Zagubiony |18+| rozdział 6

Zagubiony |18+| rozdział 6- Bydle — powiedział cicho, obejmując ją ramieniem. - Dlaczego to zrobił?
- Bo mu odmówiłam, kiedy był naćpany i pijany jednocześnie — załkała, wtulając się w niego i mocząc mu przód bluzy.
- Uspokój się już. Znajdę go.
- Niby po co? - chrypnęła.
- Żeby go zabić — stwierdził beznamiętnie.
Nie! Nie chcę! - zaprotestowała, podnosząc gwałtownie głowę i patrząc na niego przerażona.
- Czemu nie? - zmarszczył brwi, zaskoczony jej decyzją. - Przecież on na to zasługuje...
- Zasługuje na więzienie, ale nie na śmierć — powiedziała poważnie. W jej oczach znów pojawił się strach, gdy spojrzał na nią ostro.
- I tak go znajdę. Powiedz mi tylko, jak się nazywa.
- James, proszę... Zostaw to — przekręciła się na bok, a po jej policzkach spłynęły łzy. Westchnął, kładąc się obok niej. Wzdrygnęła się mocno, gdy objął ją lekko.
- Ty przez niego cierpiałaś. Chcę, by i on teraz cierpiał, bo ty nie zasługujesz na takie traktowanie, mała.
- Ale ja już nie chcę do tego wracać, James...
- Myślę, że by ci ulżyło, gdyby zakończył swój marny żywot.
- Ale ja nie chcę, by ktoś przeze mnie zginął, rozumiesz?! Po prostu nie chcę...
- Przecież to ja wpakuję mu kulkę w łeb, a nie ty — mruknął. Załkała, wzdrygając się jeszcze mocniej na jego słowa.
- Więc... Więc tym właśnie się zajmujesz? Zabijaniem ludzi za pieniądze?
- Tak, chociaż nikt mi za to nie płaci — odparł beznamiętnie, kładąc się na plecach. - Ja po prostu wykonuję rozkazy.
- Dlaczego?
- Bo tak mnie wyszkolono.
- Ale jak możesz odbierać innym życie? Przecież to grzech!
- Zgadnij, dlaczego miewam koszmary — syknął, patrząc beznamiętnie w sufit. Po chwili usiadł i schował twarz w dłoniach. - Nie mam wyboru, Anno. Muszę być im posłuszny. Inaczej mnie zabiją.
Przekręciła się na plecy i zamknęła oczy.
- James... Kochałeś kiedyś?
- Nie — pokręcił głową. - Chyba nie. Nie wiem, Anno. Nie pamiętam. W głowie mam tylko jedno imię, Becca... Chyba kiedyś coś dla mnie znaczyła, ale nie wiem, co. Nie wiem nawet, czy ktokolwiek na mnie gdzieś czeka, czy za mną tęskni. Nie wiem, ile mam lat, nie pamiętam swojego dzieciństwa, niczego — westchnął. - Powiedzieli mi, że cała moja rodzina nie żyje, ale... - pokręcił głową zrezygnowany. - Już dawno przestałem pytać, interesować się. Zresztą robili wszystko, bym nie pytał, a kiedy to robiłem, karali mnie.
Spojrzała na niego ukradkiem.
- Więc ucieknij — zaproponowała.
- Nie mogę... Oni mnie znajdą, Anno, a wtedy... - przełknął ślinę. - Nie. Tak jest lepiej. To życie przynajmniej znam.
- Ale cierpisz! Nie chcesz być znów szczęśliwy?
- Szczęśliwy? - chrypnął, uśmiechając się ponuro. - Ja nawet nie pamiętam tego uczucia, Anno...
- Ale przecież chcesz, żebym przy tobie była... Brakuje ci innej osoby.
- Tak — kiwnął głową, wychodząc do łazienki. Po chwili usłyszała jego przeciągły jęk.

Tydzień później.
Stanęła przed nim w kusych majteczkach i koronkowym biustonoszu.
- James — wyszeptała, przygryzając wargę.
Podniósł głowę znad czytanej gazety i zamarł, widząc ją w samej bieliźnie.
- O co chodzi? - zapytał, chrypiąc nieco.
- Kochaj się e mną — powiedziała stanowczo.
- Co? - zaskoczony wstał powoli.
- Chcę, żebyś się ze mną kochał — powtórzyła nieco pewniej, podchodząc do niego.
- Dlaczego?
- Bo mam na ciebie ochotę...
- Anno - syknął, gdy wsunęła mu dłonie pod koszulkę.
- Zrób to, proszę...
Westchnął, odwracając wzrok. Po chwili spojrzał na nią groźnie. Jęknęła w duchu, gdy złapał ją dłonią za szyję. Niemal natychmiast zaczęła się dusić.
- Tego właśnie chcesz? - warknął. - Bym traktował cię jak rasową dziwkę? Właśnie nią chcesz być?
- Przecież według ciebie i tak nią jestem... - zauważyła.
- Zmieniłem zdanie.
- James... Weź mnie!
- Nie! - puścił ją natychmiast. - Ubierz się.
- Ale ja tego potrzebuję! Potrzebuję twojego kutasa w sobie!
- Anno, ubierz się, albo cię do tego zmuszę! Wezmę cię, kiedy ja będę mieć na to ochotę, a teraz przestań zachowywać się tak bezczelnie...
Westchnęła, wychodząc szybko z kuchni. Czuła się upokorzona. Sądziła, że James jej nie odmówi! Przecież tak bardzo uwielbiał seks! Czasami naprawdę go nie rozumiała...
Gdy kilka minut później wróciła do kuchni, stał przy oknie i patrzył w dal.
- James?
- Nie jesteś dziwką, Anno... Zapamiętaj to - mruknął.
- Dobrze... - wyszeptała.
- Becca była moją siostrą - powiedział niespodziewanie.
- Pamiętasz?!
- Tak... Ale tylko tyle - westchnął, opierając się o parapet. - Szedłem na front, obiecałem jej, że wrócę...
- Na front? James... Przecież to raczej niemożliwe!
- Tyle pamiętam...
- Przykro mi...
- Mnie też - odparł, odwracając się do niej. Dostrzegła jego załzawione oczy.

Trzy dni później.
- Wrócę za dwa dni - powiedział cicho, opierając czoło o jej. - Proszę... Nie próbuj uciekać. Chcę, żebyś tu była, kiedy wrócę. Dzięki tobie ten cały ból jest przynajmniej do zniesienia.
- Proszę... Wróć - jęknęła. - Nie chcę umrzeć tu z głodu, samotnie i w zamknięciu.
- Wrócę - chrypnął, czując w piersi dziwny uścisk. Ile razy złoży jeszcze tę obietnicę?...

Dwa dni później obudziła się gwałtownie, gdy na korytarzu usłyszała jakiś rumor i czyjeś podniesione głosy, co było o tyle zaskakujące, że przecież była sama w opuszczonym mieście! Usiadła gwałtownie na kanapie, okrywając się kołdrą i modląc się w duchu, by ci, kimkolwiek byli, jak najszybciej stąd odeszli, zwłaszcza że odgłosy wyraźnie wskazywały na ich upojenie alkoholowe. Męskie głosy zatrzymały się na podeście między parą drzwi. Po chwili usłyszała trzask, gdy wdarli się do drugiego mieszkania. Przełknęła gwałtownie ślinę. Drgnęła nerwowo, w pierwszym odruchu mając zamiar pobiec do łazienki, ale szybko przyszło jej do głowy, że nie powinna wydawać najmniejszego dźwięku. Zamknęła ochy, obejmując kolana ramionami i kuląc się ze strachu. Naraz jednak szczęknęła klamka od ich drzwi wejściowych. Wstała cicho, gdy nieznajomi zaczęli gmerać w zamku, w celu dostania się do środka i trzęsąc się na całym ciele i skryła się za kanapą. Wiedziała doskonale, że to co najmniej idiotyczna kryjówka, ale nie wiedziała, gdzie mogłaby jeszcze się skryć. Łazienka znajdowała się przecież zbyt blisko drzwi wejściowych.
Pisnęła naraz cicho, gdy coś mocno uderzyło w drzwi. Raz, drugi, trzeci... Usłyszała zgrzyt zamku. Zamknęła oczy. Słyszała, jak coraz bardziej rozeźleni mężczyźni zwiększyli wysiłki, by wyważyć drzwi, które stawiały coraz słabszy opór. W końcu stanęły otworem, uderzając o ścianę, pchnięte zdecydowanie zbyt mocno. Zakryła sobie usta dłońmi, starając się oddychać szeptem. Było jej coraz bardziej niedobrze ze strachu... Słyszała, jak podekscytowani mężczyźni przeszukują mieszkanie. W ich głosach słychać było podekscytowanie. Naraz jednak zauważyła czyjeś nogi tuż obok siebie. Przygryzła wargę. Mężczyzna stał metr od niej, oświetlając latarką wszystko wokół. W końcu odwrócił się w jej stronę, a promień światła padł na jej załzawioną twarz. Zmrużyła oczy, cofając się przerażona, gdy dostrzegła na ustach nieznajomego triumfalny uśmieszek. Po chwili wrzasnęła z bólu, gdy złapał ją mocno za włosy i wywlókł z jej kryjówki.
- Chłopaki, znalazłem niezłą sunię! - krzyknął. - Zabawimy się, mała! - powiedział do niej, uśmiechając się obleśnie. Przełknęła ślinę, starając mu się wyrwać, ale unieruchomił ją skutecznie, powalając na ziemię. Kątem oka dostrzegła, jak do pomieszczenia weszło jeszcze dwóch mężczyzn. Powiedzieli coś po rosyjsku, śmiejąc się zboczenie. W dłoni jednego dostrzegła sznur.
- Nie! - wrzasnęła, szarpiąc się coraz mocniej, ale jeden z mężczyzn uderzył ją najpierw w twarz, a potem w żołądek. Krzyknęła, upadając na kolana. Przed oczami zatańczyły jej gwiazdki. Wkrótce docisnęli ją do podłogi, krępując jej ręce za plecami oraz nogi. Poczuła, jak jeden z nich wbił palce w jej cipkę. Zawyła z bólu, co tylko jeszcze mocniej rozochociło napastników, którzy zdarli z niej ubranie. Klęcząc związana i zdana na ich łaskę, modliła się przez łzy, by James wrócił jak najszybciej. Zacisnęła uda, jak najmocniej potrafiła, ale oni byli silniejsi. Wkrótce jeden z nich wpakował swojego grubego kutasa do jej ust. Zadławiła się, kręcąc głową, by tylko się od niego uwolnić, ale znów dostała w twarz. Wściekły mężczyzna złapał ją za włosy i docisnął do swojego penisa, po czym zaczął siew niej szybko poruszać. Wtedy poczuła, jak drugi z nich niemal rozrywa jej cipkę swoim chujem. Zawyła z bólu, a po jej policzkach spłynęła kolejna kaskada łez.

James
Zmarszczył brwi, widząc porozrzucane przed blokiem puszki po piwie. Przecież tutaj nigdy tego nie było...
- Anna! - warknął, gdy dotarło do niego, że ktoś mógł ją odnaleźć i od niego zabrać, lub, że dziewczyna może być w poważnym niebezpieczeństwie! Rzucił się do klatki schodowej, nieomal wyrywając drzwi z zawiasów i przeskakując po trzy stopnie na raz, wbiegł na ich piętro. Przystanął zaskoczony, widząc wiszące na zawiasie drzwi i serce w nim zamarło. Chwycił za przerzucony przez ramię karabin i skradając się niczym kot, wsunął się do mieszkania. Zmarszczył brwi, słysząc dziwne odgłosy dobiegające z sypialni Anny. Odgłosy przypominające...
Wpadł do pomieszczenia i zamarł. Anna klęczała skrępowana, podczas gdy dwóch z trójki napastników gwałciło ją brutalnie. Jej policzek był spuchnięty najpewniej od uderzenia. Uniósł broń do ramienia.
Mężczyźni zamarli, widząc dużo postawniejszego mężczyznę na swej drodze. Niesamowite, złowieszcze wrażenie robiła noszona przez niego maska i metalowe ramię.
- Możesz się dołączyć... - powiedział ten, który posuwał Annę w usta. - Ta suka nieźle obciąga i...
Nie dokończył. James spokojnie nacisnął spust. Rozległ się suchy strzał i kula ugrzęzła w czaszce. Siła wystrzału odrzuciła go na przeciwległą ścianę, o którą uderzył, osuwając się po niej na ziemię bez życia. Zanim jeszcze to się stało, pozostała dwójka leżała już na ziemi, brocząc ją krwią.
- Anna! - chrypnął James, podchodząc do niej szybko i podnosząc ją z ziemi. Była zakrwawiona i zapłakana, czemu się wcale nie dziwił. Wyniósł ją do jego własnego pokoju i ułożył na materacu, po czym niewielkim nożykiem rozciął jej więzy. Pomimo odrętwienia, zerwała się na równe nogi i stanęła pod ścianą. - Już ci nic nie grozi - powiedział łagodnie, zdejmując swoją maskę.
- Spierdalaj! - wrzasnęła. - Zostaw mnie w spokoju, psycholu!
- Anno, proszę cię, uspokój się... Trzeba cię opatrzeć, jesteś zakrwawiona...
- Nie! Nie zbliżaj się do mnie! Nie dotykaj mnie! - wrzasnęła, skulając się na podłodze i zanosząc się płaczem. - Zabiłeś ich! Zabiłeś!
- Inaczej oni zabiliby ciebie, Anno. A wcześniej zapewne okaleczyli - powiedział oschle. - Dzięki mnie żyjesz...
- Jesteś taki jak oni! Ty też mnie kiedyś zabijesz, gdy ci się znudzę!
- Nie - pokręcił przecząco głową. - Nie zrobię tego. Potrzebuję cię, Anno. Potrzebuję, byś była przy mnie. Tylko tyle. I tak... Jestem, jak oni, ale nigdy nie wezmę cię siłą.
Obrzucił ją jeszcze uważnym spojrzeniem, po czym wyszedł. Musiał przecież posprzątać ten burdel...
Podniosła gwałtownie głowę, przypominając sobie, że przecież drzwi stoją otworem... Podciągnęła zniszczone spodnie i rzuciła się do wyjścia, nie zważając na to, że jest boso, a każdy mięsień pali ją żywym ogniem. Liczyła się tylko upragniona wolność, którą miała przecież na wyciągnięcie ręki. Gdy dopadła pierwszego stopnia, usłyszała z mieszkania jego soczyste przekleństwo i ciężkie kroki za sobą. Pisnęła, zbiegając po schodach niczym na skrzydłach. Jeszcze jeden stopień i sięgnęła ręką do klamki klatki schodowej, po czym wypadła w noc. Nie myśląc wiele, skręciła od razu w lewo. Nogi niosły ją przed siebie, a animuszu i potrzebnej siły dodawał jej depczący po piętach James.
Nagle jednak krzyknęła z bólu, upadając na kolana. Stopa piekła ją niemiłosiernie. Gdy próbowała wstać, James już był przy niej.
Podniósł ją stanowczo za ramiona, po czym wziął ją ostrożnie na ręce, nie zważając na jej protesty i ruszył z nią z powrotem do mieszkania. Nie odezwał się jednak ani słowem. Po prostu po chwili położył ją na materacu i zajął się jej zranieniami. Ostrożnie wyciągnął z jej nogi wbity tam kawałek szkła, oczyścił rankę, zalewając ją wodą utlenioną i jodyną, a następnie starannie zabandażował stopę.
- Teraz cię wykąpię - powiedział po chwili, przynosząc do pokoju miskę z ciepłą wodą i gąbkę. - Wiem, że nie czujesz się z tym komfortowo, ale chcę mieć pewność, że nic ci nie jest, rozumiesz?
Kiwnęła niemrawo głową, odwracając wzrok.

Trzy dni później.
Właśnie tyle czasu potrzebowała, by znów stanąć na nogi.
Kuśtykając i trzymając się ścian, ruszyła do kuchni, gdzie znów zastała Jamesa pochłoniętego lekturą ukraińskiej gazety. Gdy tylko ją zobaczył, podsunął jej kubek z kawą i talerz kanapek.
- Dziękuję - bąknęła, jedząc szybko. - Przepraszam - dodała po chwili.
- Twoja ucieczka była bardzo nierozsądnym posunięciem - powiedział zimno, nie patrząc na nią. - Mogłabyś się skrzywdzić o wiele bardziej niż dotychczas. Gdybym cię nie złapał... Biegłaś w stronę nieoczyszczonego pola.
- Nie wiedziałam!
- Teraz już wiesz, choć to nie ma najmniejszego znaczenia. Teraz jedz - podniósł się, wymijając ją szybko.

- Boli cię coś jeszcze? - zapytał cicho, gdy skończyła.
- Nie - zaprzeczyła szybko, choć prawda była taka, że ból wciąż rozsadzał jej krocze. Nie chciała jednak się przyznawać do swoich słabości.
- W takim razie spakuj swoje rzeczy. Wyjeżdżamy stąd.

Kilkanaście minut później ponownie wyszli na plac przed blokiem. Tym razem nie przykuł jej do siebie, trzymał ją tylko mocno za rękę, prowadząc do wysłużonego samochodu, zaparkowanego kawałek dalej.
- Wsiadaj... To godzina drogi - mruknął, wrzucając jej torbę na tylne siedzenie. Zajęła miejsce, zastanawiając się, dlaczego on nie ma ze sobą żadnych rzeczy, ale nie odważyła się zapytać.

- Jesteśmy - powiedział, potrząsając ją delikatnie za ramię. Obudziła się z płytkiego snu i zamrugała zaskoczona.
- Lotnisko? - wyszeptała.
- Tak - kiwnął poważnie głową.
- Gdzie lecimy?
- My nigdzie. Ty - podał jej bilet. - Wracasz do Stanów. Tutaj nie jestem w stanie zaoferować ci niczego, co skłoniłoby cię, byś ze mną została. Dałem ci tylko ból, Anno.
- Więc... Jestem wolna? - zapytała z niedowierzaniem.
- Tak. Zwracam ci twoją wolność. Idź już i bądź szczęśliwa tak, jak na to zasługujesz - powiedział, spoglądając na nią twardo. Mimo to dojrzała w jego oczach ból.
- James...
- Idź już, Anno - przechylił się, otwierając jej drzwi. - Idź!

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy i erotyczne, użyła 2858 słów i 15462 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto