The experience cz 11-12

11.
Wieczór minął w miłej atmosferze Asia kupiła mi dwa wieszaki na biżuterie, wiedziała, że trzymam ją w pudełkach i sprawiła mi praktyczny prezent. Był też Filip. To mój przyjaciel, ale niestety rzadko się widujemy. Studiuje administrację. Znamy się od dziecka, to taka pokrewna dusza. Nie musimy się widywać co tydzień, wystarczy raz w miesiącu. Wtedy rozmawiamy o wszystkim co się wydarzyło, dzięki temu bardziej doceniamy naszą przyjaźń. Filip przyniósł mi kilka ramek z naszymi wspólnymi zdjęciami.
Trochę tańczyliśmy, graliśmy na Xbox, śmialiśmy się. Lubiłam takie spotkania z przyjaciółmi, grono najbliższych i nic już nie miało znaczenia. Zaproszeni goście około 3 pożegnali się z nami, a została tylko Asia. Nie mogłyśmy zasnąć, więc przegadałyśmy noc aż zastał nas ranek. Rozmawiałyśmy o wszystkim, tylko nie o jednej osobie – Wojtku.To był temat zakazany, nie wypowiadało się jego imienia w naszym domu ani w obecności kogokolwiek z mojej rodziny. Unikaliśmy tego, nie przed strachem, tylko przed wspomnieniami.
Rano po Asię przyjechała mama, natomiast my zabraliśmy się za sprzątanie. W miarę szybko się z tym uporaliśmy i śniadanie zjedliśmy około 13. Jako, że należeliśmy do osób, które nie lubią siedzieć w domu udaliśmy się do galerii. Robiło się coraz chłodniej i zbliżała się zima, więc postanowiliśmy zaopatrzyć się w trochę cieplejsze ubrania. Maciek kupił sobie dwa swetry, spodnie i dwie koszulki na długi rękaw, Marcin spodnie, buty, kurtkę i kilka koszulek, ja kupiłam dwie pary spodni – bordowe i czerwone, biały sweter i czarne botki.Później poszliśmy na obiad i lody. Zrobiło się już późno więc pojechaliśmy do domu i wieczór spędziliśmy na oglądaniu filmów.

W niedzielę wstałam około 9, wzięłam prysznic, umalowałam się i wybrałam strój na dzisiaj – nowe czerwone spodnie, biała koszula z złotymi guzikami i czarne koturny. Chłopaki już siedzieli w salonie przed telewizorem. Poszliśmy do kościoła, udało nam się zdążyć na 10:30 a po Mszy pojechaliśmy do babci na obiad. Mieszkała za miastem w niewielkim domku razem z dziadkiem. Są to rodzice naszego taty.
Gdy byliśmy mali uwielbialiśmy spędzać tutaj wakacje, cisza i spokój, świeże powietrze. Zawsze gdy jest mi źle przyjeżdżam tutaj, by pobyć z dala od zgiełku i wszystkiego co niesie ze sobą mieszkanie w mieście.
Weszliśmy do małego domku, czuć było niedzielny obiad. Babcia od razu się z nami przywitała, po chwili dołączył do niej dziadek. W tym domu nie było bogactwa, największą oznaką nowoczesności była pralka. Było tutaj jak w magicznej krainie, tak jakby ten dom nie był nasiąknięty nowinkami XXI wieku. Usiedliśmy wszyscy przy stole nakrytym białym obrusem, cała zastawa była porcelanowa, odkąd pamiętam babcia zawsze jej używała na niedzielę bądź na święta.
- Smacznego moje dzieci – pożyczyła nam babcia i wszyscy zabraliśmy się do jedzenia. Rozmawialiśmy o szkole, rodzicach, o tym co u nas. Po obiedzie pomogłam babci poznosić talerze do kuchni i od razu zawinęłam rękawy i zabrałam się do mycia pomimo jej protestów. Babcia kroiła ciasto, zrobiła kawę i herbatę.
Bardzo miło spędziliśmy niedzielne popołudnie Siedzieliśmy i wspominaliśmy dzieciństwo. O 18 zebraliśmy się do domu.
W domu czekali na nas rodzice. Poczęstowaliśmy ich ciastem od babci, zdaliśmy relację i każde z nas poszło do swojego pokoju. Wzięłam kąpiel, usiadłam do lekcji, skończyłam około 22, pooglądałam seriale i położyłam się spać.

12.
I znowu zaczął się tydzień szkoły. Rano wstałam nawet z dobrym humorem. Pomalowałam się i poszłam wybierać ubranie. Zawsze mam dylemat na co mam ochotę, lecz tym razem zdecydowałam się na jeansy, czarną koszulę z złotymi guzikami i beżowy rozpinany sweterek obszyty złotą nitką, wzięłam czarne botki i zeszłam na dół. Była tylko mama, co mnie zdziwiło.
- Hej. Gdzie tata i chłopaki ? – usiadłam na swoim miejscu i wzięłam grzanki.
- Tata w łazience a chłopaki chyba jeszcze śpią.
- Jest za dwadzieścia 8. No to nic, pojadę dzisiaj swoim samochodem. – niechętnie musiałam to powiedzieć. Zjadłam śniadanie, szczerze powiedziawszy trochę się ociągając, bo cały czas miałam nadzieję, że zejdzie Maciek bądź Marcin i mnie podrzucą, lecz przyszedł tylko tata, któremu w ogóle nie było po drodze do mojej szkoły. Wyprowadziłam samochód z garażu i ruszyłam w stronę szkoły. Po 15 minutach zaparkowałam na szkolnym parkingu.
- Fajny samochód! – usłyszałam jak ktoś zwrócił się w moją stronę. Po odwróceniu zobaczyłam mojego nowego kolegę, który szedł z kaskiem, a za nim stał motor, musiał należeć do niego.
- Może jakieś "cześć"? – powiedziałam rozkładając ręce dodatkowo śmiejąc się pod nosem.
- Hej. – zaśmiał się i po chwili znalazł się obok mnie.
- Dzięki za samochód. A to należy do ciebie ? - wskazałam na stojący motor.
- Tak się składa, że tak. – miło się do mnie uśmiechał.
- Fajny. Chodź bo się spóźnimy. – po chwili szliśmy razem w stronę szkoły. – Do zobaczenia na angielskim.- on się tylko uśmiechnął i poszłam do swojej szafki. Zostawiłam kurtkę i wzięłam książki. Pierwsza geografia, mieliśmy kartkówkę a później oglądaliśmy film. Na przerwie siedziałam z przyjaciółką na parapecie. Podeszły do nas koleżanki z klasy, Magda i Klaudia, to dwie dziewczyny, które poważnie lubiłam.
- Hej. Jak wam poszło ? – z uśmiechem dosiadły się do nas.
- Chyba nie najgorzej, a wam? – zapytałam się odwzajemniając uśmiech.
- Nie była aż tak trudna, więc spoko. Macie plany na piątek? – spojrzała na nas Magda.
- Ja nie mam. – poczekałam na odpowiedź Asi.
- Ja też nie. A jaką macie propozycję ? – patrzyłyśmy wymownie na dziewczyny.
- W kwadracie jest noc reggae, macie ochotę się wybrać?
- O, ja z chęcią. – uwielbiamy takie klimaty, reggae czy mocniejsza muzyka to jest to, co najczęściej leci w moich głośnikach. Od razu z Asią się zgodziłyśmy. Dziewczynom nie przeszkadzało, że zapytam się braci, bo większej grupie zawsze się lepiej bawi. Wstępnie umówiłyśmy się na piątek. One miały razem niemiecki a ja ruszyłam na angielski. Cieszyłam się, że znowu będę miała okazję z Nim porozmawiać. Weszłam do klasy a on już tam siedział, gdy mnie zauważył uśmiechnął się co na mojej twarzy wywołało uśmiech.
- Znowu ty – zaśmiałam się i usiadłam na swoim miejscu.
- We własnej osobie. Wiem, że się cieszysz i tak naprawdę nie mogłaś się doczekać aż znowu usiądziesz obok mnie. – popatrzył na mnie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem, inne osoby w klasie się na nas spojrzały a my dalej śmialiśmy się to z siebie to z reakcji pozostałych. Do klasy weszła nauczycielka, więc oboje byliśmy już cicho. Otrzymaliśmy swoje prace, ja dostałam 4+, on 5.
- Przykro mi, jak chcesz mi dorównać, to musisz się bardziej postarać. – powiedział wachlując się swoją pracą. Krzywo tylko się uśmiechnęłam. Po lekcji pożegnaliśmy się i każde z nas poszło w inna stronę. Po kolejnych dwóch poszłam z Asią na stołówkę, przy stoliku zostawiłam torbę i poszłam po coś do jedzenia.
- Hej. – usłyszałam za sobą, po odwróceniu zobaczyłam uśmiechającego się Bartka.
- Prześladujesz mnie. – zaśmiałam się i ruszyłam dalej gdy kolejka się przesunęła.
- Boisz się? – ponownie się odwróciłam gdy usłyszałam pytanie, które padło z jego ust.
- Nie. A ty się boisz?
- Czego? Ciebie? – spojrzał na mnie z grymaśnym uśmiechem.
- Moich ochroniarzy. – ręką wskazałam na stolik gdzie siedział mój brat z Łukaszem i Kubą. Spojrzał w ich kierunku i wyminął mnie z tacą.
- Nie. A mam się bać? – odwrócił się, miał poważną minę, jak wtedy gdy źle mnie ocenił.
- Nie wiem. – uśmiechnęłam się i po chwili oboje już szliśmy z jedzeniem. – Możesz z nami usiąść, zapraszamy.
- Chyba nie będę ryzykował. Smacznego. – odszedł do stolika przy którym nikt nie siedział. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie iść za nim, lecz w końcu poszłam do swoich znajomych. Oni patrzyli na mnie oczekując jakiegoś wyjaśnienia, po wzroku Maćka wiedziałam, że czeka nas rozmowa, wyraźnie nie był zadowolony, że rozmawiałam z Bartkiem. Nikt się już nic nie odezwał. Lekcje miałam do 15 a w szkole już się z Maćkiem nie widziałam, nie widziałam również Bartka, na parkingu nie było też jego motoru. Swoim samochodem wróciłam do domu gdzie na podjeździe stał samochód Maćka więc wiedziałam, że jest już w domu.

W domu Irena przypilnowała żebym zjadła obiad i chwilę rozmawiałyśmy o weekendzie i wizycie u dziadków. Gdy pożegnała się ze mną poszłam do swojego pokoju i wzięłam się za lekcje przy oczekiwaniu na brata. Po godzinie ktoś zapukał do moich drzwi.
- Można? – usłyszałam głos brata i odwróciłam się przodem do drzwi.
- Długo kazałeś na siebie czekać. – Maciek zamknął za sobą drzwi. Usiedliśmy na kanapie. Zaczęłam tę rozmowę.
- Wiem co chcesz powiedzieć, wiem że może ci się nie podobać to co robię, ale ja przecież nie robię nic złego, po prostu z nim rozmawiałam parę razy. Jest miły i nie czuję żeby stanowił jakiekolwiek zagrożenie dla mnie. Nie znasz go, nie rozmawiałeś z nim a to miły chłopak, przecież wiesz, że nikt nie jest święty. Każdy z nas ma jakieś grzeszki na swoim koncie. – przytuliłam się do niego, odwzajemnił mój uścisk.
- Martwię się o ciebie, nie chcę żebyś znowu przez kogoś cierpiała. Fakt nikt nie jest idealny, ale on wróży tylko kłopoty, nie sądzę by był odpowiednio dobrym chłopakiem dla ciebie. – pogłaskał mnie po czole odgarniając mi włosy do tyłu.
- Maciek pozwól być mi być odpowiedzialną za swoje życie. Popełniać błędy i na własnej skórze odczuć ich skutki. Nie uchronisz mnie przed złem tego świata, przed każdą osobą, która ma złe zamiary. Ja nie chcę z nim się związać, po prostu rozmawialiśmy kilka razy, przecież nie będę udawać, że go nie znam, ani odwracać się tyłem gdy rozpoczyna rozmowę, to nie kulturalne. Chcę poznawać nowych ludzi, chcę czerpać z świata jak najwięcej, korzystać z życia. Nie uchronisz mnie przed bólem czy smutkiem, ale możesz tylko mnie wspierać, pocieszać, być przy mnie, zawsze i wszędzie dodawać mi otuchy, podtrzymywać mnie na duchu. – powiedziałam siadając przed nim, patrząc w jego oczy.- Wiem, że troszczysz się o mnie i jestem ci za to wdzięczna. Kocham cię braciszku. – wtuliłam się w niego mocno.
- Też cię kocham. Zawsze możesz na mnie liczyć.- siedzieliśmy mocno wtuleni. Po chwili przyszedł Marcin.
- Pamiętaj, zawsze skoczymy za tobą w ogień. Jesteś naszą małą siostrzyczką i jesteś dla nas najważniejsza. – dosiadł się do Nas i przytulił mnie. Czułam ich miłość, w ich ramionach byłam taka bezbronna, taka bezpieczna. Kocham ich nad życie, są dla mnie najważniejsi.

paulinan92

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2082 słów i 11244 znaków.

Dodaj komentarz