Life is brutal BABY " Życie z gangsterem " RZ.6

Life is brutal BABY " Życie z gangsterem " RZ.6Oczami Agnieszki:



Jechaliśmy nie znaną mi ulica.

Z obydwu stron otaczały nas piękne domy.

Najprawdopodobniej była to dzielnica bogaczy. Świadczyła o tym chociażby aranżacja podwórza i piekne, duże budynki : krzewy docięte w różne kształty, huśtawki, duże grille .



Po nie uzyskaniu odpowiedzi chłopaka strach jeszcze bardziej przeszył całe moje ciało.

- Zatrzymaj się! - krzyknęłam nagle

Niestety był dosłownie głuchy jak pień ! Nie docierały do niego żadne słowa czy gesty, które mówiłam/robiłam.  

- Jesteś głuchy ? ! - popatrzył się na mnie i sarkastycznie zaśmiał pod nosem, przyciskając pedał gazu jeszcze mocniej.

Tym samym ja, siedząca teraz na brzegu siedzenia, obiłam się o nie.

- Ał -wysyczałam - moja głowa!

Znów się zaśmiał  

- trzeba było usiąść normalnie - wskazał na mnie

Odwróciłam wzrok w stronę okna.  

Po krótkiej chwili zorientowałam się, że wyjechaliśmy poza miasto.

Za oknem ciągnęła się pustka, gdzie nie gdzie widać było szczątki starych budynków, kawałki gałęzi drzew...To był straszny i ponury widok.

- Gdzie my jesteśmy?  

W tym momencie z kieszeni moich jeansów rozległa się muzyka.

(-Ktoś dzwoni)  

Sięgnęłam ręką po telefon.

Nagle jednak na mojej dłoni, spoczęła ręka "nieznajomego".

Zanim zdążyłam coś powiedzieć chłopak wślizgnął ją do mojej kieszeni i wyjmując go, schował do kieszonki w swojej kurtce.

- Co ty do cholery robisz? - warknęłam - oddawaj!

- Nie - zapiął zamek

- Żartujesz sobie? To mógł być ważny telefon!  

- To będzie musiał poczekać  

- Jesteś popieprzony - warknęłam pod nosem

- Co? - odwrócił się do mnie zwalniając

- To co słyszałeś - wywróciłam oczami - było mi już obojętne co ze mną zrobi, wkurwił mnie  

- A więc jestem popieprzony - zaśmiał się - To jaki jestem teraz? - odpiął kieszeń, naciskając na przycisk otwierający okno - Powiedz? - wystawił mój telefon za okno  

- Oddawaj! - próbowałam mu go wyrwać z ręki, ale ani trochę mi to nie wychodziło

- Wyrzucę go - jego uśmiech nie wywierał na mnie teraz żadnego wrażenia

- Jesteś żałosny! Oddaj!

- Nie  

Nadal szarpałam się z jego ramieniem, które skutecznie uniemożliwiało mi dotarcie do komórki .  

- Uspokój się kotku

- Oddaj ! Teraz!

- A co jeśli nie?

Zamilkłam zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Tooo..

- To gówno - wtrącił

- Nienawidzę cie ! - uderzyłam go w ramię

- Nikt nie powiedział, że musisz mnie lubić - zaśmiał się chyba po raz setny tego dnia.

Skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Masz - powiedział niespodziewanie, oddając mi moją własność

Nerwowo odebrałam od niego komórkę, nie odzywając się ani słowem .

- Tylko nie próbuj jej nawet dotknąć! Włóż do kieszeni i najlepiej najpierw ją wyłącz.

Dla spokoju zrobiłam co kazał .

- Grzeczna dziewczynka - popatrzył na mnie z łobuzerskim uśmiechem, przez, który na miejsce złości tym razem wparowało zakłopotanie i zawstydzenie .

Jego uśmiech był niepowtarzalny !  

- Halo? - jego głos wyrwał mnie z zamysłu i zorientowałam się, że gapie się na niego przez cały ten czas

- Co? - odburknełam, udając, że nic się nie stało

- Jeśli aż tak ci się podobam, to zrób zdjęcie, będziesz miała na później

Wywróciłam oczami.  

- Taa gdybym jeszcze mogła wyciągnąć telefon

Pokręcił głową, chichocząc

Chwilę potem zdjął nogę z gazu, zatrzymał samochód i wyjął kluczyki ze stacyjki.

- Jesteśmy  

- Ale gdzie jesteśmy? - zmarszczyłam brwi

- Nie zadawaj idiotycznych pytań tylko wysiadaj  

Przeklinając go pod nosem, wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami  

- Do jasnej cholery, nie tak mocno !  

- Przepraszam? - uniosłam brwi


Wysiadłam ze samochodu, rozglądając się w poszukiwaniu jakichś ciekawostek, jednak nic takiego nie było. Wokół było cicho-Zbyt cicho.  

Tu musiała stać się jakaś tragedia..

- Gdzie my jesteśmy? - zmarszczyłam brwi

- Nieważne gdzie, ważne po co - mruknął i zaczął iść przed siebie

- Zaczekaj

- Idziesz czy będziesz tu tak stać? - zapytał, patrząc na mnie przez ramię

Nie odpowiadając zaczęłam iść za nim.

Droga była dość długa. W pewnym momencie myślałam, że "odpadną mi nogi" .

Wreszcie doszliśmy, do w miarę zachowanego, wysokiego budynku .  

(-Uff) odetchnęłam z ulgą, sądząc, że to już koniec "wycieczki", jednak po chwili zorientowałam się, że chłopak idzie dalej, a jak się zapewne domyślacie - budynek ten windą nie świecił.  

No cóż, moje marzenie o odpoczynku zostało rozwiane.  

- O nie! Ja tam nie wejde! - zaprotestowałam,krzyżując ręce na piersi.

- Bo?

- To bardzo stary budynek ! Co jeśli się pod nami zawali? Po drugie mam nowe trampki, a tutaj jest pełno tynku !  

- Baby - wywrócił oczami - Jeśli chcesz to zostań, ja idę

- A żebyś wiedział, że zostanę

- Świetnie. Proszę bardzo, tylko wiesz co mnie ciekawi? - zaśmiał się

- Co? - przechyliłam głowę

- Ciekawi mnie jak potem wrócisz do domu - uśmiechnął się łobuzersko

- Ughhh - zaczęłam kilka razy podnosić się na palce i opadać, w zdenerwowaniu - Jesteś niemożliwy!

- Dziękuję kotku - puścił mi oczko - A teraz chodź



Oczami "nieznajomego":



To zabawne...Przez całą drogę tutaj starałem się ją wystraszyć .  

Wiedziała ona również, z różnych plotek i opowiastek, że jestem "niebezpiecznym gangsterem".

Przecież mogłbym ją tutaj zabić! A ona?  

Jedyne czym się przejmowała to pobrudzenie jej nowych butów!



Doszliśmy na samą górę.  

Budynek miał spory taras na dachu, stąd było widać całą okolicę.

- Boże..Co to?! - rozglądała się wokoło

- To dowód na to, że to moje miasto  

- Co tu się stało? - spojrzała na mnie

- Nieważne

- Ważne  

- Nie - warknąłem

-Tak - odpowiedziała podobnym tonem, a jej wzrok wiercił we mnie dziurę

- Kurwa nie gap się tak na mnie!  

- Jak? - rozszerzyła oczy, tak, że jej wzrok przeszywał mnie na wskroś  

- Właśnie tak - wskazałem na nią, na co się zaśmiała

- Bo co? - spytała z kpiną w głosie

- Zrzucę cię - wskazałem w dół, jednocześnie skopując w "odchłań" pokruszoną cekłę

- Jasne - wywróciła oczami, odwracając wzrok w stronę krajobrazu  

- Nie wierzysz? - uniosłem brwi  

Brak odpowiedzi uznałem za odpowiedź.  

Podszedłem do niej łapiąc ją w talii jedną ręką, a drugą pod jej kolanami, tak,że trzymałem, ją teraz jak "pannę młodą" .

Wystawiłem ręce(z nią) tak, że znajdowała się teraz nad pozostałością niskiego balkonu.  

- Zostaw mnie! - próbowała się wyrwać, a w jej oczach widać było sporą panikę

- Rób tak dalej, a i bez mojej pomocy spadniesz - uśmiechnąłem się pod nosem

Chwilowo znieruchomiała, patrząc w dół.

Ma lęk wysokości?  

Upewniając się, że mocno ją trzymam, udałem, że ją upuszczam, na co zareagowała krzykiem i mocno się we mnie wtuliła.

Poczułem się nieco dziwnie, bo chyba jeszcze nigdy żadna kobieta nie wtulała się we mnie tak jak Ona.

Z drugiej strony, nie miały na to okazji...Były tylko na jednek raz - no góra dwa !

- Proszę postaw mnie - wyłkała

- Puszczę, ale następnym razem nie wątp w moje słowa - nie odezwała się - Rozumiesz?  

Pokiwała głową

Zaśmiałem się

- Mówiłem ci już, że kiwanie to nie odpowiedź

- Rozumiem, tylko mnie już postaw  

- Mówisz jak mój mały, w spodniach - zaśmiałem się, stawiając ją na ziemi.

Zarumieniła się.



Oczami Agnieszki:



Wystraszył mnie nie na żarty.

Nogi miałam jak z waty! A ręce trzęsły mi się jak galareta.

- Oo ktoś tu się wystraszył ? - powiedział kpiąco

- Nie. Jasne, że nie - zaprzeczyłam, udając

- A więc chcesz jeszcze raz? - zaczął iść w moją strone z łobuzerskim uśmiechem

- Nie! - odskoczyłam jak oparzona, wyciągając ręce przed siebie, w obronnym geście.

Zaśmiał się.

- Co cię tak śmieszy?

- Ty  

Wywróciłam oczami, po raz kolejny skupiając się na widoku.

- Po co mnie tu zabrałeś?  

Chłopak zastanawiając się dłuższą chwilę w końcu odpowiedział  

- Nie wierzyłaś, że to moje miasto  

- Jaki to - wskazałam na pustke przed nami - ma związek ?

- Duży - zachichotał  

- Przestań - skrzyżowałam ręce na piersi, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą  

- No co? - popatrzył na mnie widocznie rozbawiony

- Przestań zachowywać się jak dzieciak  

- Ja? Serio Aguś? Ja? - jego słowa, sprawiły, że przeszły mnie ciarki

- Tak ty - otrząsnęłam się w miarę szybko, by sensownie odpowiedzieć

- A kto przed chwilą piszczał " Nie! Prosze, tylko mnie nie puszczaj" ? - naśladował cienki głosik, który ani troche nie przypominał mojego  

- Ja wcalę tak nie mówię - walnełam go w ramię

- Co taka agresywna? Tylko żartuję - puścił mi oczko

- Więc?  

Uniósł brwi, co dało mi znak bym kontynuowała  

- Więc jaki to ma związek z tobą?  

- Naprawdę się nie domyślasz?  

- Nie

- Więc, pozwól, że naprowadze cię na właściwy trop skarbie

- Nie jestem twoim skarbem - warknęłam poirytowana

- Cóż, jeszcze nie - zaśmiał się, patrząc na mnie lekko przechyloną głową

Oblizał usta.  

Przez mój żołodek przeleciały motylki, jednak szybko je z niego wypędziłam.

- Naprowadzaj  

- Powiedz mi co widzisz przed soba?

- Co to za pytanie? - uniosłam brwi, przechylając głowę  

- Normalne, odpowiedz

- Widzę pustkę. Kilka starych drzew, szczątki budynków, dużo złomu, brudu, kurzu ii - zajakałam się  

- I? - chciał bym kontynuowała

- I ślady po wybuchach? Pożarze? - spojrzałam na niego, w myślach mając odpowiedz na swoje pytania

- Tak - odpowiedział spokojnym głosem - Jaki z tego wniosek ?

- To twoja sprawka? - spytałam niepewnie  

- Brawo! - klasnął w dłonie, a ja nie potrafiłam się odezwać, nie wiedziałam co mam odpowiedzieć  



Chłopak z którym przebywałam w jednym samochodzie, który mnie tu przyprowadził, podwiózł, którego chce rozkochać w sobie Ola i... który mi się podoba?

To on zrobił coś takiego? !

- Zbieramy się, już późno - przerwał ciszę

- Już? - wyciągnęłam komórkę i spojrzałam na ekran by sprawdzić godzinę, gdy nagle poczułam jak wyrywa mi go z rąk .

Chwilę potem mój telefon został wyrzucony w "przepaść"  

- Do jasnej cholery co ty zrobiłeś ?! - wyrzuciłam ręce w góre, zdenerwowana tak bardzo jak jeszcze chyba nigdy nie byłam

- Mówiłem ci już coś na temat wyciągania komórki - warknął

- Sprawdzenie godziny to zbrodnia? - wykrzyczałam, po chwili orientując się, co właśnie powiedziałam

- Strasznie upierdliwa suka z ciebie - wysyczał przez zęby i zaczął schodzić ze schodów

- A z ciebie pojebany chuj - odpyskowałam, doganiając go

- W takim razie po co za mna idziesz? -odwrócił się tak, że uderzyłam w jego klatkę piersiową  

- Bo chcę wrócić do domu? - zmrużył oczy, odwrócił się i szedł dalej bez słowa

--------------------------------------------------



Wyjechaliśmy na drogę, cała podróż minęła w ciszy .  

Żadne z nas się nie odezwało .

- Wysiadaj - burknął stając na poboczu koło mojego domu.

Przypominając sobie widok mojego roztrzaskanego na kawałki telefonu, nie odpowiedziałam nic, a wysiadając z całych sił trzasnęłam drzwiami.

Nie odwróciłam się, słysząc jego przeklinania i pretensje apropo mojego szacunku do jego własności .

Ruszyłam w stronę domu, po chwili usłyszałam warkot silnika co oznaczało, że odjechał.

- Pieprzony gnojek !  


Teraz już wiem, że z pewnością mogę go odstąpić Olce !

1 komentarz

 
  • Użytkownik PLMatrix

    Jestem ciekaw dalszej historii

    7 paź 2018