Tego dnia próba "Fairy Tales” została odwołana, gdyż Samu cierpiał na zapalenie gardła, a zrzędliwy Janne był mocno przeziębiony. Wobec tego Jyrki chętnie wybrałby się gdzieś z Kaari, ale ta wymówiła się koniecznością szybkiego powrotu do domu. Jej zdaniem musiała wspierać Tanję, gdyż ta nie najlepiej się czuła z powodu całej tej afery z Kietalą. Nie bardzo w to wierzył, ale życie toczyło się dalej, toteż w zamiarze miał zadzwonić do Tuomasa i poprosić o spotkanie (czy raczej wymusić je na nim). Najpierw jednak wstąpił do klubu, który oferował wszelakiej maści trunki, a także możliwość gry w bilard. Było tutaj przytulnie i swojsko, bowiem w chłodne wieczory zawsze płonął ogień na kominku, a ściany zdobiło wiele zdjęć. Podszedł do baru z zamiarem zamówienia czegoś do picia, nim Tuomas dotrze na miejsce, lecz, gdy już się tam znalazł, spostrzegł mężczyznę, którego chyba miał znać… Zasiadł na wysokim krześle i przez moment obserwował owego człowieka: raz po raz wołał kelnera, zamawiając kolejne drinki, a gdy od czasu do czasu rozejrzał się po wnętrzu, Jyrki nareszcie rozpoznał w nim samego Aleksego. - Co za spotkanie! Jyrki od świra. Kojarzysz mnie, nie? – przywitał się zaraz potem. Znajomy od razu obrzucił go niemrawym spojrzeniem. - Ciężko byłoby zapomnieć – rzucił tylko, upijając kolejny łyk. - Słyszałem co nieco o tej sprawie z kiciem… ale już cię wypuścili? - Jak widać. - Rozmawiałem o tym z Kaar, i szczerze mówiąc, moim zdaniem było to niemożliwe, żebyś zrobił coś nie tak. Przecież, kiedy szło o Perttu… - Nie chce mi się o tym gadać – skrzywił się, zachwiawszy przy okazji na wysokim siedzisku. Muzyk przyjrzał mu się dokładniej i od razu stwierdził, iż jest już "nieźle wstawiony”. - Co tak sam pijesz? Chętnie się przyłączę, jak nie masz nic przeciwko – przysiadł się obok, puszczając oczko. - Proszę bardzo, zapisy do klubu życiowych nieudaczników trwają… Moje zadanie na dzisiaj: przechlać całą wypłatę, jaką dostałem, nim mnie wsadzili do pierdla… także śmiało, ja stawiam. - Daj spokój, zapłacę za siebie! – sięgnął do kieszeni po portfel. - Nie chcę widzieć tych parszywych pieniędzy, jasne? – chwycił go za fraki – sam ich nie przepiję, także rób, co mówię! - Wszystko w porządku? – za ladą stanął zaniepokojony barman. - Tak… chcę złożyć zamówienie, on zapłaci – Jyrki delikatnie wyrwał się z mocnego uścisku towarzysza, który prędko złagodniał na wieść, iż ten posłuchał – za co będziesz potem żyć? Nie chcę być wścibski, albo co, ale jak na razie chyba roboty nie masz, więc jak przepuścisz tą kasę, nie będziesz się miał z czego utrzymać – zagadnął w chwilkę potem. - Żyć… mnie się nie chce żyć! – machnął ręką, znowu chwiejąc się na krześle. - Głupoty gadasz! Dopiero wyszedłeś z kicia, możesz zacząć wszystko od nowa – odparł, mimo że wielu na jego miejscu raczej nie chciałoby konwersować z pijanym człowiekiem, który z reguły plecie od rzeczy, co w rezultacie nie należy do przyjemności. - A co ty wiesz o pobycie w pudle?! Chyba, że byłeś? – zmrużył nieprzytomnie oczy – a nie, to chyba ten drugi… kto ty w ogóle jesteś? - Jyrki, kiblował Janne – wyjaśnił, z trudem skrywając śmiech. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo nienawidziłem tego twojego stukniętego koleżki… - podjął się nowego tematu, na co towarzysz kiwnął głową, gdyż dobrze o tym wiedział. Mimo to pozwolił Aleksemu mówić, z czego ten skwapliwie skorzystał, wyznając jak sprawa "wyjca” wpłynęła na jego życie, co sądzi o gwałcicielach, aż wreszcie zeszli na temat Tanji… Jeśli o nią chodziło, uprzednio wytoczyła matce karczemną awanturę o to, że nie powiedziała jej o liście, po czym zasiadła do laptopa, gorączkowo rozważając, jak wytłumaczyć "Aleksowi”, że wcale go nie zdradziła z Einem?! No, przynajmniej nie w ten sposób, bo jeśli chodziło o zaufanie… Że też musiała skasować jego numer na "skype’ie”! Głupi pomysł, żeby w taki sposób załatwiać tak poważne sprawy, ale może nie mieć innej możliwości! Szybko więc odszukała w pamięci jego "login” i na nowo dodała go do kontaktów. Oczywiście, jak na razie nie zdradzał obecności w sieci, ale może tylko się maskuje? Zaczęła więc naprędce układać w głowie, co też mu napisze, i w rezultacie poprawiała ową treść z dziesięć razy, a i tak nie była zadowolona. Do tego pani Krystyna, wciąż rozgoryczona zachowaniem córki, jak i całą tą sytuacją, udała się do jej pokoju, próbując kontynuować powzięty niedawno temat (czy raczej kłótnię): - I co masz z tego, że go znasz?! Oczy zapuchnięte, bo na pewno płakałaś. Właśnie dlatego nie dałam ci tego listu! - I to właśnie dlatego ryczałam. Tak, masz rację! – prychnęła, zasłaniając się ręką, gdyż nie chciała patrzeć na kobietę. - Daj sobie z tym spokój. Wypuścili go: dobrze, ale to nie znaczy, że musisz coś z tym robić! - Nie wtrącaj się do tego, mamo! – odskoczyła od biurka – gdybyś dała mi ten list, wiedziałabym teraz, co myśli i na pewno nie doszłoby do dzisiejszego! Mam 26 lat, do diaska, wolno mi decydować o tym, czy chce się z kimś zadawać, czy nie, dlatego tobie nie wolno mi tego utrudniać! - A co się dzisiaj wydarzyło?! – zawołała zaniepokojona Krystyna. - Nieważne! Wyjdź, bo nie mogę się skupić! - Zostaw ją, ma rację. To, co zrobiłaś, było nieładne. Nie wolno przywłaszczać sobie cudzych listów – do sprzeczki włączył się Juha, którego zwabiły podniesione głosy. - A ty jak zwykle jesteś po jej stronie! Jak będzie chciała przez niego popełnić samobójstwo, to też ją poprzesz, tak?! – odparowała małżonka. Mężczyzna oczywiście od razu się zacietrzewił, w rezultacie czego teraz to pomiędzy ową dwójką wybuchła awantura… Tanja chwyciła laptopa w rękę i udała się do starego pokoju Mattiego, lecz po drodze zboczyła z kursu i wstąpiła do siostry, która leżała na łóżku i słuchała muzyki. - Nie wytrzymam w tym domu! Czy raczej z mamą! – warknęła młodsza, zatrzaskując przy tym drzwi. - Co jest? Znowu się pokłóciłyście? – Kaari przetarła policzki, by ta nie widziała, że płakała. - Ja z nią, teraz ona z tatem… wkurza mnie, że wszystko odbija się na nim! – westchnęła, padając na fotel, stojący w kącie pokoju. - Może daj sobie z tym na razie spokój? Aleks jest za bardzo wkurzony. Odczekaj trochę, to może mu przejdzie i…? - No nie, dzięki wielkie! Teraz jeszcze i ta! Miło ci było, jak odradzałam ci spotykanie się z tym gliną?! – na ową uwagę Kaari od razu westchnęła, odwracając twarz. Tanja zauważyła, że coś jest nie tak – czy ty czasem nie płakałaś? To przez niego? – spytała zaniepokojona. - A i owszem! Już z nim nie jestem, pan policjancik działał na dwa fronty: jest żonaty – mruknęła, nerwowo przerzucając poduszki na posłaniu, by jakoś ukryć zdenerwowanie. - To ci numer… może jest w trakcie rozwodu? - Skąd, sielanka rodzinna trwa! Widziałam na zdjęciach, a najlepsze jest to, że zrobił je Jyrki… on od początku podejrzewał go o drugą połówkę – zasiadła zrezygnowana. - I wszystko jasne… kolesia nieźle wzięło – stwierdziła zdegustowana siostra. - Oj, przestań już z tym! A zresztą nawet, jeśli, to mam to gdzieś… ostrzegałam go. - Po co ty się z nim właściwie zadajesz? – przewróciła oczami. - Nie wiem… żal mi go! Nie ma przyjaciół, bo wszyscy kojarzą go z tym świrem. - A ci z zespołu, to co? - Faceci, to nie to samo, co kobieta – skrzywiła się. - I to jak! Taką może przynajmniej zaciągnąć do łóżka – przedrzeźniła ją. - Przestań! Jestem jego KOLEŻANKĄ, nic więcej. A bać się go, póki co nie boję, także skończmy ten temat, dobra? Przyszłaś z laptopem, chcesz coś tutaj na nim robić? – zmiana tematu była strzałem w dziesiątkę, bowiem Tanja od razu wyjaśniła jej, iż ma zamiar napisać do Aleksego, ale nie potrafi ubrać tego we właściwe słowa. Starsza siostra natychmiast zaoferowała jej swoją pomoc. Zasiadły więc razem, układając ową treść, choć adresat, póki co, nie mógł odebrać wiadomości, gdyż zdecydowanie przebywał poza siecią.
***
Wstał nowy dzień, który dla spożywających poprzedniego wieczora alkohol często oznacza potwornego kaca… Aleksi powinien być już przyzwyczajony do bólu, bo ten towarzyszył mu właściwie codziennie – nic z tego. Z wielkim trudem otworzył oczy, orientując się z niemałym zdziwieniem, że jest we własnym mieszkaniu. Jak tutaj dotarł? Nie pamiętał tego. - Helloł na świecie! Pozwoliłem uszczknąć sobie trochę chlebka na śniadanie. Też chcesz? – w progu stanął Jyrki, wznosząc do góry kanapkę z jakąś pastą i pomidorem, jakie kupiła Hanna. - Co ty tu robisz? – zmrużył oczy, gdyż raziło go wpadające przez okna światło. - Ho, ho! Długa historia! Zdążyłem cię spytać o adres w ostatniej chwili. Potem kimnąłeś, padając na blat, a w drodze tutaj zwymiotowałeś, ale to szczegół. Nie chciało mi się wracać na chatę, więc zostałem. Masz mi to może za złe? - Nie… - uniósł się z trudem, zasiadając na kanapie, gdyż gość nie miał pojęcia, gdzie też znajduje się łóżko i zostawił go tutaj – ale jak…? Kiedyśmy się spotkali? Nie pamiętam… - W knajpie, zapijałeś tam wspomnienie Tanji V. Nie wkurzaj się, że tak mówię, ale sam mi to powiedziałeś. Wyrazy współczucia – zasiadł nieopodal – panny V. bywają strasznie wnerwiające… zwłaszcza ta starsza – zamyślił się po owym stwierdzeniu. Aleksi już miał coś na to odpowiedzieć, lecz Jyrki odezwał się na nowo – spadamy na miasto? Kupimy coś na kaca, co ty na to? Spoko, stary. Chcę pomóc, bo też jestem w temacie. To jak, idziemy? – dodał na widok jego pytającej miny. Wszak, jak dotąd nie darzyli się sympatią… Pomimo owych "niedogodności”, gospodarz udał się do łazienki, by chociaż przemyć twarz, po czym wyszedł ze znajomym, bo kolegą raczej nie można było go nazwać. Mimo że pierwotne plany tego nie zakładały, panowie wybrali się na wycieczkę po mieście, zjadając po drodze śniadanie, aż zawędrowali (oczywiście nie pieszo) w bardziej zalesioną część Helsinek. Tam zasiedli na trawiastym nasypie – z piwem w ręku. Bynajmniej owo miejsce nie gwarantowało ciszy i spokoju: tuż obok przebiegała droga, w dole szeroką jezdnią gnały samochody, a jakieś 50-ąt metrów stamtąd ciągnęła się sieć trakcyjna, jaką raz po raz przejeżdżał pociąg. I o to właśnie chodziło – zagłuszyć myśli. Drzewa były już niemal nagie, dzięki czemu opadłe liście tworzyły ciepły dywan dla nieproszonych gości. Początkowo obserwowali przejeżdżające dołem pojazdy, komentując ich wygląd, jazdę kierowców, a także wyrażając pragnienie – w przypadku Aleksego – ponownego zasiądzięcia za kierownicą – Jyrkiego natomiast, by taki "wóz” w ogóle sobie sprawić. Wreszcie Aleksi zmienił temat: - Z tylu knajp w mieście wybrałeś akurat tą, w której byłem ja. - To źle? – muzyk upił łyk. - Skąd, wszyscy się ode mnie odwrócili przez tą aferę z kiciem i właściwie już nie mam znajomych. - To mamy coś wspólnego – towarzysz nie odrywał wzroku od punktu gdzieś przed sobą – i nie tylko to… chyba zainwestowaliśmy w niewłaściwie kobitki, co? – popatrzył w jego stronę. - Kaari jest w porządku – mruknął po chwili zamyślenia – ale jest pod wpływem siostry, także nie wróżę ci nic dobrego… ona ma obsesję na punkcie wszystkiego, co związane z wyjcem… nie! Z wszystkimi facetami, także na pewno odradza Kaari znajomość z tobą. Dobrze ci radzę: unikaj takich, jak ona. - Dzięki, ale na szczęście starsza panna V. raczej nie ma za sobą takich przeżyć. No, jeśli nie liczyć tego, że jej siora ciągle jej o tym przypomina. - Zabawne, jeszcze rok temu byłem szanowanym prokuratorem, który gardził takimi, jak ty. A teraz? Jestem nikim, żeby było śmieszniej, po pobycie w pudle, i w dodatku spędzam dzień właśnie w twoim towarzystwie… bez urazy, ale wtedy byłeś dla mnie taki sam, jak czubek – Aleksi obrzucił towarzysza nieśmiałym spojrzeniem. - I to mi się właśnie podoba: dostosowujesz się do sytuacji, a nie żywisz urazy na wieki, jak to robi Tanja V. – odparł rozentuzjazmowany Jyrki, celowo unikając rozwijania tematu owej dziewczyny. Sporo się o niej nasłuchał, gdy Kietala był pod wpływem alkoholu, więc nie miał ochoty rozmawiać o tym jeszcze teraz – chyba, żeby sobie tego zażyczył, ale sądząc po tonie jego wczorajszych wypowiedzi, raczej chciał wymazać "histeryczkę” z pamięci. W takim więc razie rozmowa toczyła się jeszcze na temat minionych czasów, osoby Kaari oraz beznadziejności życia, przy czym muzyk nawet zaprosił "nowego kolegę” na swój występ. Odtąd znajomość obu panów, którzy zgodnie stwierdzili, iż mają ze sobą trochę wspólnego, zaczęła się w najlepsze rozwijać. Ilekroć Kaari zbyła Jyrkiego, bądź skończyła się próba, ten udawał się do Aleksego, który nie wiedząc, co ze sobą zrobić, dotrzymywał mu towarzystwa. Wymieniali się spostrzeżeniami na temat panien Venerinen (czy raczej narzekaniami na nie) i prowadzili filozoficzne dysputy na temat tak szybko zmieniającej się sytuacji życiowej oraz samych ludzi. Przy okazji, Aleksi zawsze się upijał, by w ten sposób zagłuszyć dręczące go myśli – te, których jeszcze nie wyznał Jyrkiemu. Wszak, nie znali się jeszcze na tyle. Hanna zaglądała do niego właściwie codziennie (dorobiła sobie klucze, gdy syn powierzył jej swoje podczas pobytu w areszcie), lecz nigdy nie mogła go zastać. Raz jej się udało, bo niebawem po jej przyjściu "wtoczył się” do mieszkania z naręczem butelek w ręku, gdyż resztę dnia postanowił spędzić w samotności (czy raczej upijaniu się w pojedynkę). - I tak masz zamiar teraz żyć?! – zawołała zniesmaczona, ale i zatroskana matka. - O co ci chodzi?! Nie dość, że przychodzi do czyjegoś domu, to jeszcze się mądrzy! – prychnął, udając się do jednego z pokoi, po czym zasiadł na kanapie, rozrzucając wokół siebie trunki. - W co ty się pakujesz? – kobieta zaraz pojawiła się obok – rozumiem, że jest ci ciężko, ale alkohol, to żadne wyjście! Dopiero skomplikujesz sobie życie, gdy popadniesz w nałóg! - Za stary jestem na kazania, za późno! Trzeba było być na swoim miejscu, jak byłem mały! Gdzie byłaś do tej pory, co?! – zaatakował ostro – mamuśka się znalazła! Wynocha stąd i daj mi spokój! Rady udzielaj Kalle, swojemu prawowitemu synusiowi, a nie wyrzutkowi społeczeństwa! - Jestem starsza, więc sama będę decydować, co mam robić! – uniosła się. - Powiedziałem coś: WYNOCHA! – kiwnął palcem na drzwi. - Szacunku, jestem twoją matką! - Co?! – wybuchł ironicznym śmiechem – ja nie mam matki! Także, z łaski swojej, niech się pani odczepi, i da mi spokój, bo rzygać się chce od tej całej pseudo-opieki! Mam pokazać pani wyjście?! Owe zarzuty mocno dotknęły kobietę, w jej oczach nawet błysnęły łzy. Składała jednak wszystko na karb nietrzeźwości – w owym stanie rozczulał się nad sobą o wiele bardziej, aniżeli zwykle, w rezultacie czego wywlekał na światło dziennie rzekomo już dokończone sprawunki, zapominając przy tym o udawanej grzeczności i stoickim spokoju, jakie zawsze towarzyszyły mu przy całkowitej trzeźwości umysłu. Wycofała się z pokoju, gdyż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż teraz niczego z nim nie wskóra. Ale wróci tu jeszcze – tak łatwo się nie podda. Okazja nadarzyła się już następnego dnia: Tero, nie mogąc zastać Aleksego, to Hannie powierzył Nokię, jaka przestała już stanowić niezbędny dowód w sprawie. Uczynił to bardzo wcześnie, bo po 9-tej rano, toteż kobieta od razu pojechała do mieszkania syna, gdyż w przeciwnym razie mogłaby go później nie zastać. Eero był tym bardzo zniesmaczony, bowiem prędko spożyła śniadanie, nawet nie czekając na resztę, i ot tak wyszła, bo ten drugi jej potrzebował… a rodzina?! Od kiedy Aleksi wstał, dokuczały mu nudności związane z utrzymującym się od kilku dni kacem, więc przebywał w łazience. Hanna zastała go zasiadającego obok klozetu, bowiem drzwi były otwarte na oścież. Pomimo wczorajszej nieżyczliwości z jego strony, odważnie wkroczyła do pomieszczenia. Syn zapewne nawet nie pamiętał tego, jak ją wczoraj potraktował. Ba, w jego mniemaniu nie widzieli się od dobrych kilku dni. Widząc ją, nic się nie odezwał. Wzrok zdradzał jednak zdziwienie. - Przyniosłam ci telefon, odkładam go w sypialni – poinformowała, po czym ruszyła w owym kierunku. Jej ton był chłodny i rzeczowy – zupełnie, jakby się o coś obraziła, tylko o co? Zaraz potem wróciła i krzyżując ręce na piersi, stanęła nieopodal – co ty wyprawiasz? Nie, nic nie mów! Najpierw mnie wysłuchasz i dopiero potem wyrazisz swoje zdanie – zastrzegła, kucając obok niego – myślisz, że tak jest dobrze, tak? Jak się staczasz? Chcesz zmarnować te wszystkie lata, przez które pracowałeś na to, kim jesteś? - A kim jestem? Nikim – mruknął pesymistycznie. - Powiedziałam coś – popatrzyła groźnie – dla kogo chcesz się zrujnować, dla niej? Bo ją to może obejdzie? A gdzie tam, ma cię głęboko gdzieś! Zabawia się z innym i ty masz z powodu takiej kobiety zniszczyć sobie życie?! - To ja mam ją gdzieś! – zaprotestował urażony. - Więc dlaczego tak się zachowujesz? Czemu nie próbujesz stanąć na nogi i żyć normalnym życiem? - Bo jego już nie ma! Nic mnie nie obchodzi, jasne?! Jak się nachlam, to przynajmniej nie czuję tego przeklętego bólu! - A jednak, okłamałeś mnie – podchwyciła z nutką triumfu w głosie – nadal boli cię głowa. Jutro idziemy do lekarza. - Nigdzie nie pójdę, nie jestem małym dzieckiem, które można wszędzie prowadzić za rączkę! - Dziwne, bo zachowujesz się właśnie, jak ono! – prychnęła, na co skrzywił się obrażony – Aleksi, wyrzuć to wreszcie z siebie – podjęła na nowo, o wiele łagodniejszym tonem – ja wiem, że to wszystko przez nią, że nie chodzi tylko o stępienie bólu, ale i myśli o tym, co ci zrobiła. Przecież to nic dziwnego, że kogoś kochałeś i teraz czujesz się zawiedziony! - Ja wiem, czy w ogóle umiem kochać? Nie wiem, co to tak naprawdę znaczy… może mi się tylko zdawało – burknął zrezygnowany. - Upijanie się jest najgłupszą z możliwych rzeczy, jakie robi się, by wyrzucić sobie kogoś z głowy – położyła współczująco dłoń na jego przedramieniu – popatrz tylko na siebie: rzygasz, jak jakiś żul na ulicy, nieogolony, w tym samym ubraniu od kilku dni, zmarnowana twarz… Musisz chodzić dumnie, żeby, gdy cię gdzieś zobaczy, przekonała się, że wcale cię to nie obeszło. To ją właśnie najbardziej zaboli! Tanja myśli w końcu, że jest pępkiem świata, inni są na każde jej skinienie! Nie było tak przez te dwa lata? No sam powiedz – nie doczekała się odpowiedzi, gdyż uparcie milczał, wpatrując się gdzieś przed siebie – po tylu czasy wodzenia za nos, chociaż to niełatwe, wiem, powinieneś wreszcie stanąć na własne nogi. A to oznacza życie takie, jak kiedyś, jakby jej wcale nie było. - Ty niczego nie rozumiesz – spojrzał jej w twarz – nie ma już prokuratury, Hannu, śledztw i innych bzdur. Nie ma już nic! Z tak zszarganą opinią mogę sobie pomarzyć o powrocie na stanowisko! - Mogę ci załatwić pracę u mojego męża – rzekła pośpiesznie. - O nie, nie, nie! Już ja wiem, jaką "sympatią” mnie darzy! Poza tym od zawsze samodzielnie do czegoś dochodziłem, więc wypraszam sobie taki nepotyzm. Zresztą, może niedługo zdechnę, to na co mi się starać? - Ale ty bzdury pleciesz! Wystarczy pójść do lekarza, a nuż się okaże… - Nie pójdę do żadnego lekarza! – wycedził przez zęby. - Przynajmniej do tej psycholog, może przepisze ci coś na poprawę nastroju – jęknęła zrezygnowana Hanna. Nic na to nie odpowiedział, gdyż w jego mniemaniu żadne "prochy” nie były w stanie wyleczyć wszystkich tych negatywnych uczuć, które wywołało rozczarowanie. Mimo to przemyślał wszystkie "za” i "przeciw” ze wszystkich tych słów, które wypowiedziała matka. Z jednej strony miała rację: Tanja nie zasługiwała na to, by przez nią zniżać się do poziomu "ulicznego żula”. Z drugiej jednak, co, jeśli nie alkohol, mogło pomóc mu przetrwać ten trudny okres, gdy rany wciąż się jątrzyły, powodując trudny do zniesienia ból? Narkotyki równały się alkoholowi, jeśli nie były bardziej zgubne. Jyrki był teraz bardzo zajęty, bo zbliżała się sobota, więc tym ciężej musieli pracować nad materiałem. No i do tego Kaari – podświadomie denerwowało go, że koledze wiodło się o wiele lepiej w stosunkach damsko-męskich, aniżeli jemu. Co prawda, muzyk usiłował parokrotnie zapoznać go z jakimiś dziewczynami w barze, czy klubach, w jakich to bywali, lecz to nie miał akurat na to ochoty, to znów "wypił na odwagę”, co płeć przeciwna prędko wyczuła i od razu podziękowała za znajomość. Inna z kolei była już zajęta, druga go rozpoznała (co bardzo go zdenerwowało), a trzecia była brzydka, co stanowiło dla niego przeszkodę – nawet, jeśli "dama” ta miała mu towarzyszyć przez jedną zaledwie noc. Tak więc na razie porzucił plany przeistoczenia się w "szlajającego się po babach bawidamka” i oto znalazł się w aptece, gdzie zakupił środek nasenny. Owszem, uznał, że sen będzie chyba najlepszym lekarstwem. Tak, "prześpi się z problemem”, a przynajmniej spróbuje go w ten sposób przeczekać. Może z czasem wszystko stanie się choć trochę łatwiejsze? Odzyska jaką taką chęć do życia, a ból ustanie? Z ową nadzieją wysypał na dłoń dwie tabletki – nie, to chyba mało… dołożył więc dwie i, niczym samobójca oczekujący na rychłą śmierć, zasiadł przed telewizorem, który w jego mniemaniu miał przyśpieszyć uczucie senności. Tanja na próżno oczekiwała wiadomości na "skype’ie” – żadnego odzewu, bo i nie mogło go być, skoro właściwie jeszcze ani razu nie zasiadł do laptopa. Nie wiedząc o tym jednak, wysłała jeszcze maila, próbowała dzwonić, ale z racji tego, że wówczas nie miał jeszcze komórki, były to daremne próby. Jednakże na wszelki wypadek wysłała dodatkowo kilka sms’ów z prośbą o spotkanie. - Nie poniżaj się, on cię jawnie ignoruje – przekonywał Eino – a po tym, jak się zachował tam wtedy w parku, tym bardziej dałbym sobie z nim spokój. - Już ci to tłumaczyłam – odpowiadała niecierpliwie – muszę mu wyjaśnić, że wcale nie jesteśmy parą, więc i go nie zdradziłam! - A co w tym takiego złego? Nie chciałabyś? – trącił ją żartobliwie w bok, ale od razu trzepnęła go przez ramię i odsunęła się jeszcze bardziej, kończąc kolejną wiadomość tekstową, mimo że właśnie trwały zajęcia i należało zachowywać zupełną ciszę oraz należyte skupienie. - "Nie ma innej rady, muszę iść do niego do domu” – coraz częściej powtarzała sobie w duchu ową oczywistość, ale dni mijały i aż dotąd nie mogła zebrać się na odwagę, by to w końcu zrobić.
Rozdział 19
Hanna weszła do mieszkania Aleksego i odstawiła w kuchni siatkę z zakupami, gdyż syn nie bardzo dbał o takie sprawy, dopóki coś jeszcze znajdowało się w lodówce. Następnie skierowała się w głąb mieszkania, ciekawa, czy ten znowu gdzieś wyszedł. W pokoju, który stanowił sypialnię, panował półmrok, bowiem Aleksi zasłonił okna – światło drażniło go podczas silnych napadów "migreny”. Gdy kobieta zajrzała w głąb, oto okazało się, że gospodarz jest w domu. Z wieży wydobywały się ciche dźwięki – nadawała jakaś radiostacja. Telewizor również był włączony, mimo że mężczyzna wyraźnie spał. Wyłączyła owe sprzęty, po czym spojrzała w jego kierunku. Głupie, lecz nagle przyszło jej do głowy, że może on… Podeszła powoli i szarpnęła go za ramię – nic. Ponowiła gest, ale żadnego odzewu. Wreszcie jej oczy przypadkiem spoczęły na szafce obok łóżka, gdzie stało jakieś opakowanie po tabletkach. - Dobrzy ludzie! Chyba nie…?! – chwyciła się za usta i ponowiła "atak” na syna – Aleksi, słyszysz mnie?! Obudź się! Brałeś coś?! – zaczęła nawoływać, szarpiąc przy tym tak mocno, że wreszcie zaczął się budzić. - Daj mi spokój, nawet wyspać się nie pozwoli… - wybełkotał, odsuwając się jak najdalej od niej. - Ile tego wziąłeś? – nie otrzymała odpowiedzi, gdyż błyskawicznie zapadł w sen. Postanowiła więc wywiedzieć się sama: sprawdziła, ile tabletek powinno być w opakowaniu, po czym wysypała je na rękę. Całe szczęście, było ich bardzo dużo, więc to nie mogła być próba samobójcza… Po chwili okazało się, że brakuje tylko czterech – wziął je naraz, czy w dawkach? Jeśli to pierwsze, to nie wiadomo, czy taki stan rzeczy nie jest przypadkiem niebezpieczny… Zmęczona zasiadła tuż obok niego, drżącymi rękoma przesypując medykamenty z powrotem do pudełeczka – co ty najlepszego wyprawiasz? – westchnęła, obserwując go kątem oka, lecz oczywiście żadnej reakcji… no, może poza delikatnym chrapaniem. Postanowiła, że póki co, zostanie tutaj, gdyby – oby nie – jego stan uległ nagłemu pogorszeniu. Wszak, nie miała pojęcia, jaką zastosował dawkę. Tanja wcześnie kończyła tego dnia zajęcia – świetnie się składało, bowiem mogła nareszcie udać się tam, gdzie sobie zamierzyła. Eino oczywiście stanowczo jej to odradzał, a nawet, widząc, że jej nie przegada, zaoferował się, że pójdzie z nią do "Ala”. Ale ta go wyśmiała. Nie dość, że znała "Aleksa” i wiedziała, że żaden z niego "furiat”, to jeszcze pogorszyłaby w ten sposób sprawę! Miała już pod dostatkiem wrażeń, więc powtórka z zakątka jej się nie marzyła. Jakież było jednak jej zdziwienie, ale i zaniepokojenie, gdy przez domofon skontaktowała się z nią jakaś kobieta. Czyżby… ją sobie sprowadził?! Nim ciało przeszyła rozpacz, przemieszana z ogromnym rozczarowaniem, odetchnęła z ulgą: to była "tylko” Hanna (a może i aż), która natychmiast ją wpuściła. Była "idiotką”, wiedziała o tym, ale w pewnym sensie cieszyła się, iż Lehtinen gości w jego kątach. To również ona otworzyła jej drzwi, po czym zaprosiła jedynie do przedpokoju, w którym od razu przeszła do ataku, przyjmując przy tym zamkniętą postawę, jakby pełniła rolę strażnika owego domu. - Po co przyszłaś? - Muszę porozmawiać z Aleksim. - Ale on nie chce mówić z tobą – co za banalny tekst, żywcem wyjęty z rozmaitych "romansideł”! W takim razie i odpowiedź musiała taka być: - Niech wyjdzie i sam mi to powie – odparła odważnie. Kobieta zaśmiała się, kręcąc przy tym głową. - Nie dość, że zawiniłaś, to jeszcze rościsz sobie jakieś pretensje? Wiesz, co się z nim przez ciebie dzieje? Niewiele mu brakuje, żeby stać się alkoholikiem! Daj mu lepiej spokój, bo tylko się przez ciebie gorzej czuje. - Jest w błędzie, przyszłam mu to wyjaśnić – specjalnie podniosła głos, gdyż była pewna, iż Aleksi jest gdzieś tam za ścianą, tylko nie chce wyjść. Ale tak, czy inaczej, i tak usłyszy, co ma do powiedzenia. - Co niby? Może mu wmówisz, że się przesłyszał, jak go obrażałaś, tak? Jak olałaś, kiedy siedział w areszcie? No, niestety, ale nie tylko to słyszałam, ale i widziałam, także nie masz usprawiedliwienia – Hanna była bardzo nieustępliwa. Co więcej, z jej głosu zionął przerażający chłód. I pomyśleć, że jeszcze te kilka miesięcy temu, to właśnie ona prosiła ją, by uszczęśliwiła jej syna – teraz zdawała się przejść do opozycji względem niej. - Przyznaję się do błędu… chodzi mi raczej o to, że KTOŚ rozpuścił plotkę, iż rzekomo spotykam się z Einem Kuokkanenem, a to nieprawda – domyślała się, że to Tahti wmówiła matce ową bzdurę, toteż specjalnie zaakcentowała to jedno słowo. Lehtinen była jednak niewzruszona: - I na co mu to wiedzieć? Myślisz, że tylko dlatego nie chcę cię znać? Obserwowałam go przez te miesiące w areszcie i nie było chyba tygodnia, w którym by o ciebie nie pytał. Czy zmieniłaś zdanie? Wręczyłam ci list od niego? A co otrzymał w zamian? Co miałam mu powiedzieć, czarować go?! Zostaw go w spokoju, dziewczyno! Tak naprawdę od początku niszczyłaś mu tylko życie! Nie dość, że stracił na ciebie tyle czasu, to jeszcze do tego pozbył się pracy, za którą do tej pory tęskni! Nie dałas mu NIC od siebie, a nie na tym polega związek, o nie. Obydwie strony muszą dawać! Dlaczego tylko on miał ciągle ponosić straty? Ryzykować dla ciebie życiem, ulec dla ciebie ciężkiemu wypadkowi i jeszcze teraz cierpieć, bo to wszystko nic dla ciebie nie znaczy? - To nieprawda! Sam podjął decyzję o odejściu z prokuratury! Nie namawiałam go do niczego! – odparowała drżącym z emocji głosem, gdyż zarzuty Hanny tak mocno ryły się w jej ego, że zaczęło się jej zbierać na płacz – chciałam coś zmienić, tylko pojawiła się ta wariatka i… - Gdyby tak było, nie wymyśliłabyś tego całego września! Ale nieważne z tym, problemy pokazują, na ile ktoś jest dojrzały, UFA, a ty zawiodłaś go w najtrudniejszym momencie życia! Wstydź się! Nawet twoja przyjaciółka stanęła po jego stronie, pokrzepiała go listami, a gdzie byłaś ty?! Enni nigdy nie chwaliła się jej korespondencją z Aleksim, toteż Tanja bardzo się zaskoczyła. Jakie to szczęście, że wiedziała o istnieniu Lauriego, bo w przeciwnym razie znowu zrodziłyby się w niej podejrzenia. Ale skoro tak robiła, to czemu nie usiłowała skłonić jej do tego samego?! Dlaczego Enni tak łatwo założyła, że na pewno nie wierzy i nie ufa "Aleksowi”?! Po policzkach popłynęły gorzkie łzy, wywołane zawodem, ale i poczuciem winy – z jednej strony mogłaby się zgodzić z tym, co mówiła Lehtinen, ale z drugiej naprawdę miała dobre intencje! - Na twoim miejscu nie śmiałabym nawet na niego spojrzeć, a ty jeszcze ośmielasz się tu przychodzić i zawracać mu głowę?! Nie masz godności – ciągnęła Hanna, obrzucając ją pełnym pogardy spojrzeniem – czy go zdradziłaś z tym drugim, czy nie, dyskwalifikuje cię całokształt twojego postępowania. Jeśli, jak ci się wydaje, go kochasz, to po prostu daj mu święty spokój i więcej tu nie przychodź. Należy mu się od życia coś lepszego, w końcu tyle już przeszedł, że chyba starczy tego, nie uważasz? - Bardzo mnie pani nie lubi – szybko starła z policzka łzę, by nie dawać kobiecie satysfakcji z poniżenia jej. - Nie lubię ludzi, którzy niszczą drugich. Gdy cię poznałam, byłam zadowolona, że on kogoś ma, ale szczerze mówiąc, nie dawałam wam większych szans przez twoją przeszłość. Rozumiem, że masz za sobą ciężkie przeżycia, nawet lepiej, niż myślisz. Ale, do diabła, nie zdążyłaś się na nim poznać?! No proszę cię! – parsknęła pobłażliwie. Tanja miała ochotę wybuchnąć w głos, albo dać jej po twarzy. Już dawno nikt jej tak mocno nie upokorzył. A co najgorsze, on się na to wszystko zgadzał, bo przecież nie wyszedł, by zwrócić matce uwagę. Zapewne podsłuchiwał pod drzwiami i dopingował Lehtinen… Wycofała się do drzwi, nim ta zasugerowała jej, iż rozmowa skończona. O nie, nie pozwoli wydrzeć sobie tych resztek godności, jakie jej jeszcze zostały! Bez słowa zniknęła na zewnątrz, po czym prędko zbiegła po schodach. Wyszedłszy na ulicę, nareszcie wybuchła rzewnym płaczem, wspierając się na pniu rozłożystego drzewa. Paliła ją niewypowiedziana złość na Lehtinen, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że to prawda – i to chyba bolało najmocniej. Uderzyła pięścią w twardą korę, bezradnie rozglądając się wokoło, gdyż sama nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić.
3 komentarze
...
To jest chyba pierwsze opowiadanie w którym nie szipuje bohaterów.
3 komentarze
...
To jest chyba pierwsze opowiadanie w którym nie szipuje bohaterów.
nutty25
@... każdy chyba przez to przechodził, co czytał ale bardzo mi miło, że ktoś jeszcze tutaj zagląda
Beno1
super !!!!!!!!!
jaaa
i jeszcze więcej! czekam na ciag dalszy!