Po chwili wyszli na ulicę, na której matka natura zaczęła już odbierać co swoje.
Anna rozejrzała się uważnie, starając się dostrzec jakieś punkty odniesienia, które pomogą jej w ucieczce, ale wszystko wokół wyglądało identycznie.
- No, obejrzałaś już sobie wszystko dokładnie? - mruknął. - Mówiłem ci, stąd nie uciekniesz, mała - warknęła pod nosem, ruszając przed siebie i prawie ciągnąc go za sobą. - A wiesz w ogóle, gdzie idziesz? - zapytał rozbawiony.
- Nie mam pojęcia! - syknęła. - Byle przed siebie, chcę pooddychać świezym powietrzem, którego w tamtej norze nie ma, bo gówniane okna się nie otwierają!
- Gdyby się dało je otworzyć, najpewniej zwiałabyś przy najbliższej okazji, nie zważając na to, że to drugie piętro - powiedział swobodnie. - Więc mając na względzie twoje bezpieczeństwo i mój komfort, zabiłem okna, byś nie zrobiła sobie krzywdy.
- Kiedyś i tak ci w końcu ucieknę!
- Marne szanse. Ze mną nie wygrasz...
- Psychol! - skwitowała go szeptem.
- Przestań już, dobrze? - warknął. - Inaczej wrócimy do mieszkania i gwarantuję ci, że przez miesiąc nie ujrzysz żadnego światła!
Przełknęła ślinę, zdając sobie sprawę, że jej porywacz nie żartuje, więc kiwnęła potulnie głową przestraszona.
- Mogę cię o coś zapytać? - odezwała się po kilku minutach milczenia, zerkając na niego niepewnie. Nie miała pojęcia, w jakim jest humorze i czy zechce jej odpowiedzieć.
- Pytaj.
- Skoro to jest opuszczone miasto, skąd tutaj nadal elektryczność i bierząca woda?
- Władze Ukrainy nie przejmują się takimi drobiazgami, chodziło głównie o wysiedlenie mieszkańców, to wszystko - wzruszył ramionami, przystajac z nią przy jakiejś zniszczonej ławce.
- Dlaczego miasto opustoszało?
- Tego nie wiem.
- Ale to nie jest Czarnobyl? - zapytała cicho.
- Prypeć - poprawił ją.
- Co?! - pisnęła przestraszona.
- Pytasz o Prypeć. Opuszczone miasto na Ukrainie w wyniku opadu radioaktywnego w oddalonym o kilka kilometrów reaktorze w Czarnobylu - wyjaśnił. - Nie, to żadne z tych miast.
- Więc skąd bierzesz prowiant, ubrania, leki?
- Ze sklepów...
- Są tu jakieś? - zapytała szybko.
- Nie interesuj się tak! I tak ci nie powiem. Naprawdę, przyzwyczajaj się do myśli, że resztę swojego życia spędzisz ze mną... A potrzebne mi rzeczy kupuję, lub najczęsciej kradnę.
- Ty chyba lubisz ryzyko, co? Nie boisz się, że cię ktoś złapie w czasie kradzieży? Albo, że przyjadą tu jacyś stalkerzy, bądź grupy interesujące się opuszczonymi miejscami?
- I co? Sądzisz, że ci... stalkerzy byliby w stanie mnie pokonać?
- Są najczęściej dobrze uzbrojeni i niebezpieczni. Mogą zabić. A wtedy co? Zostanę sama w zamkniętym mieszkaniu i zdechnę tu z głodu!
- Nie histeryzuj... - mruknął. - Poza tym, dziecinko, jestem w stanie przebić gruby kożuch przeciwnika, rzucając nożem z odległości stu metrów w czasie śnieżnej zawieruchy i trafić bezbłędnie w serce. Uwierz mi, z łatwością bym się ich pozbył.
- Przechwałki - mruknęła, wydymając wargę.
Westchnął, wyciągając z cholewy buta długi nóż, na co wzdrygnęła się gwałtownie, sądząc, że chce ją zabić, po czym rzucił go, nawet nie zerkając na cel. Nóż wbił się po samą rękojeść centralnie w głowę namalowanej na oddalonym o pięćdziesiąt metrów znaku dziewczynki. Uśmiechnął się cwaniacko, gdy wytrzeszczyła oczy. Po chwili jednak opanowała się.
- Nadal jesteś taka pewna swoich słów? - zapytał cicho. W jego głosie czaiło się ostrzeżenie.
- Łut szczęścia - prychnęła pogardliwie.
- Jestem snajperem, laska. Ja nie chybiam!
Westchnęła zrezygnowana.
- No dobra, ale co, jeśli faktycznie ktoś tu przyjedzie?
- Nie przyjedzie, spokojnie. Pięciokilometrowy pas wokół miasteczka jest zaminowany. Tylko tutaj nieco posprzątałem.
- Ale jesteś Amerykaninem, prawda? Więc po co żyjesz tutaj? Wróć do kraju.
- Nie mogę - pokręcił głową.
- Niby czemu? - zmarszczyła brwi.
- Bo nie wiem gdzie. Nie pamiętam. Tu mam to, czego mi potrzeba. A tam... Nie, nie chcę tam wracać.
- Czemu masz tę protezę? Przez te miny tutaj?
- Nie - zaprzeczył. - Nie... jest taka, odkąd pamiętam, choć nie ma tego wiele.
- Czego?
- Wspomnień. Wciąż mi je wymazują, bym był bardziej posłuszny rozkazom.
- Wymazują? Przecież tak się nie da!
- Uwierz mi, doskonale wiedzą, co robić.
- Ale kto, na Miłość Boską?!
- Lepiej, żebyś nie wiedziała, dla kogo pracuję. Dzięki temu jesteś bezpieczniejsza...
- Zupełnie cię nie rozumiem.
- Ty nie masz mnie rozumieć, tylko się ze mną pieprzyć! Wracamy! - zażądał, wstając szybko i pociągając ją za sobą.
- Znów weźmiesz mnie siłą? - jęknęła.
- Nigdy wcześniej tego nie zrobiłem i tego też nie zrobię.
- To może chociaż postaraj się być delikatniejszy? Wszystko mnie przez ciebie boli!
- Nie umiem. Taki jestem - warknął, niemal wpychając ją do mieszkania i zatrzaskując za nimi drzwi. - Rozbieraj się prędko.
- James, błagam...
- Rób, co ci każę! - syknął, rozpinając jej kajdanki.
- Przynajmniej nieco się postaraj, proszę - jęknęła, starając się pozbyć ubrań jak najszybciej.
Gdy chwilę później była już naga, wziął ją na ręce i zaniósł na kanapę.
- Rozłóż szeroko nogi - powiedział ochryple, klękając tuż przed nią.
- Nie depilowałam się...
- Nie szkodzi. No, rozkładaj...
Zamknęła oczy, wykonując niechętnie jego polecenie. Lekko dmuchnął w jej cipkę, uśmiechając się z zadowoleniem, gdy drgnęła nerwowo, po czym zassał mocno jej łechtaczkę. Wrzasnęła, w pierwszym odruchu starając się go odepchnąć, ale unieruchomił ją swoim metalowym ramieniem. Jęknęła, gdy wsunął w nią palec.
- Jęcz, mała! - wymamrotał, robiąc jej minetkę i posuwając ją palcem. Wygięła się nieco, jęcząc coraz głośniej, choć wcale tego nie chciała. Wciąż miała do niego żal za tę całą sytuację, w której się znalazła. Ale to, co wyrabiał w niej językiem i palcem przechodziło najśmielsze oczekiwania. Po chwili wsunął język w jej ciasną cipkę, z rozkoszą smakując jej słodkie soczki, które wbrew niej wypływały z niej coraz obficiej. Jej głośne i piskliwe jęki podpowiadały mu, że kobieta wkrótce dojdzie.
- Oh, tak! - jęknął, liżąc ją głęboko i szybko. Spojrzał na nią. Oczy miała zamknięte, a usta szeroko otwarte, łapiąc spazmatycznie hausty powietrza. Znów wsunął w nią palce, przyspieszając ruchy i skupiając się ustami na jej chętnej, nieco nabrzmiałej łechtaczce. Wprost kochał tę kobiecą część ciała, a ta smakowała wyjątkowo dobrze. Mruknął zadowolony, gdy jęknęła głośniej, a z jej wnętrza wypłynęło białe mleczko. Po chwili jej ciasna szparka zaczęła się zaciskać na nim miarowo.
- Dojdź dla mnie! - warknął, ssąc ją coraz ostrzej. Wrzasnęła, gdy nieznacznie przygryzł jej dzwoneczek i doszła w tym samym momencie, owładnięta obezwładniającym orgazmem, który kilkakrotnie wstrząsnął jej drobnym ciałkiem. - I jak? - zapytał, odsuwając się od niej, gdy delikatnie trysnęła. - Podobało się?
Nie odpowiedziała od razu, dysząc ciężko i starając się zapanować nad własnym ciałem oraz zebrać myśli.
- T-tak - przyznała w końcu, odwracając głowę.
- To wspaniale, bo ty mi bardzo smakowałaś — powiedział ochryple, oblizując usta. - A teraz mnie dosiądziesz...
Przygryzła wargę, wstając z niejakim trudem i drżącymi rękami sięgając do jego spodni. Usiadł obok niej wygodnie, uważnie obserwując każdy jej ruch. Rozpięła mu ciężki pas i rozporek, po czym oswobodziła jego sterczącego kutasa.
- Dosiądź mnie — powiedział zimno. Zawahała się na chwilę, ale widząc jego spojrzenie, posłusznie wykonała żądanie, powoli opuszczając się na jego imponującego penisa. Jęknęła głośno, gdy pośladkami dotknęła jego jąder. Wtedy złapał ją mocno za biodra. - Ruszaj się! - chrypnął, zagryzając zęby na jej sutku. Pisnęła z bólu, wspierając się na jego ramionach i uniosła się powoli, by po chwili opaść. Syknął, ssąc mocno jej sutki, które stały się wrażliwe i nabrzmiałe. Stęknęła, poruszając coraz szybciej biodrami i nabijając na niego ostro, podczas gdy jego usta i zęby dawały jej nieco inną rozkosz. Po chwili poczuła na swym tyłku jego kciuk, którym zaczął masować jej dziureczkę.
- James, proszę... - wyszeptała, ale ani myślał przestawać. Jego ruchy stały się bardziej natarczywe i zdecydowanie mocniejsze. Po chwili bez żadnego ostrzeżenia wsunął w nią palec, na co wygięła się, piszcząc z bólu.
- Oh, tak! - warknął, posuwając ją na dwa baty. - Jęcz, suko!
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.