The experience cz 52-54

Musieliśmy przemierzyć całe miasto by dojechać na miejsce. Denerwowałam się bo jak na nadzielę był straszny ruch.
- Spokojnie, zawsze jest jakaś obsuwa przy takich imprezach. - Marcin musiał zauważyć moje poddenerwowanie. Być może miał rację, ale ja już chciałam być na miejscu. Po 25 minutach w końcu dotarliśmy do celu gdzie ku mojemu zaskoczeniu, parking był pełny od samochodów a w środku w ogóle nie było miejsca, nawet powietrze było tak gęste, że oddychanie przychodziło z wielką trudnością.
- Boże, stąd nic nie widać. - wokół mnie była masa ludzi. Było tak głośno, że nawet nie rozumiałam co ci ludzie krzyczeli.
- Spokojnie, złap mnie za rękę – Marcin wyciągnął ku mnie dłoń i przeciskaliśmy się wzdłuż ściany. Przez prześwity między ludźmi zobaczyłam kawałek ringu. Stał tam... bez koszulki, spocony i z zaciętą miną. Przeciwnik był zbliżonej postury tylko może minimalnie wyższy. Marcin objął mnie ramieniem. - Nie wiem czy damy radę podejść bliżej. - nawet na niego nie spojrzałam tylko stanęłam na palcach by lepiej widzieć. Stałam spokojnie, ale wewnątrz czułam jak zdenerwowanie we mnie narastało. Trudno było określić kto był lepszy, raz on zadawał ciosy, a raz je przyjmował, ale walczył dzielnie.
- Nie denerwuj się, jest niezły – Marcinowi udzieliła się atmosfera panująca w hali. Był koniec, którejś tam rundy. Bartek siedział w narożniku, nie był za bardzo poobijany lecz widać było, że był zmęczony. Wiedziałam, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. - Chodź, trochę bliżej, luźniej się zrobiło.- brat spojrzał na mnie i już chciał zmieniać miejsce lecz powstrzymałam go.
- Nie, tu jest dobrze. - złapałam go za rękę w odmownym geście. Nie chciałam być bliżej, bałam się, nawet nie wiedziałam czego. Marcin mocno trzymał mnie w biodrach przed sobą, jakby chciał mnie zatrzymać przy sobie bojąc się, że zrobię coś głupiego albo zemdleję z nadmiaru emocji. Po chwili wznowili walkę. Z trudem na to patrzyłam ponieważ z każdym ciosem niepokój o niego narastał. Każdy cios, który był wymierzony w jego stronę, odczuwałam na swoim ciele. Czułam jakby ktoś mnie okładał po całym ciele.  
Po jakimś czasie wreszcie był już koniec, obojętny był mi wynik, ważne było, że Bartek już nie dostanie żadnego ciosu. Oboje stali na ringu, sędzia trzymał ich za ręce i czekali na werdykt. Gdy mężczyzna odgwizdał ogłoszenie wyniku to w górze znalazła się ręka przeciwnika, okazało się, że Bartek przegrał dwoma punktami. Ewidentnie był rozczarowany, od razu zszedł z podestu i poszedł do szatni. Poczułam ukłucie w sercu, było mi go żal. Jeszcze tak zawiedzionego go nie widziałam.
- Chodź, powinnaś być teraz przy nim. - brat spojrzał na mnie. Jego słowa zrodziły we mnie masę wątpliwości.
- Nie wiem czy powinnam. - nie wiedziałam czy Bartek tego chciał, nie chciałam mu się narzucać - Pewnie teraz nie chce nikogo widzieć, a ja jestem ostatnią osobą, której on potrzebuje.
- Nie marudź, jak chcesz z nim być to powinnaś go wspierać, szczególnie teraz. - pogłaskał mnie po ramieniu i poszliśmy do szatni gdzie stał Przemek. Cały czas zastanawiałam się czy to był dobry pomysł.
- I jak? - krzywo spojrzałam na niego, by uzyskać jakikolwiek znak co mam robić.
- Jest wściekły – Przemek też był zdenerwowany. Wierzył w Bartka i widać było, że nie takiego obrotu spraw się spodziewał.
- Mogę do niego wejść? - czułam, że porywałam się z motyką na słońce, ale tak bardzo chciałam tam wejść i go przytulić, powiedzieć, że kocham go niezależnie od tego czy wygrywa czy przegrywa.
- Chciał zostać sam, ale nie będę cię zatrzymywał, wchodzisz na własną odpowiedzialność. - przez chwilę nie wiedziałam co zrobić, ale Marcin miał rację, powinnam go teraz wspierać, chociaż spróbować, żeby wiedział, że jestem. Natomiast słowa Przemka zabrzmiały trochę jak groźba albo wszelkiego rodzaju ostrzeżenie.  
Zdecydowałam się zaryzykować. Nie pukałam tylko od razu, lecz trochę niepewnie, weszłam do pomieszczenia, w którym znajdował się Bartek. Nie wiedziałam co mu powiedzieć, siedział odwrócony plecami a głowę miał spuszczoną między nogi.
- Mówiłem, że chcę zostać sam! - krzyknął, ale nie odwrócił się, przestraszyłam się jego tonu głosu co spowodowało, że zrobiłam krok do tyłu. Na całym ciele miałam gęsią skórkę - Wyjazd! - powtórzył. Łzy napłynęły mi do oczu. Byłam przestraszona i kompletnie nie wiedziałam co robić. Poczułam strach o siebie.
- To ja. - cicho powiedziałam, położyłam ręce na jego ramionach a on nic już nie powiedział. Po chwili położył swoje dłonie na moich, ciągle siedział tyłem. Nie wiedziałam co więcej powiedzieć. Po chwili wstał, podszedł do szafki o którą oparł się głową.
- Zostaw mnie samego – twardo dał mi znać, że mam wyjść. W jego słowach było dużo bólu i cierpienia, ale i ja poczułam ból w sobie lecz cały czas starałam się zrozumieć co musiał czuć przecież nie łatwo jest przegrywać.
- Chcę ci pomóc. Byłeś...
- Wyjdź, nie rozumiesz co się do ciebie mówi?! - przerwał mi. Poczułam się taka upokorzona. Stałam tam jeszcze przez chwilę mając nadzieję, że wycofa to, co powiedział. Jedyne z czym się spotkałam, to cisza... Wytarłam łzy i wyszłam. Nie wytrzymałabym tam minuty dłużej. Nie rozumiałam jak mógł mnie tak potraktować? Chciałam mu pomóc a on zachował się jak dupek. Rozumiałam, że mógł być zdenerwowany, ale to nie upoważniało go do traktowania tak ludzi jak mu się podobało. Marcin gdy zobaczył moje łzy od razu mnie przytulił.
- Kazał mi wyjść. - cicho mu wytłumaczyłam o co chodzi. - Jedźmy stąd. - popatrzyłam na niego z załzawionymi oczami. Byłam wykończona, za dużo mnie to kosztowało. Czułam, że panikowałam i zaczynało mi się zbierać na histerię, lecz nie chciałam by pozostali na to patrzyli.
- I dlatego płaczesz? - nie rozumiał o co chodziło. Oddalił mnie trochę od siebie i spojrzał w moje oczy, chcąc wyczytać z nich to co skrywałam.
- Jest zdenerwowany – Marcin rozluźnił uścisk i miał ściągnięte mięśnie twarzy. Nim minęła sekunda Marcin otworzył drzwi do szatni. Chciałam go powstrzymać, ale było już za późno. Nie mogłam nic zrobić.
- Marcin! - krzyknęłam za nim i od razu weszłam do środka, a za mną podążył Przemek.
- Ile razy moja siostra będzie jeszcze przez ciebie płakać?! - mój brat był zdenerwowany, stał bardzo blisko Bartka i patrzyli sobie w oczy. Bałam się o Marcina bo Bartek był strasznie zdenerwowany, nie chciałam żeby któremuś z nich stała się krzywda.
- Marcin – trzymałam go za rękę i próbowałam odciągnąć, ale nie odnosiło to żadnego skutku.
- Nikt jej nie karze się mnie trzymać! Na wszystko reaguje płaczem, po prostu ile razy można prosić by wyszła? - Bartek nadal miał podwyższone ciśnienie, spojrzał na mnie z sporym niesmakiem. Poczułam się niechciana. Miał mnie dosyć a ja powoli zaczynałam mieć i jego dosyć. Może tylko moja podświadomość generowała myśl, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Poczułam, że zaczynałam go nie lubić by nie powiedzieć, że nienawidzić.
- Nie widzisz, że jej na tobie zależy i walczy o ciebie? Ile razy ty przez nią płakałeś a ile ona przez ciebie?! - Marcin wyprostował sylwetkę, tak jakby chciał pokazać swoją siłę. Niewiele brakowało by rzucił się na rozmówcę.
- Koniec, rozejdźcie się. Oboje jesteście zdenerwowani i zaraz zrobicie coś czego oboje będziecie żałować. - Przemek stanął pomiędzy moim bratem a chłopakiem, którego kochałam. Byłam niesamowicie wdzięczna Przemowi za to, że przerwał im tą wymianę zdań. Do niczego dobrego to nie prowadziło. Marcin posłał Bartkowi groźne spojrzenie i wyszliśmy, dopiero w samochodzie odezwałam się do niego.
- Po co to zrobiłeś? Prosił cię ktoś? Teraz to na pewno mnie nie zechce. - byłam zła na niego, czułam, że zaprzepaścił jakiekolwiek szanse na związek z Bartkiem.
- Nie pozwolę by ten gnój traktował cię jak szmatę – on też był zdenerwowany.
- Nie mów tak o nim, miał gorszy dzień. Nic się takiego nie stało byś nazywał go gnojem! - broniłam Bartka, bo bolało mnie to jak Marcin się o nim wyrażał. Chociaż miał rację ale trudno było mi się do tego przyznać.
- Nie broń go. Nie słyszałaś go? Jakby nie wiedział, że sporo przechodzisz. Na wszystko reagujesz płaczem, a co mu do tego? Może powinien starać się by ci pomóc, a nie stwarzać ku temu sytuacje? Gdzie zatraciłaś swoją wartość? Kiedyś nie pozwalałaś bawić się sobą ludziom a teraz chcesz wylizać mu tyłek! - nie skomentowałam tego tylko tępo spoglądałam za okno. Byłam zła na siebie, Bartka i Marcina. Poniekąd miał rację, zabolały mnie słowa Bartka, że nikt nie karze mi się jego trzymać, że na wszystko reaguję płaczem. Czułam się upokorzona, a w jego oczach jak jakiś dziwoląg, to nie było miłe, szczególnie usłyszeć to z ust osoby, którą mocno się kochało. Nie wiedziałam co miałam dalej robić. Walczyć? O co? O chłopaka, który miał mnie dosyć? Który uważał mnie za histeryczkę? Marcin otworzył mi oczy. Zrozumiałam, że ostatnio wszystko podporządkowałam walce o Bartka a tak naprawdę byłam w stanie na kolanach prosić go o to by był ze mną, łgać o jego miłość. To było okropne i zamierzałam z tym skończyć.

Moje życie ostatnio nie miało sensu. Wszystko posypało się po śmierci Maćka. Wtedy wszystko runęło i nie umiałam tego pozbierać. Ale wcześniej, już od kłótni z Asią i Bartkiem w mikołajki, miałam pieprzonego pecha, nic się nie układało po mojej myśli. Wszystko było takie nijakie..

53
Postanowiłam iść dzisiaj do szkoły, to miał być krok ku lepszemu życiu. Dzisiaj też miałam jechać z mamą do ośrodka na terapię. Miałam pewne wątpliwości czy aby na pewno bez tego sobie nie poradzę, ale jak się powiedziało a to trzeba było powiedzieć b. Nie był to głupi pomysł natomiast, miałam wrażenie, że obnażał wszystkie moje wady i słabości. Ubrałam się w czerwone spodnie, czarną koszulkę i marynarkę. Spakowałam torbę i zeszłam na dół. Przywitałam się z rodzicami i zabrałam się za jedzenie jajecznicy.
- Tata podrzuci cię do szkoły, a o 15 przyjadę po ciebie i pojedziemy na terapię – mama uśmiechnęła się do mnie miło. Wtedy usłyszałam jak beznadziejnie brzmi słowo "terapia”.
- Okej. - odwzajemniłam jej uśmiech i zabrałam się za jedzenie śniadania.
- Boisz się? - tato zwrócił się w moją stronę. Nie wiedziałam co miałam mu powiedzieć ponieważ sama do końca nie znałam odpowiedzi.
- Mam pewne obawy, ale przecież mama będzie tam ze mną. - nie zamierzałam ukrywać uczuć, szczególnie przed rodzicami. Tata spojrzał na zegarek po czym zwrócił się w moją stronę.
- Zbieraj się. - wstał od stołu i poprawiał krawat. Również wstałam i zaczęłam ubierać kurtkę i buty. Pogoda była wiosenna, słońce przebijało się przez chmury, jak na pierwszy dzień kwietnia było naprawdę przyjemnie.
Gdy byliśmy już pod szkołą, tato odprowadził mnie do szafek. Byłam mu wdzięczna za opiekuńczość, którą mnie obdarzał.
- Trzymaj się Słońce – ucałował mnie w czoło i poszedł w stronę wyjścia. Czułam strach i przerażenie, ponieważ dawno nie było mnie w szkole, chodziłam do niej jak mi się podobało, natomiast nauczyciele bardzo sceptycznie podchodzili do mojego zachowania, nie rozumiejąc tego co robiłam, lecz nie przejmowałam się tym. Pierwsze lekcje mijały nijako, przede wszystkim nudnie. Ostatni był angielski, którego bardzo się bałam. Nie wiedziałam jak Bartek zareaguje jak mnie zobaczy oraz jak ja miałam się zachować. Może wczoraj to wszystko było spowodowane przez nerwy? W sumie powód nie był istotny, ważne było, że zachował się jak dupek i nie zamierzałam mu tego darować. Wiedziałam też jedno i najważniejsze, musiałam być silna ponieważ zaraz miałam jechać z mamą do tego o środka.
Stał pod oknem, patrzył na mnie tak normalnie. Przystanęłam przy koleżance z grupy i co chwilę spoglądałam w jego stronę a on cały czas przyglądał się mojej osobie. Gdy po dzwonku weszłam do sali, usiadłam w ławce, którą do tamtej pory sama zajmowałam i on przysiadł się do mnie.
- Możemy porozmawiać po lekcji?- uśmiechał się w moją stronę jakby dla niego nic się nie stało lecz nie uwzględnił tego, że ja cały czas pamiętałam wczorajszy wieczór.
- Nie – krótko spojrzałam na niego i przeniosłam wzrok na nauczycielkę. Pragnęłam skończyć tą rozmowę i zająć się czymś innym.
- Aha, dzięki – zirytował się i spojrzał w przeciwną stronę. Wtedy poczułam coś dziwnego, jakby moje słowa uraziły go a ja od razu miałam wyrzuty sumienia, co kompletnie było bez sensu, ponieważ jedyną osobą, która powinna była mieć wyrzuty sumienia był on.
- Umówiłam się z mamą – nadal nie patrzyłam na niego, z początku nie zamierzałam mu się tłumaczyć, ale nie chciałam by uznał mnie za wielką damę. On już nic nie odpowiedział tylko błądził gdzieś myślami, gdy nauczycielka zadawała mu jakieś pytania to nie wiedział w ogóle o co chodziło. Gdy rozbrzmiał dzwonek wyszedł szybciej i stał w drzwiach jakby czekał na mnie zastanawiając mi drogę.
- Musimy wyjaśnić sobie kilka spraw. - stał przede mną nie chcąc mnie przepuścić. Denerwował mnie swoim zachowaniem, sam nie wiedział czego chciał.
- Spieszę się – próbowałam go jakoś wyminąć, ale nie dawał za wygraną. - Odsuń się bo mama na mnie czeka.- te słowa wypowiedziałam z dużą dozą złości w głosie. Wystawiał moją cierpliwość na wielką próbę.
- Porozmawiasz ze mną? - uniósł brew do góry i cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Tak, ale nie dzisiaj. Zdzwonimy się albo umówimy na inny dzień – odsunął rękę i szybko pobiegłam do szatni, wzięłam swoje rzeczy i pobiegłam przed szkołę gdzie mama już na mnie czekała.

Terapia nie była tak straszna jak się spodziewałam, dobrze, że była ze mną mama to było mi trochę lżej. W domu zjadłam obiad i siedziałam w swoim pokoju. Moja głowa była strasznie zaprzątnięta. Cały czas zastanawiałam się co Bartek jeszcze chciał mi powiedzieć? Wiedziałam, że musieliśmy się jeszcze spotkać i porozmawiać, ale dzisiaj już nie miałam siły do niego jechać. Postanowiłam zadzwonić. Długo nie odbierał, gdy już miałam nacisnąć czerwoną słuchawkę usłyszałam dobrze znany głos.
- Tak słucham? - to był Bartek.
- Cześć – nawet dobrze nie przemyślałam, po co dzwoniłam i co chciałam mu powiedzieć, ale było już za późno by się wycofać. - Tu Gosia – nie byłam pewna czy wie kto do niego dzwonił, co prawda miał mój nr telefonu ale nie wiedziałam czy miał go jeszcze zapisanego.
- Tak wiem. Coś się stało? – był zaskoczony, dało się to odczuć, ale nie wiedziałam czy w tą dobrą czy złą stronę.
- Nic, po prostu zastanawiałam się czego ty jeszcze chcesz ode mnie. Nie mąć już, tylko powiedz co tak naprawdę czujesz. Raz mówisz, że nic nie czujesz a po chwili mnie całujesz. Zapraszasz na walkę potem każesz mi wypieprzać. O co ci chodzi? - dostałam słowotoku. Postawiłam grać w otwarte karty, jak miałam się czegoś dowiedzieć to musiałam być szczera. W moim głosie było dużo bezradności i zwątpienia w tą całą sytuację.
- To nie jest rozmowa na telefon – oburzył się.
- Albo powiesz mi to teraz...
- Albo co? Nie rozumiesz, że to nie jest rozmowa na telefon? Takich rzeczy się tak nie załatwia. – był zdecydowany, ale czułam się potraktowana przez niego jak jakaś gówniara.
- Nie, wiesz co, odczep się. Tak na zawsze i ostatni raz ci to mówię. Proszę, daj mi spokój.  - rozłączyłam się. Już miałam dosyć tego jego mącenia i niezdecydowania. Chciałam to skończyć i w końcu wiedzieć na czym stałam, co mnie czekało. Przy Bartku wszystko było takie niepewne i ulotne. On sam był wiecznie niezdecydowany. Nie chciałam się już za nim ganiać jak jakaś małolata.

Leżałam na łóżku, oglądałam film z skoku z boungee, byłam tam z Maćkiem. Czułam się jakbym znowu tam była, pamiętałam to jakby to było wczoraj. Od tamtej pory oboje mieliśmy się już niczego nie bać, to miał być przełom w naszym życiu a tymczasem bałam się przyszłości, tego co przyniesie. Ten strach był poniekąd paraliżujący. Wiedziałam, że gdyby Maciek był obok to wszystko wyglądałoby inaczej. Oczy miałam napełnione łzami i czułam okropny ból w środku. Wzięłam poduszkę i przywarłam ją do brzucha chcąc złagodzić ból, który czułam. Zwinęłam się w kłębek i czekałam aż odejdzie najgorsza fala cierpienia. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi, które przerwało moje rozmyślania.
- Tak? - wytarłam swoje łzy i przeniosłam wzrok na drzwi. Starałam się ukryć swoje uczucia, by nikt nie zauważył tego co czułam.
- Bartek jest na dole. - Marcin z wielkim grymasem spojrzał na mnie. Nie był zadowolony, że on tutaj przyszedł, szczególnie po ostatniej rozmowie.
- Czego on jeszcze chce? - byłam zdziwiona i zła, że nie zamierzał się odczepić. Chciałam stąd uciec, schować się i już więcej nie dać się skrzywdzić. - Możesz mu powiedzieć, żeby tutaj przyszedł? - skrzywiłam się trochę i usiadłam na łóżku. Marcin nie skomentował mojej prośby, która ewidentnie nie była po jego myśli. Siedziałam na łóżku i czekałam. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Wszedł do pokoju, zamknął drzwi i przystanął w sporej odległości ode mnie. Nie podchodził bliżej, patrzył na mnie a w pokoju panowała cisza.
- Czy ty naprawdę myślałaś, że ci to powiem, przez telefon? - rozłożył ręce. Ton głosu miał bardzo poważny. Bałam się tego co zamierzał powiedzieć. Siedziałam na łóżku i chciałam zniknąć. - Już nigdy, zapamiętaj sobie przenigdy nie każ mi się wynosić ze swojego życia, odczepić się, spieprzać czy cokolwiek jeszcze tam mówiłaś. - nastała cisza, nie wiedziałam co miałam powiedzieć, jak zareagować.
- Przyszedłeś tutaj by mnie upokorzyć? Nie chciałeś powiedzieć tego przez telefon bo chciałeś widzieć moją minę, tak? Mieć satysfakcję? To udało ci się, wiesz gdzie są drzwi! - uniosłam się, ton głosu miałam mocny. Wstałam z łóżka i stanęłam z metr przed nim. - Wynoś się! - ryknęłam w jego stronę.
- Możesz się zamknąć i dać mi dokończyć?! - zrobił krok do przodu.
- Co proszę ?! Wynoś się! Nie będziesz tak do mnie mówił! - chciałam go wyminąć i dojść do drzwi kiedy złapał mnie w pasie.
- Kiedy ty do cholery zrozumiesz, że cię kocham?! Rozumiesz kocham cię. - głaskał mnie po włosach. Nie wierzyłam temu co słyszałam. Byłam w szoku i poczułam się blada, jakbym miała zaraz zemdleć.
- Żartujesz sobie? - patrzyłam na niego i miałam łzy w oczach. Nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Tak długo marzyłam o tej chwili, że nie myślałam już o niczym innym, wiedziałam, że mamy sporo do wyjaśnienia ale w tej chwili to nie miało najmniejszego. Całowaliśmy się namiętnie, byliśmy bardzo blisko siebie. Gdy oderwaliśmy od siebie usta uśmiechnęłam się jak najszerzej mogłam, ku mojemu zaskoczeniu poleciały mi łzy.
- Czego płaczesz głuptasie? - zaśmiał się w moją stronę, też był zaskoczony, tak samo jak ja.
- Ze szczęścia. Tyle czasu musiałam czekać, by usłyszeć to z twoich ust. - wytarłam swoje policzka. Było mi głupio za te silne emocje co mną targały i za te łzy ale przestało to mieć znaczenie gdy przytulił mnie mocno do siebie.
- Kocham Cię – wyszeptał mi do ucha.  

54

Siedzieliśmy na kanapie, była gdzieś 22 i to była moja godzina szczęścia. Przed chwilą on powiedział, że mnie kocha i w końcu mogliśmy być razem. Przytulał mnie do siebie tak bym już nigdy mu nie uciekła, a ja trzymałam go za rękę by ta nigdy mnie nie puściła. To, że w końcu wyznał to co do mnie czuł wcale nie załatwiało sprawy. Teraz musieliśmy wyjaśnić sobie wszystkie nieporozumienia, które do tej pory zrodziły się pomiędzy nami.
- Dlaczego mi powiedziałeś, że nie czujesz do mnie tego co ja do ciebie ? - postanowiłam przerwać ciszę by móc rozpocząć małe przesłuchanie. Spojrzałam na Bartka i dodatkowo zmieniłam pozycję, siedziałam naprzeciwko niego, ale nadal trzymając go za dłoń. Chciałam widzieć każdy szczegół na jego twarzy.
- To skomplikowane. Nie wracajmy już do tego – chciał skończyć ten temat, zanim dobrze go zaczęłam. Ale ja postanowiłam być twarda i nie dać się spławić.
- Ja chcę o tym porozmawiać. Dowiedzieć się prawdy. - spojrzałam znacząco na niego dając mu do zrozumienia, że nie odpuszczę, nie miał wyboru i chyba to wyczuł.
- Na pewno nie chciałem cię zranić. W pewnym momencie swojego życia poczułem, że ta miłość przeradza się w coś bardzo poważnego, ale na tyle, żebym był bardzo zazdrosny o ciebie. Jak widziałem cię z Piotrkiem wtedy w klubie to miałem straszne myśli. Byłem w stanie go uderzyć i to nie jeden raz, w myślach układałem ciosy, wyobrażałem sobie co chciałem mu zrobić. Wiem, że to brzmi strasznie, ale nie mogłem się opanować i gdyby nie przyszedł Filip to nie wiem czy byłbym w stanie ograniczać się tylko do myśli. Czułem, że byłem za bardzo zazdrosny o ciebie a nic mnie upoważnia do zawężania ci życia. Wtedy chciałem byś była tylko moja, tylko w moich ramionach. Gdy byłaś się z Piotrkiem to zraniłaś mnie, nie mogłem zrozumieć dlaczego tak szybko się z kimś związałaś. Tworzyłem rożne scenariusze, ale to wszystko potęgowało złość na ciebie. Dlatego postanowiłem skłamać, ale jak zobaczyłem twoje łzy to nie mogłem się opanować i ta skorupa, która oddalała mnie od ciebie pękała i musiałem cię pocałować. - miętolił swoją dłonią moją. Był bardzo szczery i to bolało, prawda bolała, zarówno jego jak i mnie. Oboje zawiniliśmy i doprowadziliśmy do tego, że trudno nam było się porozumieć.
- A co z tą walką ? Kazałeś mi się wynosić a później Marcinowi powiedziałeś, ze nikt mnie nie prosił żebym za tobą chodziła. Dlaczego? Co takiego wtedy chciałeś mi powiedzieć, że zależało ci, żebym tam przyszła? - te pytania i ten aspekt związany z walką najbardziej mnie intrygował. Było to najświeższe zdarzenie i chciałam je wyjaśnić, ponieważ to co się tam stało bardzo mnie zabolało.
- Ta walka miała głębsze znaczenie. Chciałem wygrać dla ciebie. To miła być walka z tą skorupą, złością by wygrać miłość. Za duże znaczenie emocjonalne jej przypisałem. I gdy się nie udało to wszystko we mnie mówiło, że nasz związek też się nie uda, że nie jestem na tyle silny by unieść odpowiedzialność za ciebie. Byłem wściekły, dałem z siebie wszystko i przegrałem o dwa punkty i może na wyrost to zrozumiałem ale zawsze byłem drugi. Najpierw z Asią, później z Piotrkiem. Od października ciągle nam się nie udawało, walczyliśmy o siebie prawie pół roku bez żadnego skutku. Tak wiele zależało od tej walki i byłem zły na siebie, że zawiodłem ciebie i siebie, że przegrałem. Ale jak dzisiaj kazałaś mi się wynosić z twojego życia to stwierdziłem, że odłożę na bok dumę i zbyt wysokie ego. Miałem żal do siebie, że tak ci dałem w kość i to jeszcze w takim momencie gdy straciłaś brata. Ale obiecuję ci, już nigdy więcej. Nie mogłem już dłużej oszukiwać siebie i ciebie, że nic do ciebie nie czuję - przybliżył się do mnie i czule mnie pocałował. Wiedziałam, że dużo było w tym wszystkim mojej winy ale cieszyłam się, że w końcu Bartek odłożył swoje ambicje na bok i przyznał się do swoich błędów.
- Przepraszam cię za to moje niezdecydowanie i tą akcję z Piotrkiem. Ja go nie kochałam, byłam zauroczona, on był taki inny, śmieszny, zabawny, luzacki. Ale to z tobą wolałam być. Może to tak nie wyglądało, ale Piotrek pomógł mi znieść kłótnię z Tobą i Asią, spędzałam z nim dużo czasu i zaczęło mi nawet na nim zależeć, ale on ciągle był zazdrosny o ciebie i wiedziałam, że miał rację, ale wkurzało mnie to, że ciągle o tobie mówił, pytał się. No i później miał dosyć mojego cierpienia i melancholijności związku z śmiercią Maćka. Za dużo mówiłam o sobie i swoich uczuciach i jego to wkurzało, miał ku temu powody, ale powiedział to w najgorszym momencie. - teraz ja zebrałam się na szczerość. Może nie powinnam była mu mówić o tym co czułam do Piotrka, ale chciałam by znał prawdę, by wiedział, że nie przestałam go kochać a do Piotrka nie czułam miłości.
- Mogę zadać ci niewygodne pytanie ? - odsunął się trochę ode mnie jakby chciał widzieć każdy zakątek mojej twarzy by sprawdzić czy byłam szczera. Byłam wystraszona tym co miało nastąpić gdyż bez powodu by się tak nie zachowywał.
- Jasne. - pomimo że się zgodziłam to bałam się tego co chciał powiedzieć, wyraz twarzy miał spięty i bardzo poważny. Czułam, że nadchodziła burza z wielką ulewą. Dawno go takiego nie widziałam a wiele razy miałam okazję przypatrywać się złym emocjom kreującym się na jego twarzy.
- Spałaś z nim? - patrzył mi głęboko w oczy, jakby to w nich malowała się prawda. Pytanie, które przed chwilą zostało wypowiedziane z jego ust wmurowało mnie, poniekąd też byłam zdziwiona, ale w sumie miał prawo by to wiedzieć. Wiedziałam, że odpowiedź go usatysfakcjonuje natomiast czułam, że gdyby brzmiała inaczej, to ta sielanka, która i tak krótko trwała, mogłaby się skończyć.
- Nie – powiedziałam to niemal z wyrzutem i złością, że podejrzewał mnie o to. Tak jak przewidywałam, zadowoliło go to co usłyszał. Nawet nie chciałam myśleć nad tym, co byłoby gdybym odpowiedziała twierdząco na zadane wcześniej pytanie, być może byłby to koniec naszego krótkiego związku. Przytulił mnie mocno do siebie co zrozumiałam jako przeprosiny za jego dociekliwość. Chciałam się zapytać co by zrobił gdybym powiedziała coś zupełnie innego ale bałam się jego odpowiedzi. Wiedziałam że, mieliśmy sobie bezgranicznie ufać i mówić prawdę i być szczerym wobec siebie, ale po prostu stchórzyłam. Poniekąd byłam świadoma czego mogłam się spodziewać z jego strony, ale w podświadomości miałam nadzieję, że mnie zaskoczy.  
- Gdzie byłaś dzisiaj z mamą ? Nigdy chyba po ciebie nie przyjeżdżała – zmienił temat pozostawiając naszą rozmowę nie dokończoną. Nie miałam sił ciągnąć go za język i powracać do tamtego tematu. Bartek głaskał mnie po włosach a ja byłam wtulona w niego i było mi tak dobrze, że nie chciałam tego przerywać.
- Rodzice zaproponowali mi żebym uczęszczała na terapię. Prawda jest taka, że sobie nie radzę z stratą Maćka i najchętniej całe dnie przesiadywałabym w jego pokoju albo na cmentarzu. Śpię w jego koszulce, oglądałam zdjęcia i filmy z nim związane. Wiem, że to błędne koło natomiast tak bardzo mi go brakuje, że nie umiem czymkolwiek przysłonić tej pustki. Chodzenie do szkoły to dla mnie istna męczarnia. Może teraz, gdy jesteśmy blisko siebie, gdy mam ciebie, będzie mi lżej. Chcę by ta terapia pomogła mi przestać się bać. Boję się utraty kolejnej bliskiej osoby, bólu, cierpienia. Przyszłości. Ciągle się boję. - wtuliłam się w niego mocniej. Było mi trochę lżej, gdy podzieliłam się z nim moimi utrapieniami. Nie wstydziłam się mówić o tym co czułam, przed nim już nie musiałam się niczego wstydzić.
- To dobry pomysł, ja ci będę pomagał jak tylko będę mógł. Pamiętaj, że Maciek ciągle jest przy tobie. Nadal jest twoim bratem a ty jego małą siostrzyczką. - pocałował mnie w czoło. Czułam jego wsparcie a co ważniejsze, jego miłość. Cieszyłam się, że był przy mnie, że był gotów zmagać się z tym wszystkim wraz ze mną.
- Kocham cię – teraz ja wyznałam mu miłość, chciałam by miał jasność w sprawie moich uczuć do niego. Nasze usta znowu się spotkały. Byłam szczęśliwa móc znowu mieć go przy sobie. - Zostaniesz na noc? - uśmiechnęłam się, a moja prośba była bardzo spontaniczna, ale tak bardzo nie chciałam się z nim rozstawać, nawet na te kilka godzin.
- Jutro musimy iść do szkoły – zaśmiał się w moja stronę. Czułam, że miał ochotę zostać, ale jego zdrowy rozsądek nie pozwalał mu na to, ale miałam to gdzieś, nie dbałam o to co powinniśmy a co nie, ważniejsze było to czego pragnęliśmy.
- Nigdzie nie będziesz się włóczył po nocy. Rano wcześniej wstaniemy i pojedziemy do ciebie, weźmiesz książki i pojedziemy do szkoły. - w sumie już za niego podjęłam decyzję i nie miał nic do gadania, musiał się podporządkować.
- Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko? - dopiero wtedy ocknęłam się, przecież musiałam poprosić ich o zgodę.
- Zaraz się dowiem, raczej nie powinni mieć z tym problemu. Siedź tutaj i czekaj, nigdzie się nie ruszaj. - trochę się bałam, że zaraz mi ucieknie, albo, że to jakiś sen. Bartek podniósł ręce do góry jakby się poddawał.
- Nigdzie się stąd nie ruszam. - zaśmiał się w moją stronę a ja zeszłam na dół do rodziców. Leżeli w swojej sypialni. Po zapukaniu w drzwi usiadłam na ich łóżku nie wiedząc jak zacząć rozmowę by przebiegła po mojej myśli.
- Bartek zostanie na noc. - popatrzyłam najpierw na tatę potem na mamę. Byli zdumieni tym co przed chwilą powiedziałam. Jeszcze nie dawno wyganiali go z domu ponieważ nie chciałam go widzieć a teraz miał zostać na noc. Tata patrzył na mamę a mama na tatę, co potęgowało moją niecierpliwość - Nie denerwujcie się tak. Wszystko jest dobrze. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, ja go naprawdę kocham. - chciałam ich przekonać do mojego pomysłu co z pewnością łatwe nie było ale nie zamierzałam się poddawać.
- Nie wiem, niech tata zdecyduje – mama była poddenerwowana. Wyraźnie nie spodobał się jej ten pomysł i wcale jej się nie dziwiłam. Postanowiłam zrobić coś więcej by się zgodzili, wyjść im naprzeciw.
- Słuchajcie wiem jak to wygląda, sama byłabym wkurzona gdyby moje dziecko tak postępowało. Ale zaufajcie mi, on jest dobrym chłopakiem. Zrobimy tak, będzie dzisiaj spał u nas, będziemy grzeczni i na pewno sexu uprawiać nie będziemy a w niedzielę przyjdzie do nas na obiad. Poznacie go bliżej i zobaczycie, że to naprawdę fajny chłopak – uśmiechnęłam się do rodziców. Wiedziałam, że teraz wiele zależało od taty, wpatrywałam się w niego ja na wyrocznię.
- Jak nie będzie sexu to niech zostanie – tato zaśmiał się w moją stronę a w podziękowaniu dałam mu i mamie buziaka. Nie byłam skrępowana tym, że tak w prost o tym rozmawialiśmy. Nigdy nie miałam przed nimi tajemnic, wiedzieli o mnie prawie wszystko i cieszyłam się, że mogłam być z nimi szczera, nawet do takiego stopnia.
- Kocham was – uśmiechnęłam się do nich. Byłam bardzo szczęśliwa, to był pierwszy raz od śmierci Maćka gdy byłam tak radosna. W brzuchu poczułam motyle, co było takie piękne.
- Gosia! - zawołał mnie tata gdy już chciałam zamknąć za sobą drzwi.
- Tak ? - odwróciłam się w jego stronę. Na mojej twarzy kryło się zdziwienie, że jeszcze coś chciał mi powiedzieć.
- Pomyśl o karierze prawniczej – tata nie dawał za wygraną. On wierzył we mnie bardzo mocno i zawsze niby to żartem niby poważnie namawiał mnie do zostania prawnikiem lecz ja ciągle nie wiedziałam co chciałam robić w życiu. Uśmiechnęłam się na jego wypowiedź i poleciałam do góry. Czułam jakbym miała skrzydła. Zatrzymałam się na chwilę przed drzwiami do pokoju, zrobiłam parę kroków do przodu i stanęłam przed drzwiami do pokoju Maćka, nie weszłam tam, położyłam dłoń na drzwiach i przejechałam po nich dłoniom.
- Wiem, że to twoja robota. - cicho wyszeptałam a później poleciały mi łzy. Czułam, że to właśnie On sprawił, że byłam taka szczęśliwa. To była Jego zasługa, że Bartek przyszedł i w końcu wyznał co do mnie czuł. Byłam mu za to bardzo wdzięczna, tam z góry doskonale mógł dostrzec nasze uczucie. Poszłam do swojego pokoju gdzie zobaczyłam Bartka siedzącego na parapecie.
- Jesteś już, i jak ? - nie trudno było zauważyć, że był poddenerwowany co było w zupełności zrozumiałe. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam obok.
- Dostałeś zaproszenie na niedzielny obiad. A teraz do spania. - wzięłam koszulkę Maćka do ręki i już chciałam iść do łazienki się przebrać kiedy Bartek zatrzymał mnie i wziął koszulkę w swoje ręce.
- Poradzisz sobie bez tego. - po tych słowach delikatnie mnie pocałował a koszulkę rzucił na fotel. Po chwili wzięłam swoją piżamę i schowałam się w łazience. Gdy wyszłam on leżał w łóżku w samych bokserkach, co było przyjemnym widokiem.
- Jaki ty jesteś przystojny – wskoczyłam do łóżka i wtuliłam się w jego ciepłą klatkę piersiową. Zobaczyłam tatuaże, które od zawsze mnie intrygowały. Lampa była tak zapalona, że padające światło doskonale uwydatniało każdy szczegół malunków na jego ciele. - Poopowiadasz mi trochę o swoich tatuażach ? - spojrzałam mu w oczy po czym Bartek się podniósł i usiadł opierając się o zagłówek.
- Ten – wskazał na lewą rękę na której na wewnętrznej stronie bicepsa widniał napis - medicamentum quies est, najlepszym lekarstwem jest spokój. Z kolei tego nie trzeba tłumaczyć – było tam imię Jego mamy, Zosia. Miał je wytatuowane na piersi. - A to jest znak pokoju – znajdował się pod imieniem mamy.
- A te chińskie znaki ?- odsunęłam się trochę by im się dokładni przyjrzeć. Przejechałam palcem po nich, były takie gładkie. Znajdowały się tam cztery znaki, od pachy w dół na klatce piersiowej, tak z boku.
-Miłuj życie – każde zdanie, które wypowiadał było otoczone uśmiechem z jego strony. Nie trudno było zauważyć, że każdy znak, jaki miał na ciele był dla niego ważny. To nie były przypadkowe tatuaże, tylko każdy był przemyślany i istotny w jego życiu, ponadto związany z filozofią jaką wyznawał. - Ten na obojczyku to Amor tollit timorem, miłość usuwa strach. Jeszcze na łydce mam dwa chińskie znaki, ten pierwszy oznacza spokojny a drugi miłość. I to wszystkie. - objął mnie ramieniem i z powrotem leżeliśmy wtuleni w siebie. Intrygował mnie temat tatuaży i nie zamierzałam tak szybko odpuścić, najpierw chciałam zaspokoić swoją cierpliwość.
- Który najbardziej bolał?
- Ten na piersi i obojczyku, ale to nie był ból. Jeżeli ma to jakiś głębszy sens, jest ważne dla ciebie to nie ma mowy o bólu, to przyjemne kłucie. Bólem tego bym nie nazwał natomiast te dwa najbardziej odczułem. - głaskał mnie po włosach, co było opiekuńcze. Każdy jego gest był otoczony niesamowitym ciepłem z jego strony. - Czemu się tak dopytujesz ? Chcesz sobie zrobić ? - spojrzał na mnie tak dziwnie, był zaskoczony moja dociekliwością.
- Już kiedyś zaintrygowały mnie twoje tatuaże, dlatego pytam. Nie wiem czy chcę teraz, ale wiem, że kiedyś na pewno chciałabym zrobić, przynajmniej jeden mały – zgasiłam lampę, powoli chciało mi się spać. Ale wtedy to on nie dawał za wygraną.
- A co takiego to miałoby być ? - odwrócił się twarzą do mnie, leżeliśmy patrząc sobie w oczy, a nasze czoła dotykały siebie.
- Literka M. - ta litera była dla mnie najważniejsza i jak miałabym sobie kiedyś coś wytatuować to byłaby to pierwsza rzecz. Może to zabrzmi banalnie, ale wyrażała więcej niż tysiąc słów. Przede wszystkim M od Maćka, nic ani nikt nie zmieni tego, że był najważniejszy. Później miłość, którą czułam do rodziców, Marcina, Filipa no i Bartka. Muzyka, ona zawsze mi towarzyszyła i od małego byłam z nią związana, chociaż teraz nie poświęcam się tej pasji to ciągle we mnie była tęsknota za nutami, dźwiękami.
- Przemyśl wszystko dokładnie zanim podejmiesz decyzję. To jest już na zawsze. A teraz spać. - pocałował mnie na dobranoc, odwróciłam się do Niego plecami a on nie przestawał mnie obejmować. Byłam szczęśliwa, dzisiejszy dzień był zwariowany, ciężki i długi, ale stało się coś na co czekałam tak długo, w końcu byłam z nim na dobre i na złe. Teraz zamierzałam nie dać nikomu tego zniszczyć jak i walczyć o to co posiadałam i przede wszystkim to pielęgnować.

paulinan92

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 7027 słów i 37130 znaków.

3 komentarze

 
  • ANITA

    Dalej poproszę <3

    27 gru 2014

  • Sandrucha .

    Kocham to :) nie przestawaj pisać <3

    26 gru 2014

  • Mila123

    Beznadzieja... Cala seria mysle zepsula sie tak od polowy i jest coraz gorzej...

    26 gru 2014