26.
Gdy się zatrzymaliśmy, znajdywaliśmy się w cichym miejscu. Z każdej strony byliśmy otoczeni lasem, po wyjściu z samochodu przeszliśmy kawałek. Bartek nie chciał mi powiedzieć dokąd zmierzaliśmy, tylko twardo trzymał mnie za rękę i szliśmy pod górkę. W pewnym momencie zobaczyłam przed sobą piękną przestrzeń. Byliśmy na lekkim wzgórzu z którego było widać okoliczną wioskę. Było tak ładnie, słońce zachodziło za chmury a my staliśmy i wpatrywaliśmy się w to miejsce. Byłam oczarowana.
- Pięknie tu. – spojrzałam na niego, stał obok, miał zamknięte oczy i głęboko oddychał. Mnie nie pozostało nic innego jak wziąć z niego przykład.
- Twój brat powiedział mi że najchętniej chciałby żebym zostawił cię w spokoju, natomiast wie, że ty tak po prostu nie odpuścisz, więc będzie miał na oku każdy mój ruch. A jak cię skrzywdzę, to … – nie dokończył swojej myśli, oboje wiedzieliśmy co chciał powiedzieć. – Poza moim bratem jesteś najbliższą mi osobą, nie tylko tutaj, ale w ogóle. Nie ważne, czy będziemy w związku czy przyjaciółmi, już jesteś dla mnie ważna. Zanim zechcesz mnie bardziej poznawać, chcę żebyś coś wiedziała. Nie chcę cię zranić, nie chcę by ktoś zranił cię przez moje poprzednie doświadczenia. – kosztowało go to dużo wysiłku, nie trudno było zauważyć jak zmagał się ze sobą. Złapałam go za rękę, po czym usiedliśmy. Patrzyłam na niego a on przed siebie.
- Kiedyś mieszkałem w blokowisku, nie w takim otoczeniu jak teraz. Była to dosyć biedna dzielnica. Rodzice całymi dniami pracowali a jak już byli w domu to tylko się kłócili, dosłownie o wszystko. O to, że obiadu nie ma, że nie posprzątane, nie uprane, że nie ma spokoju. Nie było łatwo to wytrzymać, więc jak najwięcej czasu spędzałem na podwórku z kolegami, byliśmy młodzi i mieliśmy za dużo energii. Nikt nam nie dawał pozytywnego wzorca, więc włóczyliśmy się po osiedlu, robiliśmy ludziom różne niezbyt przyjemne żarty. Tak dorastaliśmy, wiesz takie osiedlowe dresy. Jako, że chcieliśmy być dorośli, było nam szkoda czasu na naukę czy odrabianie lekcji. W szkole załatwialiśmy sobie ściągi, prace domowe i inne rzeczy przez siłę, to był nasz jedyny sposób by zaspokajać swoje potrzeby. Jak zaczęło to przynosić pożądane skutki, oraz częściej tego używaliśmy. Byliśmy bandą, która chciała coś mieć, kimś być, ale znaliśmy tylko jeden sposób by to osiągnąć. Jako, że chcieliśmy być tacy dorośli, zaczęliśmy palić papierosy, w naszych oczach była to oznaka dorosłości. Później doszedł alkohol by się fajnie poczuć a z czasem doszła marihuana. Ale na to drugie potrzebowaliśmy już więcej pieniędzy, więc zaczęło się podbieranie a to rodzicom, a to komuś się portfel zwinęło, a tu kogoś się wykorzystało. Takie czyste próżniactwo. Nauczyciele przepuszczali nas z klasy do klasy bo chcieli się nas pozbyć. W 5 klasie podstawówki moi rodzice się rozwiedli. Nie chciałem opuszczać kumpli, więc zostałem z matką a Jacek, mój brat, był z tatą. Oni przeprowadzili się do innego miasta, ojciec znalazł nową kobietę, niegdyś była jego szefową a teraz są wspólnikami i małżeństwem. Ja nadal tkwiłem tam gdzie się urodziłem, nie miałem nikomu tego za złe, sam dokonałem wyboru. Bardziej zależało mi na kumplach niż na rodzinie. To właśnie kumple zaspokajali moją potrzebę przynależności, akceptacji a dom był miejscem wegetacji, ja tam tylko spałem. Później matka zaczęła sprowadzać różnych mężczyzn, w domu nie dało się nawet spędzić nocy, nasz dom był meliną, wieczne chlanie, imprezy, co noc inny facet. Wkurzałem się bo ci faceci byli okropni. Nie miałem ochoty tam przebywać to włóczyłem się po mieście, nocowałem u kumpli czy w piwnicach. W gimnazjum stałem się coraz bardziej agresywny, wiesz ta złość narastała we mnie, ciągłe problemy w domu, problemy z kasą, to mnie frustrowało. Moim jedynym zainteresowaniem byli kumple i złośliwość wobec sąsiadów. Później przez zgłoszenia sąsiadów zaczęli się nami interesować pracownicy socjalni, w końcu zabrali mnie od matki. Byłem najpierw na policyjnej izbie dziecka, później w domu dziecka aż w końcu ojciec wziął mnie do siebie, to było jakoś na początku liceum. Nowe miasto, nowa szkoła, nowi ludzie. Niemalże jak tutaj. Ale wtedy były jeszcze problemy z tą agresją, nie wiedziałem jak ją wyrzucić z siebie, jedynym sposobem było bicie się. Poznałem wtedy dziewczynę, Justynę. Podobała mi się, tylko dlatego, że była ładna. Podobała się też innym, więc z zazdrości biłem się z potencjalnymi konkurentami. Jej to imponowało, że wiesz walczę o nią. Ale w tamtej szkole nauczyciele nie byli już tak pochlebni i coraz bardziej się mnie czepiali. Byłem pyskaty, nie podporządkowywałem się. Gdy dostałem naganę dyrektora to przystopowałem na chwilę no i ojciec załatwił, żeby mnie przepuścili do drugiej klasy, ale nauczyciele już nie mieli dla mnie taryfy ulgowej. Miałem wrażenie, że się na mnie uwzięli i że robili wszystko bym nie zdał, by mi dowalić. Wtedy też zmarła moja mama, zapiła się. Dla mnie to był cios, który jeszcze bardziej wzbudził we mnie te negatywne emocje. Swoją złość wyładowywałem na innych. Aż pewnego razu na wf, ktoś rzucił w moją stronę tekst, że jestem dzieckiem pijaczyny i że moja mama delikatnie powiedziawszy była kobietą lekkich obyczajów. Zagotowało się we mnie, zacząłem okładać tego chłopaka, nauczyciel próbował nas rozdzielić, ale skończyło się tak, że dostał w nos. To spowodowało, że poczułem jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Chłopak nie poniósł poważnych obrażeń, nie wniósł oskarżenia, wiedział, że zaczął a mój ojciec jeszcze mu zapłacił. Natomiast dyrektor miał dosyć moich wybryków, nauczyciel od wf nie chciał robić szumu, to był przypadek, że go uderzyłem. Ale wywalili mnie ze szkoły za moje bójki no, ale że oceny miałem jakie miałem to mnie nie przepuścili. Ojciec był wściekły. Byłem już pełnoletni więc zdecydowałem, że chcę mieszkać z Jackiem i to on ustalił kilka warunków. Pierwsze co, to chodziłem przez całe wakacje na terapię i na siłownię. Tam wyładowywałem nadmiar energii. Pracowałem w klubie przez całe wakacje i to w cale nie za dobre pieniądze. Dopiero teraz płacą mi normalną stawkę, wtedy tylko napiwki były dla mnie. Ale obiecałem sobie i Jackowi, że nigdy już nikogo nie pobiję, nie wezmę też narkotyków. Odkryłem w sobie siłę, ale też i pasję, uwielbiam jazdę na motorze, obecny dostałem od ojca jako spóźniony prezent na 18 urodziny. Dbam o niego jak o diament, wiem, że gdy tylko zrobię jakieś głupstwo zostanie mi odebrany. Zmieniłem się, nie jestem tym dresem, dzieciakiem, który nie wie co ze sobą zrobić. Dopiero teraz zacząłem żyć. Odkryłem siebie na nowo. Nie jestem dumny z tego jaki byłem, przeprosiłem tego chłopaka, nauczyciela, ludzi, których krzywdziłem, już nigdy nie chcę być taki jaki byłem kiedyś. Gdy poznałem ciebie, moje życie nabrało dodatkowego koloru. Chciałem żebyś to wszystko wiedziała, kim byłem i kim już nigdy nie będę. Mam teraz sens życia, perspektywy. Nie żyje tylko teraźniejszością, mam plany, marzenia. Chcę sięgać przyszłości. Zrozumiem, jeżeli to dla ciebie za dużo, zrozumiem też wszystkie twoje obawy, wątpliwości. Teraz gdy wiesz o mnie wszystko i wiesz z kim masz do czynienia możesz się wycofać. Zrozumiem. – patrzył na mnie smutnym wzrokiem, w jego oczach była mgła, poświata wzruszenia. Byłam pod wrażeniem szczerości, patrzyłam na niego nie dowierzając temu co przeszedł, jaką drogę musiał pokonać by siedzieć naprzeciwko mnie i otworzyć całego siebie. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie potrafiłam odnaleźć odpowiednich słów by wyrazić swoje uczucia. Przytuliłam go jak najmocniej potrafiłam, jak najczulej tylko mogłam. Ten człowiek nie zasługiwał na żadne potępienie, tylko na wsparcie i pomoc. Nie zamierzałam ulec współczuciu i litości, tylko szczerze go wspierać i nigdy nie pozwolić na zapomnienie jakim był teraz wspaniałym człowiekiem. Pocałowałam go, nasze usta delikatnie się musnęły. W tym pocałunku było dużo ciepła i zrozumienia. Objął mnie i przycisnął do swojej klatki piersiowej.
- Dziękuję. – tylko na tyle było mnie stać. Podziękowałam mu za odwagę, szczerość, siłę. Był wzorem i poniekąd drogowskazem. Pokazał mi, że wszystko zależy od nas i naszej siły.
- Zimno się robi i późno, a nie chcę żebyś miała nieprzyjemności z mojego powodu. – uśmiechnął się do mnie i poszliśmy do samochodu. Najpierw odwieźliśmy jego i już sama samochodem wróciłam do domu. Wtedy spostrzegłam się, że jest już po 20. Zjadłam kolację i nie zwracając uwagi na Maćka, który dokładnie mi się przyglądał poszłam do siebie. Wzięłam kąpiel i poszłam spać. Byłam wyczerpana dzisiejszym dniem. Poznałam jego tajemnicę, doświadczenia. Wpuścił mnie swojego świata a ja nie zamierzałam z niego uciekać.
2 komentarze
:)
Co ile są dodawane kolejne części?
Py64
Po pierwsze, dzięki temu opowiadaniu zauważyłem biały footer.
Po drugie, niesamowite.