nas robić w podstawówce więc nie rozumiałam celu dzisiejszych zajęć.
- Ustawcie się w kolejce i zaliczamy. Najpierw w przód potem tyłem. Każda ma tylko dwa przewroty. Zaczynamy w kolejności z listy. Pierwsza Gośka, gotowa? – nauczyciel skierował się w moją stronę.
- Jasne. – stanęłam przed materacem i zrobiłam jeden przewrót, poczułam jak coś mi chrupnęło w plecach, nim odczułam ból zrobiłam przewrót do tyłu. – Ała, cholera!- jęknęłam z bólu, który był nie do wytrzymania, dreszcz rozszedł się po całym ciele. Leżałam na materacu próbując się podnieść.
- Co Ci jest? Wszystko w porządku?- nauczyciel pomógł mi wstać i zaczął masować ramię.
- Boli strasznie, aż czuję w płucach.- ból był okropny, uniemożliwiał mi normalne oddychanie.  
- Chłopaki weźcie ją do pielęgniarki – nauczyciel zwrócił się do chłopaków siedzących na ławce.
- Ja mogę z nią iść – Aśka złapała mnie za rękę.
- Nie, ty masz do zaliczenia przewroty a oni sobie poradzą.
Pomagali mi iść do pielęgniarki, jej gabinet był niedaleko a droga dłużyła się niemożliwie. Ból był straszny, nie mogłam się odwrócić ani wyprostować.
- Bardzo boli? Mogę Cię ponieść jeżeli będzie Ci lżej. – Uśmiechnął się Tomek. Chłopak z mojej klasy, nawet go lubiłam, był taki normalny, niczym nie przesiąknięty. Zwyczajny, miły chłopak, żaden z niego cwaniak.
- Dzięki, ale chyba dam radę. – odwzajemniłam jego uśmiech. Po chwili byliśmy już przed gabinetem.
- Dzień dobry, mamy tutaj małą kalekę z bólem pleców. – zaśmiał się i posadził mnie na krześle.
- Posadźcie ją tutaj i wracajcie na lekcje, poradzimy sobie.
Pielęgniarka najpierw obejrzała mi ramię, dała tabletki przeciwbólowe, posmarowała miejsce bólu maścią i po piętnastu minutach ból zelżał. Zawiązała bandaż, który zawiesiła mi na szyi i położyła rękę w nim, tak aby ją unieruchomić.
- To tylko przesunięcie, łopatkę masz nadwyrężoną. Dostałaś tabletki byś tak nie cierpiała. Musisz się wybrać do masażysty. Jedź już do domu, do kogo mam zadzwonić?
- Mam brata w starszej klasie, on się mną zajmie. Mogę już iść?
- Tak, ale uważaj na siebie i koniecznie idź do masażysty.
Powoli wróciłam do szatni, ubrałam się, wzięłam torbę i akurat dziewczyny wróciły do szatni.
- Nic Ci nie jest? Jak się czujesz? – zmartwiona Asia mnie przytuliła.
- Jest okej, idę po Maćka i zawiezie mnie do domu. Zadzwonię po południu.- dałam jej buziaka w policzek i skierowałam się do windy. Maciek zazwyczaj ma lekcje na górze, tam są sale matematyczne i fizyczne. Zaczęła się przerwa, od razu zauważyłam Łukasza.
- Hej, jest tam mój brat?
- No, jest w sali, zaraz wyjdzie. – podszedł do mnie i się uśmiechnął. – co ty taka niemrawa? Coś się stało?- popatrzył na moją unieruchomioną rękę.
- Muszę jechać do domu. O! Maciek. Odwieziesz mnie do domu? Na wf, nadwyrężyłam się i muszę do masażysty jechać, pielęgniarka dała mi jakieś tabletki ale długo na nich nie pociągnę.
- Jasne. Zadzwoń do Ireny, ona zna magików od pleców. Która strona? – objął mnie mój brat i powoli schodziliśmy po schodach.
- Prawa. Zaraz zadzwonię tylko wyjdźmy z tego hałasu.
Skierowaliśmy się do szafek, zostawiłam parę książek, wzięłam kurtkę i jak wyszliśmy zadzwoniłam do Ireny, od razu umówiła nas na masaż i prosto ze szkoły pojechaliśmy do mojego wybawiciela. Mieszkał w małej wsi pod miastem, po 40 minutach byliśmy na miejscu. Była dość długa kolejka a mnie naprawdę nie chciało się w niej czekać.
- Poczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę. – Maciek wyszedł z samochodu a ja zgodnie z jego zaleceniem zostałam.
Po chwili szedł razem z panem w średnim wieku. Otworzyli drzwi i powoli mnie wyciągnęli, każdy ruch ręką sprawiał mi ból.
- Powoli, złapię Cię w pasie i powoli pójdziemy. – pan z miłym głosem zabrał mnie i w strugach deszczu szliśmy do jego domu. Było tam sporo ludzi, szczególnie w podeszłym wieku. Patrzyli się na mnie dosyć krzywo.
- Usiądź tutaj. A brat niech czeka na zewnątrz. Ściągnij kurtkę i koszulę i usiądź tyłem do mnie.
Masował mnie długi czas, bolało coraz bardziej, co chwilę z moich ust wydobywał się krótki krzyk. Po około pół godzinie kazał mi się ubrać. Dał maść, zwolnienie lekarskie.
- Poważnie nadwyrężyłaś sobie łopatkę, aż masz siniaka. Nie dźwigaj nic ręką, nie ćwicz na wf, po prostu bardzo uważaj na siebie.
- Dziękuję. Wczoraj chłopak na schodach mnie szturchnął a dzisiaj na wf robiliśmy przewroty i mnie porządnie zabolało.
- Nic dziwnego, już wczoraj naruszyłaś a dzisiaj tylko doprawiłaś. Zakaz ćwiczeń i dźwigania. Rozumiemy się?- był bardzo miły. Uśmiechnęłam się, zapłaciłam i wyszłam z gabinetu. Maciek czekał na mnie. Pomógł mi ubrać kurtkę i poszliśmy do samochodu.
- Jak się czujesz? – był naprawdę zmartwiony tym co się stało i moje krzyki pewnie jeszcze bardziej pogrążyły strach o mnie.
- Już lepiej. Marzę o położeniu się w swoim łóżku.
Byliśmy w domu. Zjadłam obiad i poszłam do siebie, przebrałam się w piżamę. Czułam się bardzo zmęczona. Napisałam tylko sms’a do Aśki i poszłam spać. Miałam dosyć dzisiejszego dnia.

paulinan92

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2224 słów i 11822 znaków.

1 komentarz

 
  • natka1223

    Supeeeer ! <3 Zachencam do wejścia na mój profil i przeczytania mojego przeczytania mojego opowiadania  :smile:  Czekam na nex

    23 wrz 2014