Zagubiony |18+| rozdział 9

Zagubiony |18+| rozdział 9Dwa dni później.
Wszedł cicho do domu, opierając się o ściany. Był obolały i naprawdę cieszył się, że jeszcze żyje. Ruszył do kuchni, nawet nie zapalając światła, by nie obudzić Anny i po omacku wyciągnął z szafki opatrunki. Przecież kiedy chciał, potrafił być naprawdę cicho... I zrzucił na podłogę flakonik tabletek, który grzechocząc zawartością, poturlał się aż do holu. Syknął z irytacji i ruszył szybko za "uciekinierem", lecz zanim zdążył się schylić, w korytarzu rozbłysło mdłe światło żarówki i w jego polu widzenia ukazała się zaspana postać, zakładająca w pośpiechu szlafrok.
- James... Wróciłeś. Co ty rob...bisz... - jęknęła, nagle zdając sobie sprawę z tego, jak on wygląda. Ubranie wisiało na nim w strzępach, na policzku wykwitał fioletowy, napuchnięty siniec, podobny dostrzegła również na jego prawym boku. Gdzieniegdzie ubranie było zakrwawione, to przesiąknęły opatrunki, których dopatrzyła się pod skrawkami materiału. - Jezu! - pisnęła, podbiegając do niego. - James! Co się stało?! - wsunęła się pod jego ramię i poprowadziła go do salonu, gdzie ostrożnie usadziła go na sofie.
- Nic ważnego — odparł szybko. - Ważne, że wróciłem...
- Ale w jakim stanie! - w jej oczach pojawiły się natychmiast łzy. - Siedź tu, zaraz wracam!
Pognała do kuchni, z której po kilku minutach wróciła z całym naręczem opatrunków.
- Mała, naprawdę nic mi nie jest — mruknął, starając się nieco ją uspokoić. Uśmiechnął się nawet, ale policzek zapiekł go tak, że aż jęknął cicho.
- Aha, właśnie widzę! - prychnęła, ostrożnie zdejmując z niego resztki koszuli. Zagryzła wargę, by nie krzyczeć z wściekłości, gdy odkryła, jak mocno był poraniony. - Kto ci to zrobił? Byłeś na misji?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie — chrypnął, gdy ostrożnie zerwała przesiąknięte krwią opatrunki, przemyła ranki i założyła nowe bandaże. - Oni wiedzą, Anno.
- Wiedzą? Ale co? - mruknęła, skupiając się na jego siniaku po prawej stronie. Jęknął boleśnie, gdy go dotknęła.
- Mogę mieć złamane żebra... - syknął, oddychając płytko. - Ale nie znam się na tym... Wiedzą o nas — wyszeptał. - O tobie. O tym, że cię tu mam — wyjaśnił, nie patrząc na nią. Poczuł jednak, że dziewczyna zamarła, a jej oddech gwałtownie przyspieszył.
- Skąd? - zapytała po chwili. Wzruszył ramionami, choć ten gest musiał wywołać u niego falę bólu.
- Nie wiem... Ale oni wiedzą wszystko — wycedził przez zaciśnięte zęby, gdy obwiązała go bandażem. Ból nieco zelżał, choć i tak nie mógł się równać z tym, co mu robili...
- Więc dlaczego jeszcze żyję?
- Bo stwierdzili, że nic nie zaszkodzi, jak się tobą pobawię — westchnął, delikatnie łapiąc ją za ręce. Spojrzała mu w oczy i dostrzegła w nich ból. - Ale najpierw mnie ukarali za nieposłuszeństwo.
- Przecież nic nie zrobiłeś! - zaprotestowała.
- Możesz być moją słabością... Tak to ujęli... Ja to widzę inaczej, ale...
- Co? Co, ale? - zapytała, patrząc na niego poważnie. - James, powiedz mi, proszę!
Westchnął głęboko, krzywiąc się, gdy bok zapiekł go niemiłosiernie.
- Musisz o czymś wiedzieć.
- Coś się dzieje, prawda?
- Lecimy do Stanów... Za dwa tygodnie — wyszeptał, ścierając jej łzy z policzków.
- Idziesz na misję prawda?
Skinął głową, a ją aż zatchnęło. Było już niemal idealnie, dlaczego musieli to niszczyć?
- Mam cię tam zabrać — westchnął. - Swoją suczkę... Nie mam pojęcia, co się tam wydarzy, więc musisz być gotowa na wszystko, jasne? - przez chwilę milczała, a jej oczy robiły się coraz bardziej szkliste. - Anno! - złapał ją za brodę, zmuszając, by na niego spojrzała. - Nie wiem, mogą mnie aktywować, rozumiesz? Ale obiecuję, że cię nie zapomnę... Musisz jednak uważać... Nie chcę cię stracić, tylko ty mi zostałaś...

Półtora tygodnia później.
- Chodź tu do mnie! - syknął, przyciągając ją sobie na kolana. Pisnęła zaskoczona. Miała na sobie jedynie ręcznik, którym owinęła się tuż po kąpieli. - Pięknie pachniesz — mruknął nisko, sunąc nosem po jej szyi tuż za uchem. - Ten zapach mnie odurza...
- To tylko mydło — zarumieniła się, drżąc w jego ramionach, gdy położył jej dłoń na kolanie i powoli zaczął ją przesuwać coraz wyżej.
- Nie szkodzi, bardzo go lubię — przygryzł jej płatek ucha, ssąc go lekko. Jego dłoń dotarła właśnie do rąbka ręcznika. Chwycił palcami brzeg i pociągnął. W jednej chwili stała się naga. Uśmiechnął się, przenosząc niecierpliwe paluszki na jej piersi i ścisnął lekko sutek. Jęknęła, odchylając głowę i bawiąc się jego włosami. Mruknął zadowolony, lekko podszczypując i ciągnąc sutek, który stawał się coraz bardziej nabrzmiały i sterczący. Złapał ją za biodra, odrywając się od niej na chwilę i usadził ją na sobie okrakiem. Jęknęła głośno, gdy rozporek jeansów skrywający jego nabrzmiałą męskość, wbił się w jej cipkę. - Odchyl się, mała — mruknął szorstko, gładząc ją po plecach i tyłeczku. Gdy to zrobiła, opierając się łokciami o stolik, który znajdował się za nią, pochylił się i przesunął wilgotnym językiem po jej piersiach. Zadrżała, gdy jego gorący oddech załaskotał ją we wrażliwą skórę. Poruszył leniwie biodrami i złapał w wargi jej sutek. Zamknął oczy, rozkoszując się jego gorącem i smakiem. Po chwili dotarł palcami do jej cipki i potarł nimi jej łechtaczkę.
- Bucky! - wrzasnęła, wyginając się w łuk, gdy wsadził w nią dwa palce i zaczął nimi szybko poruszać, podczas gdy jego wargi i język pracowały nieustannie na jej nabrzmiałych od rozkosznego dotyku piersiach. Złapała go jedną ręką za włosy i docisnęła mocniej. Jego palce w niej uderzyły precyzyjnie w jej najczulszy punkt. Wstrząsnął nią pierwszy spazm rozkoszy...
Podniósł głowę, patrząc na jej zaróżowione policzki i wyciągnął z niej palce. Sapnęła zaskoczona, zerkając na niego niepewnie i rumieniąc się wściekle, gdy oblizał je całe pokryte jej soczkami.
- Cudownie smakujesz, mała — puścił jej oczko, nieznacznie przesuwając ją na swoich kolanach i rozpiął sobie spodnie. Jego nabrzmiały, sterczący kutas natychmiast wyskoczył na wolność. James ostatnio nie nosił bielizny... Przygryzła wargę, chcąc go złapać w dłoń, lecz unieruchomił ją, swoją bioniczną ręka. - Nie dzisiaj, mała... - chrypnął, podnosząc ją za biodra i nasuwając na siebie aż po same jądra. Jęknęli zgodnie, gdy wsunął się w nią cały, rozsadzając ją tak przyjemnie. - Masz dni niepłodne, prawda?
Skinęła głową, drżąc coraz bardziej z podniecenia.
- To dobrze... Daj ręce za plecy.
- Ale...
- Po prostu to zrób — warknął zirytowany, zataczając biodrami niewielkie kółka. Stęknęła, czując, jak wielki chuj porusza się w niej płynnie, niemal odbierając jej rozum i posłusznie wykonała jego polecenie. Gdy to zrobiła, ścisnął jej nadgarstki swoją dłonią. - A teraz się poruszaj...
Złapał ją wolną ręką za kark i wpił się w jej usta namiętnie, podczas gdy Anna uniosła się powoli, pozwalając, by kutas Buckiego niemal w całości się z niej wysunął, a potem opadła na niego z głośnym jękiem, który zatamował język Jamesa.
I choć unieruchomione za plecami ręce początkowo sprawiały jej nieco problemu, wkrótce znalazła właściwy rytm, opierając się mocno stopami o niewielki dywanik.
Przygryzł jej wargę, ssąc ją i liżąc ostro i pociągnął ją za włosy, odchylając niego jej głowę. Przesunął mokrym językiem po jej żuchwie i niżej na szyję. Jej piersi cudownie ocierały się o jego tors, potęgując doznania. Na swoich udach czuł już płynące z niej soczki i to jeszcze bardziej go podniecało.
- Szybciej, Anno! - jęknął, przygryzając jej szyję. - Bądź dzisiaj niewyżyta, maleńka. Chcę, żebyś dochodziła raz za razem, rozumiesz?! - syknął, gryząc ją w wargę. Jęknęła z bólu, który tylko ją podniecił i przyspieszyła ruch bioder na jego kutasie. Spragniona jego dotyku cipka domagała się jeszcze, i jeszcze i choć zaczynały już piec ją mięśnie ud, ona również nie chciała dzisiaj przestawać. Kto wie, czy ten seks nie był ich ostatnim?... Nie chciała o tym myśleć, ale te tak bardzo niechciane myśli co jakiś czas pojawiały się w jej głowie.
Wygięła się nieco, gdy palce Jamesa zacisnęły się mocniej na jej karku, a przez jej całe ciało przeszedł prąd podniecenia, gdy adrenalina uderzyła jej do głowy. Uśmiechnął się, widząc, jak jej oczy stają się o wiele ciemniejsze i przesunął dłoń na jej szyję. Szarpnęła głową, jeszcze mocniej napierając biodrami na jego kutasa. Łechtaczka kobiety była tak nabrzmiała, że miała wrażenie, że zaraz eksploduje od nadmiaru doznań, które jej dawała...
Sekundę później puścił jej dłonie i złapał ją mocno za biodra, gdy poczuł, jak kobieta drży i zwalnia ruchy, niemal niezdolna, by dalej go ujeżdżać. Nieznacznie uniósł jej biodra i wbił się w nią ze zdwojoną siłą, nieomylnie trafiając prosto w jej punkt G. Zawyła z rozkoszy, gdy fala bólu rozlała się w jej podbrzuszu, zabierając ze sobą coraz to większe obszary jej ciała. Pochylił się i zagryzł jej sutek. Ciałem Anny wstrząsnął dreszcz orgazmu, gdy wrzasnęła, zamykając oczy i wpijając paznokcie w jej barki. Syknął z rozkoszy, ssąc piersi swojej kochanki i wciąż poruszając się w niej tak, jakby od tego seksu zależało życie ich obojga. On również miał świadomość, że może do niej nie wrócić, lub – co gorsza – już nigdy więcej jej nie rozpoznać, więc chciał dać jej ostatnią rozkosz, zanim to całe szaleństwo się wreszcie skończy. O ile oczywiście miałoby to kiedyś nastąpić.
- Anno, dojdź dla mnie, mała! - jęknął, wtulając twarz w zgięcie jej szyi i czując, jak jej pulsująca szparka zaciska się na nim mocno. Sam miał ochotę już dojść, ale ona była ważniejsza.
Jego słowa podziałały na nią jak mocny elektrowstrząs i doszła w tym samym momencie, krzycząc piskliwie jego imię i żłobiąc paznokciami krwawe ślady w jego ramionach i plecach. Całe jej ciało się spięło, przyjmując tę potężną dawkę rozkoszy. Stęknął, gdy niemal go unieruchomiła i przyspieszył jeszcze, choć już wydawało się to niemożliwe, a jej orgazmy nadchodziły jeden za drugim, znacząc jego uda kremowymi soczkami. A gdy w końcu zabrakło jej głosu, poczuł, jak trysnęła lekko.
- Jesteś cudowna, maleńka — wychrypiał, całując ją namiętnie i spuszczając się w nią głęboko. Sapnęła, czując, jak zalewa ją ciepłą dawką spermy i zdrętwiała nieco. Nie spodziewała się tego i przecież nie mieli tabletek...
- Nie martw się — wyszeptał, gładząc ją po włosach. Jego drgający kutas doprowadzał ją do cudownego obłędu. - Po tym, co mi zrobili, wątpię, bym mógł mieć dzieci...
- Przykro mi — otworzyła oczy, gładząc go po policzku. Uśmiechnął się ponuro.
- I tak nigdy ich nie chciałem... Nie byłbym dobrym ojcem, zwłaszcza teraz. Ten niewinny maluch tylko by przy mnie cierpiał — powiedział szybko. Skinęła głową, całując go namiętnie. Złapał ją za kark, rozchylając jej usta językiem.

Trzy dni później.
- Musisz tu zostać, Anno — powiedział poważnie, zapinając kamizelkę. Kiwnęła głową, bo nie była w stanie się odezwać. Było jej tak bardzo niedobrze ze strachu. - Wrócę. Zobaczysz...
- Nie przyjdą po mnie? - wyszeptała, wtulając się w niego.
Nie — pokręcił głową, choć tak naprawdę nie miał co do tego żadnej pewności. Ale nie chciał odbierać jej nadziei...
- Nie chcę, żebyś szedł... Możemy się z tego wydostać...
Oparł się czołem o jej i uśmiechnął ponuro.
- Maleńka... Dla mnie nie ma już żadnej nadziei na lepsze życie... Ale ty... Gdybym nie wrócił za trzy dni, po prostu stąd ucieknij, dobrze? Idź na najbliższy komisariat, tam się tobą zaopiekują, jestem tego pewien...
- Musisz wrócić, rozumiesz? - złapała jego twarz w dłonie, całując go mocno.
- Obiecuję — wyszeptał.


Następnego dnia.
- Możesz już iść. Masz wrócić jutro — warknął Rumlow, popychając obolałego Jamesa do wyjścia. Mężczyzna zatoczył się, opierając dłonią o ścianę i spojrzał z nienawiścią na drugiego żołnierza. - Idź! - syknął Brock, celując do niego z broni. - Jak babcię kocham, kiedyś wpakuję ci kulkę w ten twój pieprzony łeb!

Spojrzał na drzwi mieszkania, marszcząc brwi. Czy powinien je znać? Dali mu tylko adres i klucze. Po co? Przecież nigdy tego nie robili... Chyba. Wsunął klucz w zamek, starając się uporządkować jakoś rozpędzone myśli i przede wszystkim pozbyć się tego upierdliwego bólu głowy, po czym wszedł do mieszkania. Rozejrzał się, zamykając za sobą drzwi kopniakiem. Nagły dźwięk wywabił do przedpokoju młodą kobietę. Spojrzała na niego nieco zaskoczona.
- James! - pisnęła, widząc go. Sądziła, że wróci później, lub, że nie ujrzy go już nigdy więcej...
Przekrzywił głowę, patrząc na nią zainteresowany. Ah, więc dali mu dziwkę. Świetnie!
- Rozbieraj się! - warknął, ruszając w jej stronę.
- James, spokojnie...
- Kazałem ci się rozbierać! - wrzasnął, szybko pozbywając się własnej kamizelki i bluzy.
Anna cofnęła się przestraszona. Jego wzrok był inny, zimny... Tak... Tak jak wtedy, na początku. A nawet jeszcze gorzej.
- Nie! - pisnęła, rzucając się do łazienki. Szarpnęła za drzwi, by się w niej zamknąć, ale doskoczył i przytrzymał je. - James, nie! Błagam! - po jej policzkach pociekły łzy. Tak cholernie się bała. To nie był on, nie jej Bucky.
- Zamknij się, głupia kurwo! - warknął, po czym szarpnął klamką tak, że drzwi wypadł z zawiasów. Krzyknęła przerażona, gdy wszedł na nią do łazienki i złapał ją za włosy. Kopnęła go z całej siły w kolano, ale to jedynie go rozjuszyło jeszcze bardziej. Zamachnął się, wymierzając jej mocny policzek, od którego natychmiast pękła jej warga, a w oczach pojawiły się łzy.
Trzymając ją jedną ręką za włosy i kompletnie nie zwracając uwagi na jej głośne protesty, drugą rozpiął sobie spodnie i chwycił gotowego do akcji penisa.
- Ssij! - syknął, przystawiając jej go do ust. Pokręciła głową, na co natychmiast uderzył ją raz jeszcze, po czym wepchnął jej kutasa do ust. Zadławiła się, próbując złapać oddech i uwolnić się od niego, gdy brutalnie posuwał ją w usta. Jego wzrok był dziki, ewidentnie jej nie rozpoznał. Musieli go aktywować... Uderzyła go w udo, lecz złapał ją za ręce i wykręcił jej je nad głowę. Krzyknęła z bólu. Oparł ją plecami o ścianę, by nie mogła się cofnąć i drugą ręką przytrzymał jej głowę w miejscu, wbijając się w nią raz za razem. Jęczał zadowolony, przeklinając pod nosem po rosyjsku. Po jej policzkach spływały łzy bólu, strachu i upokorzenia. Dlaczego wtedy została? Miała możliwość. Chciał ją puścić, mogła uciec. Teraz by jej nie krzywdził...
Po chwili doszedł w jej usta. Zakrztusiła się, starając się nie przełykać jego spermy, lecz nie było to łatwe, gdy ciepłe nasienie spływało wprost do gardła. Gdy wysunął się z niej, splunęła na podłogę. Podniósł ją za włosy.
- Nie rób tego — wycedził przez zaciśnięte zęby. - Do sypialni!
- Nie rób mi tego — poprosiła szeptem, kuląc się na ziemi. Nie miała niczego, czym choć trochę mogłaby się obronić...
- Nie ty decydujesz! - warknął, ponosząc ją do pionu za ramię, które ścisnął tak mocno, że miała wrażenie, że zaraz je jej pogruchota, po czym pociągnął ją w stronę łóżka, na które pchnął ją mocno. Krzyknęła, uderzając kolanami w drewnianą ramę. Złapał ją za kark i przycisnął do miękkiego materaca, a jej ręce wyciągnął nad jej głowę. Szarpnęła się, lecz nie miała żadnych szans, by go z siebie zrzucić, był zbyt silny i zbyt napalony, by zwrócić na nią jakąkolwiek uwagę. Jej wrzaski też na nic się zdawały, to niewielkie mieszkanie mieściło się bowiem na ostatnim piętrze jakiejś opuszczonej fabryki. Mogła krzyczeć do woli...
Sięgnął do paska spodni i okręcając nimi nadgarstki dziewczyny, przypiął ją do łóżka, twarzą do dołu. Miał ochotę ją pieprzyć, więc jej krzyki nie mogły go do tego zniechęcić. Choć mocno już go irytowały. Sięgnął po jej majtki leżące na krześle nieopodal i wepchnął je go jej ust, kneblując ją dość skutecznie. Uśmiechnął się do niej jak szaleniec.
- James... - wymamrotała niewyraźnie. Rozzłoszczony, złapał ją za podbródek i ścisnął mocno.
- Jego tu nie ma, mała kurewko — syknął. - Wątpię, by wrócił do takiego gówna jak ty. Ale skoro ja tu jestem, to swoją cipę dasz mnie!
- Nie! - pisnęła, starając się wykręcić i kopnąć go, lecz złapał ją za kostki u nóg i przycisnął kolanami. Zawyła z bólu.
- Nie ruszaj się, to ci ich nie połamię! - zagroził. Naprawdę miał już dość jej oporu. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegokolwiek, co pomogłoby mu ją skutecznie unieruchomić. Na szafie zauważył szlafrok. Pasek z niego nada się równie dobrze. Kleknął przy niej i kolanem rozsunął jej nogi, mocując je do podpórek łóżka tak, by cały czas miała je rozsunięte. Z pochwy na udzie wyciągnął długi nóż, po czym niecierpliwymi ruchami rozciął jej ubranie tak, by mógł w nią szybko wejść.
Wrzasnęła, gdy wszedł w nią brutalnie i choć starała się jakoś go z siebie wypchnąć, brał ją, jak chciał...

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i fantasy, użyła 3330 słów i 17930 znaków, zaktualizowała 26 lut 2021.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Nono

    To jest CUDNE po prostu uwielbiam, w napięciu czekam co dalej, i oby sobie przypomniał o kartce 😅 i wiedział że to jego, już nie mogę się doczekać i to moja ulubiona opowieść nono jest MEGA  :blackeye:  :napalony:

    2 mar 2021

  • elenawest

    @Nono dziękuję bardzo za tak miłe słowa :-D

    2 mar 2021