14. Błysk i Grzmot – Część II – MROK // Rozdział III

Siłą zawlekli mnie z powrotem do zawalonego budynku. Szarpałam się, krzyczałam i kopałam, ale ani drgnęli. Wiedziałam, że pod maską wściekłości skrywa się mój strach. W końcu Radek nie wytrzymał tej ciągłej walki i uderzył mnie w brzuch. Nawet nie zwróciłam uwagi na ból. Jedyne słowo, jakie przyszło mi wtedy do głowy to zwyczajne: „znowu?”.

To było, jak powtórka z rozrywki. Ja się szarpię – on mnie bije, ja jestem zbyt uparta, by przestać – on zbyt wściekły, by nad sobą panować. A Grzegorz? Pomimo, że na pewno odebrał lepsze lekcje wychowania, Radkowi pozwalał robić ze mną, co mu się żywnie podobało. Czułam się jakbym faktycznie była jakimś przedmiotem. Nic nie znaczącym, należącym do kogoś kogo nienawidziłam. Kogoś, kto bez wątpienia chciał bym cierpiała.

Gdy byliśmy już w środku, puścili mnie i rzucili, jak szmacianą lalkę, wprost na rozkopane przeze mnie wcześniej liście. Potknęłam się o własne nogi i runęłam na podłogę. Radek podciągnął mnie do góry, szarpiąc i wyrywając moje włosy.

– Ależ ty jesteś niezdarna. Powiedz mi, jakim cudem mogłaś być tak głupia, myśląc, że uda ci się mnie przechytrzyć? Przecież jesteś tylko kobietą. Żadna z was nie może być lepsza od nas. Nigdy nie była i nie będzie. Więc czemu myślałaś, że tobie się uda?

Milczałam. Co mu miałam powiedzieć? Że jest idiotą i gdyby nie miał pomocy, to nigdy by mnie nie znalazł? Przecież to i tak, nic by nie dało. Jedynie mogłam go tym tylko bardziej rozwścieczyć.

W odpowiedzi na moje milczenie odezwał się Grzegorz:

– Ogłuchłaś? Twój „Pan” zadał ci pytanie.

– On nie jest moim „Panem”. Nie jestem psem. – Nie wytrzymałam i wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Miałam wrażenie, że celowo mnie sprowokował.

– Mylisz się. – Radek mocniej szarpnął mnie za włosy. Jęknęłam. – Jesteś suką i będziesz piszczeć, jak suka. Gdybym tylko miał…

Nie dokończył tej myśli, tak jakby jakiś pomysł nagle wpadł mu do głowy. Odwrócił się do Grzegorza:

– Będziesz miał coś przeciwko temu, jeśli ja pierwszy się nią zajmę? Obiecuję, że potem zabawimy się obydwaj.

Grzegorz milczał przez jakiś czas, rozważając tę propozycję. Po chwili pokiwał twierdząco głową:

– Okej. Ale pospiesz się i pamiętaj o dotrzymaniu słowa. Ta dziewucha naprawdę mnie kręci…

Radek zachichotał, jak mały, szalony chłopiec, którym zapewne nadal był. Taki sadystyczny, umysłowo chory dzieciak. Skrzywiony emocjonalnie. Patologiczny.

– A nie mówiłem? – parsknął śmiechem. – Ona jest naprawdę niezła. Cholernie seksowna z niej diablica. – Znowu szarpnął moje włosy. – Ostra i pyskata. Przecież wiesz, że biorę tylko to, co najlepsze.

Grzegorz jedynie przechylił głowę na bok i w krzywym uśmiechu pokazał zęby. Musiały być ładne i białe ponieważ w ciemnym pomieszczeniu dokładnie odbijały się na tle mrocznej twarzy. Oblizał wargi. Wtedy rozpoznałam podobieństwo. Bez wątpienia był synem strażnika z piętnastki. Wzdrygnęłam się na wspomnienie tamtego dnia, gdy przyszpilił mnie do podłogi. Sama myśl o tym była obrzydliwa.

Gdy już skończył się szczerzyć, odwrócił się na pięcie i na odchodne krzyknął do Radka:

– Rusz się. Nie jestem zbyt cierpliwy.

Ten zaś nie zamierzał wcale zwlekać. Odprowadził Grześka spojrzeniem, po czym odwrócił mnie do siebie i pocałował tak mocno, że pękły mi spierzchnięte wargi. Poczułam smak krwi. Mnie to odrzucało. Jego wprost przeciwnie.

Nie czekając ani chwili dłużej zaczął zdzierać ze mnie kurtkę. Ugryzłam go w język i odepchnęłam, jednak kilka sekund później znów był przy mnie. Stawiałam ciągły opór i krzyczałam, ale to wszystko przynosiło jedynie odwrotny efekt. Był jeszcze bardziej pobudzony i brutalny. Uderzył mnie ponownie, tym razem w twarz. Zapiekło. Wystarczył tylko moment, by po ustach i brodzie ciekła mi gorąca krew. Ciurkiem lała się z mojego nosa. Wytarłam się więc szybko rękawem bluzy, którą uparcie próbował mi zdjąć.

Zaczęliśmy się szarpać. Drapałam go i okładałam pięściami. Kopałam, gdzie popadnie, ale trzymał mnie za mocno bym mogła mu się wyrwać i zadać porządny cios. W końcu ścisnął mnie za gardło i zaczął dusić. Brakowało mi powietrza, ale ostatkiem sił wbiłam mu paznokcie w policzek i zorałam go na wskroś. Krwawił, lecz po chwili zamachnął się ponownie. Jedną ręką uderzył mnie tak mocno w brzuch, że zgięłam się wpół. Drugą dłonią pociągnął mnie za włosy, by po chwili z całej siły uderzyć kolanem w czoło. To było dla mnie zbyt wiele.
  
W jednej chwili świat zaczął wirować mi przed oczami. Cała siła odeszła z mojego ciała i osunęłam się na podłogę. Ostatnie, co pamiętam to zasapany głos Radka skierowany wprost do mojego ucha:

– No nareszcie jesteś posłuszna. Lubię, jak stawiasz opór, ale za długo czekałem na ciebie, by się dalej z tobą cackać. Teraz będę mógł zrobić ci, co tylko zechcę i nikt, nawet Grzesiek nie będzie mógł mi w tym przeszkodzić.

Usłyszałam jeszcze trzask rozrywanego materiału. Następnie ogarnął mnie mrok, który oblepił moje ciało jakąś niewidzialną i lepką mazią. Wlała się do moich uszu. Zatkała usta.

Była tylko cisza i ciemność.

Kocwiaczek

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 974 słów i 5417 znaków, zaktualizowała 5 cze 2020. Tagi: #katastrofa #tajemnica #przemoc #miłość #strata

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto