''Mroczny świat'' Rozdział 10

''Mroczny świat'' Rozdział 10Zamarłam z przerażenia. Co on tutaj do cholery robi?! Zamrugałam kilka razy oczami. Chłopak nadal tutaj był. Stał przede mną, wpatrywał się we mnie tymi swoimi zielonymi oczami i złośliwie się uśmiechał.
- Czego chcesz?- wyszeptałam.
- Spokojnie, jak na razie nic ci nie zrobię. Napawam się twoim strachem.- wysyczał. Cofnęłam się o krok. Jak on mnie znalazł?! Jak?!
- Zostaw mnie w spokoju- powiedziałam cicho nie patrząc na niego. Jeszcze jak siedziałam w areszcie, przysięgałam że kiedy go dorwę to nie wyjdzie z tego żywy. A teraz? Teraz byłam przerażona. Tak cholernie się go bałam...
- Hahaha- zaśmiał się szyderczo - powiedziałem ci już, że kolejny raz mi się nie wywiniesz.
- Proszę cię, odejdź- błagałam. Zrobiłam kolejny krok do tyłu. Podniosłam głowę do góry i na niego spojrzałam. Skrzywiłam się. Wyglądał okropnie. Złamana ręka, zmasakrowana twarz i w ogóle. Cane nieźle go załatwił. Gdy Thomas zauważył, że mu się przyglądam, jego twarz zmieniła wyraz. Był wściekły i rozgoryczony.
- Ten twój chłoptaś nieźle mnie urządził- syknął zbliżając się do mnie.
- I mogę to zrobić kolejny raz- usłyszałam głos Cane'a i odetchnęłam z ulgą. On tutaj jest, już nic mi nie grozi. - zostaw ją- warknął.
- O, widzę że superman już przybył- zadrwił Thomas odwracając się w stronę Cane'a.
- Zjeżdrzaj stąd- wycedził mój obrońca. Zielonooki zmierzył go wzrokiem, wiedział, że nie mq szans. Odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić. Nagle zatrzyłam się i rzucił przez ramię:
- Do zobaczenia Vivianne- i odszedł. Poczułam dziwny ucisk w żołądku. Już od dawna nikt, zwracając się do mnie nie użył mojego pełnego imienia. Robiła to tylko mama... Dziwne uczucie. Poza tym, zielonooki powiedział ''do zobaczenia'', a to znaczy, że jeszcze nie ma zamiaru dać mi spokoju. Moje rozmyślania przerwał Cane. Podszedł do mnie, położył mi ręce na ramionach i patrząc głęboko w oczy zapytał:
- Wszystko w porządku?
- Tak - szepnęłam - dobrze że jesteś- mówiąc to przytuliłam go...

Dwa dni później siedziałam nad basenem i rozmyślałam nad całym swoim życiem. Czy wszystko potoczyłoby się inaczej gdyby moi rodzice nie zginęli w tamtym wypadku? Czy nie wpakowałabym się w to gówno? Ehh... pewnie tak. No ale czasu nie da się cofnąć. Dokonałam złych wyborów i teraz za to płacę. Nagle pomyślałam o Caenie. Gdyby nie on, chyba bym się załamała. On jest dla mnie oparciem. Nie wyobrażam sobie bym go straciła. Nie przeżyłabym tego. On jest moim przyjacielem... a może kimś więcej? Chyba... tak. O Boże. Ja go... kocham. Kocham go. A on kocha mnie. Wyznał mi to w dniu wyjazdu. Chyba powinnam mu powiedzieć o moich uczuciach, ale nie. Jeszcze nie. Nie teraz. Muszę się upewnić, że to, co do niego czuję to na sto procęt miłość. Powiem mu to w odpowiednim czasie. Powiem

- Ivy! Ivy gdzie jesteś? - usłyszałam jego głos dochodzący z głębi domu i od razu się uśmiechnęłam. Wbiegłam do domu i gdy tylko na niego spojżałam, wiedziałam, że nie ma mi nic dobrego do powiedzenia. Był smutny i przybity. Usiadł na sofie, a ja usiadłam obok niego.
- Co jest?- zapytałam kładąc mu rękę na ramieniu.
- Policja nas szuka, a mój ojciec chce żebyś wróciła do dealowania- wyszeptał i uderzył pięścią w stolik do kawy - nie pozwolę im na to, rozumiesz?!
- Wiem, Cane. Wiem. Ja też nie chcę do tego wracać. Ale co zrobimy?
- Uciekniemy. Jeszcze dziś. Pakuj się.- powiedział wstając - ja muszę jeszcze coś załatwić. Za niedługo wrócę - dodał całując mnie w czoło. Chwilę później już go nie było. Siedziałam osłupiała na sofie. O Boże. Dlaczego? Dlaczego ja? Akurat teraz gdy zaczęłam być szczęśliwa?! Mam tego dość...

Spojżałam na zegar, jest 23:30. Gdzie jest Cane? Miał wrócić za chwilę, a nie ma go już dziewięć godzin! Szalałam z niepokoju. Gdzie on jest? Co robi? Nagle usłyszałamdzwoniący telefon. Dzwonił Cane. Odebrałam.
- Cane! Gdzie ty jesteś?! Martwię się!- wykrzyczałam do telefonu.
- Spokojnie Vivianne- o Boże. To głos Thomasa!
- Gdzie jest Cane?! Co mu zrobiłeś bydlaku?!
- To co on zrobił mi. Znajdziesz go w szpitalu królewno...- powiedział i rozłączył się. A ja zaczęłam płakać...

*******
Okey, więc tak jak obiecałam kochanej Endajs dodaję kolejny rozdział ;3 myślę że wam się spodoba. Jako świąteczny bonus dołączam własnoręcznie narysowany portret Ivy. Całuski :* i wesołych świąt!! :*

P.S. Założyłam na fejsie stronkę z moim opowiadaniem tutaj macie link: http://facebook.pl/mroczny.swiat <------ lajkujcie ;)

Ivy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 904 słów i 4748 znaków.

5 komentarzy

 
  • ;*

    Ejjj dodaj zdjęcie Cane ;)

    23 gru 2013

  • ja

    szybko szybko pisz dalej

    23 gru 2013

  • A

    Kiedy następna?

    23 gru 2013

  • nemfer

    Yyy… wybacz ale chyba zbyt przewidywalna jesteś :P już po tym jak doszła do wniosku że go kocha było widać że jemu cosie sie stanie :P
    Ale ogółem to jak zawsze świetne opowiadanko :)

    23 gru 2013

  • Arni

    No pieknie rozkręcasz akcję.. gratuluję :*

    22 gru 2013