Oczami Artura:
Kiedy już miałem odjechać drogę zajechały mi dwa samochody.
W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakieś bachory szukają guza .
Mrużąc oczy rozpoznałem jedną z tych obleśnych gęb, którą znałem już bardzo dobrze...
- Carter - powiedziałem do siebie, otwierając drzwi samochodu.
- Znowu się widzimy Mailer - podszedł do mnie
- Carter - jeszcze raz powtórzyłem jego nazwisko, jednak znacznie głośniej, śmiejąc się przy tym
- Zdziwiony, że mnie widzisz? - przejechał palcem wskazującym pod nosem
- Szczerze mówiąc to nie bardzo - uśmiechnąłem się szyderczo - Zawsze miałeś tendencje do pakowania swojej dupy tam gdzie nie trzeba
- Moja dupa jest w odpowiednim miejscu Mailer. W przeciwieństwie do twojej - jego wyraz twarzy zmieniał się z sekundy na sekundę, a blizna na twarzy zdawała się rosnąć, kiedy nerwowo ruszał policzkiem.
Zaśmiałem się.
- Naprawdę? - uniosłem brwi, wkładając ręce do kieszeni moich jeansów
- Dobrze wiesz, że to miasto jest moje i moich chłopaków - wskazał rękoma w ich stronę - A ty i twoi zasrani bracia wpieprzyliście mi się w interes - splunął
- Gdybyś nie był taką cipą, nadal byś tutaj był - zaszydziłem
W tym momencie Carter szybkim ruchem złapał mnie za kark, przyciskając do szyby mojego auta
- Coś mówiłeś? - oblizał wargi
- Tak - wywijając się złapałem za jego rękę i wykręciłem ją w tył .
Widać sprawiło mu to ból, bo mnie puścił.
Korzystając z okazji złapałem go za tylną część kurtki, nadal trzymając jego rękę wykręconą z tyłu i przycisnąłem do ziemi .
Widząc to jego "towarzysze" zbliżyli się do mnie, chcąc jakoś mu pomóc .
Wyciągnąłem spluwę, którą zawsze noszę przy sobie na wypadek właśnie takich sytuacji i mocno przycisnąłem ją do ciała Cartera .
- Zróbcie jeszcze chodź krok, a roztrzaskam mu łeb! - krzyknąłem
Powoli zaczęli się odsuwać, a widok twarzy Cartera przyprawił mnie o czkawkę ( ze śmiechu)
- Taki dobry przywódca, a zapomniałeś nakazać swoim wypierdkom zabrać broń? - zaśmiałem się szyderczo, odwracając ręką jego głowę, by na mnie patrzył.
Nie odezwał się
- Tak właśnie myślałem - pokiwałem głową - Spierdalajcie stąd - lekko go puszczając, zauważyłem, że stara się on wywinąć i złapać mnie .
- Co to to nie - ponownie mocno go łapiąc przycisnąłem go do asfaltu - Gdzie Ci się tak śpieszy?
- Rozpierdolę cię - wysyczał
- Powodzenia - uderzyłem jego głową o jezdnię, tym samym roztrzaskując mu nos
Odskoczyłem od niego, otwierając drzwi od samochodu, unikając tym samym ataku ze strony jego "kumpli" .
Zamykając drzwi jeszcze raz na niego spojrzałem.
Powoli wstawał trzymając się za nos i pocierając rękę .
- To jeszcze nie koniec Mailer - skinął w moją stronę cofając się
- Nie mogę się doczekać Carter - puściłem mu oczko, śmiejąc się .
Kiedy już miałem ruszyć, przypomniałem sobie o Agnieszce.
(-Gdzie ona jest ? ) - pomyślałem
Rozejrzałem się wokół, byłem prawie pewien, że jest już w domu.
Jednak w pewnej chwili zza dużego krzaka, wyłoniła się postać skulonej i przestarszonej dziewczyny .
Wybiegłem z samochodu jak oparzony i podbiegłem do niej.
- Wszystko dobrze?
- Tttak, myslę, że tak - pokiwała, krzyżując ręcę w taki sposób, że dłońmi dotykała swych ramion
- Myślałem, że już weszłaś
- Wchodziłam, ale zobaczyłam, że coś się dzieje i chciałam podpatrzeć z bliska i i ..- zająkała się
- Shh - przejechałem ręką po jej policzku - Uspokój się
- Wiem, że nie brałam w tym udziału, ale tak bardzo się bałam, bałam że mnie zobaczą i coś mi zrobią - załkała, a z jej oczu poleciały łzy
- Nie płacz - przytuliłem ją, ręką jeżdżąc po jej długich, brązowych włosach
Oczami Agnieszki :
Nie jestem w stanie opisać tego, co się właśnie stało .
To było coś niesamowitego .
Żyje na tym świecie ponad 18lat, ale jeszcze nigdy nie widziałam czegoś takiego!
To było naprawdę straszne...
Kiedy Artur mnie objął, w mojej głowie pojawiła się myśl by go od siebie odepchnąć...
Nie wiem dlaczego chciałam to zrobić ... Tak po prostu .
Czułam się z tym dość dziwnie.
Jednak po chwili poczułam się jak w niebie, a jego ramiona stały się moim azylem.
Po raz pierwszy od tych kilkunastu minut czułam się naprawdę bezpiecznie...
- I jak? - spytał nagle, spoglądając na mnie
- Jest okej - wtuliłam się .
Chciałam by tak już zostało...
- To dobrze - wypuścił mnie z objęć, na co wyraźnie posmutniałam
Zaśmiał się
- Co?
- Co? - powtórzyłam
- Zmieniłaś wyraz twarzy - wskazał na mnie
- Nie nie - pokręciłam lekko głową, z pewnością się rumieniąc
- Podobało się ? - uśmiechnął się łobuzersko.
Odwzajemniłam uśmiech, czując jak moja twarz "płonie" .
----------------------------------------------------
Oczami Agnieszki:
Wchodząc po schodach na górę, wyciągnęłam wibrujący telefon z kieszeni.
Na ekranie wyświetlił się nieznany numer.
- Tak słucham?
- Cześć skarbie - znajomy głos rozbrzmiał echem w mojej głowie
- Kto mówi? - chciałam się upewnić, przecież miałam zapisany jego numer, a on sam dopiero co odjechał spod mojego domu
- No nie poznajesz mnie? - z pewnością teraz łobuzersko się uśmiechnął
- Nooo.. Artur?
- Brawo kotku - zaśmiał się
- Nie jestem twoim kotkiem
- Jesteś
- Nie jestem
- Będziesz
Zamilkłam..Co on właśnie powiedział? Czy on powiedział, że będę jego kotką?
- Eee po co dzwonisz? - zmieniłam temat
- Mam do Ciebie małą prośbę
- Co? Naprawdę? - zakpiłam z uśmieszkiem, którego niestety nie widział
- Co cię tak dziwi?
- TY król miasta, Artur Mailer, chcesz mnie o coś prosić? - zaakcentowałam
- Tak - odpowiedział krótko - Pozory czasem mylą słonko
(wrócił ten jego charakterek) - pomyślałam
- Wal śmiało
- Co mam walić? - zaśmiał się
- Haha nie to!
- To czyli co? - dopytywał rozbawiony
- Nic
- No powiedz
- Mów tą prośbę - schowałam twarz w poduszce, nie wierząc co wcześniej powiedziałam
- Jak powiesz co miałaś na myśli
- Noo yy
- No?
- Twojego małego - poczułam jak palę się ze wstydu
- Małego? Serio Aga? - zachichotał
Nie odpowiedziałam więc kontynuował
- On nie jest mały
- Przestań!
- No co?
- Nic - wywróciłam oczami, opierając się łokciami o łóżko
- Nie wierzysz mi?
- Wierze
- Jak chcesz to sie przekonamy - powiedział uwodzicielskim głosem, który rozbrzmiał w mojej głowie
- Prośba!
- Już dobrze, ale jeszcze wrócimy do tego tematu - zaśmiał się, a ja powstrzymałam się od odpowiedzi
- Jeżeli ktokolwiek cię o mnie zapyta, to My się nie znamy .. okej? - był nadzwyczaj poważny
- Ale dlaczego? - zmarszczyłam brwi
- Okej? - warknął cicho, a ja znów poczułam w nim tego ostrego i niebezpieczne gangstera
- Okej, ale powiedz mi dlaczego?
- Nie twój interes
- Ale...
Rozłączył się...
Dodaj komentarz