A rush of blood to the head cz. 24

Hanna zamknęła drzwi za gościem z prawdziwą satysfakcją i od razu ruszyła do pokoju, w jakim przebywał Aleksi, by przekonać się, czy nie obudziły go podniesione głosy. Ależ skąd, tabletki doskonale spełniały swoją rolę – spał, jak zabity. Kobieta zasiadła na drugim końcu łóżka i zaczęła go obserwować.  
    Nigdy nie chciała mu tego wyznać wprost, ale był bardzo podobny do swojego ojca. Jeśli chodziło o charakter, na szczęście sporo odziedziczył po niej, ale ta duma, czy zawzięcie… tutaj geny musiały skierować się bardziej ku owemu mężczyźnie, bądź dalszym członkom jej, czy też jego rodziny. Ciekawe, jak wyglądał, gdy był małym dzieckiem? Pomyślała, rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu jakichś regałów, w których ewentualnie mogłaby znaleźć takowe pamiątki.  
    Z powrotem skierowała wzrok na niego i wyciągnęła rękę, gładząc go po głowie. Natychmiast drgnął niespokojnie, nieprzyzwyczajony do takich gestów. Odruchowo cofnęła dłoń, obawiając się, że ten się obudzi, ale jedyne, co zrobił, to przewrócił się na plecy i spał dalej. O nie, po takiej dawce niemożliwym było prędko dojść do siebie.
    Mijały godziny, jak na razie nie wstawał nawet za potrzebą. Matka oglądała obok telewizor, i to dość głośno, a on nie reagował. W pewnym jednak momencie otworzył oczy i ujrzał przed sobą Tanję… leżała obok, posyłając mu promienny uśmiech.
- Skąd się tutaj wzięłaś? – bąknął zdziwiony.
- Przygotować ci coś do jedzenia? – pocałowała go „na powitanie”, po czym w bardzo zwinny sposób „zsunęła się” z łóżka, niczym gibka kocica.
- Nie, nie trzeba! Nie idź nigdzie – zerwał się w posłaniu, gdyż wewnątrz trawiło go przeczucie, że jeśli ta teraz opuści pokój, to już nie wróci. Do jego dłoni dotknęło się coś zimnego. Gdy tam spojrzał, okazało się, że to zielony onyks – poczekaj, zgubiłaś! – zawołał, prędko za nią biegnąc, lecz zeszedł całe mieszkanie, a tej nigdzie nie było – Tanja, gdzieś się podziała…? Gdzie jesteś…? Tanja…? – wymamrotał przez sen.  
    Hanna spojrzała w jego stronę i bezradnie pokręciła głową na boki. Że też się nie zastanowił, lecz tak lekkomyślnie zainwestował w znajomość z tak trudną dziewczyną! Ale ona go ostrzegała, jak dziś to pamięta: gdy był w jej domu, opowiadała mu, jak skomplikowane może być życie z kobietą, która doświadczyła na sobie gwałtu. A przynajmniej Venerinen należała do tych o wiele trudniejszych przypadków… Jeśli jednak nie była gotowa, to po co zawracała głowę innym? Tak, ona była tutaj zdecydowanie najbardziej winna!
    Przez mary senne przetoczyło się jeszcze wiele postaci, których imiona skrupulatnie wymieniał, i tak rodzicielka usłyszała jeszcze co nieco o Hannu, Jyrkim, Perttu, czy Virkinainenie, do którego miał zanieść jakieś papiery (niestety, nie sprecyzował o jakie to „świstki” chodziło). Wiele z tych bełkotów ją śmieszyło (jak choćby ten dotyczący szefa prokuratury), inne przygnębiały, jeśli tylko ponownie padało w nich imię Tanji, a ten, w którym mruczał, że „zabije wyjca”, wręcz przeraził.
    Właśnie przebywała w drugim pokoju, w którym trzymał książki oraz rozmaite kodeksy, i przeglądała je w nadziei, że natrafi na jakiś album ze zdjęciami, gdy wtem dobiegło ją ciche „Mamo”. Wnętrze zalała ciepła fala, której towarzyszył ból, oznaczający przejęcie. Czyżby ją wołał i to w taki sposób? Czyżby nadeszła ta chwila, jakiej nigdy nie spodziewała się doczekać?!  
    Rzuciła lektury na fotel i czym prędzej pognała do sąsiedniego pomieszczenia, ale tam okazało się, że jak zwykle bełkocze przez sen. Szukał czegoś na łóżku, aż wreszcie pochwycił poduszkę i wtulił się w nią, mrucząc coś niezrozumiałego.  
    W jednej chwili opuściły ją wszystkie siły, aż musiała chwycić się futryny. Wyobraźnia natychmiast zaczęła podpowiadać, że może tak wyglądały w jego przypadku noce, spędzone w sierocińcu? A nuż przed snem wyobrażał sobie, że przychodzi do niego mama, która opowiada mu na dobranoc bajkę i całuje w czoło, jak to robią inne matki na świecie? Może o niej śnił, również w dzieciństwie nawołując przez sen?  
    Wsparła czoło na zimnej futrynie. Poczuła się tak zmęczona wyrzutami sumienia…  
    Ruszyła ku niemu, po czym przysiadła się obok i zaczęła głaskać po ramieniu, choć zapewne nie miał bladego pojęcia, iż coś takiego się dzieje. Tym razem spał spokojnie, toteż trwała tak dosyć długo, nucąc kołysanki, jakie śpiewała w dzieciństwie Kalle i Tahti. Przynajmniej tyle mogła teraz zrobić.
    Był późny wieczór. Eero wpatrywał się w telewizor, raz po raz zerkając przy tym na zegarek. Hanna powinna już być… gdzie się znowu podziewała?! Dzwonił, ale nie odbierała. Na kolacji też się nie zjawiła… Od kiedy ten „podrzutek” trafił do więzienia była gościem w domu… A jak triumfowała, gdy z satysfakcją w głosie oznajmiła mu, że „znajda” został uniewinniony… „Też mu uciecha mieć w rodzinie kryminalistę!” – prychał wzburzony, aż w salonie pojawiła się Tahti.
- O, dobrze, że jesteś! Może ty wiesz, gdzie jest mama? – zagaił doń.
- Nie ma jej jeszcze? Mówiła, że idzie do Aleksa, to może jeszcze u niego jest? Poszłabym z nią, ale miałam zajęcia i…
- „Aleks”, „Aleks”! – prychnął zdegustowany – ani mi się waż do niego chodzić! Skoro siedział w więzieniu za takie rzeczy, to…
- Tato?! – pisnęła oburzona córka.
- No co? Mając takiego tatka, to nigdy nie wiadomo! Wiesz, gdzie ten „Aleks” mieszka? – zaakcentował ironicznie.
- Po co ci to wiedzieć? – mruknęła z dystansem. Mimo wszystko brat zyskał sobie jej sympatię.
- Pojadę po nią, jeszcze czego, żeby miała spać poza domem przez jakiegoś „Aleksa”! Dobre sobie!
    Hanna w istocie nadal przebywała w centrum miasta i właśnie szykowała sobie coś na kolację, gdy w progu stanął nieprzytomny syn. Być może nareszcie poczuł fizjologiczną potrzebę, lecz pomyliły mu się kierunki? Przez moment wpatrywał się w kobietę niepewnym spojrzeniem, po czym dotarł do krzesła i padł na nie, siadając przy stole.
- Wyspałeś się już? Może coś do jedzenia? – chwyciła w ręce miskę, w której przyrządziła wegetariańską sałatkę. Nie doczekała się jednak odpowiedzi, bowiem ten wsparł się na łokciu i zaczął od nowa przysypiać – hola, hola, mój drogi! Jak masz zamiar dalej spać, to nie tutaj! Wracamy do pokoju – wzięła go pod ramię i z trudem uniosła z krzesła. Po drodze coś tam marudził, ale ciężko było zrozumieć, co. Ledwie ułożyła go do snu… czy raczej jego kontynuacji, a ktoś zaczął dobijać się do drzwi – może to ten Hannu, czy o kim on tam mówił? – mruknęła do siebie, zmierzając do owego „ktosia” – „byle to znowu nie ona! Jest w końcu na tyle bezczelna, że gotowa tu wrócić, gdy będzie sądziła, że mnie już nie ma” – dodała w duchu, mając na myśli oczywiście Tanję, lecz nic bardziej mylnego: na korytarzu stał Eero.
- No oczywiście, gdzieżby mogła być?! – „przywitał się”, prędko pakując do środka – zbieraj się, wracamy do domu – rozkazał zaraz potem.
- Nigdzie nie idę! Co to ma być w ogóle za zwracanie się do mnie, jak do niewolnicy?! – zawołała oburzona kobieta.
- Widzisz, która jest godzina? Masz jeszcze dom, rodzinę! – popukał palcem w tarczę zegarka.
- Jesteście dorośli, a on mnie potrzebuje. Chyba zostanę tutaj na noc, to…
- Co proszę?! Zostawisz nas dla obcego faceta, który w dodatku co dopiero wyszedł z więzienia?! – krzyknął oburzony mężczyzna.
- To mój SYN! Ile mam ci jeszcze powtarzać?! I właśnie dlatego, że stamtąd wyszedł, jest teraz w złym stanie! Jak masz zamiar robić mi wyrzuty, to albo stąd wyjdź, albo zachowuj się i po prostu ze mną zostań. Możesz przespać się na kanapie.
- No nie! Co to, on mała dzidzia, że trzeba się nim zajmować?!
- Gdy był małym dzieckiem tego nie robiłam, więc będę teraz! Nie każ mi wybierać pomiędzy tobą, a nim, bo przykro mi, ale wygra on. Jestem mu to winna! – kiwnęła palcem,  na co małżonek z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Ty zupełnie zwariowałaś… Ale ostrzegam cię: niedługo Tero może zająć się naszą sprawą… rozwodową – popatrzył znacząco, po czym wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.  
    Hanna przetarła zmęczoną twarz i bezradnie oparła się o ścianę, zadając sobie, póki co, retoryczne pytania, co z tym wszystkim zrobić? Jak sprawić, by Eero zrozumiał, że Aleksi jest częścią jej przeszłości, toteż powinien zaakceptować ją, jako kobietę, mającą syna spoza ich związku? Ileż byłoby wspanialej i łatwiej, gdyby Lehtinen uznał go za członka ich rodziny, cieplej się do niego odnosił! Wówczas i jej byłoby o wiele łatwiej pozyskać względy Aleksego.  
    Aleksi przespał jeszcze całą noc, by dojść do jakiej takiej świadomości po godzinie 14-stej po południu, dnia następnego oczywiście. Przez cały ten czas Hanna była obok, gotując w kuchni obiad. Gdy otworzył oczy, to właśnie stamtąd pochodzący zapach doszedł jego nozdrzy. Od razu zasiadł zdziwiony, zastanawiając się, gdzie w ogóle jest? Rozejrzał się jednak wokoło – jakby własne kąty… Skierował się do kuchni i od razu dostrzegł stojącą przy kuchence matkę, która akurat próbowała przygotowywanej przez siebie potrawy.
- Skąd ty się tu wzięłaś? – spytał zaskoczony. Odwróciła się, równie zdziwiona. A więc niczego nie pamiętał, bo przecież już ją tutaj widział, bądź pomylił wczorajszą „wycieczkę” po mieszkaniu z jednym ze snów.
- To raczej ty mi powiedz, co nawyprawiałeś. Co to za tabletki? – wzięła się pod boki.
- Miałem sobie znaleźć inny sposób na zapomnienie, to znalazłem: sen – mruknął, zasiadając na tym samym krześle, co wczoraj.
- Co jeden pomysł, to „lepszy”! – wywróciła oczami, na co ten się skwasił, gdyż nie lubił zarzucania mu nieumiejętności ogarnięcia się – zjesz coś? Ugotowałam zupę warzywną. Jest też łosoś, zapiekany w ziemniakach – nim zdążył odpowiedzieć, zrobił to za niego pusty żołądek: Hannę dobiegł jego głośny pomruk. Parsknęła śmiechem i zabrała się za podawanie posiłku.  
    W chwilę potem już razem zasiadali, spożywając obiad. Aleksi obserwował kątem oka rodzicielkę, wspominając słowa Tanji, która powiedziała mu przecież kiedyś, że wszyscy mogą się od niego odwrócić, ale matka na pewno tego nie zrobi. Dziwne, ale miała rację…  
    Naszła go „kuriozalna” ochota, by jej za to podziękować. Jak zaraz jednak się przekonał, myśl okazała się łatwiejsza od praktyki i wystarczył jej pytający wzrok, by wykrztusił coś z goła innego:
- Coś słabo działają te tabletki… myślałem, że będę spał ze trzy dni. Następnym razem wezmę więcej.
- Już ty mi takich eksperymentów nie rób! – pogroziła widelcem – ciesz się lepiej, że skończyło się tylko na tym, a nie szpitalu – dodała z powagą. Wykrzywił się z niechęcią, ale odpowiedź przemilczał, po czym podjął na nowo:
- Chyba jeszcze nikt dla mnie nie gotował… no, chyba, że w bidulu. Fajnie by było, gdyby… tak było na co dzień – dokończył w zamyśleniu.
- Jeśli myślisz o tej samej osobie, co ja, to stanowczo ci odradzam. Tanja nie jest gotowa na taką odpowiedzialność i nie chodzi mi tutaj wyłącznie o to, że nie potrafi gotować. Ale…
- Taa, wiem… Ale i co za różnica? Już przecież ma lalusia, którego pewnie też niebawem kopnie w tyłek – prychnął z niesmakiem.  
    Hanna zawahała się. Powiedzieć mu, że ta była tutaj i stanowczo to zdementowała?
- A co, gdyby jednak była wolna? – miast tego zadała pytanie, na które nie potrafił odpowiedzieć. Albo też bał się mówić przy niej – Aleksi, z nią miałbyś same problemy. Widzisz, co się stało, gdy ta baba cię wrobiła. Ona nie ufa mężczyznom. Tak naprawdę się ich boi, dlatego, chociaż myśli inaczej, zawsze by przed tobą uciekała. Odwlekała to w nieskończoność. Po co był wrzesień? By powiedzieć ci wtedy, że musi zaczekać do października i tak dalej – wywróciła znacząco oczyma – zresztą co to za miłość, gdy nie ufasz? Żadna! Powinna być przez ten cały czas przy tobie, a jak było?
- Dobra, starczy! – chwycił się za głowę – ja to wszystko wiem! I bynajmniej nie mam zamiaru jej o coś prosić, spokojna głowa – dodał ponuro, a następnie wstał i wyszedł po coś do pokoju. Kobieta odetchnęła, mimo wszystko radując się w duchu, iż ten nie odparował jej czymś w rodzaju „Przestań tak bardzo wpływać na moje życie! Interesuje się po upływie 30-stu lat, a gdzie byłaś wcześniej?!” – zabawne! – pojawił się znowu w kuchni, wpatrując w wyświetlacz komórki – „Aleksi, muszę z tobą pilnie porozmawiać”, „Aleksi, odpowiedz proszę, to ważne”, „Aleksi, przepraszam cię za wszystko, chcę ci to wyjaśnić. Spotkajmy się, proszę”. Jak myślisz, kto jest autorem, czy raczej AUTORKĄ tych sms’ów? – zasiadł z powrotem, spoglądając na matkę z udawanym rozbawieniem.
- I co? Spotkasz się z nią? – rzuciła od niechcenia.
- Niby po co? Co mi takiego powie, czego ja nie wiem? – wzruszył od niechcenia ramionami, po czym zaczął odpisywać.  
    Hanna westchnęła w duchu i strapiona oparła się o blat. Pisał do tej „krętaczki”. Mimo wszystko postąpi odwrotnie do tego, jak się przy niej zarzekał. Że też niektórzy mężczyźni bywali takimi głupcami…  
    Wtem jej komórka oznajmiła nadejście sms’a. „Zwlokła się” po nią ociężale, pewna, iż to mąż z kolejnymi wyrzutami. Aleksi uważnie obserwował każdy jej ruch, aż w kluczowym momencie, gdy ta już zerkała do wiadomości, wbił wzrok w blat stołu. Kobieta odczytała już treść sms’a, jaki zawierał jedno tylko zdanie: „Dzięki za wszystko”.
- Jakie to… jakie… miłe! Aż nie mogę znaleźć słów! Kochany jesteś! – jej twarz ozdobił promienny uśmiech. Prędko doń podeszła i ucałowała w policzek – sprawiłeś, że ten dzień jest teraz o wiele piękniejszy! – dodała, głaszcząc go po ramieniu, na co odparł tylko „A tam!”, niczym onieśmielone dziecko, które bardzo się czegoś wstydzi. Trudno, nie potrafił tego przekazać w inny sposób.  

***

    Sobota była dniem, w którym spadł pierwszy tej jesieni śnieg. Szybko jednak topniał, w rezultacie czego na ulicach powstała mokra „breja”. Kaari od samego rana nakłaniała siostrę, by ta udała się z nią… na występ „Fairy Tales”. Chciała w ten sposób przekonać Tanję, że Jyrki wcale nie jest taki zły, za jakiego go ma, a i grają całkiem nieźle. Ponadto młodsza panna Venerinen miała od kilku dni nie najlepszy nastrój – wszystko to oczywiście zasługa Hanny Lehtinen – toteż Kaari pomyślała sobie, iż jeśliby gdzieś razem wyszły, być może ten by się jej poprawił.
- Możemy zabrać ze sobą Enni, żeby było ci raźniej – „marudziła”, gdy siostra dokarmiała kota – o, nawet Mattiego! Co ty na to? – proponowała, kiedy ta zajęta była zmienianiem pościeli – albo Eino! – zawołała, stojąc już przy pralce.
- Dość! Żaden Eino! Nie potrzebuję, by ktoś mnie z nim zobaczył poza uczelnią i znowu wmawiał Aleksowi jakieś pierdoły! – oburzona, zerwała się na nogi – coś się tak uparła, skoro wiesz, że ja nienawidzę „Bajek”?! – zaatakowała z pretensją.
- Bo to już nie jest ten sam zespół! Nawet już zdjęli z repertuaru ten nieszczęsny song, który z nim śpiewałaś. Wybłagałam to u Jyrkiego.
- No proszę, jakie już masz wtyki…
- Przestań! Potrzebuję rozrywki, a odkąd zamknęli Aleksa, nasza paczka już właściwie nie istnieje. Co ja poradzę, że dostałam zaproszenie akurat od niego?
- To nie znaczy, że ja od razu muszę iść z tobą… oni mnie zresztą nie lubią. Jyrki też nie – skrzyżowała ręce na piersi, „posyłając” siostrze język.
- Skąd wiesz? Jak tam pójdziesz, to bardzo go podbudujesz! Pokażesz mu, że już nie musi się przejmować przeszłością, bo ty mu wybaczyłaś! – „truła” uparcie.
- Jakoś mi na tym nie zależy! I wcale nie wierzę, że się tym trapi!
- Poza tym, z tego co wiem, Aleks też tam będzie – wyjęła asa z rękawa.
- Niby jakim cudem? – skrzywiła się.
- Jyrki mówił mi, że postara się go zaprosić. Ostatnimi czasy trochę się skumplowali i tak jakoś…
- No nie, jeszcze tego brakowało, żeby Aleks się z nim zaprzyjaźnił! – zwiesiła bezradnie ręce – to ja już widzę, jak skończy!
- Nie przesadzaj, dobra? Jyrki nie jest jakimś wykolejeńcem. W przeciwnym razie bym się z nim nie zadawała – zaoponowała poruszona.
- Proszę, jaka się obrończyni kudłacza znalazła! Przyznaj się: już podbił twoje kamienne serducho! – trąciła ją złośliwie w ramię.
- Spadaj, albo obrzucę cię brudnymi skarpetami taty! – wystawiła język – dobra, sprawa załatwiona! Nie idziesz, spoko! Ja, jak najbardziej i mam gdzieś, co tam sobie myślisz!
- Czekaj, niczego takiego nie powiedziałam! – wybiegła za nią z łazienki – o której to się zaczyna? – zapytała z pokaźną dozą rezerwy, jaką maskowała poruszenie. Wszak, bardzo zależało jej na tym, by wreszcie porozmawiać z Aleksim w cztery oczy.  
    Kaari z trudem się opanowała i odpowiedziała na pytanie, w duchu wręcz skacząc z radości, iż udało się jej przekonać „uparciuchę”.
    Enni umówiła się z Laurim na „romantyczną kolację”, więc większe towarzystwo nie wchodziło w grę. Szczęściem, Matti był jak najbardziej wolny, toteż rodzeństwo całą trójką udało się do lokalu, jaki Kaari już dobrze znała. Po drodze nie obyło się jednak bez zaczepek w kierunku starszej siostry, która w rezultacie zaczęła już żałować, że postanowiła pomóc tej młodszej… A może tak naprawdę robiła to dla siebie – by Tanja zaakceptowała wreszcie jej znajomość z Jyrkim? Nawet, jeśli tak właśnie było, Kaari na razie tego nie dostrzegała.
- Jakoś go nie ma, a knajpa wygląda nieciekawie – narzekała w jakiś czas potem młodsza panna Venerinen, gdy już zasiedli przy jednym ze stolików.
- E tam, przynajmniej napijemy się piwka i posłuchamy darmowej muzyczki! – Matti aż zatarł ręce.
- A ty tylko z tym piwem! – trzepnęła go w ramię.
- Jest, przyszedł! – szepnęła uradowana Kaari (gdyby Aleksi się nie pojawił, siostra nie przestałaby „ględzić jej za uchem”). Na owo oznajmienie, Tanja od razu popatrzyła w kierunku wyjścia.  
    Istotnie: niegdyś narzeczony stanął w lokalu, jak zwykle elegancki, przystrzyżony i dokładnie ogolony. Nawet stary płaszcz prezentował się nie najgorzej, bowiem przeszedł gruntowne czyszczenie (wszystko to za radą Hanny, jak i nadzieją, że może tym razem uda mu się poderwać jakąś dziewczynę?).
- Jak ja go dawno nie widziałem… idę się przywitać! – Matti od razu poderwał się z miejsca, choć Tanja miała ochotę przytrzymać go za ubranie.
- Idziemy z nim? – Kaari spojrzała na siostrę.
- To idźcie, ja… ja tu zostanę – mruknęła z wahaniem.
- Przecież chciałaś z nim porozmawiać.
- PÓŹNIEJ – odrzekła dobitnie. Starsza z nich wzruszyła więc ramionami i udała się za bratem. Wszak, i ona jeszcze nie widziała się z „panem K.”.
    W rezultacie w jakąś minutę później Tanja przeżywała już straszne katorgi – ona też chciałaby być tam z nimi, ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest osobą niepożądaną. „Aleks” przywitał dwójkę rodzeństwa z uśmiechem i nawet wyściskał się z Mattim, który ochoczo „rzucił mu się w ramiona”, powodowany ogromną ulgą, iż kolega jednak okazał się niewinny.  
    W pewnym momencie Tanja spostrzegła, że Aleksemu zrzedła mina. Zaraz potem natrafił na jej spojrzenie i wszystko stało się jasne: Kaari powiedziała mu, że są tu we trójkę. Nie wykonał jednak żadnego gestu, jaki stanowiłby powitanie. Spuściła wzrok, wyzywając się w duchu, co tu właściwie robi, skoro on nie życzy sobie rozmów z nią?! Towarzysze natomiast zamienili z nim jeszcze parę słów, po czym wrócili na miejsce, gdyż na scenie pojawiła się obsługa lokalu, co zapowiadało, że niebawem zacznie się występ.
- Co za gość! Nic się nie zmienił! – zachwalał Matti, siadając na swoim krześle – szkoda, że nie chciał się do nas dosiąść.
- Przeze mnie. Mogłam zostać w domu, to mielibyście go dla siebie… - zauważyła smutno Tanja.
- Ej, ale nie trać nadziei! Spróbujesz po występie – siostra mrugnęła zachęcająco, lecz nic nie było w stanie poprawić jej humoru. Zachowanie „Aleksa” sprawiło, że odechciało się jej jakichkolwiek starań.
    Na scenę wyszli „Fairy Tales”, powitani kilkoma brawami, z których jedne należały do Kaari. Jyrki prędko spostrzegł jej obecność i puścił oczko. Tanja się zgorszyła. Nie mogła pojąć, jak siostra mogła się zakochać w takim człowieku (bo dla niej było to oczywistością)?!  
    Samu przywitał się z publiką kilkoma słowami, po czym rozpoczęli występ.  
    Z instrumentów ledwie popłynęły pierwsze dźwięki, a młodsza panna Venerinen poczuła się obserwowana. Poczuwszy w piersi znajomy ścisk powoli odwróciła głowę i od razu natknęła się na wzrok Aleksego, który zasiadał kilka stolików dalej, trochę na lewo od nich. Znowu patrzył na nią w ten sam sposób, co wtedy w sądzie, gdy wpierw nagadała mu, iż „tylko uczyła się przy jego pomocy nawiązywać kontakty z mężczyznami”. Ów wzrok przepełniony był żalem i wyrzutami. Z pewnością zastanawiał się przy tym, czemu nie jest z Einem?  
    Tak, jak wtedy, odwzajemniała się tak długo, aż ten wreszcie odwrócił twarz i wpatrzył się teraz w Samu, który właśnie wykonywał refren chwytliwej piosenki. Tanja nie dała za wygraną – czuła, że musi na niego patrzeć. W ten sposób pokaże mu, że wciąż o nim myśli i nie ma żadnego drugiego! Dzięki temu dobrze go też zapamięta, bo a nuż, to ostatnie chwile, w jakich go widzi? Wszak, Helsinki były bardzo dużym miastem, więc nie tak łatwo było spotkać się ponownie… Jeśli jednak on odejdzie, lepiej niech będzie, by się nie widywali, bo ilekroć go ujrzy – rany będą otwierały się na nowo. Będzie cierpieć, iż nie może zamienić z nim słowa, dotknąć go, poczuć, iż jest blisko i czuje to samo, co ona.  
    Ależ zmarniał przez ten czas… Istotnie schudł, lecz w twarzy było coś jeszcze, co świadczyło o złym samopoczuciu. Ciężko było jednak stwierdzić, cóż to takiego?
    Kaari znowu skupiona była na „wyczynach” kolegi, który bardzo szybko opanował nowe chwyty, zręcznie operując palcami na delikatnych strunach. W pewnym momencie Samu zadedykował kolejną piosenkę „ładnej dziewczynie”, która jest na ich występach każdego tygodnia i gorąco wspiera ich działalność”. Adresatka owych pochlebstw od razu „spiekła raka”, zaś Tanja na moment odwróciła swoją uwagę od „Aleksa” i posłała jej miażdżące spojrzenie. Jeszcze czego, by do powszechnej wiadomości wyciekła plotka, iż siostra tej, co cierpiała przez „Bajki”, jest gorącą zwolenniczką owego zespołu?!  
    Atmosfera zagęściła się jeszcze bardziej, gdy Jyrki dopchał się do mikrofonu i krzyknął „Kaar, for you!”. Starsza z panien Venerinen miała już ochotę zapaść się pod ziemię…
- Kto by pomyślał, że moja siora będzie się zadawać z kumplem świra? Co na to rodzice? – parsknął Matti.
- To TYLKO kolega! W takim wypadku nie muszę ich o tym informować – burknęła zmieszana. Tanja złośliwie kopnęła ją pod stolikiem w kostkę. Obiecała sobie, że już nigdy więcej nie zabierze ich tutaj ze sobą! O nie, ona sama nigdy już tutaj nie przyjdzie!
    Aleksi zerkał na nich od czasu do czasu, mimo wszystko żałując, iż siedzi z dala. Wszak, były to miłe czasy, gdy tworzyli tą „swoją paczkę”… Przywitał się, jak cywilizowany człowiek, ale gdzieś w głębi siebie żywił do nich urazę, iż być może przyznali Raikinen rację. Owszem, mieli do tego prawo, ale i on, by oczekiwać od przyjaciół wiary i zaufania. Niestety, lecz musi pozostać, jak jest – czyli na dystans. Zbyt bliska znajomość z nimi oznaczałaby spotkania z Tanją, a postanowił unikać tego, jak ognia.
    Po skończonym występie, muzycy „Fairy Tales” (z wyjątkiem Jannego, który wciąż żywił do panien Venerinen niechęć) wraz z Jyrkim na czele, udali się do znajomych, by podziękować za wsparcie. Samu przywitał się uściskiem ręki, wpatrując przy tym w oczy Kaari tak długo, że ta, zmieszana, spuściła oblicze. Basista poczuł się zagrożony, tym bardziej, że ta pochwaliła wokalistę za „czysty, mocny głos”.  
    O tak, Karkonen był wysokim blondynem, z, co prawda, dłuższymi, acz ledwie dostającymi za uszy włosami, zaś twarz „zdobił” zarost w postaci bródki wokół ust.
- Ma już dziewczynę, jak coś – Jyrki szepnął na ucho Kaari przy pierwszej nadarzającej się okazji.
- Spadaj, czy ja go podrywam, albo co?! – szturchnęła go oburzona.
- Jak ci się podobało? – jak gdyby nigdy nic, muzyk zwrócił się do Tanji, mimo iż jej mina bynajmniej nie zachęcała do konwersacji. Istotnie: nic nie odpowiedziała, jedynie wzruszywszy ramionami. Widok jego oraz Tuomasa razem skutecznie przypominał jej tamten wieczór w autokarze…  
    Prześlizgnęła się pomiędzy nimi i zaczęła rozglądać po lokalu. Jyrki był tak bardzo zajęty siostrą, że zapomniał o Aleksim… Jest! Na szczęście, jeszcze sobie nie poszedł – stał przy barze, z pewnością coś zamawiając. Obejrzała się za siebie: Matti już zagadywał Jyrkiego, a Kaari dyskutowała z Samu oraz Tuomasem. Tam więc wracać nie miała po co, co dodało jej odwagi do tego, by wreszcie zagadnąć Aleksego.  
    Zaraz potem wyczuł obok siebie jej obecność – to musiała być ona, bo aż dotąd pamiętał zapach jej perfum.
- Cześć… - zagaiła nieśmiało – ja… chciałam pogadać.
- Jest w ogóle o czym? – mruknął, upijając drinka, jaki w istocie zamówił.
- Po pierwsze, nie jestem z Eino i nigdy nie byłam – ciągnęła mimo chłodu z jego strony.
- Nie obchodzi mnie to, możesz sobie być, z kim chcesz. Wrzesień minął.
- To dlaczego wysłałeś mi z więzienia ten list, co? – zauważyła, z trudem się opanowując.
- Bo to jeden? Traktuj to, jako chwilową utratę władz umysłowych – parsknął ironicznie – w waszym związku przeszkadzało mi tylko to, że kiedyś uważał się za mojego kumpla, ale po przemyśleniu ogółu jest mi wszystko jedno. Szczęścia życzę – dodał, nareszcie patrząc jej w twarz.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! Już powiedziałam, że to nieprawda! – jęknęła desperacko.
- No i na co mi to wiedzieć?! Nawet napić się w spokoju nie można, bo ci trują za uszami! – uderzył szklanką w blat, aż podskoczyła w miejscu – nie chcę cię znać, dociera to do ciebie? – zmierzył ją znacząco – tak? Mam nadzieję, raczej bystra jesteś – dodał cynicznie, po czym ruszył w głąb lokalu, zaczepiając po drodze Jyrkiego. Powiedział mu kilka słów i pomachawszy do dwójki rodzeństwa Venerinen, opuścił klub.  
    Tanja wciąż stała w tym samym miejscu, niczym słup soli. Powoli zaczęło do niej docierać, co przed chwilą usłyszała i w rezultacie ścisnęło ją w gardle. Nie tego chciała słuchać od ludzi, których darzyła uczuciem! Jakże się zmienił, ile w nim było goryczy, trującego jadu! Bardzo chciała mu wyjaśnić, dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej, ale jak miała to zrobić, skoro jego oschłość zamurowała ją już na samym wstępie?!  
    Niczym zahipnotyzowana, ruszyła na poszukiwanie toalety, gdyż nie uśmiechało się jej rozpłakać na środku „knajpy”.
    Uszedł kawałek, po czym zatrzymał się, chwytając znaku drogowego. Ból głowy przemieszany ze złością przyprawił go o tak silne mdłości, iż miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Z jednej strony czuł wielką satysfakcję z tego, iż odgryzł się jej w tak nieuprzejmy sposób – zasługiwała na to. Ale z drugiej… jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mu, że źle zrobił, że wcale nie chce odwzajemniać się jej tym samym.  
    Możliwe, iż gdyby miast tego, co próbowała mu tłumaczyć, wyznała, że przez ten czas, gdy on przebywał za kratkami, padła ofiarą porwania i dlatego nie miała jak się z nim skontaktować, ale teraz, gdy jest wolny, jest gotowa rozpocząć z nim to życie, które tak brutalnie zakłóciła Raikinen, może postąpiłby inaczej? Ale to przecież niemożliwe! Nie odzywała się specjalnie, bo wierzyła tej „wariatce”, skreśliła go! Okazała już tak wiele braku zaufania, że tym razem miarka się przebrała.
    - Nie do wiary, że się tak zachował! – prychała w tym czasie rozgniewana Kaari, gdy wraz z Mattim wracały do domu jego samochodem. Owszem, brat usamodzielnił się na tyle, iż był w stanie wyposażyć się w „skromnego” citroena. Co prawda, używanego, ale zawsze coś. Siostry zasiadały z tyłu, a starsza z nich usiłowała pocieszyć tą drugą, która aż dotąd nie mogła się uspokoić – pogadam z nim, to nie może tak być! – dodała z pasją.
- Nie wtrącaj się do tego, Kaari! – Matti „skonfrontował się” z nią poprzez lusterko.
- Ma rację, sama muszę to załatwić – wsparła go Tanja, wydmuchując zapchany nos.
- Ale on nie chce cię słuchać!
- To niech spada! Sam czyściutki, jak łza nie jest, a od drugich wymaga! – burknął wzburzony brat.
- Ma prawo się wściekać!
- Tanja, szanuj się! Nie pozwól facetowi sobą pomiatać i jeszcze go przy tym nie usprawiedliwiaj – posłał jej znaczące spojrzenie, a Kaari gorąco go poparła.  
    W jej głowie powstał istny mętlik – wiedziała, że rodzeństwo ma rację, ale jednocześnie czuła na sobie piętno winy, za którą powinna teraz odpokutować. W sercu wciąż żarzyło się gorące pragnienie, by wysłuchał jej racji, przyczyn, dla których postąpiła tak, a nie inaczej. Tylko jak mu to przekazać, skoro nie chciał jej słuchać?! – Dobra, skończmy o nim. Uspokój się i popraw jakoś, bo czarno to widzę, jak mama cię taką zobaczy – Matti sprowadził ją na ziemię, uzmysławiając jakże niewygodny fakt. O tak, pani Krysia potrafiła być sto razy gorsza, aniżeli arogancki mężczyzna…

***

    Aleksi miał przed sobą wiele do załatwienia: zarejestrować się, jako bezrobotny, lecz wpierw musiał uzyskać od Raikinena wymówienie, a także stosowne papiery, które potwierdzałyby, że został uwięziony niesłusznie. Póki co, Hanna troszczyła się o jego wyżywienie, opłaciła też rachunki, gdy jego nie było w mieszkaniu… O nie, w żadnym wypadku mu to nie odpowiadało, tyle, że nie miał na razie siły, by zatroszczyć się o swój finansowy byt.  
    Tegoż słonecznego dnia udawał się do sądu, w którym miał zostać ostatecznie oczyszczony z zarzutów i, jak miał nadzieję, otrzymać ów dowód na piśmie. Nie odzyskał jeszcze prawa jazdy, jakie odebrano mu z chwilą zatrzymania, toteż w owo miejsce udawał się tramwajem. Czekając na transport na przystanku, rozmyślał o spotkaniu z byłym szefem – aż niedobrze mu się robiło na samą tylko świadomość, iż znowu będzie musiał oglądać tą kancelarię… Dlatego w nieskończoność odkładał wizytę tam, a środki do życia topniały… Na szczęście na bilet jeszcze miał.  
    Spoglądając co chwila na zegarek, miał wrażenie, że obserwują go pozostali oczekujący. Być może kojarzyli go z owej, jakże głośnej sprawy, może to blizna przykuwała ich uwagę? Poprawił włosy, „przylizując” je bardziej do czoła – mimo owego zabiegu i tak wciąż czuł się niezręcznie.  
    Wreszcie nadjechał tramwaj, ale to wcale nie oznaczało końca kłopotów, bowiem… wewnątrz zasiadała Tanja – w rzeczy samej, gdyż wybrała tą akurat linię, by dostać się na uniwersytet. Widząc go, od razu nerwowo poruszyła się na krześle. Zignorował ją jednak i stanął bokiem, gdyż miejsca wokół zajmowała albo „styrana” młodzież, bądź starsi ludzie. Obok niego również stała kobieta w sile wieku, uporczywie wpatrując się w jakiegoś chłopaka, który czytał książkę. Miał przy tym słuchawki w uszach, dzięki czemu nie dostrzegał świata wokoło.  
    Przejechali w ten sposób kawałek, aż Aleksi szturchnął nieznajomego. Młody od razu utkwił w nim rozkojarzony wzrok, prędko „uwalniając” narząd słuchu.
- Może byś ustąpił pani miejsca? – kiwnął na staruszkę, na co ten od razu zerwał się, niczym rażony prądem, zaś zadowolona kobieta podziękowała i skwapliwie zajęła miejsce.  
    Odruchowo spojrzał w kierunku Tanji – oczywiście na niego patrzyła i lekko się uśmiechała. O nie, bynajmniej nie zrobił tego, by jej zaimponować. W domu dziecka sporo uwagi poświęcono wpajaniu wychowankom szacunku wobec innych, szczególnie zaś starszych osób. Skarcił się w duchu, wyrzucając sobie, po co właściwie na nią zerka i na nowo wpatrzył się w okno przed sobą. Udawał, że z zaciekawieniem obserwuje migające na zewnątrz budynki, pędzące samochody i zabieganych ludzi, ale tak naprawdę był szalenie ciekaw, czy nadal mu się przygląda. Chciał, by się przed nim „płaszczyła”, błagała o wybaczenie, lecz on będzie ją tylko zbywać: to będzie jej kara za to, jak go potraktowała! Tym jednak, co chciałby słyszeć ciągle, było zapewnienie, iż nie jest z tym drugim. Irracjonalna zazdrość, jakiej nie powinien już przecież czuć, przygasała wtedy, by powracać za każdym razem, gdy pomyślał sobie, że może teraz już nie jest z Eino, ale BYŁA wcześniej.
    Tanja wpatrywała się w szybę, raz po raz udając, że rozgląda się po wnętrzu – wówczas sprawdzała czy aby nie patrzy w jej kierunku? Miałaby wtedy cień szansy na to, że tylko się tak zarzeka, ale tak naprawdę wciąż jest dla niego ważna. „Aleks” był w końcu uparty i lubił stawiać na swoim, a gdyby tak łatwo okazał jej uczucie, to ona byłaby górą.  
    Póki co, nic z tego – zawzięcie spoglądał przed siebie. Skoro tak, pozwoliła sobie na dłuższą obserwację, by w ten sposób przekonać się, czy w istocie jest tak, jak zarzekała się Hanna, i prowadzi „hulaszcze” życie? Nie wyglądał na „przepitego”, więc może kobieta dramatyzowała? Może tak naprawdę złość zajęła go na tyle, że w jego sercu nie ma już miejsca na inne uczucia?  
    Tramwaj zatrzymał się na kolejnej stacji – najwidoczniej jego, bo skierował się do wyjścia. Niewiele myśląc, choć miała przed sobą jeszcze sporo drogi, udała się za nim.
    Przeszedł przez tory i bezradnie przystanął, gdyż… zapomniał, którędy teraz. Dawniej doskonale znał tą drogę, ale przez natłok myśli i kilkumiesięczny stres, znowu miewał problemy z pamięcią i oczywiście koncentracją. Gdy tak stał, zastanawiając się, którą drogą będzie najkrócej i, rzecz jasna, w ogóle doprowadzi go ona do celu, oto ktoś stanął obok, rzucając ciche „Cześć”. Obrzucił Tanję niedbałym spojrzeniem, naprędce rozważając, jak też ją „przywitać”.
- My się znamy? – mruknął więc ironicznie. Tak, to była najlepsza broń!  
    Tym jednak razem Tanja postanowiła być twardsza i odpowiedziała w podobnym tonie:
- I to świetnie, bo już dwa lata. Dziwne, że pan tak szybko zapomniał.
- Nie… myślę, że jednak nie bardzo… gdy się dobrze znamy, wiemy, czy ktoś jest zdolny do tego, czy tamtego – odgryzł się i ot tak ruszył przed siebie. Nieważne, gdzie, byle po prostu iść!
- Ludzie się zmieniają i to tak bardzo, że czasami nawet bliscy nie mogą uwierzyć w to, co widzą – zaraz pojawiła się obok, mimo że ciężko jej było za nim nadążyć. Chwycił ją pod ramię, po czym skierował się ku jednemu z licznych klombów, które porastały wysokie drzewa, przecinały alejki, bądź zdobiły pomniki. Tam zatrzymał się, puszczając jej rękę.
- Sugerujesz mnie coś takiego, tak?! To może jednak dalej nie wierzysz, że wsadziła mnie niewinnie, co?! Trzeba ci jeszcze jakichś dowodów?! – zaatakował ostro.  
    Tanję na moment zamurowało, ale po jakiejś pół minuty zaczęła dukać:
- Skąd… ja chciałam tylko powiedzieć… podkreślić, że… to znaczy do twojej… do tego, co powiedziałeś.
- Nie musisz się tak trząść, nie zabiję cię przecież – burknął, rozglądając się dookoła.
- Wcale się nie trzęsę! Nie boję się ciebie, w końcu…
- Właśnie w tym rzecz: boisz się, bałaś i zawsze będziesz się bała… Czy ja jestem jakimś tyranem? Źle ci ze mną było? – popatrzył jej w oczy, lecz prędko spuściła wzrok.
- To nie tak… jesteś taki oschły, nie wiem, jak mam się do ciebie zwracać! – jęknęła, niczym bezradne dziecko.  
- A może to wstyd?
- To też. Ja naprawdę przepraszam! Ale byłam taka skołowana! Zmieniłeś się tak bardzo w ciągu paru miesięcy… dlaczego nie chciałeś mi powiedzieć, co to babsko robiło? Sądziłeś, że bym ci nie uwierzyła? – odważyła się spojrzeć mu w twarz, ale tym razem to on patrzył w inną stronę.
- Tak, właśnie tak. I co, pomyliłem się? Jestem przecież wierną kopią mojego „tatka”! Gdybym ci to wyznał, też byś mi wtedy tak powiedziała? Że na pewno jej coś zrobię, bo w końcu te geny! – zmierzył ją z wyrzutem.
- Nie powinnam była tak mówić, wybacz mi! – jęknęła błagalnie, choć było to najgłupszym, co mogła zrobić.
- Za co przepraszasz? Myślisz tak, co za różnica.
- Wcale nie! Powiedziałam to w emocjach, a wtedy…!
- Nie, taka jest prawda! – chwycił ją za ramiona. Drgnęła niespokojnie, gdyż nie spodziewała się jakiegokolwiek gestu z jego strony – w twoich oczach jestem, jak on, bo wiesz, jak jest tak na serio? Szalenie mi się podobałaś, chciałem być z tobą blisko, nie mogłem się tego doczekać! Bo niestety, ale jestem tylko obleśnym, ordynarnym facetem. Ale mimo to postanowiłem czekać, bo wiedziałem, że muszę cię szanować, bo inaczej mi uciekniesz – jak się tego domyślał, na owe słowa w jej oczach pojawiło się niedowierzanie, przemieszane z oburzeniem – najpierw stawiałem twoje dobro, ale ile można czekać? W końcu domagasz się też czegoś dla siebie, tak? Niestety, ale taki już ze mnie samolub, że musiałem cię trochę pocisnąć… Tak to wyglądało w twoim mniemaniu, a teraz powiem ci, jak powinno być: ty TEŻ powinnaś myśleć tak samo, wejrzeć w siebie, czy to już? A nie wymyślać jakieś głupoty z wrześniem. Ale ty nigdy nie chciałaś być z facetem, nie rozumiesz nas.
- Nieprawda, ja…! – próbowała protestować, ale jeszcze mocniej zacisnął dłonie na jej ramionach. Już zupełnie struchlała, w rezultacie czego parsknął śmiechem.
- Widzisz? Ale może masz tak tylko ze mną, bo z „cudownym” Einem nie masz oporów się obściskiwać – chciała coś odparować, lecz od razu wszedł jej w słowo – może za bardzo ci się kojarzyłem z tym wyjcem? Nie wiem. W każdym razie, jakbyś się jeszcze nie domyśliła, zrywam z tobą i nie wracajmy więcej do tego. Nie mam już siły udowadniać, że nie jestem jakimś zboczeńcem, który myśli tylko o tym, jakby tu schrupać kawałek mięska. Przestań za mną chodzić i daj żyć – puścił ją i odwróciwszy się, ruszył gdzieś przed siebie.
- To ty też daj mnie! – zawołała zdesperowana – bo nie będę żyć normalnie, jeśli nie rozstaniemy się w pokoju, skoro już tak bardzo chcesz to wszystko zakończyć!
- O nie, nie zrzucaj winy na mnie! – zwrócił się w jej stronę, zapierając przy tym rękoma – to TY wszystko skończyłaś, a ja nie mam już żadnego obowiązku ci wybaczać i wcale tego nie zrobię! – dodał chłodno, a następnie przebiegł ruchliwą ulicę, jakby obawiał się, że ta będzie go dalej „śledzić”.  
    Obserwowała go do momentu, aż zniknął jej z oczu, po czym bezsilnie się skrzywiła.
- Dlaczego…? Jesteś częścią tego życia, jak mam tak po prostu „nie wracać”?! – jęknęła, posyłając słowa w pustą przestrzeń.  
    Zacisnęła zęby, gdyż inaczej znowu się rozpłacze, a miała już dosyć wylewania łez. Wewnątrz targało nią jednak tak silne uczucie straty, podsycane dodatkowo wyrzutami sumienia, świadomością, że to ona wszystko zniszczyła, iż najchętniej rzuciłaby się z mostu, byleby tylko już tego nie czuć. Wykłady jak zwykle już się zaczęły. Trudno, opuści kilka, ale i tak pójdzie teraz na uniwersytet, bo nie ma innej opcji: dom pusty, Enni w pracy, a pozostali przyjaciele są właśnie tam.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 7345 słów i 41280 znaków.

3 komentarze

 
  • xxxy

    w końcu ktoś powiedział Tanji co o niej myśli, obydwie siostry sa jakieś dziwne.

    13 gru 2016

  • nutty25

    @xxxy pod jakim względem ta druga jest dziwna? ;)

    13 gru 2016

  • Wiktor

    Witaj. Świetne. Dodasz jeszcze dzisiaj. Bardzo proszę. Pozdrawiam Wiktor

    12 gru 2016

  • nutty25

    @Wiktor cieszę się ;) ale raczej jutro dodam dalej... pozdrawiam również :)

    12 gru 2016

  • Beno1

    Wiem, ze masz już napisane to opowiadanie ale zrób coś aby on w końcu był szczęśliwy.... :kiss:

    12 gru 2016

  • nutty25

    @Beno1 ;)

    12 gru 2016