A rush of blood to the head cz. 29

wstawiam dalej, ale ta część kosztowała mnie sporo pracy i czasu, rany... poprawiana z oryginału, mam nadzieję, że mimo wszystko przypadnie Wam do gustu ;)

    Piątkowy wieczór, to jest ten przed ceremonią, panna młoda zarezerwowała dla przyjaciółek. To jest Kaari, Enni i Silvy. Zajęły pokój rodziców, jako największy, podczas, gdy ci udali się na spacer. Dla Krystyny tak bardzo potrzebny, by mogła uspokoić skołatane nerwy. I tym samym przybyłe nie musiały oglądać jej skwaszonej miny.
    Siostry zadbały o przekąski, coś do picia (oprócz soków i „typowych” napojów było też słabe wino dla „koneserek” mocniejszych trunków), oraz muzykę w tle.  
    Spotkanie zaczęło się od wzdychań, iż Tanja nie dała szansy przybyłym na przygotowanie czegoś „szalonego” z okazji pożegnania ze stanem panieńskim. Takowe pomysły były w Suomi wręcz tradycją. Tak więc z okazji ślubu przyszli małżonkowie skakali na bungee, brali udział w meczu hokeja, wyścigach rajdowych itd. W zależności od tego, co wymyślili ich przyjaciele.  
    Panna Venerinen chyba nawet ucieszyła się na taki obrót spraw, gdyż nie chciała nawet przewidywać, co też wymyśliłyby dla niej „kumpele”. O ile wpierw nie doszłoby przez to do gigantycznej kłótni (wywołanej różnicą poglądów, jak to u kobiet), która i tak przekreśliłaby owe plany.
    Po owych wyrzutach dyskusja potoczyła się już na przeróżne tematy, aż zeszło na to, jak od teraz będzie wyglądać codziennie życie przyszłej mężatki, czego sama zainteresowana słuchała z tak nieodgadnionym wyrazem twarzy, że obecne zaczęły się zastanawiać, czy w istocie powie jutro „Tak”?
    Tanja miała tego świadomość i strasznie ją to irytowało! Śmieszne, ale chyba nikt nie wierzył w to, że wyjdzie za mąż. Bynajmniej nie powodowało nimi przekonanie o jej awersji do domowych obowiązków, a… tej do małżeńskich, w jak najbardziej intymnym wymiarze. Zupełnie, jakby siedzieli w jej głowie i znali każdą myśl, oraz odczucia.
    Co najgorsze, mieli sporo racji… Nie, nie szła przecież na jakieś tortury! Tarja wielokrotnie tłumaczyła jej, że to siedzi wyłącznie w jej głowie, sama to sobie wyolbrzymia! Gdy przyjdzie, co do czego, sama się przekona, iż wcale nie będzie tak strasznie, jak sama zakłada, i znowu zacznie dostrzegać (oby) wyłącznie miłe strony bycia z drugim człowiekiem.
    Przywdziała więc sztuczny uśmiech, z rzekomą uwagą spoglądając na Enni, która właśnie coś tam do niej mówiła. Niestety, nie słuchała, więc musiała prosić ją o powtórzenie.
- Rany, jaka rozkojarzona! – śmiała się „kumpela” – pytałam, czy jak się już chajtniesz, będzie jeszcze możliwość spotykania się w takim gronie?
- No jasne, dlaczego nie? – upiła łyk pomarańczowego soku.
- Chyba, że zajdziesz. Wtedy to całą uwagę zabiera dziecko – rzuciła odkrywczo Silva.
    Na owe słowa gospodyni zakrztusiła się popijanym płynem, aż siostra musiała poklepać ją po plecach.
- Oj, tam! Na początku facet będzie ją zajmował, if you know, what I mean – Enni puściła oczko, a ta znowu się zachłysnęła. Tym razem śliną.
- Dobra, starczy, bo się udusi i nie będzie żadnego ślubu – przedrzeźniła Kaari.
- A ty jak tam? Już coś planujesz z panem muzykiem? – uszczypnęła złośliwa koleżanka.
- Nawet, jeśli, to nie wiem, czy ty się o tym dowiesz – starsza z sióstr odpowiedziała jej ironicznym uśmiechem.
- Jaka szkoda! Chyba tego nie przeżyję! – udała, że płacze.  
    Tanja zaczęła się irytować, gdyż słowne przepychanki pomiędzy Kaari, a Enni ani trochę jej nie bawiły. No, ale te miały tak od zawsze. Silva za to podśmiewała się pod nosem, „leniwie” sącząc wino.
- Ten twój nie planuje jakiegoś występu na gitce podczas wesela? – zagaiła panna młoda, sięgając po jedną z przekąsek.
- A wiesz, że go nawet nie pytałam? – siostra wzruszyła ramionami.
- Niedoborze! Brak komunikacji w związku – wtrąciła Enni, na co starsza panna Venerinen zgromiła ją spojrzeniem.
- Dobra, starczy! To chyba mój wieczór, co nie? – jęknęła zmęczona Tanja, toteż towarzyszki pokornie zamilkły. „Kumpela” nawet poderwała się z miejsca i wyszła po coś do przedpokoju – nie możecie dać sobie siana nawet dzisiaj? – przyszła żona warknęła na Kaari.
- Ja tam nie narzekam, jest ciekawie – zaśmiała się Silva, nim besztana zdążyła się obronić.  
    Wtem przerwało im chrząknięcie Enni, która stanęła na środku pokoju, chowając coś za plecami. Na jej widok Kaari prędko poderwała się z miejsca i stanęła obok. Tanja parsknęła nerwowym śmiechem, gdyż spodziewała się jakiejś niespodzianki.
- Nie dałaś nam zbyt wiele czasu na wymyślenie prezentu, więc uznałyśmy, że ten będzie najlepszy – zaczęła przemowę siostra.
- I najbardziej sentymentalny – dodała Enni, po czym wyciągnęła zza pleców prostokątne, ładnie opakowane zawiniątko – wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia! – zawołały zgodnie i podały pannie młodej pakunek.
    Tanja odruchowo chwyciła się za usta, zastygając w bezruchu.
- No weź i rozpakuj, bo sama jestem ciekawa, co to jest – traciła ją Silva.
- Mogę otworzyć już teraz? – wybąkała wzruszona, na co obie panny rzuciły skwapliwe „No dalej!”. Rozwiązała więc drżącymi rękoma czerwoną wstążkę i z żalem podarła kolorowy papier. Jej oczom od razu ukazało się coś w rodzaju książki, tyle że na okładce, prócz bukietu białych róż, przeplatanych z czerwonymi, widniał złoty, pięknie grawerowany tytuł „Tanja & Aleksi”.
- Zajrzyj do środka! – zachęcały przyjaciółki.
    Jak się okazało, był to album na zdjęcia, już teraz zapełniony tymi wszystkimi fotografiami, jakie do tej pory zrobili sobie z „Aleksem”.
- Jak, skąd…? – wykrztusiła zaskoczona narzeczona – przecież to z mojego telefonu…
- Wykradłam ci go, jak spałaś – Kaari puściła oczko.
- A ja zajęłam się resztą – dodała Enni.
- Nie do końca, ty tylko zaniosłaś album do introligatorni – towarzyszka trąciła ją w bok.
- Akurat! A kto go z tobą wybierał?! I zapła…?!
- Dobra, po równo! – syknęła oburzona siostra panny młodej, gdyż koleżanka jeszcze gotowa podać cenę owej inwestycji, a tak się przecież nie godziło – jak widzisz, to tylko zalążek. Reszta jest pusta, żebyście mogli sami zapełnić ją fotkami ze swojego małżeńskiego życia – zwróciła się do Tanji, która z uwielbieniem przeglądała kolejne fotografie. Każdą ze stron zdobiły nie tylko ich ujęcia, ale i ususzone kwiaty, jakby producent chciał podkreślić sentymentalne przeznaczenie swego wyrobu.
    Wzruszona panna młoda poderwała się z miejsca i mocno wyściskała dziewczęta, zachodząc przy tym w głowę, jakim cudem te nie pozabijały się przy wymyślaniu, oraz tworzeniu prezentu?
- Dobrze, że nie kazałyście napisać „Aleks”, on tego nie cierpi – parsknęła przez łzy.
- A wiesz, że była taka opcja? Ale uznałyśmy, że powinno być oficjalnie – zawtórowała jej Enni.
- Kocham was! – rzuciła jękliwie.
- To teraz cyknijmy sobie fotkę na pamiątkę tego wydarzenia – zaproponowała Silva, dołączając do nich ze swoim telefonem.
- Mogę to zaliczyć do mojej historii z Aleksem? – spytała rozbawiona Tanja.
- Jak chcesz, to twój album!
    O ile przyszła żona bawiła się świetnie, nawet zapominając o swoich obawach, to z panem młodym sprawa miała się już gorzej. Bowiem stres przed jutrem, jak i wewnętrzne przekonanie, że Tanja zostawi go na lodzie, wywołały u Aleksego kolejny napad bólu głowy. Wieczór spędzał więc w łóżku, niemal w całkowitej ciemności, gdyż wyjątek stanowiła nocna lampka.      
    Ów stan rzeczy nie miał jednak trwać do jutra, gdyż w jego „skromne” progi zapukali Jyrki wraz z Mattim, z propozycją wyjścia gdzieś na miasto. Panowie byli bardzo zbulwersowani faktem, iż chce w taki, jakże „banalny” sposób spędzić ostatni wieczór, jako kawaler. Jego zdaniem miał ku temu solidne podstawy: bolała go głowa i bynajmniej nie miał zamiaru iść do ślubu na kacu (choć patrząc na to, jaką miał narzeczoną, powinien chyba udać się do urzędu pod wpływem). Ale cóż to za problem wziąć coś przeciwbólowego i po prostu się nie upijać? Ewentualnie mogą pójść do… sauny.  
    Aleksi kategorycznie wyśmiał ten pomysł, gdyż mimo wszystko za ową, jakże popularną w Finlandii formą relaksu, nie przepadał.
    Jednakże pod wpływem „ględzenia” kolegów jak zwykle uległ i pozwolił poprowadzić się gdzieś w nieznane… No dobra, może nie aż tak daleko, a do samochodu przyszłego szwagra, który zaparkował go pod jego kamienicą. Stamtąd udali się do jednego z klubów.
    No tak, bo gdzież by indziej? Choćby nie wiem, jak się zapierali, i tak w końcu go spiją, a muzyka w tle dodatkowo spotęguje dokuczliwy ból głowy… Ale dlaczego właściwie marudzi, jak „stara baba”? Jego ślub to jedno wielkie szaleństwo, więc dlaczego nie miałby i dzisiaj…?
    Przerwał ów „twórczy” monolog, gdyż zaskoczył go widok dwóch, stojących pod klubem mężczyzn – Hannu i Timo. Towarzysze w żadnym wypadku nie podzielali jego zdumienia, więc owo spotkanie musiało być umówione.
- Skąd wy tu…? – wykrztusił oniemiały.
- No chyba nie myślałeś, że tylko wdepniemy do urzędu i spadówa? – zaśmiał się młody policjant.
- Chyba, że stąd teraz. Wbijaj! – Hannu rzucił weń kluczykami od swojego audi. Ledwie chwycił je w drżące dłonie, mierząc przy tym pytającym wzrokiem – robimy rundę po mieście, ty prowadzisz – dodał ku woli wyjaśnienia.
    O tak, Salminen doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak uszczęśliwić starego przyjaciela. A przynajmniej na tą chwilę. Ileż to przecież razy, gdy jeszcze razem pracowali, zwierzał mu się z tego, jak bardzo chciałby posiadać takie auto, jak to jego. Nie mówiąc już o możliwości poprowadzenia go.
    Tak więc Aleksi zasiadł za kierownicą luksusowego pojazdu, z lubością badając każdy jego zakamarek. Szczególną uwagę poświęcił tablicy rozdzielczej, oraz skrzyni biegów. Hannu zajął miejsce pasażera, zaś reszta wcisnęła się do tyłu.
    Na szczęście pogoda tego wieczora dopisała. Było, co prawda, bardzo zimno, ale niebo było prawie bezchmurne, a księżyc, jako słabo znaczący się sierp, słał swe umiarkowane światło. Dlatego też prowadziło mu się bardzo dobrze, z niezwykłą lekkością. Z tego wszystkiego nawet nie zauważył, kiedy przestała boleć go głowa. Towarzysz obok zagadywał co chwila, to rzucał żartem (jak to on), zaś reszta z tyłu przekrzykiwała się, dokąd teraz pojadą.
    Przejechali tak dość sporą odległość, z czego parę odcinków drogi po kilka razy, aż wreszcie zatrzymali się kawałek za miastem, nad jednym z tamtejszych jezior. Tam postanowili zrobić dłuższy postój, toteż wyjęli zgrzewkę słabego piwa (ów trunek był zamierzony – panna młoda była na tyle kontrowersyjnym tematem, że w razie upicia się, gdy to hamulce puszczają, mogłoby dojść do awantury), a Timo z Marttim zabrali się za rozpalanie ogniska. Pomimo „wrodzonego” przyzwyczajenia do chłodu, mimo wszystko przyda im się trochę ciepła.
    Pozostali panowie uczynili sobie z otwartego bagażnika samochodu „ławeczkę” i tak popijając piwo, wdali się w rozmowę. W ten sposób Aleksi dowiedział się, że by do tego spotkania mogło w ogóle dojść, Jyrki specjalnie udał się do prokuratury, by pomówić z Hannu. To miał być jego ślubny prezent dla kolegi.
- Jak tak popatrzeć, to poznaliśmy się w niezwykłych okolicznościach – zauważył prokurator, mając na myśli muzyka.
- A co ty na to, że on spotyka się z siostrą Tanji? – Aleksi kiwnął na Jyrkiego, na co ten niedbale wzruszył ramionami, gdyż jego związek z panną Venerinen także należał do tych „dziwnych”.
- No proszę! Was to ciągnie do tych panienek! – parsknął na to Hannu, lecz od razu się uspokoił, gdyż na końcu języka miał ciętą uwagę odnośnie młodszej panny Venerinen, a nie chciał urazić kumpla – no to szczęścia, mimo wszystko – stuknął się butelką z przyszłym panem młodym – mam nadzieję, że odnowimy naszą przyjaźń, chociaż teraz będziesz musiał pytać żonki, czy w ogóle możesz wyjść.
- Tak, jak ty? – mruknął na to Aleksi. Jak wiadomo, wątpił, że jutrzejszego dnia zyska ów, dotąd tak bardzo niedostępny dlań „dopisek” „mąż”. Poza tym dręczyła go myśl, iż jeśli tak się jednak stanie, to i tak nie nacieszy się tym zbyt długo. No, w tej chwili na pewno nie, bo w poniedziałek czekał go szpital, a potem?
    Towarzysze nie pozwolili jednak na to, by zadręczał się tym zbyt długo (choć Hannu i Timo i tak nie znali powodu owego zmartwienia) i wciągnęli go w rozmowę na inne tematy. Stary przyjaciel miał mu przecież do przekazania tyle nowinek z prokuratury! Natomiast policjant ze swego rewiru. Potem zeszło na kobiety i inne takie, aż wreszcie przemarznięci do szpiku kości, postanowili wracać do domów. Zresztą i tak było już po jedenastej, a jutro czekał ich przecież podniosły dzień.

***

    Noc minęła bardzo szybko i wstała ta wyjątkowa sobota. By było taniej, to Kaari układała fryzurę panny młodej. Nie było to jednak łatwe, gdyż Tanja co chwila zrywała się z zajmowanego miejsca i biegła do toalety, by zwymiotować, ale tam okazywało się, że to tylko fałszywy alarm.
- Przestań już, bo ci przyniosę miskę! Inaczej nigdy nie skończymy tej fryzury – strofowała starsza siostra, choć z drugiej strony chciało się jej śmiać z całej tej sytuacji.
- Zobaczymy, co powiesz, jak ty się będziesz chajtać – mruknęła na to, niemalże zielona, panna młoda.
- Czym się tak denerwujesz? Samą ceremonią, czy nocą poślubną? – puściła oczko do lusterka, które Tanja miała przed sobą.
- Przestań… nie dobijaj mnie! Dobrze wiesz, że się boję, że jestem totalnie do kitu – jęknęła rozpaczliwie.
- Będzie dobrze, przecież Aleks chce cię taką, jaką jesteś! – objęła ją za szyję, by dodać otuchy – wyluzuj i ciesz się chwilą – ucałowała ją w policzek.  
    Tanja odwzajemniła się niemrawym uśmiechem. Cała drżała – i w środku i na ciele. Serce nie potrafiło się uspokoić od wczorajszego wieczora, a konkretniej od wyjścia przyjaciółek. Nie mogła spać, ani jeść. Ale tak podobno czuje się każdy, kto bierze ślub, więc chyba jest normalna.
    Dzień był pochmurny, chwycił mróz i spadł śnieg. Mimo to Aleksi przechadzał się pod klatką przyszłej żony w samym garniturze, z rękoma wetkniętymi w kieszenie. Z nerwów nie umiał znaleźć sobie miejsca. Kilkakrotnie rzucił do Jyrkiego pytaniem, czy aby Tanja na pewno zejdzie, na co ten odpowiadał mu śmiechem, oparty o peugeota. O nie, pan młody nie wierzył w żadne przesądy, toteż udawali się do urzędu razem, jego samochodem.  
    Pod budynek podjechał również Matti, który miał podwieźć rodziców Tanji, gdyż z młodymi mogli zabrać się tylko świadkowie. Na powitanie rzucił niezbyt udanym żartem:
- I jak? Myślisz, że się nie rozmyśliła?
    Na owe słowa Aleksi aż się zakrztusił, więc przyszły szwagier poklepał go po ramieniu. Następnie skierował się do Jyrkiego i zaczął go wypytywać o jego relacje z Kaari (wczoraj raczej nie wypadało). Rodzina aż dotąd nie zaprosiła go do siebie, ani też sama panna Venerinen tego nie zrobiła. Niestety, ale fakt, iż przyjaźnił się z Perttu, nadal był zbyt szokujący.
    Drzwi od klatki nareszcie się rozwarły i na zewnątrz wyszła Kaari. Pięknie umalowana i z upiętymi włosami prezentowała się bardzo ładnie w prostej, fioletowej sukience za kolano. Aleksi stanął w przejściu ciekaw, czy aby narzeczona na pewno się stawi, bo po minie szwagierki ciężko było to określić. A nuż stchórzyła i zamknęła się w łazience?
    Nic bardziej mylnego – trafił akurat na moment, w którym Tanja stanęła u szczytu ostatnich schodów. W swej ślubnej sukience, z zaczesanymi na bok włosami, które „fryzjerka” podkręciła, wtykając w nie białe różyczki. W ręku trzymała wiązankę z błękitnych róż. W takim wydaniu wyglądała naprawdę zjawiskowo. Ujrzawszy go, od razu posłała mu nerwowy uśmiech. Po tym, jak już otrząsnął się z szoku, wyciągnął dłoń i poprowadził ją do samochodu.  
    Za dziewczyną podążali rodzice – uśmiechnięty Juha i skonsternowana Krystyna. Uwierzy w ten ożenek dopiero, gdy zobaczy podpisy na papierze!  
    Na miejscu, to jest w urzędzie, czekała rozentuzjazmowana Enni i jej chłopak, Silva, Hanna, o dziwo, z mężem oraz towarzysząca im Tahti. Oprócz Hannu (i jego żony, która łkała teatralnie, wachlując się dłonią z długimi tipsami), oraz Timo, nie mogło zabraknąć też Celli i Tarji. Wszak, poza matką, były to jedyne bliskie mu osoby. Zjawili się we czwórkę (nie wliczając Marisy), ale wraz z Silvą mogli być obecni jedynie na ceremonii zaślubin, gdyż przyjęcie zarezerwowane zostało dla członków najbliższej rodziny.  
    Na twarzach rysowały się uśmiechy, ale Salminen na przykład (jak wiadomo), żywił w środku przekonanie, że „Aleks jest idiotą, skoro żeni się z Venerinen”. Matti „bawił się” w fotografa, więc okrążył parę z każdej strony, robiąc po kilka zdjęć. Co pozowali z „przyklejonymi” uśmiechami, gdyż zdenerwowanie nie pozwalało na swobodne zachowanie.  
    Nareszcie można było rozpocząć ceremonię, toteż zebrani zajęli miejsca. Z wyjątkiem Mattiego, który nie chciał zmarnować żadnej chwili. Para złapała się za ręce mocnym chwytem, mierząc się szczęśliwymi, acz przerażonymi spojrzeniami.  
    Wbrew podejrzeniom i obawom, przysięga została złożona. Tanja dotrzymała słowa i nareszcie została panią Kietala. Świadkowie, to jest Kaari i Jyrki, również złożyli podpisy i tym samym małżeństwo zostało przypieczętowane. Młodzi mogli teraz wymienić pocałunek, jako „oficjalnie” połączeni. Z tym poszło im o wiele łatwiej, gdyż paraliżujący ich stres zaczął powoli opadać.  
    Obserwatorzy uroczystości złożyli gorące gratulacje, ściskając parę oraz wręczając tak pożądane teraz prezenty w postaci pieniędzy. Pani Krysia łkała co sił, ale mimo to wyściskała córkę i zięcia. Hanna Lehtinen również wzięła synową w objęcia, acz z dużą rezerwą. Zabawne, jak w ich kwestii teściowe zgadzały się ze sobą…
    Marisa dotąd ściskała Aleksego, wylewając w jego ramię łzy, aż Tanja skinęła na Hannu, by nareszcie „odkleił” swą małżonkę od jej męża. W przeciwnym razie pobrudzi mu garnitur tą swoją grubą warstwą makijażu… Następny w kolejce był Juha – ścisnął go tak mocno, że aż zabrakło mu tchu, po czym poklepał po plecach równie energicznie. Na szczęście Eero Lehtinen tylko uścisnął mu dłoń, bo w przeciwnym razie mógłby już nie wyjść z tego cało…
    Tarja, po złożeniu gratulacji i wręczeniu prezentu, zapewniła, że mogą do niej dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Aleksi przytaknął, lecz w duchu z miejsca odrzucił jej propozycję. Tanja natomiast wyraziła nadzieję, iż może nie będzie takiej potrzeby. A przynajmniej bardzo by tak chciała.  
    W willi Lehtinenów „zabawę” rozpoczęto od wzniesienia toastu kieliszkiem szampana za młodą parę. Matti zatroszczył się o muzykę, załączając… „Nightwisha”. Potężne basy od razu wstrząsnęły pokojem, a zebrani zaczęli krzyczeć, by to wyłączył. Jyrki pokręcił z pobłażaniem głową i obaj zaczęli grzebać przy wieży, sprzeczając się przy tym, jaka nuta byłaby odpowiednia.  
    Towarzystwo podzieliło się na grupki: Juha żywo dyskutował o czymś z zięciem, zagadując przy tym Eero, Tanja zasiadała z Kaari, Tahti dołączyła do mężczyzn przy wieży, zaś Krystyna z Hanną mierzyły się nieśmiałymi spojrzeniami.  
    Gdy muzyka była już ustalona, zachęcono państwa Kietala, by wykonali pierwszy taniec. Mimo że onieśmieleni, wyszli na środek pokoju i przyjąwszy postawę, zaczęli się poruszać w rytm melodii, parskając przy tym śmiechem. Teraz już jedyna panna Venerinen przyglądała się im, raz po raz wzdychając.
- Też byś tak chciała? – obok przysiadł się Jyrki, na co przewróciła oczami.
- Jak większość – rzekła obojętnie.
- To może…? – puścił oczko.
- Z tobą? – skrzywiła się – bez przesady.
- No chyba się po coś spotykamy, nie? Nie powiedziałem przecież, że jestem wrogiem małżeństwa – odparł urażony, lecz ta zerwała się z miejsca i ruszyła do stołu, na którym rozstawiono przekąski dla gości. Muzyk prychnął pod nosem. Od dawna… to jest od początku, coś mu się nie podobało.
- Na szczęśliwych to oni nie wyglądają – mruknęła tymczasem Krystyna.
- Co ty?! Okularów ci potrzeba? Odczep się ty wreszcie od nich, wzięli w końcu ślub – zaprotestował oburzony Juha.
- Nie o nich mówię, a o Kaari i tym jej zwyrodnialcu! – sprostowała podenerwowana – nawet, jak się ogolił i ściął, i tak pozostaje wykolejeńcem! Nie wiem, po co ona się z nim spotyka? Chyba tylko po to, żeby nam zrobić na złość.
- Jej życie, nie przeżyjesz go za nią. W końcu wszystko się ułoży tak, jak u Tanji.
- Myślisz, że na serio z nim będzie? – zmierzyła z wahaniem roześmianą pannę młodą.
- A czemu miałaby nie? Przecież to jej mąż, nie? – Juha słuchał żony jednym uchem, gdyż na oku miał już pysznie wyglądającą pieczeń ze śliwką.  
- Z Tanją nigdy nie wiadomo. Poza tym, jak on tak… - westchnęła czując, że do oczu zaczynają napływać jej łzy. Nie dokończyła jednak, bo towarzysz opuścił ją, kierując się do stołu.  
    Miała ściśnięte serce. Decyzja córki oznaczała przecież, że wyprowadzi się do męża, a więc nie będzie już miała u boku „swojej, małej Tanji”. Ba, już dzisiaj jej pokój opustoszeje.
    Kto mógł, ten raczył się alkoholem. Aleksi wypił niewiele, bo zażywał lekarstwo od Tarji i zaczął dokuczać mu ból głowy, co skutecznie odstręczyło go od trunków. Matti i Jyrki mieli już jednak za sobą kilka drinków, więc muzyk postanowił zaprosić sympatię do tańca. Ten pierwszy już „wywijał” z Tahti. Kaari stała przy „szwedzkim stole”, gdy wtem poczuła w talii ramiona.
- Jyrki, zachowuj się. Nie jesteśmy tu sami – mruknęła chłodno, obserwując kątem oka zgorszoną matkę. Chłopak w ogóle jej jednak nie słuchał i przytuliwszy się doń, szepnął jej na ucho:
- Zatańczymy?  
    No tak, wypił trochę i teraz się od niego nie opędzi… Zgodziła się dla świętego spokoju i pozwoliła poprowadzić na środek pokoju.  
    Tanja tymczasem zasiadała u boku milczącego męża, bacznie obserwując poczynania siostry.
- Ale żeby jego na świadka? Co ty, Aleks? – rzuciła żartobliwie, lecz żadnej odpowiedzi – wszystko w porządku? – dodała z troską.
- Co? Tak… łeb mi znowu nawala – pomasował się po skroniach.
- Wyjdź może na moment do drugiego pokoju. Muzyka jest trochę za głośna, może to od tego? – wzięła go za dłoń i mocno zacisnęła w swojej. Odpowiedział jej nieśmiałym uśmiechem i posłusznie skierował się do wyjścia. Odprowadziła go zatroskanym spojrzeniem. Oby to w istocie nie było coś bardzo poważnego. Nie mogła znieść myśli, że mogłoby go zabraknąć w jej życiu.
    Jyrkiemu zebrało się na czułości, więc nie tylko dociskał do siebie partnerkę, ale i próbował pocałować to w policzek, usta, aż wreszcie w szyję. Poirytowana Kaari w końcu go odepchnęła.
- Tak się nie będziemy bawić! Tutaj są jeszcze inni! – warknęła zdenerwowana.
- A co w tym takiego niestosownego? Jesteśmy przecież parą – zmarszczył brwi.  
- Ale to nie znaczy, że musimy się tak zachowywać wśród ludzi!
- No to chodź na przedpokój, jak ci to tak wadzi. Mam ochotę cię pocałować – rozłożył ramiona, ale cofnęła się i usiłowała odejść w swoją stronę, lecz zagrodził jej drogę – co jest z tobą nie tak? Tu niby moja dziewczyna, ale nawet palcem jej nie dotykaj. Syndrom Tanji ci się udzielił? – zauważył w końcu zirytowany.
- Głupi jesteś! – prychnęła, przeciskając się obok.  
    Warknął pod nosem i ruszył po „coś mocniejszego”.
    Tanja udała się na poszukiwania męża, gdyż chciała zapytać go, jak się czuje. Zajrzała już do jednego z pokoi, ale tam go nie było. Pchnęła drzwi tego, jaki należał do Tahti, i miast Aleksego, zastała w nim Kaari. Siostra wściekle krążyła po wnętrzu, raz po raz prychając coś pod nosem.
- A ty co? Nie bawisz się z chłopakiem? – uszczypnęła panna młoda – stało się coś? Ukrywasz się tutaj, czy jak? – dodała zaraz potem.
- Tak, przed Jyrkim! Zadowolona? – odburknęła zdenerwowana.
- Czemu? Obserwuję was przez cały ten czas i ciężko mi uwierzyć, że jesteście parą. On się do ciebie klei, a ty go zbywasz. Nie jest przecież jeszcze nie wiadomo, jak pijany, byś musiała go odpychać – zauważyła dociekliwa Tanja. Kaari wywróciła oczyma i bezradnie opadła na stojący za nią fotel – coś jest nie tak. Powiedz, co, przecież zawsze mówiłyśmy sobie wszystko – drążyła „młoda”.
    Panna Venerinen nie pomyliła się sądząc, że Jyrki będzie ją „śledził”. Właśnie błądził po korytarzu, ze szklanką w ręku, usiłując odnaleźć dziewczynę. Jak na wyjście do toalety, czy coś w tym stylu, nie było jej zbyt długo. Przeraził się, że może sobie poszła, i postanowił ją odszukać. Na korytarzu znajdowało się jednak wiele drzwi, bo od pokojów dzieci państwa Lehtinen, toalety, gabinetu Eero…  
    Przechodząc obok jednych z nich, usłyszał głosy – jeden z nich należał do Kaari właśnie. Drzwi były uchylone, więc przystanął, czekając na właściwy moment, w którym będzie mógł „wkroczyć”, gdy zorientował się, że pomiędzy zebranymi toczy się rozmowa na jego temat:
- Wiesz, że go nie lubię, ale to mi się nie podoba. Nikt nie zasługuje na coś takiego – mówiła Tanja – zerwij z nim.
- Bo to takie proste – prychała Kaari.  
    Wściekł się, jakim prawem Venerinen… to znaczy, Kietala, ma dyktować starszej siostrze, co ma robić?! I to przez co? Swoją paranoję?!
- Za to udawanie, że jest się w kimś zakochanym takie jest? – zaoponowała młodsza.  
    Osłupiał. Co to ma znaczyć? „Kaar” tylko udaje, że…?
- Niczego nie udaję! Nie mówiłam mu, że go tam kocham, czy coś w tym stylu – mruknęła sympatia.
- Prędzej, czy później się zorientuje, że nic do niego nie czujesz. W ten sposób go tylko krzywdzisz, dajesz złudną nadzieję. To idzie za daleko, który facet zmieniłby się tak bardzo dla kobiety? Im dłużej to będziesz ciągnąć, tym większy ból mu sprawisz, a chyba sama byś tak nie chciała, co? Nie cierpiałaś, jak ten glina cię wykiwał? Pewnie, że tak, więc dlaczego skazujesz na to innych? W takim wypadku co mnie to, że to kumpel świra? Potrafię wczuć się w jego sytuację i na serio nie podoba mi się to, co robisz. Jak sama tego nie zrobisz, poproszę Aleksa, żeby mu powiedział prawdę – naciskała Tanja.  
    Gdyby był na tyle przytomny, by wyłapać pochlebne dla siebie słowa, bardzo by mu zapunktowała. Zbyt był jednak skupiony na zarzutach, które stawiała jego dziewczynie. A więc sprawa miała się w ten sposób, że wcale nie była w nim zakochana, a po prostu spotykała się z nim, bo… No właśnie, dlaczego? Teraz przynajmniej już wiedział, czemu unika uścisków i pocałunków – po prostu się go brzydzi tak, jak zakładał. No, może nie aż tak źle. Powiedzmy, że nie widział się jej wizualnie, nie odczuwała potrzeby obdarzać go czułościami, bo nie znaczył dla niej tak wiele, jakby sobie tego życzył.  
    Jak uprzednio wyznała Tanji, nim ten znalazł się przy drzwiach, było jej go żal, iż tak bardzo ją lubi, tak się stara jej zaimponować. Dlatego też zgodziła się zostać jego dziewczyną w nadziei, że w ten sposób nie tylko zapomni o Jarim, ale i, kto wie, w końcu się w nim zakocha? Tamtego wieczora, po koncercie, wszak zrobił na niej wielkie wrażenie.  
    Jyrki jednak, jak to zakochany mężczyzna, pragnął być ze swoją dziewczyną blisko, toteż usiłował przeskoczyć o kilka szczebelków wyżej w ich znajomości, aniżeli Kaari by sobie tego życzyła. Albo kochasz, albo nie – jeśli do tej pory tego nie czujesz, to już się nie zmieni. Oznajmiła twardo Tanja.
    Jyrki poczuł zawrót głowy, nie wywołany bynajmniej alkoholem. Odszedł od drzwi, gdyż nie mógł tego dłużej słuchać. Współczucie, a więc tyle potrafił wzbudzić w pannie Venerinen. Początkowy szok zaczął ustępować miejsca złości. Nie był jakimś „niedorobieńcem”, by mu potrzeba było litości! Uczucie za uczucie!  
    Ze złości cisnął szklanką o ścianę, ta rozbiła się na drobne kawałki. Z pokoju od razu wybiegła wystraszona Tahti.
- Wyślizgnęła mi się z ręki, przepraszam – mruknął tylko i czym prędzej ją wyminął, by siostry Venerinen nie zorientowały się, iż tutaj był, bo jeszcze dojdą do tego, że je podsłuchiwał.  
    Zdziwiona panna Lehtinen popatrzyła na rozbite kawałki, jakie leżały pod ścianą. Dziwnie to wyglądało, jak na przypadek…
- Co się stało? – obok istotnie stanęły Tanja z Kaari, które huk przywabił z pokoju.
- Tylko szklanka, trzeba posprzątać – wyjaśniła szwagierka.
- Pomogę ci. Tanja, idź wreszcie po tego Aleksa – poleciła siostra, na co młodsza kiwnęła głową i wznowiła poszukiwania.
- A co się stało? – zaciekawiła się Tahti.
- Znowu ból głowy – wyjaśniła panna Venerinen, na co obie głęboko odetchnęły. Tak, jak reszta, obawiały się, co będzie dalej.
    Tanja odnalazła Aleksego w, o ironio, pokoju Kalle. Leżał na jego łóżku, zasłaniając czoło ramieniem. Gdy poczuł, że ktoś obok niego siada, zabrał rękę. Tanja nachyliła się i ucałowała go w czoło, pytając, czy głowa nadal boli. W odpowiedzi znacząco zamrugał.
- W takim razie jedź już do domu, a ja wstąpię jeszcze po niezbędne rzeczy do rodziców i potem dołączę do ciebie – rzekła na to.
- Obiecujesz?
- Oczywiście, teraz już muszę – uniosła dłoń, wskazując na obrączkę, którą nie tak dawno temu włożył na jej palec – masz w domu coś przeciwbólowego? Weź i czekaj na mnie – dodała, głaszcząc go po policzku.
    Pod nieobecność młodych przyjęcie zaczęło się „sypać”: Matti przesadził z alkoholem i tym samym zaczął podrywać Tahti, która, na szczęście, tylko się z tego śmiała. Krystyna beształa Juhę, sięgającego po kolejne drinki, a Jyrki wyszedł bez pożegnania, rzucając Kaari przelotne „Cześć”.  
    W takiej atmosferze Hanna z ulgą spełniła prośbę Tanji, by odwiozła syna pod jego adres, gdyż jako jedyna (z kierowców) była tam w stu procentach trzeźwa, i do tego posiadała potrzebne uprawnienia. Pani Kietala natomiast w życiu nie wpuściłaby męża za kierownicę z bólem głowy, choćby nie wiadomo, jak się zapierał.
- I co? Powiedziałaś mu? – szepnęła do Kaari, gdy wspólnie zajadały ciasto zrobione przez matkę.
- Nie, bo wyszedł. Pewnie się obraził, że nie chciałam z nim tańczyć. Spokojnie, powiem mu w stosownym czasie – rzuciła na widok miny siostry.
    Tego wieczora Hanna Lehtinen zamieniła się w szofera – nie tylko odwiozła Aleksego do domu, jeszcze raz życząc wszystkiego dobrego, ale także każąc mu wziąć coś na ból głowy. Wstrzymała się jednak z wyrzeknięciem na głos, iż ma nadzieję, że świeżo poślubiona żona nie przyda mu jeszcze większego cierpienia.  
    Potem nawróciła po rodzinę Venerinenów: najpierw rodzice i Kaari, a w drugiej turze kompletnie pijany Matti i Tanja. Ta druga uprzednio pomagała Tahti nieco ogarnąć salon (bynajmniej nie po to, by odwlec spotkanie z mężem. Po prostu jej zdaniem tak należało). W drodze, mimo że brat bełkotał i zadawał głupie pytania, to na nim panna młoda skupiała całą uwagę, gdyż za nic w świecie nie chciała rozmawiać z teściową. Co więcej, pewna była, iż Hanna Lehtinen należy do tych, którzy nie wierzą, że w ogóle spędzi tą noc w domu męża. Do takich mogła także zaliczyć własną matkę i, niestety, również „Aleksa”. Ale ona im pokaże!

    Rozdział 23

    Tanja długo kazała na siebie czekać. Aleksi wykonał polecenie, co do wzięcia leków bynajmniej nie przez rozkazy, a własną chęć uśmierzenia dręczącego, wiercącego czaszkę bólu. Towarzyszące mu tego dnia emocje, jak i utrudniająca życie dolegliwość, zaczęły go opuszczać i w rezultacie poczuł się senny, gdy tak bezwiednie wpatrywał się w telewizor. Spojrzał na zegar: dochodziła 21. Przyjdzie, jak obiecała, czy nie? Jak ją zna, to pewnie łka teraz w swoim łóżku, zastanawiając się, co najlepszego zrobiła…  
    Rozważał, raz po raz ziewając, aż wreszcie zasnął.
    Dochodziła 22, gdy w zamku zazgrzytał klucz. Tanja po cichutku wślizgnęła się do środka, ciągnąc za sobą niewielką walizkę, do której upchnęła kilka ubrań i przybory toaletowe, bowiem na czas pobytu Aleksego w szpitalu i tak miała na moment wrócić do rodziców.  
    Cały czas ściskało ją w dołku. Z jednej strony z podekscytowania, ale i strachu, z drugiej z powodu satysfakcji, iż utarła nosa niedowiarkom.  
    Rozejrzała się po mieszkaniu, analizując, czy nie ma tam aby jakichś niebezpiecznych dla Aleksa zakamarków, w których kot mógłby utknąć. Nie zostawi go w końcu z rodzicami, to jej kocur – w dodatku dostała go od męża.  
    Weszła w końcu do pokoju, który od teraz miał być jej sypialnią, i dostrzegła śpiącego w fotelu „Aleksa”. Podeszła bliżej i pogłaskała go po głowie, po czym nachyliła się i szepnęła mu na ucho „Jestem wreszcie”. Drgnął niespokojnie i zaczął się nieprzytomnie rozglądać dookoła. Tanja parsknęła nerwowym śmiechem, po czym usiadła mu na kolanach i objęła za szyję.
- Dalej boli cię głowa? – zadała pytanie, na co niemrawo pokręcił nią na boki – Aleks, ziemia do ciebie. Ja naprawdę tu jestem! – znowu się zaśmiała.
- Dopiero się obudziłem, nie wymagaj ode mnie nie wiadomo czego – ziewnął, również oplatając ją ramionami.  
    Nie bacząc na to, czy zepsuje „romantyczny nastrój”, spytała, czy chciałby coś zjeść, bo przywiozła trochę jedzenia, którego goście nie zdążyli spożyć, oraz smakowite ciasta. W odpowiedzi kiwnął głową i w chwilę potem już zasiadali na łóżku, „dokarmiając” siebie nawzajem kawałkami ciasta. Zabawa sprawiła, że Tanja trochę się rozluźniła i już nie była tak spięta, jak wówczas, gdy tu przyszła. Chwyciła w rękę poduszkę i uderzyła nią „Aleksa”, na co ten otworzył ramiona, próbując ją złapać, ale zerwała się z miejsca i zaczęła uciekać po całym pokoju.
- Dobrze, że sąsiedzi nie wiedzą, że dzisiaj brałem ślub, bo by pomyśleli, że z jakąś małolatą i jeszcze by na mnie donieśli – wysapał, gdy już ją dogonił i zamknął w swoich ramionach.
- Skąd wiesz, czy mentalnie nią nie jestem? Oceniam siebie na, ja wiem? 15 lat? – parsknęła w odpowiedzi.
- Już nie jestem prokuratorem, do tego siedziałem w pudle, więc mogę łamać prawo! – zawołał, porywając ją na ręce, aż pisnęła z zaskoczenia.
- Aleks, masz beznadziejne poczucie humoru – skarciła, udając oburzenie, po czym wybuchła śmiechem.
- Gdzie sobie pani życzy, by ją zanieść?
- Do łóżka, mój sługo – wycelowała palcem we wciąż pachnący świeżym drewnem mebel. Obydwoje stwierdzili, że wolą klasykę i dlatego też wybrali proste łoże z drewnianym zagłówkiem.  
    Aleksi „odłożył” żonę na wygodny materac i sam przysiadł na brzegu, by odsapnąć. Zaraz potem zaszła go od tyłu i objęła za szyję, mocno doń przywierając.  
- A może tak naprawdę jestem do niczego? – szepnęła z niepokojem.
- Nie ty jedna tak myślisz – zwrócił się ku niej i odgarnął włosy z czoła.
- Bzdury opowiadasz, dla mnie jesteś idealny – skarciła oburzona.
- No to myślimy tak samo, więc w czym widzisz problem? – wzruszył ramionami. Posłała mu promienny uśmiech i ucałowała, po czym pozwoliła obsypać się takimi samymi czułościami.  
    Mimo wszystko uczucie podenerwowania wróciło. Mimowolnie zawędrowała wspomnieniami do tamtych wydarzeń w autokarze, więc w kółko powtarzała sobie, że to przecież jej „ukochany Aleks” ją całuje i obejmuje, że tym razem jest inaczej – w każdym możliwym detalu. Musiał to wyczuć, bądź było po niej tak bardzo widać, bo nagle się odsunął – Nie musisz robić czegoś, czego nie chcesz – rzekł, patrząc jej w oczy.
    W odpowiedzi potrząsnęła głową i uniosła się, odgarniając włosy z pleców. Dała mu w ten sposób do zrozumienia, że ma rozpiąć jej sukienkę. Dla kogoś – a więc właśnie niego – komu tak bardzo drżały ręce, było to nie lada wyzwaniem, gdyż kreacja zapinana była na kilkanaście małych guziczków. O tak, w sam raz dla tych, co to desperacko pragną zrezygnować z „amorów”… Do tego wypożyczona, a więc należało tym bardziej uważać, by czegoś nie zniszczyć.
    Tanji bynajmniej nie chodziło o to, by w tak misterny sposób odwlec „noc poślubną” – ot zapomniała, że jej sukienka posiada tak zawiłe „zabezpieczenie”. Dlatego też po dobrej chwili, odkąd zaczął ją „rozbierać”, zapytała, co tak długo? Ów incydent rozładował nieco negatywne napięcie, gdyż był nawet zabawny.
    Wreszcie jednak poczuła, że otulająca ją kreacja opada luźno na ramiona. I tak szybki dotąd oddech, przyspieszył teraz niemal do utraty tchu. Serce rozbiło się tak nieprzyjemnie, że aż bolało ją w piersi. „Przejechał” ciepłymi dłońmi po jej obnażonej skórze, a następnie zaczął całować ją po plecach. Z jednej strony było to bardzo przyjemne uczucie, ale z drugiej targała nią ta „głupia” obawa. Tak więc dreszcz, który ją przebiegł, był jednocześnie miły i odwrotnie.
    Wstał z miejsca i pociągnął ją za sobą. Zaraz też dał do zrozumienia, by „do reszty” pozbyła się sukienki. Do tej pory widywał ją wyłącznie w ubraniu (i to kilku warstwach), więc chciał się przekonać, jak wygląda w samej bieliźnie. Żona zdawała się jednak być tego wieczora „fortecą nie do zdobycia” – pod ślubny strój włożyła bowiem jeszcze krótką, jedwabną halkę na ramiączka. Pomimo owej „niedogodności”, i tak wyczytała w jego oczach podziw – Jesteś piękna – oznajmił, lustrując ją od góry do dołu.
    Speszona, zarumieniła się, po czym podeszła bliżej i stwierdziwszy, że teraz kolej na niego, zaczęła rozpinać guziki u jego białej koszuli. Przez cały ten czas mierzył ją takim spojrzeniem, że nie przestawała się czerwienić. Wreszcie poczuła, że obejmuje ją w talii. Następnie zaczął błądzić rękoma po jej plecach. Przez głowę znowu przemknęło jej wspomnienie tamtego „przeklętego” wieczora. Mimo to wstrzymała oddech i zdjęła z niego koszulę – Jesteś pewna? – zapytał jeszcze raz, gdyż wyraz jej twarzy skutecznie krępował mu ręce. Wyglądała zupełnie, jakby skazywała samą siebie na jakieś nieludzkie tortury.  
    Mimo to pokiwała nerwowo głową, lecz to bynajmniej nie skłoniło go do żadnego ruchu. Toteż przejęła inicjatywę i zsunęła z ramion ostatnią, oddzielającą ją od niego „skorupę”, w postaci jedwabnej koszulki. Zbliżyła się i objęła go za szyję. Wewnętrzne przekonanie o tym, iż czekał specjalnie na nią prawie trzy lata, nakazywało jej kontynuować, choć czuła się bardzo niekomfortowo.
    Gdy z powrotem znaleźli się na łóżku, oto niespodziewanie do głosu zaczął dochodzić jakiś złośliwy chochlik, który zaczął wmawiać jej, że oto znowu pada ofiarą gwałtu. Zaczęła więc powtarzać sobie w duchu, iż to nieprawda, aż w końcu, by go zagłuszyć, ani się spostrzegła, kiedy rzuciła to na głos – Co „nieprawda”? – odsunął się zdziwiony.
- Nic… tak mi się jakoś powiedziało… - bąknęła speszona.
    Dla niego owo słowo znaczyło jednak tylko jedno: tu żona twierdzi jedno, a tak naprawdę myśli drugie.
- Dajmy sobie na dzisiaj spokój… jesteś tak spięta, że nie chcę cię przyprawiać o kolejną traumę – westchnął, przewracając się na plecy. Od razu zerwała się z posłania, jakby to parzyło.
- Po co ja to wymyśliłam?! – zaczęła biadolić – nie potrafię być dla ciebie taką żoną, jakbyś chciał…! Jakbym ja chciała!  
- Nie przesadzaj, przecież to nie koniec świata. Dopiero się pobraliśmy. Co, boisz się, że już mnie zostawią w szpitalu i tam umrę? – wyrwało mu się, choć za wszelką cenę usiłował unikać owego tematu.
- Ani się waż tak mówić! – skarciła poruszona – po prostu… a jak tak będzie już zawsze? Co to za żona, jak możesz tylko patrzeć i nic poza tym?! – dodała z goryczą.
- Skąd wiesz, że tak rzeczywiście będzie? – odetchnął ciężko, siadając obok niej – od razu zakładasz czarny scenariusz. Rozumiem, że masz za sobą trudne przeżycia… nigdy dotąd nie próbowaliśmy zajść aż do tego… że tak powiem… etapu, więc to chyba nic dziwnego, że tak reagujesz? – zakończył bardziej pytaniem, aniżeli stwierdzeniem. Ba, gdyby był to środek dnia, przełamałby tą swoją dumę i czym prędzej zadzwonił do Tarji, by wypytać ją, czy w istocie ma rację.
- Bo ja musiałam uciekać! – prychała tymczasem małżonka – to dlaczego teraz miałoby być inaczej?! To wszystko moja wina! Nie powinnam w ogóle…!
- Cicho! Przestań już, nie chcę tego słuchać! – chwycił ją za barki, toteż posłusznie się uspokoiła – wolno ci to przychodzi, ale nareszcie jesteś tutaj. Wyszłaś za mnie, słyszysz? Teraz to już na pewno pójdzie z górki. O ile się nie przekręcę – uśmiechnął się krzywo, po czym zaczął ją masować dla rozluźnienia.
- Łaskoczesz – zaśmiała się.
- To mam przestać?
- Nie, tak jest dobrze… - przeciągnęła się z błogim uśmiechem. Kontynuował więc ów zabieg, choć nie miał bladego pojęcia o sztuce masażu, aż po kilku minutach poczuł w zmęczonych dłoniach ból. Odsapnął więc i ucałował ją w nagie ramię – a tak jest jeszcze lepiej… - mruknęła na to.
    Musnął ją zatem w to drugie, a potem jeszcze raz i kolejny, aż dotarł do szyi. Postanowił czynić tak, dopóki żona nie zaprotestuje. Jak na razie się na to nie zanosiło – wyglądała raczej na zadowoloną. Wreszcie wysmyknęła się i z powrotem położyła na łóżku, ciągnąc go za sobą.  
    Starała się odwzajemniać taką samą czułością, chociaż nie było jej łatwo. Choćby jednak miała zaciskać zęby i drżeć ze strachu, postanowiła udawać, że wszystko jest w porządku i czuje się wspaniale. Otuchy dodawała jej nadzieja, że może to tak tylko na początku i potem będzie już tylko lepiej? Owszem, mogłaby zrobić tak, jak zaproponował, i zwolnić tempo, lecz nie chciała dłużej trzymać go na dystans. Pragnęła odwdzięczyć się za okazaną jej dobroć i cierpliwość.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 7854 słów i 43739 znaków.

3 komentarze

 
  • Lil

    Niech kaari się w nim zakocha

    20 gru 2016

  • Beno1

    po wielu perypetiach w końcu razem, mimo wszystko powinni być szczęsliwi, teraz dyga siostra fiksuje, ciekawe jak ten wątek rozwiniesz ?

    20 gru 2016

  • Freya

    Czasem przygotowania do ślubu trwają kilka miesięcy, a i tak trudno przewidzieć rzeczywisty przebieg takiej uroczystości. Mogło być gorzej, biorąc pod uwagę specyfikę charakterów i uczestników biorących w niej udział. A już "noc poślubna", to w przypadku tych dwojga, musi być jakąś "kwadraturą koła"... Mnie z takimi przedsięwzięciami kojarzą się filmy; "Wieczór panieński" L. Headland, albo "Cztery wesela i pogrzeb" M. Newella.
    Skoro przyznałaś, że wykonujesz jakieś zmiany w pierwotnym tekście, to nie sposób teraz nic wyrokować. Właściwie to nic nie wskazuje, na zbliżający się koniec twojej książki. Jest jeszcze wiele niedokończonych wątków. Pozdro :beek:

    20 gru 2016

  • nutty25

    @Freya dzięki, pozdrawiam również  :beek:

    20 gru 2016