''Mroczny świat'' Rozdział 33

''Mroczny świat'' Rozdział 33W oczach Thomasa widziałam ogromne rozczarowanie.
- W sumie... Nie powinienem się dziwić. Wyrządziłem ci tyle krzywd...- powiedział z wyraźnym wysiłkiem. Widziałam po nim, że walczy ze łzami. Odwróciłam wzrok.
- Przepraszam.- wyszeptałam i odeszłam. Nie mogłam z nim teraz rozmawiać. Nie chciałam zadawać bólu ani jemu, ani sobie. Cały czas czułam na swoich plecach jego palący wzrok, ale nie odwróciłam się.

- Co powiedział?!- Oliwia patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami jednocześnie przytulając do siebie wielkiego, pluszowego misia.
- Wyznał mi, że mnie kocha i że, wszystko co robił było z myślą o mnie. Widać przez tą miłość- tutaj zrobiłam w powietrzu cudzysłów- niewiele myślał.- weschnęłam i opadłam zrezygnowana na łóżko.
- No i co teraz zrobisz?- zadała pytanie które nurtowało mnie od dłuższego czasu.
- Nie wiem. Powiedziałam mu wprost, że go nie kocham, a teraz mam zamiar go unikać. To głupie i dziecinne. Wiem, ale nie potrafię inaczej.- powiedziałam i nakryłam twarz poduszką.
- Skoro sama wiesz że to głupie, to nie będę ci tego mówić kolejny raz.- wyszeptała i mocniej przytuliła misia.
- Dobra, kończmy ten temat bo mnie męczy.
- Ehh... okej. Ale wiedz, że nie możesz wiecznie przed wszystkim uciekać Sam. Staw w końcu czoła problemom.
- A twoje problemy? Jak tam sesje z psychologiem?- zapytałam zanim zdążyłam pomyśleć. Od razu tego pożałowałam, bo w oczach blondynki ujrzałam ból.
- Sama dobrze wiesz, że o takim czymś niełatwo jest zapomnieć...- wyszeptała, a po jej policzku stoczyło się kilka łez.
- Przepraszam... Nie powinnam była pytać.- powiedziałam ze skruszoną miną i przytuliłam Oliwię.
- Co noc śni mi się ten koszmar. Czasami nie chce mi się już żyć...
- Nie mów tak. Proszę.- wyszeptałam i mocniej ją przytuliłam. Wiem przez co przechodzi i tak bardzo mi jej żal. Chcę jej pomóc, ale sama nie wiem jak.

Od mojej rozmowy z Thomasem minęły dwa tygodnie. Od tamtej pory unikam Zielonookiego. Stronię także od narkotyków, chociarz to trudne. Teraz jest już nieco łatwiej, ale na początku... wtedy to był horror. Nie myślałam o niczym innym tylko o kokainie. Byłam agresywna i wściekła na wszystkich. Na przemian miałam napady gorąca i zimna. Przez cały tydzień chodziłam nieumyta i spocona bo nawet o tym nie myślałam. Majaczyłam, miałam drgawki... to było straszne. Na szczęście jest już lepiej. Cały czas byli przy mnie Seba i Oliwia. Przecież cały ten trudny okres spędziłam z nimi w domku letniskowym rodziców Sebastiana. Nie chciałam, żeby babcia widziała mnie w takim stanie. Wszyscy, ale nie ona. Westchnęłam i usiadłam na łóżku. Miałam ochotę się naćpać, ale szybko potrząsnęłam głową i odgoniłam od siebie te myśli. Już nigdy więcej nie tknę narkotyków. Przysięgam. I tym razem mam zamiar dotrzymać obietnicy.

Dzisiaj znowu muszę iść do szkoły. Nie było mnie w niej prawie miesiąc. No i ciekawe jak ja się usprawiedliwię. Może babcia mi pomoże. Ehh... walić to. Wstałam z łóżka, ubrałam się, zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. Zapowiadał się ładny dzień. Uśmiechnęłam się pod nosem i skierowałam w stronę szkoły. Nagle ujżałam zarys znajomej sylwetki. Potrząsnęłam głową. Nie... to nie może być prawda. Chłopak zniknął za rogiem pobliskiego bloku. Szybko pobiegłam w tamtą stronę. Usłyszałam rozmowę.
- Po co wróciłeś?
- Doskonale wiesz po co, a raczej dla kogo wróciłem. Gdzie ona jest?
- Myśli, że nie żyjesz idioto.
- Ehhh... wiem.
- Twój ojciec dobrze mi zapłacił, za upozorowanie twojej śmierci. Tak więc zrób mi przysługę i zjeżdżaj stąd. Nie komplikuj jej bardziej życia.
- Nie będziesz mi rozkazywał.- wysyczał... Cane. Zrobiło mi się słabo. To czego się dowiedziałam to... to... sama nie wiem jak to wszystko określić. Cane cały czas żył... Wyszłam zza rogu i spojrzałam na Thomasa i Cane'a. Mój chłopak nic się nie zmienił. W jego oczach ujżałam zdziwienie pomieszane z radością.- Ivy? Co ty tutaj robisz?- zapytał.
- Co ja tutaj robię?! Raczej powinnam zapytać co ty tutaj robisz?! To ty w ogóle żyjesz?!- krzyczałam i płakałam. Byłam w totalnym szoku. Nie... To wszystko jest niemożliwe. Zaraz wyskoczą kolesie z kamerą i oznajmią mi, że jestem w ukrytej kamerze, a chłopak który przede mną stoi to jakiś idiota upodobniony do mojego zmarłego chłopaka. Mało śmieszne. Cane podszedł do mnie i ujął moją dłoń.
- To naprawdę ja...- wyszeptał, a ja nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo nagle przed oczami zatańczyły mi białe plamy, a potem była już tylko ciemność.

- Budzi się- usłyszałam czyjś głos. Cane. A więc to nie sen. To prawda. On żyje. Gwałtownie zerwałam się na nogi i od razu tego pożałowałam bo zachwiałam się i prawie upadłam, ale przytrzymały mnie silne ramiona Cane'a. Nieprzytomnym wzrokiem rozejrzałam się wokoło i zauważyłam, że w pokoju są jeszcze Oliwia, Thomas i Seba. Gdy ujrzałam tego ostatniego serce mocniej mi zabiło i uśmiechnęłam się.- Możecie wyjść? Chciałbym porozmawiać ze swoją dziewczyną.- powiedział Cane, a ja drgnęłam. Dziewczyną? Przecież ja myślałam, że on nie żyje... Już chyba nie powinien mnie tak nazywać.
- Okej. Chodźmy.- skinęła na chłopaków Oliwia, a mi puściła oczko. Uśmiechnęłam się do niej, ale gdy tylko tamta trójka opuściła pokój ogarnęły mnie wątpliwości. Spojrzałam niepewnie na Cane'a, ale on tylko posłał mi spojrzenie pełne miłości i zachłannie wpił się swoimi ustami w moje. Nie odwzajemniłam pocałunku, ale on jakby tego nie zauważył.
- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem. Ojciec trzymał mnie cały ten czas pod kluczem. Dopiero gdy dwa dni temu wyjechał do Szwecji udało mi się uciec.- powiedział patrząc na mnie z zachwytem.- Jesteś piękniejsza niż zapamiętałem.
- Cane... posłuchaj.- zaczęłam, ale przerwał mi kolejnym pocałunkiem, a dzięki temu ja upewniłam się, że już nic do niego nie czuję. Dawniej podczas naszych pocałunków w brzuchu miałam motylki a teraz? Zupełnie nic. Gdy się ode mnie oderwał spuściłam oczy i wyszeptałam- Ja już chyba nic do ciebie nie czuję.- w jednej chwili chłopak jakby stracił cały zapał. Ramiona mu opadły i uśmiech zniknął z twarzy. Był zrozpaczony i smutny.
- Co?
- To co nas łączyło... Było dawno temu. Ja już zdążyłam się pogodzić z twoją śmiercią. Myślałam że nie żyjesz... zrozum... to uczucie się we mnie wypaliło- mówiłam to ze łzami w oczach. Kochałam go teraz już jak brata i nie chciałam ranić.
- Rozumiem...- wyszeptał tylko i wybiegł z pokoju.
- Cane! Nie odchodź!- krzyknęłam tylko, ale już nie zawrócił. To był ostatni raz kiedy go widziałam.

********************************

No i teraz jestem pewna: to już przedostatni rozdział. Kolejny będzie epilog i koniec. No ale czytajcie kolejne opowiadanie, a mianowicie''Impossible love''. ;3 Buziaczki :**
P. S. Na fejsie macie więcej informacji.

Ivy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1366 słów i 7171 znaków.

9 komentarzy

 
  • nemfer

    No i…??

    27 lut 2014

  • lula

    szkoda mi Cane'a:(......chociaz za upozorowana smierc....dobrze mu;d

    25 lut 2014

  • Maddy

    Świetne jak zawsze :) Czekam na ciąg dalszy ;)

    25 lut 2014

  • nemfer

    Ha… nikt nie chce… no ale co tu zrobić… wszystkie możliwości zostały wyczerpane… tylko że… obawiam sie końcówki… cóż nam szalona Ivy wywinie za pomysł…

    25 lut 2014

  • Mysterious

    Genialnee! ja nie chcę żeby to się kończyłooo:(

    24 lut 2014

  • nemfer

    Yyy… bo ten… jakieś kompleksy masz?? Sami tchurze… zamiast skonfrontować sie z rzeczywistością to zwiewają :P

    24 lut 2014

  • Ciafu

    Jak zwykle super:-) trzymaj tak dalej :D

    24 lut 2014

  • Ivy

    Dopiero co dodałam ten -,- nie jestem maszyną...

    24 lut 2014

  • Smerf

    Kiedy następny rodział

    24 lut 2014