- Potrzebujesz... - westchnęła, odwracając głowę i patrząc w okno. - Do czego właściwie?
- Do tego byś była koło mnie — powiedział cicho. Spojrzała na niego nieco zaskoczona. Wzruszył ramionami, uśmiechając się krzywo. - Jestem samotny, Anno. Bardzo samotny. Nigdy nikogo nie miałem. Nie pozwalali na to. Byłem im potrzebny tylko na misje, obchodzili się ze mną jak ze zwierzęciem. Nawet nie wiesz, ile razy mnie torturowali, gdy misja zbyt się przeciągała. - wzdrygnęła się, słysząc to. - Tęsknię, Anno. Za rodziną, której już nigdy nie odzyskam, za czułością. Wiem, że jestem niebezpieczny, ale...
- Powiedziałam, że zostanę — przerwała mu stanowczo. - Jesteś... Tak, jesteś cholernie niebezpieczny i nie mam pewności żadnej, czy znów mnie nie skrzywdzisz, ale... Ty i tak jesteś lepszy niż tamten facet — przyznała cicho.
- Było aż tak źle? - zapytał, patrząc na nią poważnie. Kiwnęła głową, a w jej oczach zaszkliły się łzy. - Co się stało?
- Nie... nie chcę o tym mówić — wychrypiała, szybko ścierając łzy, które popłynęły jej po policzkach.
- Żałuję, że nie mogę ci pomóc — westchnął, nieśmiało dotykając jej dłoni leżącej na stole. Wzdrygnęła się lekko, ale nie zabrała ręki. Ścisnął ją delikatnie. - Jesteś dla mnie ważna, Anno... Nie pozwolę cię skrzywdzić.
Kiwnęła głową, oddychając głębiej, by się uspokoić.
- Wiem, po prostu... Po prostu nie rozmawiajmy już o tym, dobrze? Chcę zapomnieć, mówiłam ci...
- Tak — przytaknął. - Oczywiście... Chciałabyś... Chciałabyś może wyjść? Nie jesteś tu więźniem...
Pokręciła przecząco głową.
- Nie. Spędziłam kilka dni na dworze, dziękuję. Jak na razie mi to wystarczy... I na serio pamiętasz Drugą Wojnę Światową? - zapytała sceptycznie.
- Tak... Wiem, jakie to dziwne.
- Więc... Masz ponad sto lat, tak?
- Na to wygląda — powiedział ponuro. - Chyba nie wyglądam aż tak źle, jak na ten wiek, co?
Spojrzała na niego krytycznie, więc natychmiast zamilkł.
- Fakt... Nie jest źle — powiedziała w końcu. - Nie mam pojęcia, jak oni tego dokonali, ale najwyraźniej mieli całkiem dobrą technologię. Zwłaszcza jeśli spojrzymy na twoje ramię.
- Tak, jest wspaniałe, nie? - prychnął.
- Mmmm...
- Anno? - zapytał nieśmiało po dłuższej chwili ciszy.
- Czego chcesz? - odparła łagodnie, wstawiając talerze do zlewu.
- Czy... Czy mógłbym cię pocałować? Raz... Brakuje mi tego, jak smakujesz...
Zamarła przy zlewie, zaciskając dłonie na jego brzegu. Oddech jej przyspieszył.
- Ja...
- Rozumiem — powiedział cicho, wstając ze swojego miejsca. - Rozumiem... Przepraszam.
- Tylko pocałować? - zapytała cicho. Głos jej drżał.
- Tak...
Odwróciła się do niego. W jej oczach był strach, ale podeszła do niego, patrząc na niego niepewnie.
- Tylko pocałunek... - chrypnęła.
Kiwnął poważnie głową.
- Obiecałem ci, że cię nigdy więcej nie tknę, maleńka — powiedział, pochylając się do niej. Ręce trzymał opuszczone wzdłuż tułowia. - Mogę?
Przytaknęła bez słów, zamykając oczy. Po chwili poczuła, jak jego usta delikatnie muskają jej. Niepowstrzymanie z jej ust wyrwał się cichy jęk. I choć nie śmiała otworzyć oczu, wyczuła, że Bucky się uśmiechnął. Nieśmiało rozchyliła usta, a jego język wsunął się delikatnie do jej wnętrza, dotykając najpierw jej zębów, by w końcu złączyć się z jej językiem. W jego pocałunku wyczuła desperację, potrzebę akceptacji i ogromny ból, jaki towarzyszył jego egzystencji. Niewiele myśląc, zarzuciła mu dłonie na szyję, śmielej odpowiadając na jego czułość. Objął ją delikatnie w talii, mrucząc cicho. Po chwili odsunął się od niej i zrobił krok w tył, robiąc głęboki wdech.
- To było... Naprawdę przyjemne — powiedział.
- Masz rację — zgodziła się, przygryzając wargę. Zapomniała już, jak mężczyzna dobrze całuje.
- W porządku? - przekrzywił głowę, patrząc na nią niepewnie.
- Tak...
Miesiąc później.
- To dla ciebie — powiedział miękko, podsuwając jej niewielki bukiecik pod nos. Zaskoczona spojrzała na niego niepewnie. - Chcę, żebyś dobrze się tu czuła... Ze mną — uśmiechnął się niepewnie.
- Dziękuję — bąknęła, chowając twarz w stokrotkach. - Ślicznie pachną. I są piękne.
- Ale nie tak, jak ty — mruknął, całując ją w dłoń. Zarumieniła się, wzdrygając nieznacznie. - Cieszę się, że już się mnie nie boisz.
- Nie powiedziałam tego, ale staram się zapomnieć o ty, co mi zrobiłeś. A ty też się zmieniłeś. Nie krzyczysz po nocach i wydajesz się radośniejszy. I mniej niebezpieczny.
- Robię wszystko, by się kontrolować, Anno, bo gdybym znów cię skrzywdził — westchnął, spuszczając wzrok na swoje buty. - Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. Tylko ty dajesz mi siłę, by znów być człowiekiem, a nie taki zwierzęciem. Ja naprawdę nie chcę już nikogo krzywdzić, a zwłaszcza ciebie, Anno... Zależy mi na tobie. Tak, wiem, że w moich ustach takie słowa niewiele dla ciebie znaczą, ale... Tak jest.
- Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś i że się starasz — odparła, całując go lekko w policzek. Przymknął oczy, mrucząc cicho. - Tęsknisz?
- Za? - zmarszczył brwi, patrząc na nią niepewnie.
- Za mną. Za moim ciałem — wyjaśniła cicho. Natychmiast się wyprostował, wbijając w nią poważne spojrzenie.
- Bardzo — przytaknął po chwili. Jego głos był nieco ochrypły, ale szybko się opanował. - Masz piękne ciało, Anno i seks z tobą był naprawdę cudowny...
Uniosła dłoń, więc zamilkł natychmiast. Westchnęła ciężko.
- Potrafisz być delikatny? Czuły?
- Tego potrzebujesz? - zapytał, nie spuszczając z niej wzroku.
- Tak — odparła nieśmiało, przygryzając wargę. - Ale boję się...
- Mnie?
- Tego, że się nie pohamujesz, że znów sprawisz mi ból — wyszeptała. Kucnął przy niej.
- Anno... Jak mam ci udowodnić, że nic ci nie zrobię? Naprawdę się dla mnie liczysz... - delikatnie pogładził ją po policzku. Wtuliła się w jego dłoń.
- Proszę, po prostu bądź delikatny...
- Oddasz mi się? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak - stwierdziła, przymykając na chwilę oczy. - Ja też tęsknię...
Ułożył ją delikatnie na sofie, przez cały czas przyglądając się jej uważnie.
- Rozbierz mnie — poprosiła. Kiwnął głową, niespiesznie rozpinając jej spodnie. Dawał jej czas, by ponownie przyzwyczaiła się do jego dotyku i tak bliskiej obecności, choć sam miał już ogromną ochotę wsunąć się w nią głęboko i pieprzyć do utraty tchu. Ale przecież nie mógł, musiał być cierpliwy, by znów mu zaufała. Zadrżała, gdy wsunął dłonie pod jej cienką koszulkę i przymknęła oczy, ale nie zareagowała inaczej. Po chwili leżała już przed nim całkowicie naga. Skuliła się lekko, zakrywając najbardziej newralgiczne punkty.
- Proszę, nie bój się mnie, maleńka — powiedział cicho, delikatnie gładząc ją po udzie. Westchnęła, dopiero po kilku minutach rozluźniając się całkowicie. - Mogę cię pocałować? - chrypnął. Dużo tych pytań. Nie był przyzwyczajony, by o cokolwiek prosić, ale ta mała sprawiała, że przy niej czuł się jakoś inaczej. Spokojniej. Nie znał tego uczucia, ale miał wrażenie, że dla niej warto się starać. Miał tylko ją. Musiał zawalczyć i miał nadzieję, że przynajmniej ta walka nie przyniesie ze sobą żadnych ofiar...
Spojrzała mu w oczy i po chwili wahania, kiwnęła głową, nieznacznie rozsuwając nogi, gdy bezbłędnie zrozumiała jego pytanie. Pochylił się, nie przestając masować jej po udach, po czym pocałował ją w jej wzgórek łonowy, z przyjemnością wdychając jej odurzający zapach. Drgnęła, gdy jego gorące usta dotknęły jej ciała i zacisnęła dłonie, patrząc na niego w napięciu. Spojrzał na nią, puszczając jej oczko i przesunął ustami w dół, delektując się jej smakiem. Ciut mocniej rozłożył jej nogi, przejeżdżając językiem po jej słodkiej cipeczce.
Jęknęła, wzdrygając się gwałtownie.
- W porządku? - mruknął, nosem sunąc po jej włoskach.
- T-tak...
- Mam przestać? Jeśli nie jesteś gotowa...
- Inaczej nigdy nie przestanę się bać — mruknęła, zaciskając powieki najmocniej, jak tylko potrafiła. - Proszę... Nie przestawaj.
Kiwnął tylko głową, czego nie mogła zobaczyć i delikatnie wsunął język w jej szparkę. Jęknęła ponownie, lecz tym razem nie usłyszał w tonie jej głosu strachu, lecz wyłącznie podniecenie. Powoli, by jej nie przestraszyć, zaczął ją posuwać językiem, rozkoszując się zapachem jej najwrażliwszego miejsca i smakiem powoli płynących z niego soczków. Dawno już jej nie kosztował, więc teraz czerpał z tego maksimum korzyści. Ostrożnie przesunął dłoń z jej uda na łechtaczkę i zaczął ją pocierać kciukiem kolistymi ruchami. Z gardła Anny dobył się głuchy jęk, gdy zacisnęła zęby na przedramieniu, drżąc z podniecenia i rozkoszy. Język Jamesa był niezwykle uzdolniony, a przymusowy post, który wzajemnie sobie zgotowali, sprawił, że mężczyzna dokładał wszelkich starań, by było jej niebywale dobrze.
- Mocniej — chrypnęła, spoglądając na niego rozpalonym z pożądania wzrokiem. Spojrzał na nią, uśmiechając się triumfalnie i nacisnął językiem na jej nabrzmiałą łechtaczkę. Wrzasnęła, drżąc pod nim coraz mocniej, podczas gdy on ssał, lizał i kąsał jej wargi, uda i lśniący od soczków i jego śliny dzwoneczek. W końcu poczuł, jak jej wyposzczona szparka zaczyna pulsować rytmicznie w rytm jego działań, więc zdwoił swoje wysiłki, z lubością spijając z niej każdą kropelkę jej słodkiego nektaru.
Sięgnął dłonią do swoich spodni, rozpinając rozporek i uwalniając nabrzmiałego kutasa. Złapał go ręką u nasady i ścisnął lekko, przesuwając dłoń ku główce. Z jego ust zaciśniętych na cipce Anny, dobył się stłumiony jęk rozkoszy, gdy zaczął sobie trzepać.
Chwilę potem doszła, tryskając delikatnie prosto w jego usta. Zakrztusił się nieznacznie, po czym przełknął wszystko, odrywając się od jej pulsującej cipki.
- Masz pyszną szparkę, maleńka — wychrypiał, oblizując usta. Uśmiechnęła się zażenowana, doskonale wiedząc, że cały jej ejakulat wystrzelił mu prosto w usta, a on tego nawet nie wypluł. - Chyba muszę ją częściej ssać, cudnie tryskasz.
Na te słowa zarumieniła się jeszcze mocniej, po czym sięgnęła do swojego krocza i przejechała po nim palcami.
- Co robisz? - uśmiechnął się, obserwując ją.
- Chcę wiedzieć, jak smakuję — wyjaśniła, po czym oblizała palce. - No... Mogłoby być lepiej...
- Uwierz mi, jest bosko — wyszczerzył się, klękając między jej nogami. - Mogę?
Przez chwilę się nie odzywała, wbijając nieco przerażone spojrzenie w jego sztywnego penisa, w końcu jednak skinęła głową, ponownie zamykając oczy. Wtedy poczuła, jak jego wielkość niemal rozsadza ją od wewnątrz i krzyknęła. Z bólu i strachu pomieszanych z rozkoszą, wbijając paznokcie głęboko w jego plecy.
- To było cudowne — powiedziała cicho jakiś czas później, gdy oboje spoceni leżeli koło siebie na kanapie. - Nie sądziłam, że uda ci się być aż tak delikatnym — przyznała.
- Poprosiłaś mnie o to, wiedziałem, że tego potrzebujesz, więc po prostu się starałem, lalka — mruknął, całując ją między piersi.
- Lalka? - zapytała zaskoczona, nie potrafiąc ukryć zaskoczenia.
- Tak kiedyś mówiłem na kobiety, z którymi sypiałem — wzruszył ramionami. - Stare dzieje.
- Jak bardzo? Druga Wojna Światowa? - spojrzała na niego poważnie, unosząc się lekko na łokciu. Nieznacznie skinął głową.
- Więc pamiętasz...
- Niewiele — mruknął. - Tylko tyle, że byłem dość dobry w łóżku — uśmiechnął się cwanie. - Ale nic więcej. Moje wspomnienia to wciąż zlepek niezrozumiałych dla mnie scen i emocji, a w większości sytuacji i tak przeważa mgła. Niby przeczytałem o sobie w muzeum, ale to tylko tekst. Nie pamiętam, by większość tych rzeczy odnosiła się do mnie... Jak mówiłem, pamiętam tylko Beccę, ale ona też jest już przeszłością. Chciałbym do niej dołączyć, choć raczej na mnie czeka tylko piekło, ale nie mogę. Powiedziała, że mam do wykonania tutaj misję i że jeszcze się nie spotkamy...
- Powiedziała? Kiedy?
- Śniłem... Przyszła do mnie. To było niedługo po tym, jak wbiłem sobie nóż. Kazała mi wracać, powiedziała, że to jeszcze nie jest mój czas i że jest ze mnie dumna... Ze mnie — chrypnął, siadając na kanapie i chowając twarz w dłoniach. - Jak może być ze mnie dumna? Przecież tylu zabiłem... Torturowałem. Nawet nie pamiętam, ilu ich było, choć ich twarze widzę w swoich snach co noc — załkał cicho. Podniosła się również, nie bardzo wiedząc, co robić. Pierwszy raz widziała go w takim stanie. - Dumna — powtórzył. - Dumna z potwora, którym się stałem... Zwierzęciem, bez ludzkich uczuć! Tego chcieli! - wrzasnął. - Nawet nie wiem, czy oprócz niej nie zostawiłem kogoś jeszcze! Może miałem kogoś bliskiego? Może miałem zostać ojcem? Nie wiem, bo nie pamiętam!
- James, spokojnie... - nieśmiało położyła mu dłoń na ramieniu. - Będzie dobrze, wszystko sobie przypomnisz, zobaczysz — powiedziała cicho przez ściśnięte gardło. Fakt, ona też nigdy nie pomyślała o tym, ile ten mężczyzna stracił, ile wycierpiał. A teraz, gdy zaczął o tym mówić, poczuła ból promieniujący z jej serca. Westchnęła, opierając czoło o jego wygięte w łuk plecy.
- Mówisz tak, choć nawet w to nie wierzysz. Nie wierzysz, że kiedykolwiek mógłbym znów być szczęśliwy, jak prawdopodobnie kiedyś... Boisz się mnie.
- Przestań! - krzyknęła, a po jej policzkach spłynęły łzy. - Po prostu przestań, dobrze? To nie była twoja wina, nigdy tego nie chciałeś — załkała. - Rozumiem, jak to boli, ale naprawdę będzie dobrze. A wiesz dlaczego? - pokręcił przecząco głową, patrząc na nią dużymi, zaszklonymi od łez oczami. - Bo mnie na tobie również zależy, idioto! - pocałowała go, wkładając w to całe swoje uczucie. - Kocham cię, James — wymamrotała mu prosto w usta, a ich łzy mieszały się ze sobą.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.