A rush of blood to the head cz. 28

dzisiaj daję tyle, żeby nie było wiadomo, czy wezmą ten ślub, czy jednak nie ;P ;)

    Rozdział 22

    Nad nowo powstałym związkiem Kaari zaczęły zbierać się pierwsze, ciemne chmury. W biurze zorientowano się wreszcie, że w bufecie na dole pracuje członek „Fairy Tales”, toteż rozległy się głosy oburzenia ze strony pracownic, zaś męska część przypominała, iż to „przecież ten, który wsypał wariata”.  
    Początkowo Kaari przyglądała się wszystkiemu w milczeniu, co postronni odbierali, jako zrozumiałe z uwagi na to, że była siostrą pokrzywdzonej. Wreszcie jednak poczucie solidarności z muzykiem, oraz przekonanie o wyrządzanej mu przez koleżanki niesprawiedliwości, wzięły górę i postanowiła zabrać głos w tej sprawie. Współpracownice protestowały podejmując, że może tak naprawdę kłamie mówiąc, iż niczego nie pamięta, bo był zbyt pijany. A nawet, jeśli, to dyskwalifikuje go sam fakt, że tak długo trzymał stronę „świra”!  
    Pomimo, że Kaari tego nie chciała, przebywanie w takiej atmosferze przez kilka godzin skutecznie zasiało w niej wątpliwości, toteż po skończonej pracy przywitała go bardzo nieśmiało, rozglądając się przy tym na boki, czy aby ktoś jej nie obserwuje. Szczęściem, Jyrki był zbyt zajęty relacjonowaniem jej minionego dnia roboczego, by to zauważyć.  
    Problem pojawił się wtedy, gdy jak zwykle wzięli się za ręce, lecz wtem wyminęła ich koleżanka Kaari, mierząc zaskoczonym spojrzeniem. Panna Venerinen prędko wyrwała rękę, rzucając spieszne „Na razie, Anette!”. Na ogół mężczyźni nie należą do zbyt spostrzegawczych, toteż Jyrki albo był wyjątkiem, bądź jej zachowanie bardzo go uraziło, gdyż przystanął, mierząc ją zagniewanym wzrokiem.
- Wstydzisz się mnie? – zauważył bez zbędnych wstępów. Dziewczyna już otwierała usta, chcąc coś powiedzieć, lecz zamilkła, wyraźnie się zamyśliwszy. Minęła spora chwila, podczas której muzyk zdążył pokręcić głową, mruknąć coś pod nosem, aż wreszcie ruszył przed siebie, gdy ta w końcu zabrała głos:
- U mnie w biurze jeszcze nie wszyscy wiedzą, że my… chcę ich wpierw na to przygotować.
- Bo skisnę! To jakaś twoja rodzina? Co ich to obchodzi?! – prychnął pogardliwie. Towarzyszka z trudem za nim nadążała, gdyż napędzany złością prawie już biegł.
- Bo to takie łatwe powiedzieć komuś „Słuchaj, spotykam się z facetem, który był obecny przy gwałcie na mojej siostrze”! No naprawdę, wiesz?! – odpowiedziała mu tym samym.
- Ile mam jeszcze mówić, że nie miałem o niczym pojęcia?! Zniżasz mnie teraz do poziomu tego wariata! – odwrócił się wzburzony.  
- Dobra, może źle to powiedziałam – poprawiła się skruszona – po prostu, chodzi mi o to, że na początku Tanja miała przez ciebie kłopoty. Ludzie nie zapominają takich rzeczy.
- Liczy się, jak skończyłem, a nie, jak zacząłem! Ale dobra, jak bardziej cię obchodzi, co powiedzą inni, to proszę bardzo! Pa! – machnął ręką i ot tak ją zostawił.  
    Kaari kipiała ze złości, ale mimo to zebrała w sobie wszystkie siły i dogoniła go.
- Zrywasz ze mną? – spytała, będąc już obok. Jyrki od razu przystanął, biorąc się pod boki.  
- Nie… - odparł przeciągle. Chwyciła go za rękę, po czym zacisnęła swoją dłoń na jego, niczym matka, która usiłuje zmusić dziecko do posłusznego spacerowania przy jej boku. Owo działanie go zdziwiło, ale oczywiście nie protestował.  
    W ten sposób ruszyli w dalszą drogę. Atmosfera była już jednak zbyt ciężka na swobodną wymianę myśli, toteż przemierzali drogę w milczeniu. Kaari rozważała to, co powiedział jej Jyrki, natomiast on jej zachowanie. Przez głowę zaczęły przewijać się wątpliwości i idące za nimi możliwe warianty postępowania, których serce w żadnym wypadku nie miało zamiaru zaakceptować. Nie chce się z nią rozstawać nawet, jeśli miałaby ukrywać ich znajomość przed całym światem!
    Na horyzoncie wisiał kolejny zgrzyt: byli już u celu. Sympatia oznajmiła, że już się dzisiaj nie zobaczą, ponieważ ma mnóstwo pracy, którą musi wykonać w domu. Jyrki postanowił więc pożegnać się w miły sposób, tym bardziej, że się poróżnili. Wiedział jednak, że Kaari nie lubi „obściskiwać się” na ulicy (choć przy „glinie” zdawała się mieć nieco inne zdanie na ten temat), więc wszedł z nią do klatki schodowej. Tam objął ją, przepraszając za to, że się uniósł, po czym próbował pocałować, lecz jak zwykle się odchyliła.
- Co jest z tobą? Nigdy nie można cię normalnie cmoknąć, chyba jeszcze ani razu nie dałaś się pocałować w usta! – zauważył poirytowany.
- A ten tylko o jednym! Tylko dlatego jesteś miły i przepraszasz, bo inaczej niczego byś nie ugrał! – jeśli próbowała się z nim w ten sposób droczyć, to było to niezwykle denerwujące… no, ale jej mina i ton raczej na to nie wskazywały.
- No chyba się źle czujesz! To ty wstydzisz się mnie, a nie ja ciebie! Nie powinienem był się tak poniżać! Cześć! – machnął wściekle ręką i nawrócił do drzwi, lecz przewróciła oczyma i znowu złapała go za dłoń.
- Dobra, spokojnie! Co się tak burzysz? Ok, masz rację: to ja przepraszam. Całuj, jak chcesz – postawiła go przed sobą, przyjmując zamkniętą postawę, jakby gest z jego strony miał być jakąś karą.  
    Zmierzył ją z niedowierzaniem i ot tak zawrócił, ale wybiegła przed niego i sama się „obsłużyła”. Początkowo miał zamiar ją odtrącić, bo już dawno żadna kobieta nie grała z nim w tak głupie gierki, ale jak tu się oprzeć takiej ładnej dziewczynie? Co prawda, miał wrażenie, że ukochana w ogóle nie angażuje się w ten pocałunek, ale gdy wreszcie go objęła, nieprzyjemne uczucie zniknęło. Po chwili się odsunęła, dając do zrozumienia, że już wystarczy, na co cmoknął ją jeszcze raz w usta i rzuciwszy „na razie!”, nareszcie sobie poszedł.  
    Oparła się o ścianę, powoli uspokajając szybki oddech. Co, jak co, ale całowanie wychodziło mu całkiem nieźle. Wyczuła w tym więcej uczucia, aniżeli wtedy, gdy była z Jarim. Wszystko wskazywało na to, że Jyrki naprawdę czuł do niej coś więcej, aniżeli tylko „najzwyklejszą miętę”. W takim razie…?
    Gdy wróciła do domu, stała się świadkiem czarnej rozpaczy: matka łkała w głos, a obok siedział zamyślony ojciec. Tanji z nimi nie było. Do głowy przyszło jej tylko jedno: ktoś umarł! Pytanie tylko, kto? Matti miał wypadek samochodowy?! Siostra wpadła pod tramwaj?!
- Co się stało?! Coś z Mattim, albo Tanją?! – padła przed Krystyną na kolana, jednocześnie wędrując wzrokiem na nieobecnego ojca.
- Nawet nie masz pojęcia, co! Tanja powiedziała, że wychodzi za mąż! – wykrztusiła roztrzęsiona Krystyna.
- Co…? – bąknęła zaskoczona, po czym migiem zerwała się na nogi – i to jest takie straszne?! Ludzie, zachowujecie się, jakby co najmniej umarła! Myślałam, że zawału dostanę! – zawołała z wyrzutem.
- A to dobrze, że zamierza wziąć ślub z tym prokuratorem, jeśli jeszcze do niedawna nie mogli się dogadać? To są dobre podwaliny pod małżeństwo? – bardziej opanowany Juha w końcu zabrał głos. Na takie wieści starsza córka podrapała się w czoło i zaczęła krążyć po pokoju.
- Rzeczywiście dziwne… powiedziała wam to? – popatrzyła po obojgu, z trudem wstrzymując śmiech, choć sprawa była, mimo wszystko, poważna. Ale wyglądali tak zabawnie, zupełnie załamani zamążpójściem własnej córki.
- Ja wiem, że to przeze mnie, bo się z nią dzisiaj pokłóciłam i w złości wyrzuciłam, że się nie chce usamodzielnić! Teraz chce mi zrobić na złość i wyprowadzić się do tego faceta! On na pewno będzie się na niej mścił! – pani Krysia nadal upierała się przy swojej racji, w rozpaczy chowając twarz w dłoniach
- Daj spokój, mamo. To za poważna sprawa, żeby tak do niej podchodzić. Może chciała cię tylko zdenerwować? – dociekała Kaari.
- Mnie też to powiedziała! – zaoponował poruszony ojciec.
- W takim razie trzeba jej to wybić z głowy… - rzekła w zamyśleniu. Krystyna od razu poderwała się z miejsca i rzuciła jej w ramiona, mocno przy tym ściskając. Jak widać już zapomniała, że ma być na nią zła.  
- Tak! Zrób, co w swojej mocy, ciebie na pewno posłucha! – rzuciła przy tym. Mąż poszedł za jej przykładem i znalazłszy się przy córce, poklepał ją po ramieniu, porozumiewawczo kiwając głową.  
    Panna Venerinen poczuła się tak, jakby miała do spełnienia niezwykle trudną misję, od której zależy ludzkie życie. Właściwie w pewnym sensie zależało: to Tanji i Aleksego.
    Był późny wieczór. Aleksi, nie mając bladego pojęcia o burzy, jaką wywołały jego plany matrymonialne, spędzał go w towarzystwie Jyrkiego. Muzyk pragnął się komuś wygadać, a nikt nie był do tego odpowiedniejszy. Wszak, Janne wyśmiałby go sromotnie, triumfalnie przy tym powtarzając „A nie mówiłem, że nic ci to nie da?”, zaś Tuomas mrugałby bezczelnie, parskając przy tym zaczepnie, iż wiedział, że „mocno mu odbiło na punkcie tej panny, a tak się zarzekał!”. Kietala natomiast słuchał go w skupieniu, od czasu do czasu wtrącając jakieś pytanie, i w żadnym wypadku nie zachowywał się, jak wspomniani przyjaciele.  
    Jyrki dokładnie opowiedział, jak wyglądają jego relacje z Kaari – że ta zdaje się robić wszystko na siłę. Chwilami ma wręcz wrażenie, że się go brzydzi. Owszem, bywają momenty, że jest miła i pozwala się całować w policzek. Ale właśnie – tylko tam. Dlatego też dzisiejsze zajście zaczął traktować, niczym zdobycie jakiegoś trofeum. Bolało go, iż dziewczyna traktuje go w ten sposób, bo przecież miał odniesienie do czasów, gdy spotykała się z tym „gliną”.
- Szczerze, dziwne to dla mnie – przyznał Aleksi, obracając w palcach butelkę z piwem – Kaari jest przecież w porządku, otwarta i szczera. Może próbuje grać niezdobytą? Kobitki uwielbiają bawić się w takie rzeczy – wzruszył bezradnie ramionami.
- Taa… to chyba tylko wobec mnie, bo do tego pingwina kleiła się, jak głupia – zauważył z goryczą – co robię nie tak? Dałem jej już do zrozumienia, że mi się podoba, więc nie muszę robić podchodów!
- Może właśnie o to chodzi, że za bardzo się przed nią odkryłeś? Niektóre lubią to potem wykorzystywać i wodzą faceta za nos, żeby tylko był na każde ich zawołanie.
- To w końcu jak to ma być?! Mamy przyjęte, że facet robi pierwszy krok, tak? To co mam niby robić? Rzucić ją i czekać, aż, z łaski swojej, zacznie o mnie zabiegać? Prędzej się przekręcę! – parsknął ironicznie.
- Skoro tak, to może to wszystko nie ma sensu? – zauważył nieśmiało Aleksi. Jyrki spochmurniał, robiąc pokaźny łyk piwa – co mam ci powiedzieć? Nie mogę przecież kazać ci jej rzucić. Może, ja wiem? Daj jej jeszcze trochę czasu i poobserwuj, jak się będzie zachowywać. Jeżeli dalej będzie unikać amorów, to ją zostaw i tyle – dodał, wzruszając ramionami. Muzyk przyznał mu bezgłośną rację, kiwając tylko głową. Gospodarz zerkał nań przez chwilkę, jakby się do czegoś przymierzał, ale nie był do końca pewien, czy to zrobić. Wreszcie, chrząknąwszy na odwagę, ozwał się na nowo – wiem, że to kiepski moment, ale… żenię się i… - nie dokończył, gdyż Jyrki przerwał mu, plując przed siebie piwem.
- No chyba nie powiesz, że z Venerinen?! – cały obśliniony wybałuszył oczy.
- Nie, zrobiłem casting i wybrałem sobie pierwszą lepszą – wywrócił gałkami. Muzyk oczywiście zaczął wypytywać, jak to tak nagle i w ogóle, ale przerwał mu – mniejsza o to, coś mi tylko siadło na mózg i tyle. Do rzeczy: to za jakieś dwa tygodnie, a ja nie mam świadka. Z Hannu już nam się nie układa, więc pomyślałem… czy… no, zostaniesz nim? – wykrztusił wreszcie.  
    Gdyby tylko mógł, gość znowu by się opluł, ale już nie miał czym.
- Dlaczego akurat ja? – wycelował w siebie palcem.
- W ostatnim czasie tylko ty byłeś pod ręką, jak… co ja ci się będę tłumaczył, jak jakaś baba? Przyjmujesz propozycję, czy nie? – podenerwował się.  
    Pod wpływem nacisku przybyły poderwał się z miejsca i chwyciwszy go za dłoń, mocno ją uściskał, klepiąc po ramieniu.
- Pewnie! Kurcze, stary, w życiu bym nie powiedział, że wyjdziesz do mnie z czymś takim! Kurcze, no… jestem wzruszony – śmiał się.
- Tylko mi się tu nie rozpłacz – zawtórował mu Aleksi – dobra, to jeszcze jedna prośba… miałbyś pożyczyć kasy…?
    Tanja nie miała tego wieczora łatwego życia. Okazało się wszak, że nie tylko rodzice są negatywnie nastawieni do jej planów: i Kaari miała obiekcje. Z tego wszystkiego nie jadła kolacji, gdyż zatroskane miny domowników skutecznie odebrały jej apetyt. Cóż było takiego dziwnego w tym, że zamierzała poślubić człowieka, którego kochała?!
- Co, jak co, ale po tobie się tego nie spodziewałam! – prychała, nerwowo krążąc w kółko.
- To nie tak, na serio jestem z tobą całym sercem – tłumaczyła cierpliwie siostra – ale chciałabym tylko, żebyście dali sobie jeszcze troszkę czasu, chociaż z miesiąc.
- O nie, co to, to nie! Już wystarczająco z tym zwlekałam! – potrząsnęła głową.
- Ale dopiero co się pogodziliście! Powinniście sprawdzić, czy się ze sobą dogadacie.
- Od dwóch lat się dogadujemy – upierała się przy swoim.
- A to teraz? To naprawdę poważna sprawa, przecież był na ciebie taki wściekły!  
- Wybaczył mi! – jęknęła bezsilnie.
- Gadać to on może sobie wszystko! – do pokoju „wtargnęła” zdruzgotana Krystyna. Tanja przewróciła oczami, bezradnie padając na łóżko. To się chyba dzisiaj nie skończy… - zobaczysz, że się potem będzie na tobie mścić! Będzie ci wypominać, że go zostawiłaś, i pomiatać tobą! Po to chce wziąć ten ślub!
- Po pierwsze, to JA to zaproponowałam! A po drugie, Aleks taki nie jest! – córka pokiwała drżącym palcem.
- Nie powinien był się na to zgodzić, to szaleństwo! – Kaari pokręciła głową na boki.
- Ma mało czasu, więc trzeba się spieszyć z zemstą, zanim się przekręci! – zawołała poruszona rodzicielka.
- Mamo, przestań! On nie umrze! – Tanja zacisnęła dłonie na uszach – a ty nie miałaś prawa paplać jej o chorobie Aleksa! – zaraz potem zaatakowała starszą siostrę.
- Kiedy nawet słówka nie pisnęłam! – zaprotestowała urażona – mamo, skąd się dowiedziałaś?
- Nieważne! – pisnęła osaczona kobieta – proszę cię na wszystko, co dla ciebie ważne – dopadła młodszą córkę i chwyciła za dłonie – odwołaj to! Poczekaj jeszcze trochę, a nuż i tak jest śmiertelnie chory? Co ci z niego będzie?
- Już coś powiedziałam! – wyrwała się, robiąc krok w tył – mam gdzieś, czy jest zdrowy, czy chory! Chcę JEGO! Pójdzie do szpitala, a tam się okaże, że to uleczalne, jasne?! Przestańcie mnie już torturować! To MOJE życie i będę je układać, z kim chcę!
- My chcemy tylko twojego dobra! – pani Krysia prawie już padła przed nią na kolana. Tanja wściekła się jeszcze bardziej, gdy dostrzegła, jak mocno Kaari popiera matkę.
- To jest moje dobro! – tupnęła nogą – nie znacie go tak, jak ja, do diabła! Wiem, że to nie będzie między nami stało! A nawet, jeśli mi to czasem wypomni, to mu przytaknę, bo taka jest prawda: TO JA zniszczyłam te kilka miesięcy, podczas których mogliśmy być razem! Ale skończyło się, już nie ma żadnych przeszkód! Jak się wam coś nie podoba, to proszę bardzo: nie przychodźcie na ślub, jakoś to przeżyję! – wykrzyczała, prawie już rzucając się na podłogę, niczym nieznośny bachor, i jak zwykle uciekła do łazienki, łapiąc po drodze telefon, by domownicy wreszcie dali jej spokój.  
    Krystyna bezwładnie opadła na łóżko.
- Mamo, spokojnie, bo rozchorujesz się, jak tato! – obok prędko dosiadła się Kaari – to jeszcze dwa tygodnie, może do tego czasu uda nam się ją od tego odwieść? Wiadomo, jaka ona jest, może się w ostatniej chwili rozmyślić, bo w końcu… Wiem! Pogadam z Aleksem i wyperswaduję mu to, on jest w końcu rozsądniejszy! – zawołała olśniona i od razu pobiegła po swoją komórkę, choć było już po 23:00. Niestety – linia była zajęta.
    Nie mogło być inaczej, bowiem to Tanja ją „okupywała”, zwierzając się z awantury, jaką wytoczyła jej rodzina. Mimo że nie powinna, opowiedziała narzeczonemu nawet o tym, co matka mówiła na temat jego choroby.
- Tanja, to zrozumiałe. Martwią się o ciebie, że ledwie weźmiesz ślub, a tutaj już ci mąż kopnie w kalendarz – rzucił do telefonu, poprawiając poduszkę, gdyż już postanowił się położyć.
- Nawet tak nie mów! – pisnęła po drugiej stronie – zresztą mówiłam coś: nie umrzesz! I nie obchodzi mnie, jak będziesz przechodził tą chorobę. Chcę być obok.
- Będziesz. Przecież cię nie wyrzucę, bo wiem, że i tak sobie nie pójdziesz – uśmiechnął się lekko – ale… może… przesuniemy ten ślub, co? Przynajmniej do czasu, aż nie poznam diagnozy? Przecież i tak możesz się do mnie wprowadzić. Ale najlepiej, jak wrócę ze szpitala, bo wcześniej i tak mnie nie będzie w domu – sam nie wierzył w to, co mówi, bo tak naprawdę ożenek stanowił dla niego gwarancję: wtedy już po prostu MUSIAŁABY zająć owe kąty, bo raczej na tym polega małżeństwo. A tak? W każdej chwili może się wycofać i powiedzieć, że zostanie jednak z rodzicami.  
    Prawdę mówiąc, nie do końca jej ufał. Uwierzyłby dopiero wtedy, gdy włożyłby na jej palec obrączkę i wziął w ramiona jako swoją żonę. Wówczas mógłby się domagać swoich praw, a tak? Nie mógł być jednak samolubem i wymuszać tego na niej, jeśli sam nie był pewien swej przyszłości.  
    Ale może tak naprawdę Tanja miała zdecydować za niego? Od jego ostatnich słów minęło już trochę czasu, a ta zawzięcie milczała, aż wreszcie zaczął wołać „Halo?”, lecz bez skutku. Połączenie nie uległo przerwaniu, więc może podniosły nastrój opadł i oto dotarło doń, co najlepszego wymyśliła? Z czym takie plany tak naprawdę się wiązały?
- I ty przeciwko mnie? – ozwała się nareszcie łamiącym głosem – może jednak nie chcesz się ze mną ożenić, bo cię zawiodłam, co? Jak tak, to powiedz śmiało. Zrozumiem.
- Oczywiście, że chcę! – odrzekł żarliwie. Cała ta rozmowa brzmiała, niczym dyskusja pomiędzy dwoma przedszkolakami… Tanja zdawała się być teraz taka dziecinna. A może nie tylko w tej chwili? Ale przecież do tej pory mu to nie przeszkadzało. Taka właśnie była i taką ją kochał – Tanja, wytrzymaj jeszcze te dwa tygodnie, potem zamkniemy im usta. Nie bój się, nie będę cię tłukł za to, że mnie olałaś w więzieniu… ok, możemy się o to czasem pokłócić, ale wynagrodzisz mi to, jeśli w zamian będziesz ze mną teraz – sam nie wiedział, jakim cudem owe słowa przeszły mu przez usta, ale najważniejsze, że uspokoiły narzeczoną.
- Zawsze! – zawołała do słuchawki i już przymierzyła się, by wylać z siebie potok „ckliwych słówek”, gdy oto przerwał jej Juha, dobijając się do toalety. Bynajmniej nie z wyrzutami, musiał po prostu z niej skorzystać.

***

    Wiadomość o ślubie Tanji i Aleksego rozeszła się lotem błyskawicy. Przyszła panna młoda podzieliła się nią z Enni, a ta już się postarała, by wieści dotarły i do Hanny.  I to jeszcze tego samego dnia. Syn bynajmniej nie miał zamiaru jej informować, gdyż spodziewał się takiej samej reakcji, jak ta Venerinenów, lecz niestety: już następnego dnia od wyznaczenia daty, matka przekroczyła próg jego mieszkania.
- Czyś ty zwariował?! Mało ci, jak cię potraktowała?! Jak to, to się zarzekałeś, że nie chcesz mieć z nią nic wspólnego, a teraz planujesz ślub?! Ten ból rzucił ci się na mózg?! – zaatakowała w niezbyt miły sposób.  
    W przeciwieństwie do narzeczonej, Aleksemu dłużej udawało się zachowywać spokój, toteż, odpowiedział na zarzuty chłodnym, wyważonym tonem:
- Możliwe. Po prostu postanowiłem się przed śmiercią ożenić.
- Czy ty nie masz godności?! Aleksi? – jęknęła przeciągłym, wręcz proszącym głosem, aż przeszły go ciarki – jak mogłeś po tym wszystkim jeszcze się jej oświadczyć?!
- To nie ja, sama z tym wyszła – sprostował urażony.  
    Na owe słowa kobieta na moment zamilkła. Najwyraźniej ją zaskoczyły. No tak, w końcu do tej pory panna Venerinen broniła się rękami i nogami przed takim zobowiązaniem, a teraz, proszę.
- To wyrzuty sumienia – podjęła po chwili na nowo.
- Może? Szczerze mówiąc, mam gdzieś pobudki. Ważne, że się wreszcie zdecydowała – jak gdyby nigdy nic przerzucił kanał w telewizorze. Hanna wyszła przed niego, zastawiając sobą ekran.
- Nie rozumiesz? Myśli, że umierasz i chce być dla ciebie dobra, zrehabilitować się! – rzekła jękliwie.
- Już coś powiedziałem: mam gdzieś, co nią powoduje! – zaczął się powoli irytować.
- A co, jeśli okaże się… to znaczy, tak będzie! Wyzdrowiejesz i co wtedy? Mogę się założyć, że wtedy się przestraszy i ucieknie, gdzie pieprz rośnie, bo przecież stanie przed obowiązkiem!
- To głupie! – wściekle rzucił pilotem.
- Ale bardzo możliwe! Co więcej, jestem pewna, że tak jest – upierała się przy swoim – póki myśli, że ma do czynienia z umierającym, godzi się na wszystko, bo będzie musiała wypełniać obowiązki małżeńskie i domowe tylko przez krótki czas, ale gdy przekona się, że to związek na całe życie, wycofa się! Bo ona się tego boi, nie rozumiesz, Aleksi? Przecież już to niby pojąłeś, a wciąż dajesz się wodzić za nos? Ile jeszcze? – przykucnęła przed nim, mierząc z politowaniem.
- Niedobrze mi! – prychnął tylko i zerwawszy się z miejsca, skierował po płaszcz. O nie, nie miał zamiaru słuchać tego ani minuty dłużej.  
    Kobieta oczywiście podążyła za nim.
- Od prawdy nie uciekniesz! Dojrzyj wreszcie do decyzji, by całkowicie usunąć ją z życia! To ci naprawdę dobrze zrobi! – „ględziła” mu za plecami.
- Jasna cholera! Może sam się przekonam, co jest dla mnie dobre?! Mam 32 lata, nie potrzebuję doradców! Jak się sparzę, to będzie tylko i wyłącznie MÓJ problem! Jakoś do tej pory cię nie obchodziło, jak sobie układam życie, a teraz nagle mamusia się znalazła! Daj mi spokój, w tym wieku słucha się rad życiowej partnerki, a nie matki! Do widzenia! – wykrzyczał wzburzony, po czym trzasnął drzwiami, pozostawiając Hannę samą na środku korytarza.  
    Jego początkowe słowa, owszem, bardzo ją zabolały, lecz, gdy zaczęła analizować te ostatnie, oto dotarło doń, że przecież powiedział „matka”. Co prawda, nie bezpośrednio do niej, ale dał do zrozumienia, że uznaje ją za swą rodzicielkę. Owa świadomość była niczym promyk światła na mrocznym oceanie problemów.  
    Tak bardzo obawiała się, że Venerinen znowu go skrzywdzi uciekając na wieść, że mąż ma przed sobą jeszcze wiele lat życia. Nie chciała, by znowu cierpiał, pogrążał się w depresji… A może po części powodowała nią złość na Tanję? Podświadomie nie chciała, by się jej powiodło w życiu i to również skłaniało ją do zajmowania takiej właśnie postawy? Co by to nie było, w jej mniemaniu to się nie mogło udać!

***

    Rodzina i przyjaciele podzielili się na dwa obozy: państwo Venerinen, Hanna Lehtinen oraz Kaari byli przeciwnikami przyszłego małżeństwa. Enni, Matti, Tahti, Jyrki i Tarja bardzo się ucieszyli i jak najszczerzej im kibicowali. Psycholog zaoferowała się nawet, że przeprowadzi z nimi rozmowę „zapoznawczą z przyszłymi obowiązkami”. Aleksi początkowo krzywił się na taki pomysł, ale pod wpływem narzeczonej zgodził się chadzać do Puikonen, by ta tłumaczyła mu, jak powinien obchodzić się z żoną. Pomimo tego, co sądziła o nim przyszła teściowa, naprawdę chciał, by ten związek nie tylko przetrwał, ale był przede wszystkim szczęśliwy. O ile miał przed sobą jeszcze trochę życia…
    Jak na razie mało przemawiało za założeniem rodziny: nie mieli środków, by zacząć wspólne życie (co prawda, Hanna już pomagała synowi załatwić zasiłek, ale nim go otrzyma minie przecież trochę czasu); Aleksego czekał szpital i badania; miał depresję; Tanja studiowała; do tego pan młody nie miał w domu podwójnego łóżka, w którym mogliby spocząć małżonkowie. To jego było za ciasne na dwie osoby. Pytanie tylko, za co je kupić? I czy w ogóle jest sens to robić, jeśli panna młoda ucieknie sprzed ołtarza? To znaczy, w ogóle się przed nim nie stawi. Wszystko w urzędzie było już bowiem ustalone i śmiało można było się pobierać.  
    Owszem, Aleksemu owa myśl przebiegała przez głowę, ale skutecznie ją odganiał, ilekroć otrzymał od Tanji miłosnego sms’a, czy też ta przypomniała mu, iż jeszcze tylko kilka dni i nareszcie będą razem.
    Szczęście biło z Tanji tak bardzo, że nie dało się ukryć, iż coś jest na rzeczy, wobec czego musiała nareszcie wyjawić przyjaciołom ze studiów, że wychodzi za mąż. Właśnie trwała przerwa, podczas której rozmawiała przez telefon z Aleksim. Ten poinformował ją, że Hanna postanowiła dać im w prezencie „ślubne łoże” – choć się kategorycznie zapierał – i dlatego też przyjedzie po nią na uniwersytet, gdy skończy wykłady, by mogli udać się do sklepu i jakieś wybrać. Szczęściem, Lehtinen z nimi nie będzie. Ma jej tylko dać znać, które to, a ona już załatwi formalności związane z zakupem.
- Super, jeden problem z głowy. Oj, nie narzekaj. Jak dają, to trzeba brać! Tym bardziej, że to prezent. Trzeba sobie ułatwiać życie – śmiała się do słuchawki, co Eino obserwował z nieukrywanym niesmakiem – to do później, kocham cię – zakończyła, posyłając narzeczonemu buziaka.
- Widzę, że sielanka trwa. Wiedziałem, że się pogodzicie, to było oczywiste – zauważył niepocieszony Kuokkanen. Silva trąciła go w bok, by trochę spuścił z tonu, bo jeszcze urazi koleżankę.
- Jestem przeszczęśliwa! – Tanja nie zwracała na niego większej uwagi, gdyż bujała gdzieś w obłokach.
- Na początku tak zawsze jest – uszczypnął towarzysz.
- Ekstra, że ci przebaczył – Silva usiłowała go zagłuszyć.
- Nie mogę w to uwierzyć! – panna Venerinen była gotowa poderwać się do tańca – to najlepszy człowiek pod słońcem!
- Do pierwszej kłótni.
- Eino! – warknęła koleżanka.
- Nie no, zdaję sobie sprawę, że będziemy się sprzeczać i tak dalej, ale to raczej nieuniknione – zakochana panna w ogóle nie dostrzegała złego humoru Kuokkanena – no właśnie… - uśmiechnęła się tajemniczo – zapraszam was na ślub w tą sobotę. Pobieramy się! – zawołała entuzjastycznie. Silva rozdziawiła usta z zaskoczenia, po czym doskoczyła doń i mocno wyściskała, składając najszczersze gratulacje. Eino, początkowo porażony ową wieścią, wreszcie odbił się od ściany i odszedł w głąb korytarza – co jest? Jakiś dziwny jest… - bąknęła zdziwiona Tanja – przecież dobrze wie, że uniewinnili Aleksa.
- To nie o to chodzi. Naprawdę niczego nie zauważyłaś? – towarzyszka popatrzyła jej prosto w oczy, na co bezradnie wzruszyła ramionami – kocha się w tobie i to dla niego cios, że chajtasz się z innym.
- Co? – skrzywiła się – nie no, wiem, że się mu podobam, ale żeby od razu…
- To silne, czy nie, jednak uczucie. Daj mu czas, musi się z tym oswoić. Dlatego wątpię, że przyjdzie na wasz ślub, ale ja będę na pewno – Silva znowu porwała ją w objęcia i mocno wyściskała.  
    Tanja nie miała już takiego dobrego humoru, gdyż wczuła się w nastrój Eina i zrobiło się jej go żal. Nic nie mogła jednak na to poradzić – nigdy nie dawała mu choćby cienia szansy. Niestety, ale sam był sobie winien, myśląc o niej więcej, niż powinien.
    Tego dnia nie zamienili ze sobą już ani słowa, bowiem Kuokkanen odłączył się od nich i spędzał przerwy w pojedynkę. Podczas wykładów natomiast zajmował miejsce gdzieś z tyłu sali. Silva usiłowała z nim porozmawiać, ale nie dał się tknąć.  
    Dobry humor całkowicie opuścił Tanję. Miała jednak nadzieję, że odzyska go, gdy spotka się z narzeczonym.  
    Aleksi przyjechał na miejsce kilka minut wcześniej, ale pomimo panującego chłodu wysiadł z auta i stanął obok, obserwując studentów, jacy powoli zaczęli się „wytaczać” z gmachu uniwersytetu. Wróciły wspomnienia, gdy sam był studentem. Jakże by chciał móc nadal wykonywać swój zawód… Niestety, więzienna przeszłość przekreśliła ową możliwość raz na zawsze. I to pomimo niewinności – odsiadka, to zawsze odsiadka.  
    Wtem spostrzegł w tłumie znajomą mu twarz. Jego oblicze od razu spochmurniało. I Kuokkanen nie krył się z niechęcią wobec jego osoby. Tym drugim powodowała jednak zazdrość, że ma to, czego on nie, czyli Tanję, w rzeczy samej. Aleksi, z kolei, nie potrafił mu wybaczyć, że nie stanął po jego stronie i podczas jego nieobecności skutecznie „zakręcił się” obok narzeczonej.  
    Wymienili się wrogimi spojrzeniami, acz żaden nie ruszył się z zajmowanego miejsca. Nie mieli o czym rozmawiać. Eino nie miał zamiaru przepraszać za pomyłkę, a Aleksi psuć sobie nerwów.  
    Na szczęście w drzwiach stanęła Tanja i tym samym przerwała niezręczną sytuację. Migiem pokonała schody i już znalazła się w ramionach Kietali, całując go na powitanie. Kuokkanen prychnął pod nosem, miotając na nich jakieś obraźliwe epitety, po czym odszedł w swoją stronę.
- To miło ze strony twojej mamy, że chce nam zrobić prezent. Może już się pogodziła z myślą o naszym ślubie? – zagaiła tymczasem Tanja, której zraniony kolega ani trochę nie zaprzątał teraz głowy.
- Nie sądzę… ona uważa, że… zostawisz mnie, jeśli się okaże, że to nie śmiertelna choroba – wybąkał Aleksi, zasiadając z powrotem za kierownicą.
- No to się kobieta zdziwi – mruknęła tylko, na co zmierzył ją nieśmiałym spojrzeniem – widzisz? Musisz żyć nawet po to, żeby utrzeć im wszystkim nosa – dodała zaraz potem, posyłając mu promienny uśmiech.
- Szyba jest przybrudzona… w schowku jest gąbka, poszukaj mi, jakbyś mogła – odchrząknął, kiwając na deskę rozdzielczą.  
    Narzeczona posłusznie spełniła prośbę i zajrzała we wskazane miejsce, lecz na pierwszy rzut oka nie dostrzegała pożądanego przedmiotu. Zaczęła poszukiwać go otwartą dłonią, a wówczas natrafiła na małe, czerwone pudełeczko, kształtem przypominające serce. Natychmiast posłała towarzyszowi pytające spojrzenie, na co zachęcił ją, by otworzyła znalezisko.  
    Serce rozbiło się, jak szalone. W środku znalazła prosty, acz złoty pierścionek ze skrzącą się w słońcu cyrkonią.
- To… jak to? Skąd wziąłeś…? – zaczęła się plątać, gdyż wzruszenie, przemieszane z zaskoczeniem skutecznie odbierało jej mowę.
- Czy to ważne? Niech już będzie, jak być powinno – zachęcił ją, by podała mu dłoń, po czym wsunął pierścionek na jej serdeczny palec. Tanja była bliska płaczu – ze szczęścia, ma się rozumieć.  
- Jesteś szalony! – pisnęła, mocno się do niego tuląc.
- Ja? A kto chce wyjść za faceta, który niczego nie ma i w dodatku nie wiadomo, ile jeszcze życia przed sobą?
- Ani mi się waż tak mówić! – cofnęła się, mierząc go groźnym spojrzeniem. Następnie objęła go za twarz i dodała – kocham cię, a z tym wszystkim damy sobie jakoś radę.
- Ja ciebie też – odrzekł na to i pocałował teraz już „oficjalną” narzeczoną.

***

    Mimo że Tanja zapierała się, iż niczego nie chce od swojej matki, w praktyce wcale nie było to takim prostym. W końcu nie mogła pójść do ślubu w byle czym! To znaczy, ona może i by tak zrobiła, skoro wymyśliła szybką ceremonię, ale nie zgadzał się z tym… Juha. Zawsze marzył, by jego dzieci miały godny i piękny ślub, toteż postanowił dać młodszej córce pieniądze na to, by wypożyczyła sobie sukienkę na ów dzień.  
    Pani Krysia palcem nie kiwnęła, bowiem nie mogła pogodzić się z decyzją Tanji. Wszystko było takie chore – nie dość, że w pośpiechu, to jeszcze nie mieli finansowego zabezpieczenia. Z czego niby będą się utrzymywać?! A stan psychiczny Kietali? Jego ewentualna choroba? Po co brać ślub, jeśli oczywistym było, że w przeciągu kilku miesięcy na sto procent definitywnie zakończą swoją znajomość?! Tanja była zdecydowanie niedojrzała, a on jeszcze „głupszy”, że się na to godził!
    Hanna była mniej zawzięta, aniżeli pani Venerinen i dlatego też postanowiła urządzić małe przyjęcie z okazji ślubu syna w… swoim domu. Żadne miejsce lepiej się do tego nie nadawało, bo jej posiadłość była przecież dość spora.  
    O ile dla niej było to oczywistością, to Eero i Kalle byli na STANOWCZE NIE. Lehtinen znowu zaczął grozić rozwodem, a syn zapewniał, że wyprowadzi się z domu (prawdopodobnie tylko na ten jeden dzień, bo wątpiła, żeby chciał się usamodzielnić). I sam Aleksi stawiał opór, bo jego natura nie pozwalała na wyciąganie czegoś od kogokolwiek – zwłaszcza, gdy te osoby nie darzyły go sympatią.
- Aleksi, to najważniejszy dzień w twoim życiu. Chcesz ot tak złożyć podpis i pójść do domu? Nie chcesz dać rodzinie i przyjaciołom powodu do radości, zabawienia się? – tłumaczyła cierpliwie kobieta, na co skwapliwie kręcił nosem, wymawiając się, że z pewnością rozboli go głowa i tyle będzie z jego zabawy – może nie będzie tak źle? Nie należy od razu zakładać czarnych scenariuszy. Poczujmy chociaż, że dzieje się coś ważnego, nawet, jeśli w naszym mniemaniu to szaleństwo – upierała się przy swoim.
- I to jakie – parsknął na to – ale, kto wie? Może ostatnie w moim życiu, więc warto zaryzykować.
    Udało się sforsować pana młodego, więc pozostał jeszcze tylko mąż, bo Kalle mógł się wyprowadzać, proszę bardzo, Hanna i tak wiedziała swoje. Nie miała jednak zamiaru droczyć się z Eero za pomocą słów, gdyż te i tak do niego nie docierały, więc napisała list. Nadmieniła w nim, że to ostatni raz, gdy pragnie zrobić coś dla syna, bo przecież od teraz to żona będzie tą, która winna być przy nim w razie problemów, czy innych okoliczności (nawet, jeśli w jej mniemaniu panna Venerinen ucieknie, gdzie pieprz rośnie przy pierwszej, nadarzającej się okazji). Wyraziła też przekonanie, że na pewno byłby niepocieszony, gdyby ktoś usiłował zakłócić ceremonię ślubną któregoś z jego dzieci, i że ta będzie przecież o wiele huczniejsza, aniżeli skromne przyjęcie jej syna.  
    Na koniec odwołała się do swych matczynych uczuć, oraz gorącego pragnienia zadośćuczynienia Aleksemu tego, czego nie mogła dać mu w dzieciństwie. Może nazwać to wyrzutami sumienia, czy kryzysem wieku średniego, ale ona musi to zrobić. Ponadto zapewniła go, że przecież nadal go kocha i nie chce się rozstawać z powodu własnego dziecka, które zresztą jest wspaniałym człowiekiem, tylko powinien dać mu szansę i wreszcie zaakceptować.  
    Lektura szczerego, płynącego z głębi serca listu wreszcie skruszyła kamienne serce Eero Lehtinena i zgodził się, by Hanna urządziła przyjęcie w ich domu.  
    Dwa tygodnie nie są długim okresem czasu i dlatego przygotowywano wszystko w wielkim pośpiechu – Hanna nie tylko zorganizowała prowiant, ale i obrączki. Aleksi był jej za to bardzo wdzięczny, choć tego nie okazywał, bowiem zdawał sobie sprawę z tego, że matka nie do końca wierzy, iż do ślubu w ogóle dojdzie. Ba, on sam w to wątpił, choć wstyd mu było się przyznać. Bardzo kochał narzeczoną, ale jednocześnie dobrze wiedział, że ta potrafi stchórzyć w ostatniej chwili. Tym bardziej więc wszystkie te przygotowania były niepożądane, ale godził się na nie dla świętego spokoju.  
    Tanja miała już sukienkę, co prawda wypożyczoną za niewiele, ale bardzo ładną – za kolano, z białego materiału, który powleczony był koronką w kwiecisty wzór. Z uwagi na porę roku, sukienka była z długim rękawem, lecz te były prześwitujące, tak, jak  i jej górna część.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 6628 słów i 36856 znaków.

4 komentarze

 
  • Wikaaaa

    Będzie dzisiaj jakiś rozdział ? Bo nie wiem czy iść spać ? :D ????

    18 gru 2016

  • nutty25

    @Wikaaaa ech, chyba dzisiaj już nie, bo coś tam poprawiam i dopisuję i się chyba nie wyrobię, bo już padam z tym na twarz... :faint: ;)

    18 gru 2016

  • Freya

    Cholera jasna... no to nie wiem, czy szykować się i prezenty pakować. Nawet nie wiadomo, czy będzie jakiś wieczór panieńsko/kawalerski i teges. Przed ślubem przydałoby się im obojgu jakieś "zamulenie", żeby za dużo nie myśleli podczas ceremonii.  :beek:

    18 gru 2016

  • nutty25

    @Freya czytałam o ich "wieczorach" panieńskich/kawalerskich - tam są nieźle z tym odjechani, chodzi o to, żeby zrobić coś szalonego (skok na banji, gra w hokeja itd.), czasami bawią się nawet kilka dni i oczywiście dużo chleją ;) :beek:

    18 gru 2016

  • nutty25

    @Freya znaczy skok na *bungee

    18 gru 2016

  • Freya

    @nutty25 spox; rozumiem - że masz na uwadze skoki na gungee - na bani :ziober:

    19 gru 2016

  • nutty25

    @Freya haha, może być i tak ;)

    19 gru 2016

  • jaaa

    Dlaczego w takim momecie przerwałaś???

    18 gru 2016

  • nutty25

    @jaaa żeby zbudować napięcie hah :)

    18 gru 2016

  • jaaa

    @nutty25  :pissed:

    18 gru 2016

  • Beno1

    Musiałaś przerwać w takim momencie, okrutna jesteś  :nerw:

    17 gru 2016

  • nutty25

    @Beno1 heh, chwyt marketingowy ;)

    18 gru 2016