The experience 27-28

Czas na nowy dzień szkoły, na nowe doznania i nowe doświadczenia. Teraz wszystko miało być inaczej, nie miałam być sama, tylko iść odważnie przez życie z Bartkiem. Jego wyznanie nie podziałało na mnie zniechęcająco. Wiedziałam, że to co działo się w jego życiu to nie była jego wina, bo jak miał inaczej postępować skoro nie miał dostarczonych pozytywnych bodźców i wzorców? W mojej głowie było tysiące myśli, byłam przepełniona informacjami i doznaniami, lecz nie miałam czasu by je układać, czas było wstawać do szkoły. Ubrałam się w obcisłą sukienkę w biało-granatowe paski z granatowym długim rękawem, do tego czarne kryjące rajstopy i botki. Włosy związałam w kok, zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół.
- Maciek ona jest rozsądna, więc przestań się w to mieszać. – słyszałam jak tato rozmawiał z Maćkiem.
- O mnie rozmawiacie? – stanęłam naprzeciwko nich a Maciek miał spuszczoną głowę a tato się na mnie patrzył.
- Usiądź. Czas żebyśmy sobie coś wyjaśnili. Każde z was jest pełnoletnie i odpowiada za swoje czyny. My z mamą zawsze wam pomożemy, doradzimy, ale to wasze życie, wasze wybory. Będą lepsze i gorsze, ale nie przekonacie się o tym, dopóki nie spróbujecie. Każde z was ma prawo do poznawania świata, nowych ludzi i rzeczy i proszę byście sobie tego nie odbierali, nawet jeżeli to jest kierowane przez troskę i miłość. – spojrzał na Maćka później a mnie.
- Mam nadzieję, że już nigdy nie będziesz rozmawiał z Bartkiem o tym by mnie zostawił. – uśmiechnęłam się do brata po czym on wstał i wyszedł. Nie był zadowolony z przebiegu tej rozmowy, ale to on miał problem.
- Dziękuję. – posłałam miłe spojrzenie tacie i wzięłam się za jedzenie śniadania.
- Uważaj na siebie. – pocałował mnie w czoło i zbierał się do pracy. Razem wyszliśmy z domu i pojechałam do szkoły. Przede mną był kolejny ciężki dzień, 7 lekcji.
Na parkingu stał Bartek, gdy zaparkowałam podszedł do mnie i się uśmiechnął.
- Na mnie czekasz ? – zamknęłam samochód i stanęłam naprzeciwko niego.
- A to źle ? – szliśmy w stronę szkoły.
- Nic takiego nie powiedziałam. Miło mi, że stałeś na tym zimnie i mnie wyczekiwałeś – uśmiechnęłam się do niego po czym on objął mnie ramieniem i weszliśmy do szkoły. Odprowadził mnie pod salę.
- Lecę, widzimy się na stołówce po 4 lekcji. – uśmiechnął się i pobiegł na drugie piętro.
- Miłość kwitnie? Opowiadaj, gdzie wczoraj cię zabrał ? – Asia była rządna wiedzy, uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam jej tylko tyle ile mogłam, gdzie byliśmy, że rozmawialiśmy, że mieszkał z mamą, która nie żyje, później z tatą a teraz z bratem, to co każdy mógł się o nim dowiedzieć. Powiedziałam jej także o rozmowie Bartka z Maćkiem, oraz o dzisiejszym incydencie przy śniadaniu.  
Po czwartej lekcji poszłyśmy na stołówkę.
- Nie będziesz się źle czuła jak usiądziemy z Bartkiem? – popatrzyłam na przyjaciółkę, a ona uśmiechnęła się do mnie.
- Dla mnie nie ma problemu, a nie chcecie sami posiedzieć?
- Przecież siedzi z kolegą. W większej grupie jest raźniej a nie chcę siedzieć z Maćkiem. – wzięłyśmy po kanapce i jogurcie, skierowałyśmy się do stolika przy którym siedział Bartek z kumplem. Gdy tylko mnie zauważył uśmiechnął się do mnie, co spowodowało, że i moje kąciki ust uniosły się do góry.
- Możemy? – stanęłyśmy z tacami przed ich stolikiem.
- Jeszcze się pytacie – zaśmiał się do nas kolega Bartka.
- To jest Karol, a to Gosia i Asia. – przedstawił nas sobie Bartek, usiadłyśmy i zaczęłyśmy jeść. Bartek co chwilę posyłał mi czułe spojrzenie. Wszyscy rozmawialiśmy ze sobą, opowiadaliśmy różne historie, kawały. Nie trudno było zauważyć, że Karol spodobał się Asi i ona nie pozostawała mu dłużna, cieszyłam się, że w końcu może i ona znajdzie swoją bratnią duszę. Po dzwonku Asia z Karolem poszli razem, bo oboje mieli w tym samym skrzydle zajęcia a ja z Bartkiem udałam się na angielski. Czułam się bezpiecznie przy nim, widziałam jak wszyscy się na nas patrzyli i nie trudno było się domyślić, że będziemy tematem rozmów, lecz przy nim nie miało to żadnego znaczenia, obojętnie co by ludzie nie mówili, mieliśmy siebie, dodatkowo wiedziałam, że był tego wszystkiego warty, wart był mojego zaufania, szczerości, otwartości i wiary, że z nim jutro będzie lepsze.
Na angielskim było miło, rozwiązywaliśmy zadania a Bartek cały czas się uśmiechał do mnie, rysował różne rzeczy w książce, zeszycie, głaskał mnie po nodze, to wszystko było bardzo miłe a ja czułam się rozpieszczana.
- W piątek pracuje w klubie, nie masz ochoty wpaść ? – zwrócił się w moją stronę gdy odprowadzał mnie pod salę.
- Chyba mam ochotę. – złapałam go za rękę. Jeszcze nigdy nie szliśmy złapani za ręce, zawsze mnie obejmował, wtedy pierwszy raz dotknęłam jego dłoni. Uśmiechnął się do mnie. Chciałam spędzać z nim więcej czasu, poznać go jak tylko się dało, po prostu być blisko.
- Cieszę się. W końcu mikołajki, miło będzie je spędzić z tobą. – byliśmy pod klasą, pożegnał się uśmiechem i poszedł na swoje lekcje. W dobrym humorze poszłam na resztę lekcji a później sama wróciłam do domu.  
W kuchni spotkałam Irenę.
- Cześć – przywitałam się z nią i przytuliłam się do niej, dla mnie to druga mama i każdy czasem potrzebuje ciepła i rodzicielskiej miłości.
- Siadaj, nałożę ci obiad. – rozluźniłyśmy uścisk i Irena zaczęła napełniać talerz jedzeniem po czym usiadła i patrzyła się na mnie.
- Myślisz, że czasem warto iść pod prąd, wbrew temu co doradzają ci bliskie osoby, jeśli jesteś tego pewna? Da się nie żałować? Z jednej strony ranisz bliskie osoby a z drugiej zyskujesz inną miłość? Nie krzywdzisz, ale tak jakby zawodzisz. – popatrzyłam się na nią, nie wiedziałam czy rozumie o co mi chodzi.
- Nie przekonasz się dopóki nie spróbujesz. Nie da się wszystkich uszczęśliwić, jak nie krzywdzisz, nie zadajesz bólu i cierpienia tylko rozczarowujesz to nic na to nie zrobisz. Jeśli jesteś pewna, czujesz, że warto to nie zatrzymuj się. Postaraj się pogodzić sprzeczne interesy, ale nie zapominaj o sobie i swoim szczęściu. – uśmiechnęła się do mnie. Miała rację, lepiej było żałować, że się spróbowało i nabrać nowego doświadczenia niż żałować, że się nie spróbowało.
Po obiedzie poszłam do swojego pokoju i odrabiałam lekcje. Po pewnym czasie na korytarzu usłyszałam braci. Postanowiłam porozmawiać z Maćkiem, nie zamierzałam go przekonywać ani prosić o cokolwiek.
- Mogę z tobą chwilę porozmawiać ? – Maciek był w swoim pokoju, siedział przed komputerem. Był zaskoczony moim widokiem. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku. – Wiem, że jesteś na mnie zły. Trochę się zagalopowaliśmy, przecież obojgu nam chodzi o moje szczęście. Bartek jest dla mnie ważny i z niego nie zrezygnuję, ale nie chcę stracić ciebie. Oboje jesteście dla mnie wyjątkowi i chcę mieć was przy sobie i nie zamierzam wybierać. Jestem dorosła i sama ponoszę odpowiedzialność za swoje wybory. W życiu chodzi o to by być szczęśliwym i dążyć do celu i jak na razie mi się to udaje. Jesteś moim bratem i chcę żebyś był w moim życiu. Możesz się nie zgadzać z moimi wyborami ale nie manifestuj tego tak, nie zmienisz mnie. – patrzyłam na niego a on spoglądał gdzieś za okno, wiedziałam, że trawił moje słowa.
- Nie wymagaj, że od razu go polubię czy nawet zaakceptuję. Raczej nie będziemy kumplami. – dopiero teraz spojrzał na mnie i był naprzeciwko mnie.
- Nie musicie się przyjaźnić, chodzi o to, żebyś był obok mnie. Jestem twoją siostrą i cholernie ciebie potrzebuję. Masz nie wycofywać się z mojego życia przez Bartka. Może tego nie widać, ale jesteś dla mnie najważniejszy na tym świecie i nikogo nie ma ponad tobą, ale pozwól mi samej wybierać – złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niego po czym on odwzajemnił uśmiech. Przytuliłam się do niego i poszłam z powrotem do swojego pokoju. Ulżyło mi, pewne rzeczy miałam już za sobą, wyszłam na prostą. Nie było sprzeczności i konfliktów w moim życiu.

28.
Środa, środek tygodnia i coraz bliżej weekendu. W piątek znowu miałam spędzić wieczór z nowym lokatorem w moim sercu. Chciałam żeby już na zawsze był stałym jego mieszkańcem. Ale przed nami tyle lat, tyle dni, najpierw musiałam zmierzyć się z teraźniejszością. Wstałam z łóżka, za oknem było szaro aż nie chciało się wychodzić spod kołdry. Od razu wzięłam się za szykowanie, dzisiaj wybrałam szarą spódniczkę w różne czarno białe wzory, szarą luźniejszą bluzę i do tego sztyblety. Na dole siedzieli rodzice i Maciek z Marcinem. Od razu zrobiłam sobie kanapkę i zabrałam się za jedzenie.
- Jedziesz ze mną ? – spojrzał się na mnie Maciek, po czym wzrok reszty rodziny również był skierowany na mnie.
- Nie, pojadę sama. Mam tylko 5 lekcji to może pojadę do centrum – postanowiłam sama jeździć do szkoły, przynajmniej na razie. Nie planowałam jechać do miasta, sama nie wiem czemu tak powiedziałam, chyba potrzebna była mi niezależność.
- Dobra, jak coś to wiesz, że możemy jeździć razem. – uśmiechnął się do mnie i poszedł się ubierać.
Gdy dokończyłam śniadanie również się zebrałam i pojechałam do szkoły.
Na miejscu rozglądałam się za Bartkiem, ale nigdzie go nie było, więc od razu skierowałam się pod salę do matematyki, gdzie spotkałam Asię.
- Hej – dałam jej całusa w policzek i weszłyśmy do klasy – Słuchaj nie chcesz iść w piątek do klubu? Bartek mnie zaprosił, będzie za barem i może masz ochotę się wybrać z Karolem ? – spojrzała na mnie dosyć dziwnie, chyba nie była świadoma tego, że dostrzegłam jak się Karol podoba.
- Czemu się o niego pytasz? – odwróciła głowę w przeciwnym kierunku i zajęła miejsce w ławce.
- Nie udawaj, wiem, że ci się podoba. Zaproś go. – już nic nie powiedziała. Chciało mi się śmiać z jej naiwności. Znam ją już tyle lat.
Po dwóch lekcjach poszłyśmy na wf. Nadal miałam zwolnienie z którego byłam zadowolona. Miałam godzinę dla siebie, mogłam się przypatrzeć Bartkowi, uwielbiałam się mu przyglądać. Bardzo intrygowały mnie jego tatuaże, wiedziałam, że z każdy był dla niego ważny, ale musiałam poczekać by coś więcej się o nich dowiedzieć. Już i tak dużo o nim wiedziałam. Zależało mi na nim, jeszcze nie wiedziałam czy to była miłość, ale na pewno był kimś ważnym w moim życiu. Czułam, że nie byłam mu obojętna, ale co dalej ? Zostaniemy przyjaciółmi, czy może coś więcej z tego będzie? Byłam gotowa być przy nim, wspierać go, dodawać energii, w każdym momencie mu pomóc. Ale czy to wystarczyło ? Kiedyś w podstawówce czy gimnazjum chłopak zadawał dziewczynie beznadziejnie brzmiące pytanie " Zostaniesz moją dziewczyną ?”. Nie lubiłam tych słów, dla mnie były dziecinne. Ale z drugiej strony była pewność swojej pozycji. Nie wyobrażałam sobie jak Bartek wypowiada te słowa w moją stronę, to mogłoby być bardzo dziwne. Lubiłam sytuację, w której się czuło, że to było właśnie to uczucie i nie potrzebowało się zgody tylko to się działo ale z drugiej strony cały czas nie wie się kim się jest w życiu drugiej osoby, wtedy nie ma deklaracji i przecież ta druga osoba może powiedzieć, że nic nie obiecywała. Stereotypowo to od chłopaka zależy, on powinien dać znam znać, że jesteśmy jego dziewczyną i to w cale nie musi się dziać przez pójście do łóżka. Nam było do tego daleko, przynajmniej mi. Z moich rozmyślań wyrwało mnie uderzenie. Dostałam czymś ciężkim w głowę.

Leżałam na czymś miękkim, próbowałam podnieść głowę, ale za bardzo mnie bolała bym mogła to zrobić. Złapałam się jej ręką, ale szybko poczułam czyjś uścisk. Otworzyłam szeroko oczy, byłam u pielęgniarki, obok siedział Bartek a z oddali było słychać głos pielęgniarki.
- Hej, słyszysz mnie? – to był jego głos. Spojrzałam na niego a po chwili podeszła pielęgniarka.
- Jak się czujesz? Co cię boli ? – jej twarz była nad moją.
- Dobrze, tylko moja głowa… - nie dokończyłam bo momentalnie poczułam jak mnie boli.
- Wszystko dobrze. Dostaniesz tabletki i zrobisz dzisiaj RTG głowy. Skierowanie masz wypisane i pojedziesz do szpitala. Podaj numer do któregoś rodzica. – odeszła ode mnie, a ja jeszcze raz próbowałam się podnieść. Bartek złapał mnie za plecy i pomógł usiąść.
- Ja ją zawiozę. – zaproponował, kiedy brał moje wszystkie papiery i torbę.
- Dobrze, tylko ostrożnie. – poszliśmy do szafki, Bartek pomógł mi się ubrać po czym pielęgniarka odprowadziła nas na parking. Zapakowaliśmy się do mojego samochodu i ruszyliśmy.
- Jak się czujesz? Bardzo boli ?
- Da się znieść chociaż nie jest to miłe uczucie. Dzięki, że ze mną jedziesz. – obróciłam głowę w jego stronę. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy, chciałam aby ból minął albo choć trochę zelżał. - Co się w ogóle stało ? Wiem, że dostałam czymś twardym.
- Graliśmy w piłkę i jeden z chłopaków za mocno przyłożył. Krzyczałem w twoją stronę, ale byłaś tak zamyślona, że nie usłyszałaś i zanim zdążyłem podbiec dostałaś piłką. Zemdlałaś i zaniosłem cię do pielęgniarki. Byłaś nieprzytomna jakieś piętnaście minut. – patrzył przed siebie, miałam wrażenie, że droga ciągnie się w nieskończoność.
- Jesteś kochany. – nic więcej nie byłam w stanie powiedzieć, ból rozchodził się po całym moim ciele. Po chwili byliśmy już w szpitalu, od razu wzięli mnie na wózek i zawieźli do pracowni. Na zdjęcie nie trzeba było długo czekać, okazało się, że to nic poważnego, będzie tylko duży siniak. Dostałam tabletki i jakby ból dłużej się utrzymywał i był coraz intensywniejszy to miałam się zgłosić do lekarza.
- Zabiorę cię do domu – objął mnie ramieniem i prowadził do samochodu. Byłam strasznie zmęczona, jedyne o czym marzyłam to, by położyć się w swoim łóżku.
Bartek odprowadził mnie pod drzwi.
- Wejdź ze mną. – trzymałam go za rękę, nie chciałam by już sobie poszedł.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, nie chcę cię narażać na niepotrzebne zgrzyty, masz już dosyć wrażeń na dzisiaj. – głaskał mnie po włosach, później zeszedł na ramiona.
- Proszę. Chodź. – patrzyłam na niego maślanymi oczami, swoimi dwiema dłońmi trzymałam jego rękę. Nie chciałam być sama, przede wszystkim nie chciałam się z nim rozstawać.  
- Na twoją odpowiedzialność. – weszliśmy do domu i zaczęliśmy ściągać kurtki i buty, po czym przeszliśmy do kuchni. Była już 16 a od rana nic nie jadłam. Zgrzałam nam spaghetti i nałożyłam na talerze.
- Weźmiesz? Pójdziemy do mojego pokoju. – spojrzałam na Bartka, który był oparty o blat i rozglądał się po domu.
- Ładnie tu – wziął talerze i podążył za mną po schodach, po chwili byliśmy w moim pokoju.


Mam nadzieję, że tą długą częścią wynagrodziłam Wam czekanie. Po więcej jak zawsze zapraszam na bloga, link macie w profilu, albo znajdziecie wpisując w google. ;)

paulinan92

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2925 słów i 15587 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Zniecierpliwiona:)

    Super:) poproszę szybko kolejną część:)

    30 paź 2014