A rush of blood to the head cz. 30

Gdy otworzyła oczy, ujrzała nad sobą zatroskaną twarz matki. Wszystko wskazywało na to, jakoby znowu znalazła się w szpitalnym łóżku… ale jak? Dlaczego?! Zaczęła więc wypytywać Krystynę.
- Przecież próbowałaś się zabić, dziecko. Nałykałaś się tabletek, nie pamiętasz już? – wyjaśniła kobieta.
- Ale jak to? – uniosła się na, w istocie, szpitalnym posłaniu – to było tak dawno temu… ja teraz wcale nie chciałam… Co ty mówisz?! Gdzie jest Aleks? – rozejrzała się po ciemnym wnętrzu.
- Kto? Nie znam nikogo takiego – pani Krysia potrząsnęła głową.
- No jak to?! To mój mąż! Wkręcasz mnie?! – podenerwowała się.
- Jaki mąż? Ty nawet nie masz chłopaka – rodzicielka parsknęła śmiechem.
    Oburzona Tanja zaskoczyła z łóżka z niezwykłą lekkością i zaczęła biegać po sali, nawołując Aleksego. Niestety, bez skutku. Wybiegła więc na korytarz, usiłując wydobyć z siebie kolejny okrzyk, lecz właśnie wtedy usłyszała własny głos, z wielkim trudem dobywający się zza zaciśniętych warg.
    Obudziła się z niemrawym bełkotem na ustach, jakim usiłowała nawoływać „Aleksa”. Gdy powiodła zaspanym wzrokiem po wnętrzu, serce natychmiast nieprzyjemnie się rozbiło. Gdzie ona w ogóle jest?!  Owe kąty ani trochę nie przypominały jej pokoju.  
    Gdy nieprzytomny mózg nareszcie jej uświadomił, że przecież wczoraj wyszła za mąż, prędko zerwała się w posłaniu, ale była sama. Sięgnęła po leżącą na stoliku obok komórkę należącą do Aleksego i spojrzała na godzinę: 11:24. Szlag! „Pięknie” zaczyna małżeństwo, od lenienia się!  
    Zerwała się z łóżka i ruszyła na poszukiwania męża. Na korytarzu uderzył ją przyjemny zapach kawy. Weszła do kuchni i zastała go, siedzącego za stołem. Przywitała go całusem w policzek i usiadła mu na kolanach, jak zwykle obejmując za szyję.
- Przepraszam. Nie dość, że długo śpię, to jeszcze…
- Wszystko w porządku. Nie narzekaj, bo się z tobą rozwiodę – wszedł jej w słowo, beznamiętnie upijając kolejny łyk kawy. Przytuliła się więc do niego jeszcze mocniej i odetchnęła głęboko. Pocałował ją w policzek, jakby w ten sposób sugerował, iż naprawdę przesadza.  
    Uspokojona powiodła wzrokiem po kuchennych meblach, ale ani śladu śniadania – „Aleks” czekał z tym na nią.  
- Chcesz umrzeć z głodu? Trzeba było zjeść beze mnie! – zauważyła troskliwie, lecz prędko zaprotestował, iż sam niedawno wstał.  
    Szczerze mówiąc, oboje albo od zawsze, bądź od dłuższego już czasu aż dotąd spali w pojedynkę i dlatego też się nie wyspali, raz po raz trafiając w łóżku na „balast” w postaci drugiej osoby. Tak więc dłuższy sen był wręcz wskazany.
    Zabrali się za wspólne przyrządzenie pierwszego tego dnia posiłku i podczas owej czynności świeżo upieczona żona poinformowała Aleksego, że pani Krysia zaprosiła ich na obiad. Ponadto powinni odwiedzić Hannę Lehtinen i podziękować jej za okazaną im pomoc. „Aleksowi” nie podobał się ten pomysł, bo teściowa go nie lubiła, a z kolei w domu matki jego domownicy…
- Nawet, jak jeszcze byłem prokuratorem, nie miałem tak groźnych wrogów – rzekł z udawaną powagą.
- No niestety, ale najczęściej to rodzinka jest nam najbardziej nieżyczliwa – przyznała żona – ale zobaczysz, że po czasie przekonają się, jaki jesteś fajny – dodała, zakładając ręce za jego szyję.
- O ile mam jeszcze na to czas… ale co mnie oni, ważne, że ty myślisz inaczej – odrzekł nieśmiało, również obejmując małżonkę.
    Aleksi był człowiekiem honoru, toteż przystał na wizyty w obu domach. Resztę wieczora mieli poświęcić już tylko sobie, bo jutro udawał się do szpitala.  
    Na pierwszy ogień poszła rodzina Tanji. Początkowo atmosfera była bardzo sztywna – zasiadali naprzeciwko rodziców dziewczyny, bezradnie milcząc, aż wreszcie Juha zapytał, jak tam pierwszy dzień małżeństwa. Spojrzeli po sobie i parsknąwszy śmiechem, zaczęli dzielić się spostrzeżeniami. Krystyna przyglądała się im bezgłośnie i musiała przyznać, że Tanja wyglądała kwitnąco, wręcz promieniała szczęściem. Ale czy nie tego powinno się oczekiwać od kogoś, kto wyszedł za mąż za człowieka, którego kochał? Tylko ta jego choroba… a jeśli „jej córeczka” niedługo zostanie wdową?  
    Do rozmowy przyłączyli się Kaari z Mattim, który został w rodzinnym domu po zabawie, i atmosfera już zupełnie się rozluźniła.  
    Pani Krysia pod pretekstem zwabiła Tanję do kuchni i zaczęła ją wypytywać o samopoczucie. Dobrze przecież znała córkę, a nuż skrywa w sobie jakieś przykre wspomnienia?
- Spokojnie, mamo. Nie zjadł mnie, jak widzisz – rzuciła niezbyt wybrednym żartem.
- Teraz jest dobrze, ale naprawdę martwię się, że potem będzie się na tobie mścił za to więzienie – szepnęła zatroskana. Tanja zaczęła niecierpliwie wywracać oczami, gdy usłyszała za plecami głos męża:
- Spokojnie, nie mam w zwyczaju się mścić. Wolę obojętność – na jego widok zarówno żona, jak i teściowa, spiekły raka – przepraszam, szedłem do toalety i tak jakoś przypadkiem usłyszałem – dodał równie zażenowany. Teściowa wyszła przed córkę i bąknęła pokornie:
- To ja przepraszam, że tak mówię, ale po prostu martwię się o córkę… nie mam nic do ciebie, naprawdę, tylko wszystko jest takie… to znaczy, było pogmatwane. Życzę wam dużo szczęścia i żeby wszystko dobrze się ułożyło.
    Aleksi kompletnie nie wiedział, co na to powiedzieć. Z jednej strony, to miłe, że kobieta jednak nie żywi pragnienia, by „skręcić mu łeb”, ale jednocześnie stwierdzenie, iż „wszystko jest pokręcone” nasuwało myśl o jego możliwej chorobie. Zresztą nie umiał być wylewny w takich sytuacjach, więc zachował milczenie.
- I tak będzie, nie masz się co zadręczać, mamo – żona stanęła obok matki i ujęła ją pod ramię. Był to chyba pierwszy taki gest od czasów, gdy pokłóciły się z powodu „Aleksa”. Pani Krysia była już bliska płaczu ze wzruszenia, ale i świadomości, że niebawem Tanja zniknie z ich domu prawie na stałe. No, nie licząc wizyt takich, jak ta.
- No to witaj w rodzinie – mimo wszystko pani Venerinen rozłożyła ramiona.
- Podobno w Polsce niektórzy mają taki zwyczaj – wyjaśniła rozbawiona Tanja na widok zaskoczonej miny Aleksego. Pozwolił się więc objąć, czując przy tym, że rozrywają się niewidzialne więzy, którymi aż dotąd był spętany.
    Wizytę u Venerinenów mogli zaliczyć do bardzo udanych – porozmawiali jeszcze i zjedli wspólnie obiad. Pani Krysia była bardzo życzliwa, Juha szczery i otwarty, jak zawsze, a Matti z siostrą ustalali już termin, kiedy spotkają się u państwa Kietala, bądź wyskoczą wspólnie na bilard.  
    Przed wyjściem Tanja zdążyła jeszcze zapytać Kaari, czy już rozmawiała z Jyrkim (bo inaczej wyzna wszystko „Aleksowi” i on już załatwi sprawę), lecz siostra odparła, że muzyk się coś dzisiaj nie odzywa, choć w dzień wolny od pracy zawsze gdzieś ją wyciągał.
- Pewnie się boczy za wczoraj – skwitowała obojętnie, w środku czując mimo wszystko zdziwienie, iż do tej pory zdołał bez niej wytrzymać.
    Było stosunkowo późno, bo po 17-stej, więc Aleksi z prawdziwą ulgą uprzedził, że nie mogą zostać u Lehtinenów długo. Hanna musiała przyjąć to do wiadomości, bo jako świeżo poślubiona para mieli wręcz obowiązek spędzić ze sobą trochę czasu.  
    Jak to jednak miało miejsce od samego początku, wizyty u matki Aleksego zawsze należały do sztywnych i pełnych rezerwy – jeśli je porównać z domostwem rodziców Tanji. Mimo że Tahti starała się, jak mogła, zabawiając gości rozmową, nie potrafiła skruszyć grubego muru, jaki zbudowali wokół siebie Aleksi i Eero. Ten drugi zasiadał w kącie pokoju za laptopem, tylko od czasu do czasu rzucając jakieś słowo, a Hanna to wstawała, znów siadała, nadskakując parze, jak tylko mogła. A to napiją się czegoś? Zjedzą deser? Zostało coś jeszcze ze wczoraj. Może drinka? A nie, Aleksi nie może. Jak się czuje przed badaniami? Łóżko jest wygodne? Tanja zostanie w jego mieszkaniu… to znaczy – ich – czy idzie na ten okres do rodziców?  
    Starała się, jak mogła, być naturalną, lecz obecność męża, jak i małomówny syn skutecznie jej to uniemożliwiali. Synowa już nie naciskała na Aleksego, by zbliżył się do matki, bo podświadomie była na nią obrażona i tym samym nie miała ochoty ingerować w jej sprawy. On sam natomiast był bardzo wdzięczny Hannie za to, że była przy nim podczas pobytu w Vantaa i opiekowała się nim, jak mogła, ale nie potrafił tego wyrazić. Nie umiał.  
    Kobieta bolała, że lepiej dogaduje się z Tahti, aniżeli nią, ale dopóki Tanja nie sprawdzi się jako jego żona, nie miała zamiaru prosić jej o pomoc.

***

    Tanja odprowadziła Aleksego do szpitala. Hanna obiecała, że także będzie, lecz jak na razie się spóźniała. Weszli już na wskazaną salę – łóżka były puste za wyjątkiem jednego pod oknem, które zajmował jakiś starszy mężczyzna w okularach. Aleksi zajął pierwsze lepsze i zasiadł na nim, ciężko wzdychając.
- „Uwielbiam” tutaj wracać… dobrze, że nie muszę płacić, bo bylibyśmy zakopani po same uszy. Jesteśmy stuknięci, Tanja. Nikt, kto zaczyna wspólne życie tak, jak my, nie może być normalny.
- Mnie się podoba to wariactwo – podeszła bliżej z uśmiechem na ustach i stanęła przed nim.
- Ja też nie mówię, że mam coś przeciwko, ale jednak… - przyciągnął ją do siebie i objął w pasie, tuląc się doń, niczym bezbronne dziecko. W chwilach słabości zawsze oczekiwał od niej wsparcia i tego ciepła, jakim emanowała. Tanja, zadowolona z takich śmiałych gestów, odwzajemniła się, całując go w głowę.  
    W tym momencie do środka już miała wejść Hanna, lecz bezgłośnie uchyliwszy drzwi zastała taką właśnie scenę. Postanowiła więc, że na razie nie będzie przeszkadzać i przystanęła obok, raz po raz zerkając przez szparę. Oby tak zostało po poznaniu ostatecznej diagnozy.
    Kaari nie mogła uwierzyć w to, co robi, ale… poszła do bufetu zapytać Jyrkiego, czy się gniewa, albo co, bowiem od dwóch dni nie dawał znaku życia. Musiała tam jednak spędzić połowę przerwy, bo muzyk właśnie zmywał naczynia na zapleczu i tym samym nie pokazywał się na głównej sali. Siedziała więc przy jednym ze stolików, nerwowo stukając palcami w jego blat. Przez cały czas beształa się za swoje zachowanie, ale nie lubiła niejasnych sytuacji!  
    Wreszcie „raczył” wyjść po „świeżą dostawę” talerzy. Ze wszystkich sił starał się udawać, że ani trochę nie rusza go jej widok.
- Na obiadek się przyszło? – zagaił, jak gdyby nigdy nic.  
    Kaari uniosła brwi ze zdziwienia.  
- Nie gniewasz się?
- A mam o co? – ot tak udał się do kolejnych stolików po naczynia. Dziewczyna prędko pognała za nim.
- To co się stało, że nie dzwonisz, żadnych sms’ów ani nic? – zmieniła ton na obojętny.  
    Uśmiechnął się pod nosem. A więc, mimo wszystko, zależało jej na tych spotkaniach. Niestety, za późno – zbyt dobrze pamięta, co mówiła do Tanji.
- A ty co? Sama nie możesz się odezwać? – odbił piłeczkę.  
    Pannie Venerinen na moment zabrakło głosu, czy raczej argumentów, ale zaraz potem odparła:
- Wyznaję zasadę, że to facet powinien pierwszy wychodzić z inicjatywą.
- Ile to już było moich razów – wywrócił oczami, na co Kaari się skwasiła – nie czekaj dzisiaj na mnie po skończonej robocie. Muszę od razu iść na próbę, także nie mam czasu cię odprowadzić. I w tygodniu raczej też się nie spotkamy, muszę się bardziej przyłożyć do występów. Ale zapraszam w sobotę, tam, gdzie zawsze. Będę miał dla ciebie niespodziankę.
- Jednak się gniewasz! Nie lubię, gdy ktoś owija w bawełnę! – zauważyła poruszona.
- Doprawdy? – uniósł kpiąco brew – po prostu takie życie muzyka, co ci poradzę? Gdybym zechciał być gliną, jak ten twój Jari, to wtedy może byłoby inaczej, a tak?
- Po co go wspominasz? To przeszłość! – poirytowała się.
- Na pewno? – uszczypnął, na co już rozwierała usta, by coś odparować, lecz wszedł jej w nie zaczęte słowo – przerwa się kończy. Lepiej idź już na górę, bo się spóźnisz do roboty. I pamiętaj: sobota! – odszedł na zaplecze, wołając jeszcze z daleka.  
    Ze złości miała ochotę tupnąć nogą, jak jakieś nieznośne dziecko. W co on z nią pogrywał?! Coś było nie tak, to na pewno ta zraniona duma. Ciekawe jednak, co to za niespodzianka, o której mówił…?
    Jeszcze tego samego dnia, gdy Jyrki istotnie grał z zespołem w „kanciapie”, padło z jego strony pytanie, czy znają „My Desire” Interpol’u, gdyż chciałby w sobotę zagrać cover owego utworu.
- Chyba zgłupiałeś, człowieku? – zawołał Tuomas – tam są strasznie trudne partie gitarowe, w życiu tego nie opanujemy do soboty!
- Partie wokalne też wcale nie są łatwe – dodał Samu.
- Sorry, stary, ale jeśli to dla ciebie nie problem, to ja chciałbym zaśpiewać ten jeden utwór – Jyrki upierał się przy swoim. Koledzy od razu ryknęli śmiechem – może mój głos nie jest do tego stworzony, ale słuch mam, więc co w tym takiego zabawnego? – mruknął urażony.
- Z tego, co kojarzę – zza perkusji odezwał się Janne – to ten song jest o kolesiu, którego wyrolowała dziewczyna. Czyżby w twoim „cudownym” związku coś się nie układało?
- Jeśli już, to przynajmniej mogę powiedzieć, że w ogóle mam dziewczynę – odwzajemnił się tym samym.  
    Perkusista jak zwykle był gotów wyjść zza sprzętu i mu przywalić, lecz Samu zręcznie skierował rozmowę na inny tor:
- Dobra, czemu nie? Możesz to zaśpiewać, ale będziesz też zasuwał na basie, bo ja za dobry w tym nie jestem. I nie kręcić mi tu głowami! Jako zespół musimy się rozwijać i próbować wyzwań, jeśli chcemy kiedyś wrócić na szczyt, co nie?
    Jyrki bardzo ostrożnie podchodził do owych planów odnośnie kariery, ale bardzo się ucieszył, iż koledzy z zespołu w końcu zaakceptowali jego pomysł i tym samym mogli zacząć przygotowania do „wielkiego dnia”.

    Rozdział 24

    Aleksi spędził w szpitalu kilka dni. Przebadano go „z każdej możliwej strony” i, szczęściem, okazało się, że dokuczliwe bóle głowy spowodowane są nie tyle niedawnym jej urazem, od którego nie minęło przecież tak dużo czasu, co stresem.  
    Stwierdzono też podwyższone ciśnienie krwi, co niewątpliwie wiązało się z minionymi przeżyciami. Zalecono mu spokój i przepisano leki na migrenę.  
    Krwotoki z nosa prawdopodobnie wywoływało owo ciśnienie – podczas napadów bólu musiało wzrastać tak znacząco, że mózg, by bronić się przed wylewem, „pozbywał się” „zbędnej” krwi. Ewentualną przyczyną mogło też być osłabienie organizmu.  
    Opuszczał szpital z prawdziwą ulgą – przynajmniej tym razem los uśmiechnął się do niego i pozwolił na odrobinę szczęścia. O nie, nie wierzył, że Tanja miałaby go zostawić, bo… okazał się (prawie) zdrowy.
    Podczas pobytu męża w szpitalu, Tanja nie próżnowała i załatwiła sobie dorywcze zajęcie na uniwersytecie, by trochę zarobić na ich wspólne życie. Podjęła się odśnieżać schody prowadzące do budynku. Może nie oznaczało to przysłowiowych kokosów, ale na początek dobre i to!  
    Pracowała właśnie przed rozpoczęciem swoich wykładów, bo miasto pokryła świeża warstwa białego puchu. Co chwila jednak przystawała i wymieniała się sms’ami z „Aleksem”. Z oddali nadszedł Eino i widząc ją, przystanął kręcąc głową na boki.
- Kariery w ten sposób nie zrobisz – zagaił, podchodząc bliżej.
- Wcale mi o to nie chodzi. Coś trzeba robić na dobry początek – odparła z nieśmiałym uśmiechem.  
    Ów gest prędko zmiękczył jego zranione serce, ale świadomość tego, iż pod rękawiczką, na jednym z jej palców tkwi obrączka, nakazała zachować dystans.
- Silva już jest?
    W odpowiedzi przecząco pokręciła głową. Szczęściem, dosłyszał wołanie kolegi i dzięki temu mógł bez wyrzutów sumienia opuścić panią Kietala. Spotkania z nią były teraz bardzo niezręczne.  
    Ta tymczasem wróciła do zajęcia. W głębi duszy bolała, że już nigdy więcej nie będą z Kuokkanenem „przyjaciółmi”, jak jeszcze do niedawna. Lubiła jego towarzystwo i tym samym było jej raźniej na roku. Jeśli jednak miałaby wybierać pomiędzy nim, a mężem… Nie, takie coś nawet nie wchodziło w grę. Wolałaby zostać na uczelni zupełnie sama!  
    Wtem usłyszała za plecami „Cześć” – odpowiedziała więc tym samym, nawet się nie odwracając. Zaraz jednak potem porzuciła szuflę, a echo poniosło w dal piskliwe „Aleks!”. Eino spojrzał w tamtym kierunku i już dostrzegł ją w ramionach „Ala”.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś, że wychodzisz? To po to były te pytania o to, gdzie jestem? Ty świnio! – Tanja udała oburzoną, ale w mig spoważniała wypytując o wynik badań.
- Całkiem zdrowy nie jestem, ale bynajmniej na razie się nie zabieram. To żaden tętniak, ani nowotwór, tylko stres i pozostałości po kulce od wyjca – wyjaśnił w typowym dla siebie stylu, a więc bez większych emocji.
    Żona wpatrywała się weń przez chwilę, jakby nie dowierzała jego słowom. Wystraszył się już, że właśnie doznała nieprzyjemnego szoku, wręcz… rozczarowania.  
    Mylił się jednak, bo gdy tylko przetrawiła owe wieści, ponownie rzuciła mu się na szyję, mocno doń tuląc. Stojący na schodach studenci zaczęli się już podśmiewać na taki „teatr uczuć”, lecz para była teraz zbyt zajęta sobą i dobrymi wiadomościami, by zważać na zdanie innych.  
    Eino wykonał przed kolegą gest, jakby miał zaraz zwymiotować, i oddalił się z nim w głąb korytarza.
    Tanja tymczasem nadal ściskała męża ze wszystkich swoich sił.
- Mówiłam, że nic ci nie będzie! – wzdychała przy tym, aż wreszcie cofnęła się i zaczęła go całować.
    Odsunął się po chwili, mierząc ją z wahaniem. W rezultacie mina jej zrzedła, gdyż nie znała powodu owej obserwacji.
- I co teraz będzie? – spytał równie niepewnie, w głosie dało się nawet wyczuć nutkę strachu.
- No jak? Zastosujesz się do zaleceń lekarzy i chyba ci całkiem przejdzie, nie? Mówili coś? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie o tym mówię, a… o nas.
- A co miałoby…? No nie, wątpisz we mnie?! – pisnęła z wyrzutem, na co usiłował gorączkowo się tłumaczyć, lecz nie dała mu dojść do słowa – przecież jestem twoją żoną! Myślisz, że po co ja to robię? Dla nas, żebyśmy mieli przynajmniej kilka euro na start!
- Dobrze, nie denerwuj się! Przepraszam za moje gadanie – chwycił ją za dłonie, którymi zaczęła nerwowo wymachiwać, i na nowo do siebie przyciągnął.
- Nigdy więcej tak nie rób – burknęła obrażona, co skwitował śmiechem – jeszcze dzisiaj wracam z tobą i Aleksem do naszego mieszkania i będziemy żyć długo i szczęśliwie… a przynajmniej mam taką nadzieję – dodała, również parskając. Następnie „nadstawiła ust”, zupełnie zapominając, że ma jeszcze robotę do wykonania.
    Ochoczo spełnił jej prośbę o całusa, na co obserwujący ich studenci zaczęli złośliwie gwizdać i śmiać się. Para zdawała się jednak w ogóle tego nie słyszeć, pogrążona w swoim własnym świecie.
    Zapewne był „idiotą”, że zadał jej owo pytanie, co do przyszłości, lecz matka zasiała w nim skuteczne wątpliwości. Zresztą Tanja musi go zrozumieć – sam wyznał jej przecież, iż jego zaufanie względem niej jest mocno ograniczone po tej historii z Raikinen. Owszem, to było niezbędnym budulcem udanego związku, ale raz nadszarpnięte, goiło się z trudem.
    Jednakże wyglądało na to, że postanowienie, teraz pani Kietala, o wyjściu za niego za mąż istotnie podyktowane było prawdziwą dojrzałością. Nareszcie.

***

    Nadeszła sobota. Jyrki, jak się zarzekał, tak nie odzywał się do Kaari, ani nie widywał się z nią w pracy. Tym bardziej więc musiała iść do tego „przeklętego” klubu, by przekonać się, co to za niespodzianka?! Nie szła tam jednak sama, bo dobre wyniki badań Aleksego skłaniały do uczczenia tego i dlatego też wybrali się do klubu całą „paczką”: ona, Matti, państwo Kietala, Enni z Laurim oraz Tahti. Zajęli dwa stoliki obok siebie, radzi, że znowu są w takim składzie.  
    Widząc ich wszystkich, Jyrki jęknął w duchu. Nie chciał aż tylu świadków! Fakt, że zapraszał Aleksego, ale on już co nieco tam wiedział, jak i jego „żonka”, ale reszta… Trudno, i tak już przecież postanowił wyznać to przed tymi wszystkimi ludźmi.
    „Fairy Tales” wyszli na scenę punktualnie i zaczęli jak zawsze: Samu śpiewał, a reszta grała. Basista zwracał na siebie uwagę „starym image’em”: znowu skórzana, czarna kurtka i kilkudniowy zarost na twarzy. Zupełnie, jakby robił na przekór swojej sympatii.  
    Kaari była tak bardzo przejęta tajemniczą niespodzianką, że nie tylko tego nie zauważyła, ale i nie potrafiła przestać o niej mówić. W końcu Matii rzucił żartem, że może Jyrki zaraz wyzna, iż zawsze grywał finałowy kawałek, ale w tym roku mu nie pozwolili – zagra jednak mimo to, z uroczą wokalistką u boku, a potem wciągnie ją na scenę i zaczną tańczyć do „The time of my life”. Całe towarzystwo od razu wybuchło śmiechem i tylko Kaari pobladła, przez moment nawet biorąc taką perspektywę pod uwagę.  
    A może oświadczyny? Padło ze strony wścibskiej Enni. Słysząc to, Tanja aż się zakrztusiła popijanym sokiem. „Kudłacz” w jej rodzinie? NIGDY W ŻYCIU!  
    Starsza siostra parsknęła jednak z pobłażaniem – Jyrki wyglądał na śmiertelnie obrażonego, więc jakim cudem takie coś miałoby mu zakiełkować w głowie? Bynajmniej nie byłyby to najlepsze podwaliny na uczynienie tak poważnego kroku.
    Bawili się świetnie (niektórzy również dzięki procentom), uprzedzenia do zespołu zdawały się zupełnie zniknąć. Ale to stąd, że Jyrki był oficjalnym chłopakiem Kaari. „Bajki” skończyły kolejny utwór, po czym na scenie powstał rumor: Samu odszedł w głąb, zaś za mikrofonem stanął basista…
- Chyba nie będzie śpiewał? – parsknęła Tanja.
- „Tą piosenkę dedykuję Kaari!” A potem będzie „wyjdziesz za mnie?” – zachichotała Enni.
- Bardzo śmieszne! – prychnęła panna Venerinen.
- Co, nie chciałabyś? Mimo wszystko już trochę się znacie, więc wiesz… - przyjaciółka młodszej siostry znajdowała prawdziwą przyjemność w dogryzaniu jej. Postanowiła ją jednak zignorować i skupić się na wydarzeniach, jakie rozgrywały się na niewielkim podeście. Istotnie zanosiło się na to, że Jyrki będzie śpiewać.
- „Może chce mnie przeprosić?” – zgadywała w duchu. Pytanie tylko, czy to on powinien pierwszy wychodzić z takim gestem?
- Jak sądzę, wiecie, że na co dzień gram, jako basista, ale na moment postanowiliśmy zamienić się rolami – zaczął „wokalista” – wybaczcie, jeśli coś pójdzie nie tak, ale nie jestem zawodowym śpiewakiem – na owe słowa dało się słyszeć stłumione śmiechy, co nawet dobrze wróżyło: może publika przestanie wreszcie wypominać im, z kim się przyjaźnili? – ten utwór chciałbym zadedykować kobiecie, która siedzi na tej sali – zakończył przemowę, zaczynając pierwsze takty na gitarze. Zaraz poszła za nim reszta i piosenka zaczęła nabierać kształtów.  
    Enni puściła oczko do Kaari, aż ta się zarumieniła, gdyż podejrzenia towarzyszki stawały się dla niej coraz bardziej realne, choć pierwsze słowa utworu wskazywały raczej na coś zupełnie przeciwnego: - „Be my desire, I'm a frustrated man…” (Bądź moim pragnieniem
Jestem sfrustrowanym mężczyzną)
- Na miłosną piosenkę to, to nie wygląda – zaśmiała się Tahti, klaszcząc w ręce do rytmu. Melodia bardzo się jej podobała.  
    Owszem, muzycy dawali z siebie, ile mogli, gdyż Jyrkiemu bardzo na tym zależało. On sam przelewał w wokal wszystkie swe uczucia. Wyraźnie utożsamiał się z mężczyzną, który w słowach piosenki wylewał swe żale. Refren spadł na Kaari, jak grom z jasnego nieba:
- „Come on baby you played me out, you play me out. That looked like your chance to me, but you play me out. So now I gave you up, it's time for a change of heart”. (No dalej, skarbie, wykorzystałaś mnie, wykorzystałaś mnie. To wyglądało jak twoja szansa dla mnie, lecz mnie ograłaś. Więc teraz poświęcam cię, to czas na zmianę serca)
    Tanja rozwarła usta, patrząc na siostrę z niepokojem. To brzmiało zupełnie, jakby się czegoś domyślał. Doskonale wiedział, jakie naprawdę żywiła do niego uczucia panna Venerinen. Ta z kolei pobladła, czując nie tylko wielki wstyd przed towarzyszącymi jej przyjaciółmi, ale i rozczarowanie.  
    Słowa refrenu ponownie boleśnie wryły się w jej podświadomość. Zaraz po nim Jyrki wykonał „solówkę gitarową”, którą słuchacze przyjęli z ogromnym uznaniem.
- „See my desire, no solemn moods. All of us are teammates. We stick to the rules, it's a real life desire” (Zobacz moje pragnienie bez uroczystych nastrojów. Wszyscy z nas są kolegami z drużyny, trzymamy się reguł. To jest pragnienie prawdziwego życia) – ciągnął, uważnie obserwując jej twarz, rozgrywające się na niej emocje, by przekonać się, czy rozumie przekaz owego utworu – „Come on baby, you played me out. You lay me out, so it's time for a change of heart. You played me out, so I have gave you up. You won't find no scars on me” (No dalej, skarbie, wykorzystałaś mnie. Ograłaś mnie, więc to czas na zmianę serca. Wykorzystałaś mnie, więc teraz poświęcam cię. Nie znajdziesz na mnie żadnych blizn) – zakończył refren, śląc jej przy tym wymowne spojrzenie.  
    Już dawno dała za wygraną i pozwoliła, by łzy upokorzenia ciekły jej po policzkach. Zarówno Tanja, jak i Aleksi patrzyli na nią z politowaniem, chociaż ten drugi nie miał pojęcia, co się stało koledze, który nagle postanowił zerwać z nią poprzez… piosenkę. Fakt, że mu to sugerował, ale żeby tak publicznie…  
    Kaari nie czekała, aż skończą grać i wybiegła zza stolika. Muzyk zakończył tymczasem słowami „I've been here. Erased” (Byłem tutaj. Wymazane), po czym wykonał jeszcze kilka skomplikowanych, chwytliwych rifów i na tym zakończyli. Na sali od razu zapadła głucha cisza, jakby słuchacze zupełnie otępieli, zasłuchani w melodię, lecz w mig rozległy się oklaski oraz gwizdy uznania. Zespół ukłonił się, dając tym samym do zrozumienia, że na razie robią sobie przerwę.  
    Jyrki poczuł dłoń na ramieniu.
- Ale dałeś jej popalić! Mogę teraz umrzeć szczęśliwy! – szepnął rozentuzjazmowany Janne.  
- Szkoda, że jak gramy po swojemu, nie mamy takiego aplauzu – udał zawiedzionego Samu, ale zaraz potem przybili sobie z Tuomasem „piątkę”.  
    „Nowy wokalista” wodził oczyma po wnętrzu klubu, ale nigdzie nie widział Kaari. Przy stoliku była tylko Enni i jej chłopak, oraz Tahti z Aleksim. Zaryzykował ofuknięcie przez Mattiego i ruszył do nich.
- Marnujesz się przy tym basie. Masz głos, jak dzwon! – zawołał na powitanie „Aleks”, po czym dodał już ciszej – co to w ogóle miało być? Tak jej dopiekłeś, że nie wiem, czy ci wybaczy.
- Gdzie jest? – popatrzył nieśmiało po towarzyszach kolegi, z których Enni mierzyła go badawczo. Ona także nie rozumiała jego komitywy z „Aleksem”, ale bardziej chyba teraz chodziło o ten „nieszczęsny” występ.
- W toalecie, mocno ją to dotknęło – wyjaśnił Aleksi.
    Jyrki spostrzegł, że Matti już zawrócił spod baru, więc odciągnął kolegę na bok, by wyjaśnić mu powód swojego postępowania.
    Kaari istotnie była w strasznym stanie: płakała i aż dotąd nie mogła dojść do siebie. Nikt przecież nie miał pojęcia (z wyjątkiem jej towarzyszy), kto jest adresatką owego utworu, ale i tak miała wrażenie, że gdy stąd wyjdzie, stanie się pośmiewiskiem całego lokalu.
- Jeszcze nikt nigdy tak mnie nie upokorzył! – łkała ze środka kabiny, pod którą stała Tanja.
- A może on wie? No, że wcale nie byłaś w nim zakochana, tylko…? – gdybała siostra.
- Nawet, jeśli by tak było, to nie miał prawa przekazać tego w taki sposób! – otworzyła drzwi tak gwałtownie, że młodsza prawie wpadła do środka.
- Też czuje się urażony i upokorzony, więc wpadł na taki pomysł… - zaprotestowała niemrawo.
- No nie do wiary, że go jeszcze bronisz! – pisnęła idąc do lustra.
- Wcale nie! Chodzi mi raczej o to, że ty też nieładnie z nim postąpiłaś.
- Nic nie wie, bo niby skąd?! Boczy się o twoje wesele, a ponieważ nie umie porozmawiać, jak człowiek, bo jest żałosnym gówniarzem, załatwił to właśnie tak! – wykrzyczała, celując weń palcem. Tanja postanowiła zamilknąć, gdyż żadne sprzeczki nie miały teraz sensu – mam już tyle lat, a dotąd nie potrafię wybrać sobie odpowiedniego faceta! Jak ja w ogóle wyglądam? – jęknęła roztrzęsiona siostra i, usiłując się opanować, zaczęła się poprawiać, gdyż cała twarz była czarna od tuszu.
    Gdy wróciły na miejsce, Tanję od razu uderzył dziwny wyraz twarzy „Aleksa”. Wiedział już o wszystkim i trochę był na nią zły o to, że do tej pory nie powiedziała mu o „nieczystej gierce” Kaari. Natomiast „Fairy Tales” wrócili do gry, gdyż mieli przed sobą jeszcze kilka utworów do zagrania. Niestety, ku rozczarowaniu słuchaczy, Jyrki nie miał już zamiaru śpiewać.  
    Panna Venerinen postanowiła być twarda i zostać do końca występu, by potem porządnie nagadać basiście i, oczywiście, z nim zerwać, choć wydawało mu się, że „dziecinnie” uczynił to poprzez piosenkę.
    Kaari wywiedziała się od Aleksego, gdzie też muzycy mają swoją „garderobę” i poczekała pod nią na Jyrkiego, gdy już skończyli grać. Stała w pewnej odległości, chowając się za rogiem, ilekroć któryś z członków „Fairy Tales” przemieszczał się to w tę, to we tę, aż wreszcie dosłyszała, że nareszcie zabierają się do domu. Gratulowali sobie przy tym, umawiając się, iż jeszcze „wyskoczą na piwo, by to oblać”.  
    Wyszła im naprzeciw, przyjmując zamkniętą postawę. Samu pomachał ręką na powitanie, Tuomas nic się nie odezwał, a Janne wybuchł śmiechem, rad, jak nigdy. Gdy owa trójka sobie poszła, zaatakowała Jyrkiego:
- Co ty sobie wyobrażasz?! To już nie istnieje normalna rozmowa?! Jak ci coś nie leży, to po prostu to mówisz, a nie wyśpiewujesz całemu światu! – wykrzyczała łamiącym się z emocji głosem – nigdy ci tego nie wybaczę, NIGDY! Nikt dotąd nie zrobił mi czegoś takiego! Ale czego mogłam się spodziewać po byłym koledze tego wariata?! Nie umiecie mówić wprost, ale wolicie gwałcić i upokarzać! – wyrzuciła z siebie cały potok słów, nawet nie pozwalając mu się obronić.
- Skończyłaś? – wszedł jej w słowo, gdy przerwała, by zaczerpnąć tchu. Rozjuszyła się tak bardzo, że zamachnęła nań, by wymierzyć policzek, lecz złapał ją w ostatniej chwili za przedramię – ty śmiesz wyrzucać coś takiego mnie? – teraz to on przeszedł do ofensywy – zarzucasz mnie, że nie potrafię rozmawiać? A kto wolał wygadać się Tanji, że się mną tylko bawi, zamiast powiedzieć MNIE, że to jednak nie to, co?! – zakończył równie podniesionym głosem, z impetem puszczając jej rękę.  
    Na moment ją zatkało, przez co mierzyła go z niedowierzaniem. Już nie była taka pewna siebie, wręcz spurpurowiała.
- Skąd wiesz? Aleksi ci coś…?
- Nie – obdarzył ją ironicznym uśmiechem – sam słyszałem, bo inaczej bym nie uwierzył. Odbiłem ci więc piłeczkę, moja droga. Ty przez cały ten czas traktowałaś mnie, jak śmiecia, jak gdyby nigdy nic, więc chciałem, żebyś też się tak przez moment poczuła. Nie, nie, tylko nie mów, że jak się kogoś kocha, to się tak nie robi – pokiwał drżącym palcem – bo różnica jest taka, że nikt na tej sali nie miał pojęcia, o kim mówię, ale za to ty zrobiłaś ze mnie błazna przy wszystkich swoich znajomkach na imprezie z okazji ślubu siostrzyczki! Mieli okazję patrzeć do woli, jak palant się poniża przed panienką, która wyraźnie go odpycha! Nie mam zamiaru być popłuczynami po jakimś glinie! Nie, sorry, ty nawet tego nie chcesz! I powiem ci coś: nigdy z nikim nie będziesz, bo nie potrafisz docenić tego, co masz! Że kretyn potrafi się dla ciebie zmienić, udawać, że żyje w tym twoim świecie!
- Nikt ci tego nie kazał robić, nie wymagałam tego od ciebie! – zaprotestowała, z trudem łykając kolejne łzy upokorzenia. Do tego te obelgi, kto lubi takich słuchać?
- Ale ci się z początku podobało, bo przecież bez tego nie zgodziłabyś się wtedy zostać moją dziewczyną! – zauważył z nutką triumfu w głosie – patrzysz tylko na wygląd, nic więcej. Żadne starania nie są dla ciebie ważne – zmierzył ją z pogardą.
- Nieprawda, ja…
- Sama sobie zaprzeczasz – przerwał jej – nie wysilaj się, bo i tak mam gdzieś twoje jałowe tłumaczenia. Na szczęście nie jesteś jedyna na świecie, ile to kobitek leci na brutala w skórach? Któregoś dnia na pewno jakąś spotkam. Przynajmniej od teraz będę wiedział, jakich unikać: eleganckich bizneswoman. Żegnam – obrzucił ją jeszcze ostatnim spojrzeniem i ot tak wyminął, odchodząc w swoją stronę.  
    Przez chwilę stała w całkowitym bezruchu, ważąc każde jego słowo, aż wreszcie wybuchła w głos rzewnymi łzami. Nagle poczuła się, jak najgorsza oszustka i „łajdaczka”. Na samo wspomnienie tych wszystkich chwil, które razem spędzili, gdy nadskakiwał jej z każdej możliwej strony i niósł pomoc w sprawie z Jarim, popadała w czarną rozpacz. Nawet, jeśli nie miała z nim być, bardzo chciała przeprosić. Za swoje humory i rzucone na wiatr słowa. To prawda, że na początku dawała mu do zrozumienia, że nigdy nie utworzy z nim związku, ale potem przecież…  
    Rzuciła się biegiem przed siebie, rozglądając po głównej sali, lecz nigdzie już nie dostrzegała „paczki” z „Fairy Tales”. Wybiegła na zewnątrz: ani śladu. A może gdzieś się zatrzymał? Jest jeszcze w środku?
- Kaari, wracasz z nami? – dobiegło ją wołanie Tanji, która stała już przy peugeocie Aleksego.  
    Jej widok przyprawił ją o nieprzyjemny skurcz w żołądku. Dlaczego to siostra zawsze miała lepiej w życiu? Wyszła już za mąż i była… tak cholernie szczęśliwa?!  
    Mimo wszystko przetarła twarz i ruszyła w ich kierunku, obiecując sobie, że spróbuje go przeprosić, gdy opadną negatywne emocje. Należało się jakoś pocieszyć, bo inaczej chyba zwariuje!
    W drodze do domu Kaari musiała jeszcze zmierzyć się z Enni, którą również podwozili (Tahti z Laurim pojechali z Mattim, gdyż mieszkali „po drodze”). Przyjaciółka Tanji „paplała”, ile tylko mogła, co miała oznaczać ta piosenka? Że to chyba nie do panny Venerinen? Zemścił się w ten sposób na jakiejś byłej? I wreszcie, „byłby z niego świetny wokalista, a w tej fryzurze jest nawet przystojny”. W końcu Kaari nie wytrzymała i krzyknęła na cały samochód:
- Tak, to było do mnie! A jak ci się tak podoba, to go sobie weź, będziesz miała do pary! Wszyscy muszą mieć szczęście, tylko nie ja! Mam już tego dosyć, po prostu dosyć!
    Skruszona Enni zamilkła, a Tanja wymieniła się z Aleksim porozumiewawczymi spojrzeniami.
    Gdy państwo Kietala wrócili już do domu, Tanja padła na łóżko, wkładając ręce pod głowę.
- Strasznie mi żal Kaari… ale co ja mogę? Sama się w to wszystko wplątała… pytanie tylko po co, skoro on się jej nie widział? – westchnęła zrezygnowana.
- Jakoś to będzie… wiem, że to trudne, ale popatrz na mnie: musiało minąć 32 lata, żebym wreszcie zaczął jakoś żyć. I mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej, bo kto wie, co tam jeszcze może spotkać człowieka? – obok niej przysiadł się „Aleks”. Od razu się zerwała i objęła go za szyję.
- Miło mi to słyszeć… Wiesz, co? Czasami nawet jestem wdzięczna temu wariatowi, że tak mnie wtedy potraktował, bo inaczej byśmy się chyba nigdy nie spotkali.
- Chyba zwariowałaś? – zaśmiał się na to i oboje wywrócili się na łóżko.

***

    Kaari już więcej nie rozmawiała z Jyrkim, gdyż skutecznie jej unikał i nie odbierał telefonów, ani nie odpisywał na wiadomości. W takim wypadku nie miała odwagi, by „nachodzić go" w pracy. Mimo że zapierała się gorąco, iż nic do niego nie czuje, boleśnie przeżyła kolejny zawód – tym bardziej, że stał się takim z jej własnej winy.  
    Jeśli zaś chodziło o małżeństwo Tanji i Aleksego, to wszystko powoli się układało. To znaczy, w kwestii jego powrotu do zdrowia. Już niebawem mógł zacząć szukać nowej pracy – za namową żony postanowił sobie, że będzie celować w branżę radców prawnych. Pani Kietala zdawała sobie przecież sprawę z tego, jak mąż kocha prawo. Nie dał sobie tego dwa razy powtarzać: pomysł był świetny.  
    Ona sama, póki co, kiepsko radziła sobie w kuchni i z innymi obowiązkami (nie tylko) domowymi, lecz „Aleks” okazywał jej cierpliwość, zaślepiony „nowo odnalezionym” szczęściem.  
    Hanna zrobiła im jeszcze jeden prezent, z uwagi na zalecenia lekarzy, co do spokoju, i wynajęła domek za miastem, ulokowany nad pięknym jeziorem. Mieli tam spędzić weekend z uwagi na studia Tanji, które uparła się skończyć. To tam właśnie się udawali przy dźwiękach „A rush of blood to the head” Coldplay’a.
- Strasznie dołująca piosenka, przełączę – Tanja już sięgała do pokrętła odtwarzacza, lecz Aleksi oderwał dłoń od kierownicy i żartobliwie odtrącił jej wyciągnięte ramię.
- Zostaw, nastrojowa. Życie nie zawsze jest kolorowe.
- A tobie jeszcze nie dość smutnych klimatów? – przedrzeźniła go, posyłając uśmiech, po czym spojrzała w bok na zmieniające się krajobrazy. Wsłuchiwała się przy tym w słowa wokalisty, który śpiewał „And I know the mistakes that I made, see it all disappear without trace” (I wiem już, jakie błędy popełniłem. Patrz, jak to wszystko znika bez śladu). Popatrzyła na męża i odetchnęła głęboko – jakie szczęście, że dla niego popełnione przez nią błędy nie mają już większego znaczenia…  
    Ujechali kawałek i z odtwarzacza popłynęły teraz dźwięki „Wonderful life” Hurts. Tym razem to Aleksi miał ochotę go przełączyć, gdyż przed oczyma od razu stawała mu Leena u jubilera. Do tego przypomniał sobie ten podły nastrój wtedy, na moście, gdy nieomal, a może by skoczył…? O nie, nie miał ochoty już nigdy więcej tak się czuć. Ta bezradność i zmęczenie życiem… Nie, nie chce do tego wracać.  
    Tanja jednak kategorycznie zabroniła mu zmieniać utwór – To piękna piosenka – rzekła przy tym – jesteś moim odpowiednikiem tej babki, która uratowała faceta przed samobójstwem – dodała, przysuwając się do niego, po czym cmoknęła go w policzek.
- To raczej ty jesteś Susie, a ja tym kolesiem – mrugnął znacząco, dzięki czemu poczuła jeszcze większą ulgę. Żadna z nich – ani matka, ani Hanna Lehtinen – nie miały racji: „Aleks” w żadnym wypadku nie będzie się na niej mścił – to co, pani Kietala, nie boi się pani, że ją wywiozę do jakiegoś lasu? – zażartował zaraz potem.
- No co pan, panie Kietala? Przecież my właśnie jedziemy do lasu. Ale tym razem jak najbardziej mi to odpowiada.  

KONIEC

wiem, że może to nie bardzo, iż w taki sposób zakończyłam chociażby wątek Kaari, ale raz że historia w Wordzie była już naprawdę długa, a dwa jeszcze podczas pisania tego opowiadania (o ile można to tak nazwać) przyszło mi do głowy, że może kiedyś dopiszę jeszcze jedną część o wspólnym życiu Tanji i Aleksa a nie wiedząca czego chce Kaari i jej znajomość z Jyrkim będzie takim dodatkowym wątkiem. taa "kreatywność"... trzeci raz ta sama para... chociaż zapewniam, że nie tylko o nich pisałam i piszę ;) po prostu wydaje mi się, że sami nasuwają pomysły na swoje dalsze przygody.

dzięki wielkie, że czytaliście i to i dawaliście "łapki". tym bardziej, że zdaję sobie sprawę z tego, iż tutaj ta historia nie była tak popularna, jak inne i w pewnym momencie nawet zdawało mi się, że nie ma sensu dawać dalej... tak więc jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :)

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 7366 słów i 41147 znaków.

7 komentarzy

 
  • nutty25

    właściwie to piszę tą kontynuację... "A rush..." skończyłam pisać 2 lata temu i w tym roku zachciało mi się to pociągnąć, ale nawet nie mam pomysłu na tytuł... nie wiem, zastanowię się, bo jak tak przeglądam inne moje "dzieła", to nie wiem czy są warte publikacji ;P a skoro chcielibyście przeczytać jeszcze coś mojego to może ten ciąg dalszy? ogólnie rzecz biorąc, to inne moje historię są... kostiumowe, lol. uwielbiam belle epoque i stąd to ;)

    22 gru 2016

  • Beno1

    @nutty25  to daj już dzisiaj kolejną cześć, a tytuł ... nie wiem wymyśl cos

    22 gru 2016

  • nutty25

    @Beno1 dzisiaj to już raczej nie, bo trochę mi zajmie to wymyślanie...

    22 gru 2016

  • xxxy

    chce dalszy ciąg !!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    22 gru 2016

  • jaaa

    Jest sens dodawać ja będę czytać zawsze!

    21 gru 2016

  • ja

    <33

    21 gru 2016

  • Wiktor

    Witaj. Dlaczego tak sądzisz że mało osób czytało. Może z braku czasu nie komentowali ( jak w moim przypadku) ale byłem na bieżąco i czekałem zawsze na następną część. Świetne opowiadanie. Chociaż na początku nie mogłem ich rozróżnić hihihi. Opowiadanie jest takie inne oryginalne skandynawskie nie amerykańskie. Czekam na nowe  lub  kontynuację. Pozdrawiam Wiktor

    21 gru 2016

  • nutty25

    @Wiktor witam również ;) miałam na myśli liczbę odsłon, ale to już nieważne, kiedy się ma takich wspaniałych czytelników ;) pozdrawiam również :)

    22 gru 2016

  • Beno1

    szkoda, że to już koniec,  będziesz jeszcze coś publikowac ?

    21 gru 2016

  • nutty25

    @Beno1 nie wiem... muszę się zastanowić, czy w ogóle warte publikacji...

    21 gru 2016

  • Beno1

    @nutty25  nie kombinuj !!!!!!! oczywiście że warte, jak dla mnie opowiadanie jest super :rotfl:

    21 gru 2016

  • nutty25

    @Beno1 cieszę się ;)

    21 gru 2016

  • Beno1

    @nutty25  to skoro si e cieszysz to daj cd.

    21 gru 2016

  • nutty25

    @Beno1 heh :)

    22 gru 2016

  • DemonicEagle

    Szkoda, że już koniec, wspaniałe opowiadanie, napisane bardzo dobrze, czytałem je z wielką przyjemnością i po każdej części niecierpliwie czekałem na następną. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś podzielisz się jakimś opowiadaniem Twojego autorstwa :kiss:

    21 gru 2016

  • nutty25

    @DemonicEagle dzięki, bardzo mi miło ;) :kiss:

    21 gru 2016