A rush of blood to the head cz. 15

W rezultacie, w jakieś dziesięć minut później, zasiadały już w niedużym lokalu, jaki ulokowany był nieopodal komisariatu. Tanja wraz z Hanną usadowiły się naprzeciwko Raikinen, niczym dwie policjantki, które właśnie ją przesłuchiwały. Ta pierwsza nie czuła się na siłach, by wysłuchiwać historii tej „podrywaczki”, ale jednocześnie bardzo chciała wiedzieć. Dlatego też starała się uspokoić przyśpieszony oddech, raz po raz zaciskając pięści pod blatem, to znów przestępując z nogi na nogę – Zatrudniłam go, bo sądziłam, że ktoś taki, jak on, bardzo nam się przyda. Chyba każdy go tutaj kojarzy… - opowiadała Leena, nerwowym ruchem obracając w ręku okulary – bohaterski prokurator! – parsknęła ironicznie, na co „młoda” poruszyła się niecierpliwie na swoim miejscu – przepraszam, że tak mówię, ale patrząc na to, co zrobił… - rzuciła na to.
- Według Aleksego, to pani go molestowała – wtrąciła Hanna.
- A co ma teraz mówić? – popatrzyła nań z wyrzutem – przyznać się do winy? Proszę pani, ja jestem mężatką i nie bawię się w takie rzeczy.
- A to jest jego narzeczona – kiwnęła na Tanję.
- Ale to przecież mężczyzna, to…!
- To nie znaczy od razu, że każdy musi biegać za spódnicą! No proszę pani! – zaakcentowała ironicznie.
- Ale w tym wypadku tak właśnie było! Najpierw był miły, zapraszał mnie na obiady, podwoził do domu… jak nie wierzycie, spytajcie jego kolegę. Spotkał nas pewnego razu na jednym z takich obiadów – szarpnęła ramionami, chcąc w ten sposób wyrazić swoją dezaprobatę.
- Jaki kolega…? – wybąkała Tanja, którą od środka targała nie tylko niewypowiedziana złość, ale i zazdrość. Obiady, podwożenie do domu…
- Ten prokurator. Niestety, ale nie pamiętam imienia…
- Hannu… - wyszeptała, niemalże niesłyszalnie. O tak, na pewno go zapyta!
- Z jakiej racji, skoro pani nie szefuje kancelarii? Kiedy niby miał możliwość składać te propozycje? – drążyła Hanna. W przeciwieństwie do „synowej” zachowywała trzeźwość umysłu, tak więc szybko przechwytywała coś, do czego można się było przyczepić, a czego towarzyszka w ogóle nie dostrzegała, owładnięta negatywnymi uczuciami. I Leena musiała jej przyznać, iż jest „dobra” – to było podchwytliwe!
- Tak się składa, że jestem dekoratorką, dlatego też zajmowałam się remontem w biurze mojego męża, dzięki czemu miał taką okazję. Co ja będę mówić? Od początku patrzył na mnie tak jakoś dziwnie, tylko, że ja sądziłam, iż to wdzięczność za załatwienie mu posady… - westchnęła ciężko.
- Skoro, jak sama pani mówi, ma męża, wystarczyło nie przyjmować tych… zaproszeń – zauważyła sprytna „mamuśka”.  
    Raikinen ponownie prychnęła w duchu. Pragnienie wykonywania zawodu prokuratora otrzymał chyba w genach!
- Dobrze, chce pani usłyszeć prawdę? Tak, zauroczyłam się nim, zadowolona?! Wbrew zdrowemu rozsądkowi godziłam się na to, bo… bo mi się podobał! – skryła twarz w dłoniach, niczym mała dziewczynka, która bardzo się czegoś wstydzi – jest w końcu przystojny, młodszy od mojego męża, do tego sympatyczny… a przynajmniej takie pozory stwarzał! Ale to wcale nie znaczyło, że zgodzę się na coś więcej! Mam w końcu swoje zasady! Zresztą on też kogoś miał, więc… Któregoś dnia wyraźnie mu to powiedziałam, gdy zaczął się do mnie bezczelnie dobierać, ale on nie słuchał! Z tego wszystkiego musiałam uciec z biura, bo jeszcze zrobiłby mi krzywdę! Wtedy też zaczął się prawdziwy koszmar, bo od tamtej pory próbował za wszelką cenę…
- Przepraszam bardzo, ale skoro tak panią napastował, to czemu nie powiedziała pani o tym mężowi? Przecież to jego kancelaria, czyż nie tak? Zwolniłby go i już – Hanna ponownie weszła jej w słowo, nieco się przy tym nachylając, jakby usiłowała doszukać się odpowiedzi w jej spojrzeniu.  
    Leena zwyczajowo przeklęła ją w duchu, ale matki już chyba tak mają, że będą wierzyć dziecku, choćby i wskazywały na nie wszelkie dowody świata… Odetchnęła głęboko, by być bardziej wiarygodną, po czym złapała się za pierś, a wówczas dłoń niechcący „wypchnęła” spod bluzki czarny onyks, jaki natychmiast spoczął na „zabudowanym” dekolcie.  
    Tanja od razu wbiła weń wzrok, niczym zahipnotyzowana. Dlaczego ona miała na sobie taki sam kamień, jak ona?
- Chciałam, ale wtedy dowiedziałam się, że Johannes awansował go na kierownika, co oznaczało, że bardzo mu ufa! Poza tym w kancelarii i tak już huczało od plotek o naszym rzekomym romansie, bo w końcu wszyscy widzieli, jak bardzo się obok mnie kręcił… bałam się, że zemści się na mnie i odwróci kota ogonem! – tłumaczyła się gorączkowo, gdyż poczuła, że grunt zaczyna się jej usuwać spod nóg. Ta „stara” świetnie się sprawdzała w roli policjanta…
- To niedorzeczne! – pokręciła głową na boki.
- Pani tego nie rozumie! Jestem od niego sporo młodsza, już nieraz obawiał się, że zostawię go dla innego mężczyzny! Poza mężem nie mam tak bliskiej rodziny! Kocham go i Kietala nie ma tu nic do rzeczy! Popełniłam głupi błąd, ale nigdy nie zostawiłabym dla niego Johannesa! Znosiłam to wszystko, by niczego się nie domyślił, bym go nie straciła! Ale ileż można?! Ostatnim razem miarka się przebrała i nie puszczę mu tego płazem! Tacy, jak on, powinni siedzieć w więzieniu! Wystarczy, że nie zamknęli tego szalonego muzyka i co z tego wyszło?! – uderzyła pięścią w stół, aż oplatający jej szyję onyks „podskoczył” w górę. Zauważyła, że Tanja intensywnie się weń wpatruje, więc chwyciła go w opuszki palców, prędko ścierając łzę, jaka potoczyła się po jej policzku – widzę, że pani też taki ma. On go pani dał? To też prezent od niego… - schowała kamień w zaciśniętej pięści – próbował mnie w ten sposób przekupić, ale… - przerwała, gdyż Tanja raptownie zerwała się z miejsca, niczym rażona piorunem.  
    Wszystko to stąd, iż im dłużej tego słuchała, tym bardziej robiło się jej niedobrze, aż w końcu miała wrażenie, że zwymiotuje. To było takie obrzydliwe, tak bardzo nie pasowało do „Aleksa”, ale jednocześnie… było idealnym wytłumaczeniem! Stąd jego „humory”, złość, bo nie udało mu się jej dostać! Wszak, ona – biedna Tanja – nie mogła się zdecydować, więc próbował gdzie indziej, ale skoro i tam napotkał opór… Ale jak, jak mógł podarować im to samo?! Z pewnością tuż przed tym, jak onyks trafił w jej ręce, zapinał go na szyi tej drugiej. Zapewne miał ochotę ją przy tym pocałować, poprosić, by już nie grała takiej „zimnej”, bo przecież ta Tanja…  
    Nie mogła dłużej. Wybiegła zza stolika, gorączkowo poszukując łazienki.
- Przepraszam za nią, to dla niej za dużo, jak na jeden dzień – mruknęła rutynowo Hanna – nie wiem, nadal tu czegoś nie rozumiem… nie wystarczyło po prostu się wycofać? Przecież tam pani nie pracuje – dodała przebiegle. O nie, nie miała zamiaru poddać się tak łatwo, jak „synowa”! Te wszystkie tłumaczenia ani trochę jej nie przekonywały, bo w jej mniemaniu… nie trzymały się kupy.
    Po twarzy Leeny spłynęły kolejne łzy, lecz tym razem wściekłości, bo już tyle się nagimnastykowała, a „stara jędza” i tak nie dawała za wygraną!
- Męża nie było w tym czasie w kancelarii, więc moim obowiązkiem było dopilnować wszystkiego, skoro wiedziałam, że takiemu, jak Kietala nie można ufać! Zresztą prace były już na finiszu, a ja nie sądziłam… naprawdę, proszę mnie tak nie naciskać! Jestem w tym wszystkim taką samą ofiarą, jak wy, albo i większą! – jęknęła rozpaczliwie, po czym zaczęła odpinać onyks – proszę mu to oddać, ja nie mam zamiaru się z nim spotykać. Chyba, że w ramach konieczności – przesunęła biżuterię po blacie. Póki co, kobieta nie sięgnęła po nią, a jedynie wbiła weń bliżej nieokreślony wzrok.
    Tymczasem Tanja wbiegła już do toalety, lecz gdy dopadła drzwi kabiny, mdłości nieco ustąpiły, więc oparła się o nią i zacisnąwszy dłonie na uszach, wybuchła żałosnym płaczem. To dlatego ją wtedy objął, gdy poszli razem na lody – bo ta „raszpla” była w oddali! Chciał w ten sposób wzbudzić w niej zazdrość! Onyks mu się nie podobał i teraz już wiedziała, dlaczego: przypominał mu, że tamta nie dała się złamać, chociaż tak ją „inteligentnie przekupywał”!  
    Tak, wszystko musiało się zacząć tamtego dnia, gdy przyszedł na kolację w podłym humorze. Z jednej strony był zły, że Raikinen mu odmówiła, z drugiej miał wyrzuty sumienia wobec niej! Ponieważ tam mu nie wyszło, wypytywał ją, czy wskóra coś z nią, bo już nie mógł się doczekać, phe! Ale co z tymi telefonami? To nie mogła być Leena, skoro ów ktoś wydzwaniał do niego, gdy już miał te swoje humory… Tak, to na pewno była ta trzecia! Tu zabawiał się z nią, ale jednocześnie podobała mu się i „szefowa”! Jakie to… ohydne! Jak więc miała skończyć ona, Tanja?!  
    Tak, z pewnością miał zamiar uciec z kochanką tuż po tym, jak zaatakował Raikinen, a jej wmówił, że spotkają się w poniedziałek, ale tak naprawdę nigdy by do tego nie doszło! Gdzie tam, skoro byliby już kilkaset kilometrów od Helsinek?! Nie spodziewał się tylko, że ta tak szybko doniesie na niego policji… i dobrze, zrobiłaby na jej miejscu to samo!  
    Pytanie tylko, kim jest ta „idiotka”? Bo inaczej jej nazwać nie umiała. Gdzie ją poznał i kiedy? W kancelarii pracować nie mogła, bo, wszak, nie mógłby wówczas bezczelnie podrywać Leeny, czy tym bardziej jej napastować… Wie o niej? To jakaś naiwna „biedaczka”, która wierzy w „wielką miłość”, więc jej zdaniem mężczyzna nie może mieć na boku innej, kocha tylko ją i nieważnym jest, że znika na długie godziny…? A może to taka sama „krętaczka”, jak on, tyle, że nie miała pojęcia o Raikinen? Wiedziała jednak, iż istnieje ktoś taki, jak Tanja Venerinen, ale mimo to pozwoliła sobie na romans z zajętym „facetem”?  
    Tak, na pewno to, to drugie, bo przecież w dzisiejszych czasach chyba już nie istnieją łatwowierne „kretynki”, które cierpią z powodu tego, że odbijają innym mężczyznę, ale mimo to nie mogą się powstrzymać – uczucie bierze nad nimi górę! Tak, to zapewne wówczas ona wysłała mu sms’a podczas gry w bilard, a że było bardzo „miło” postanowił więcej nie wracać do „nudnej” Tanji i jej „żałosnego” towarzystwa! Niech to diabli, jak mogła się tak pomylić?!  
    Z wielkiej wściekłości uderzyła pięścią w drzwi kabiny, niemalże już dławiąc się własnymi łzami.  
    Eino, on na pewno wie o wszystkim, bowiem „faceci” uwielbiają się chwalić do siebie swoimi podbojami! Poza tym był świadkiem jego relacji z Leeną! Tak, musi z nim porozmawiać, on jej wszystko powie! Co tam zresztą Kuokkanen, a Hannu? I on podobno wszystko widział! Do diaska, wszyscy, tylko nie ona! Ta druga na pewno śmiała się za jej plecami! A dobrze jej tak, niech teraz cierpi, że „kochanek” dostał się do więzienia za „dobieranie” do innej! Ciekawe, co teraz powie?! Szkoda tylko, że i ona musi tak bardzo cierpieć! Że znowu przekonała się, iż mężczyznom zależy tylko na „tym jednym”, a kiedy tego nie dostają, szukają gdzie indziej! Ale żeby w aż tak „brutalny” sposób…? Czemu akurat on, który sam mówił…?!  
    Ani się obejrzała, jak „zjechała” do podłogi, żałośnie bijąc pięścią w twarde kafelki, aż poczuła w ręku ból. Łzy odbierały jej dech, wstrząsały całym ciałem, aż wtem ktoś chwycił za klamkę. Pięknie, jeszcze „świadków rozpaczy” jej tu potrzeba! Chce być teraz sama, nie ma zamiaru tłumaczyć się przed obcymi!  
    Szczęściem, zaraz potem okazało się, iż to „tylko” „niedoszła teściowa”.
- Tanja, uspokój się! Nie ma sensu przejmować się bredniami jakiejś oszustki – podeszła doń i chwyciła pod ramię.
- Pani mu naprawdę wierzy?! – pisnęła, gdy kobiecie udało się postawić ją do pionu – nie słyszała pani, co powiedziała?! To wszystko świetnie do siebie pasuje!
- Daj spokój, znasz go przecież dłużej ode mnie i dobrze wiesz, z jakich powodów został prokuratorem! – oburzyła się na takie słowa.
- To nie ma nic do rzeczy, ludzie się zmieniają. A zwłaszcza, gdy mają takiego ojca!
- Co ty bredzisz?! – zdenerwowała się jeszcze bardziej.
- Przecież sama go pani oddała, bo bała się, że będzie taki, jak on, i co się okazało?! – zawołała pewnie.  
    Hanna chętnie dałaby jej po twarzy, lecz nie miała przecież takiego prawa. Wszak nie była jej córką, ale też… owo spostrzeżenie zasiało weń nutkę niepewności. Ile to się w końcu nasłuchała opowieści innych, gdy jeszcze była w ciąży, jak to z pewnością dziecko wda się w tatusia (i owe osoby wcale nie miały tutaj na myśli „niemoralnych zapędów”, a charakter, czy wygląd)… ale nie, on nie umiał kłamać! Nie znała go, co prawda, tak dobrze, jak Tanja, ale potrafiła już rozróżnić, kiedy był szczery! Zresztą te zeznania Raikinen… chociażby sam jej częsty pobyt w kancelarii! Skoro tak źle się tam czuła, to po co ciągle przychodziła? – Widzi pani?! Nic nie mówi, bo dobrze wie, że mam rację! – Tanja odczytała jednak długo panującą ciszę jako poparcie dla jej spostrzeżeń.
- Głupoty pleciesz! Gdyby był takim zboczeńcem, jak mu zarzucasz, już dawno spotkałoby cię to samo, co rzekomo tamtą! – odparowała niemalże natychmiast. Dziewczyna wpadła w jeszcze większą histerię.
- Wcale nie musiało, bo miał na boku jeszcze jedną i to z nią się zabawiał, kiedy widział, że ze mną nic nie wskóra! – pokiwała drżącym palcem.
- Skąd ty bierzesz te głupoty?! Z każdym kolejnym zdaniem bredzisz jeszcze bardziej! Dość tego! Wracamy do niego i zobaczysz… - chwyciła ją za ramię, po czym usiłowała iść do drzwi, ale wyszarpnęła się tak gwałtownie, iż niewiele brakowało, by Hanna się przewróciła.
- Nigdzie nie idę! Mam na dzisiaj dosyć i ja dobrze wiem, co mówię! Ktoś ciągle do niego dzwonił, ale nie odbierał, bo był akurat przy mnie! Raikinen dzwonić nie mogła, więc kto inny?! Oczywiście ta trzecia! Prawda jest taka, że przy mnie nabrał pewności siebie, bo wiedział już, jak powinien traktować kobiety! Jak je zdobyć, phe! Więc wykorzystał to, skoro ja nie byłam chętna?! – wykrzyczała, na nowo zalewając się łzami, po czym rzuciła przed siebie i z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi, wybiegła z toalety.  
    Hanna została stać w tym samym miejscu, aż dotąd nie mogąc pozbierać myśli. W głowie zapanował teraz istny chaos. „Synowa” była w końcu bliżej niego, przebywała z nim o wiele częściej, aniżeli ona, więc, siłą rzeczy, miała o wiele większy wgląd w sprawę… Ale nie, nawet, gdyby i istniała ta „trzecia”, jak to ją określała Tanja, to nie wierzy w to, by Aleksi miał napastować tą „oszustkę”! I to nie tylko dlatego, iż jest jego matką! Ona po prostu to czuje.
    - Nie przyszła – mruknął w jakiś czas potem, gdy zgodnie z obietnicą wróciła na komisariat.
- Bardzo źle się poczuła… sam rozumiesz, że to dla niej za dużo… - westchnęła ciężko.
- Nie wierzycie mi, co? Zwłaszcza, że mam takiego tatka… to się po prostu musiało przenieść w genach! – parsknął gorzko.
- Nie wygaduj bzdur… - westchnęła z trudem, a na pamięć od razu wróciły jej wcześniejsze słowa Tanji.
- Wszystko jedno, i tak mam to gdzieś… ja mam czyste sumienie – popatrzył jej prosto w oczy, by w ten sposób dodać wagi swoim słowom. Gdyby spuszczał wzrok równałoby się to z kłamstwem, bo tak przecież łatwiej powiedzieć wszystko, co ślina na język przyniesie.  
    Kobieta również nie przestawała mierzyć go przenikliwym spojrzeniem, gdyż to w nim doszukiwała się prawdy, bądź fałszu. Nie, zdecydowanie nie mógł kłamać, mimo że zachowywał w obliczu tak trudnej sytuacji kamienną twarz. Ale to wcale nie dlatego, iż był cyniczny. On po prostu tak reagował na problemy – buntował się na świat wokół, iż po raz kolejny „dał mu po tyłku”, demonstrując to w postaci gniewu. Tak musiało już chyba być od początku, bo przecież w miejscu takim, jak dom dziecka, „beksy” były wyśmiewane, wyzywane od słabeuszy. Zresztą był mężczyzną, więc nie wypadało mu płakać!
- Ja ci wierzę – położyła dłoń na jego pięści, którą uporczywie zaciskał na zimnym pręcie, jakoby oderwanie się od niego oznaczało zatonięcie w bagnie problemów – i nie bredź mi o genach, bo jeśli o nie chodzi, to z tego, co już zdołałam zauważyć, dużo odziedziczyłeś po mnie – uśmiechnęła się blado, na co zmieszany spuścił wzrok – tak, jak mówiłam: załatwię ci adwokata. Eero ma bardzo dobrego, zajmuje się sprawami prawnymi w jego firmie. Na pewno zgodzi ci się pomóc – zapewniła gorąco.  
- Jak ci się uda, pokaż mu moją komórkę. Specjalnie zostawiłem w niej sms’y, jakie do mnie przysyłała i rejestr jej telefonów. Zostawiłem ją na biurku w pokoju, w którym śpię. Weź ją i pokaż adwokatowi, on już będzie wiedział, co z tym zrobić. Przy okazji zadzwoń też do Eino. Widział wszystko, więc poproś go, żeby tu przyszedł. Chcę mu to wyjaśnić, żeby nie nagadał na policji bzdur, bo na pewno go wezwą, jako świadka… - ton z rozentuzjazmowanego i pełnego nadziei stopniowo przemienił się w zmęczony, aż wreszcie bezsilnie oparł czoło o zimne pręty – nie pamiętam jego numeru, a i tak nie mam jak stąd zadzwonić… - zakończył znużony, chociaż ów telefon otwierał przed nim całkiem realne widoki na pozytywne rozwiązanie całego tego koszmaru.  
- Oczywiście, zaraz po nią pędzę! W takim razie idę, bo muszę jeszcze zadzwonić do tego adwokata… Wpadnę, jak tylko będę mogła – pogłaskała go po wierzchu dłoni, śląc przy tym ciepły uśmiech, po czym wspięła się nieco na palcach i poprzez szczeliny w kracie musnęła go nieśmiało w czoło.
- Dlaczego to robisz? Przecież mnie właściwie nie znasz – mruknął zaskoczony, ale i zażenowany.
- Bo mam pewność, że nie mogłeś tego zrobić – odparła pewnie.
- „Szkoda, że nie ona…” – burknął w duchu, gdyż zmęczenie nie pozwalało wyrzec tego na głos.  

    Rozdział 13

    Było późne popołudnie. W pokoju Tanji zebrał się cały babiniec: ona zasiadała na łóżku, po jej obu stronach Kaari i Enni, zaś pani Krystyna krążyła obok, oczywiście nie zważając na nastrój córki. Skutkiem tego były słowa i docinki, których tak nie znosiła…
- A nie mówiłam, że tak będzie? Ja wiedziałam od początku, że z nim coś jest nie tak!
- Mamo, dla ciebie z każdym facetem coś będzie nie w porządku – Kaari przewróciła oczami.
- Śmiej się, śmiej! Nie masz dzieci, to co możesz zrozumieć? Jakbym miała dejavu! Z jakieś dwa lata temu też siedziała na tym łóżku i płakała przez faceta, a co jest teraz?!
    Na owe słowa Tanja zerwała się z miejsca i szybkim krokiem opuściła pokój. Nie potrzebowała, by jej ktoś o tym przypomniał, sama pamiętała aż za dobrze!
- No i co zrobiłaś?! – zawołała oburzona siostra, ale pani Krysia należała do tych osób, które tak szybko nie przyznają się do błędu, dlatego też nic się nie odezwała.  
    Tymczasem Tanja bezradnie krążyła po przedpokoju. Nie miała ochoty iść do sypialni rodziców, bo tam był ojciec. Co prawda, nie prawiłby jej wymówek, ale za to wyklinał Aleksego i zarzekał się, co to on mu nie zrobi, jak go tylko spotka… Raz, że i do tego nie miała ani grama siły, a po drugie, ojcu nie wolno było się denerwować.  
    Wtem zadzwonił domofon. Była to ponownie Hanna – chciała wejść na górę, gdyż miała jej coś do przekazania. Wpuściła ją niechętnie, bowiem jej zdaniem przyszła tu z ramienia „Aleksa”, by powtórzyć jej to, co już mówił w areszcie… Jakież więc było jej zdziwienie, gdy stanąwszy już w korytarzu, Hanna wyciągnęła do niej dłoń z komórką „niedoszłego” narzeczonego.
- Znajdź numer tego jakiegoś tam Eino i porozmawiaj z nim, on wszystko widział i zaświadczy, że ta baba kłamie. Też mam zamiar się z nim skontaktować – wyjaśniła z pewnością, cechującą każdą matkę, która jest do reszty oddana swemu dziecku.  
    Tanję bardzo to dziwiło, bo przecież nie wychowywała swego syna, a jego ojciec… Nie, nie teraz! Oto miała przed sobą JEGO komórkę, dzięki czemu będzie mogła osobiście przekonać się, kim jest ta „trzecia”, bo na pewno do niej pisał, może ma tam jej zdjęcie… Dowie się, jak wygląda…  
    Serce rozbiło się, jak szalone. Z jednej strony nie chciała tego wiedzieć, ale z drugiej duma nakazywała przyjrzeć się swojej rywalce!
- Pani znowu tutaj? – aż się wzdrygnęła, gdy Krystyna stanęła za jej plecami.
- Tak, ja do Tanji, chciałam jej coś dać – odparła spokojnie przybyła.
- Pozwoli pani na momencik. Może zrobić kawki? – delikatnie skierowała ją w stronę swojej sypialni. Lehtinen wyczuła, że z pewnością chce z nią rozmawiać o „występku” jej syna… Musi się przecież wyżalić, a skoro nie ma tu jego samego, to czemu nie matka? Ale dobrze, dlaczego nie? Wszak, nie ma się czego wstydzić.  
    Podążyła więc za gospodynią, zaś Tanja zawróciła do siebie, wpatrując się w wyświetlacz Nokii, jak zaczarowana. W pokoju natychmiast obstąpiły ją „pocieszycielki w niedoli”.
- Co tam masz? – dopytywały jedna przez drugą.
- Telefon Aleksego… jego matka właśnie go przyniosła – odparła, nie odrywając wzroku od aparatu. Nawet teraz miał nieodebrane połączenie…
- Serio? To super, będziesz mogła teraz wszystko sprawdzić! Fon, to klucz do wszystkiego! Pokaż! – Enni jednym, zręcznym ruchem wyrwała jej komórkę – ej, ma na tapecie audi, zamiast twoją fotkę – skrzywiła się zaraz potem.
- To jego ulubiona marka, zawsze chciał takie mieć… - mruknęła, zasiadając na łóżku.
- No weź, żeby jakieś durne auto było ważniejsze od dziewczyny?!
- A na co mu jeszcze ja na tapecie, skoro widywał mnie właściwie codziennie? No, chyba, że już mu się aż tak znudziłam… - westchnęła, podpierając się ręką pod brodę. Jej ton był niebezpiecznie smutny.
- Daj spokój, faceci już tacy są! To znaczy… w tym sensie, że lubią samochody – Kaari postanowiła ratować sytuację, toteż trąciła Enni w bok, by, z łaski swojej, częściej zastanawiała się nad tym, co plecie.
- Sprawdźmy sms’y! – zawołała olśniona, w ogóle nie przejmując się otrzymanym gestem.
- Może Tanja o tym zdecyduje, co? – upomniała najstarsza z nich, udając oburzoną, ale tak naprawdę i ona była tego szalenie ciekawa! Enni zmierzyła ją destrukcyjnym spojrzeniem, ale mimo to ruszyła z aparatem ku przyjaciółce.
- Nie, ty sprawdź. Ja… ja się boję – wykrztusiła, nim ta zdążyła podejść. Na takie zapewnienie prędko „skierowała się” do skrzynki odbiorczej. Tanja, mimo że z tych wszystkich emocji aż brakowało jej tchu, nakazała dziewczynie, by przysiadła się obok. Ona też chciała to widzieć, w końcu tutaj chodziło o JEJ chłopaka.
    Tymczasem w pokoju obok, tak, jak przewidywała Hanna, rozmowa toczyła się na temat Aleksego i jego „niemoralnego czynu”… Jak na razie w rozmowie przewodziła pani Venerinen. Juha tylko słuchał, niczym strażnik, który miał za zadanie czuwać, by kobiety nie skoczyły sobie do gardeł.
- Bardzo mi przykro, że do tego wszystkiego doszło, ale zapewniam, że Aleksi jest niewinny – o nie, nie zamierzała za niego przepraszać, bo i nie było za co!
- Skąd taka pewność? Nie chcę być wścibska, ale słabo go pani zna – pani Venerinen wytoczyła jedno ze swych ciężkich dział.
- To prawda… ale to nie znaczy, że kieruję się tutaj ślepą, matczyną miłością. To po nim widać, on nie umie kłamać.
- Przepraszam, ale się powtórzę. Skąd pani może wiedzieć, jeśli nie miała okazji przez dłuższy czas obserwować go w różnych sytuacjach? – ciągnęła uparta gospodyni.
- Za to pani miała, a wydaje osąd, nawet z nim uprzednio nie rozmawiając – uszczypnęła Lehtinen.
- No niestety, ale jeśli już nawet Tanja nie wierzy w jego rzekomą niewinność, to tym bardziej ja nie mogę sądzić inaczej. W końcu ona niby znała go lepiej.
    To Hanna musiała jej przyznać: sprytnie obroniła się przed tym, jakże ciężkim zarzutem.
- Dlatego jej nie rozumiem… - westchnęła ciężko – poznała prokuratora, PROKURATORA, który prowadził w dodatku jej sprawę o gwałt, więc jak miałby teraz…?
- Tak, tak, „koronny” argument! – prychnęła cierpko – nie oszukujmy się: mężczyzna, to zawsze mężczyzna, a jak do tego jeszcze wychował się, gdzie wychował…
- Co pani sugeruje? – zmarszczyła brwi.
- Domy dziecka są pełne różnych degeneratów… nieraz dzieci strasznie cierpią przez drugie, przez co mogą przenieść to później na innych i jest choćby tak… No kto go mógł nauczyć jakiej takiej moralności? Niech sama pani powie: skąd on może wiedzieć, co jest dobre, a co złe? – rozłożyła bezradnie ręce.  
    W Hannie zawrzało. Nie dość, że Venerinen opowiadała głupoty, bowiem nie było jej wiadomym, by Aleksi został w jakiś sposób „skrzywdzony” w domu dziecka (a nawet, jakby tak było, czy nie należałaby mu się pomoc od innych, miast napiętnowanie?), to do tego pod owym płaszczykiem przemyciła oskarżenie wobec niej samej: to jej wina, bo zostawiła go w szpitalu i tym samym nie wychowała na „wzorowego obywatela” – jest więc złą matką. Lecz, gdyby Aleksi wychowywał się w „zdrowej rodzinie” i popełnił takowy czyn, wówczas także byłaby złą rodzicielką, gdyż za bardzo rozpieściła syna. Śmieszne!
- Proszę nie robić z mojego dziecka jakiegoś potwora. W takim razie połowa ludzkości musiałaby być bezosobowymi monstrami, bo przecież nie on jeden wychował się w sierocińcu! – uniosła się.
- Nie chciałam pani urazić… może źle to ujęłam… no, ale sama musi pani przyznać, że dobrych wzorców to on nie miał – upierała się Krystyna.
- To najlepiej go odosobnić od reszty społeczeństwa, tak?! Jak jest z domu dziecka, to nie wolno mu mieć rodziny? Tego, co mają inni? Gdzie tam, od razu skreślić i zamknąć do więzienia, pewnie! Szkoda tylko, że tak szybko zapomnieliście, co zrobił dla waszej córki! Naraził dla niej życie, a co dostaje w zamian?!
- Proszę wybaczyć, ale nikt mu nie kazał zakochiwać się w Tanji. Ja od początku byłam temu przeciwna!
- Cisza! – Juha zasłonił żonę ramieniem, mimo że Hanna wciąż pozostawała na swoim miejscu i bynajmniej nie szykowała się do rękoczynów – musi nas pani zrozumieć, już raz przeżyliśmy podobną historię – zwrócił się do gościa, nie opuszczając przy tym ręki, co znaczyło, iż nakazuje małżonce milczenie.
- Owszem… ale tym razem Tanji nic się nie stało.
- A gdyby jednak stało? – popatrzył nań wymownie.  
    Hanna nie odpowiedziała, bowiem nagle zdała sobie sprawę z tego, że ich nie da się tak łatwo przekonać. I w pewnym sensie mieli słuszność, w końcu te wszystkie przeżycia z Raniellim… ale z drugiej strony, nie powinni byli tak od razu przekreślać człowieka, którego znali blisko dwa lata…
- Dobrze… myślę, że nie mamy o czym mówić… - westchnęła po chwili – państwo macie swoje racje, ja swoją. Mogę to zrozumieć, ale proszę i o to samo wobec siebie. Aleksi jest moim synem, to prawda. Ale jednocześnie ta kobieta mi się nie podoba, a on sam wygląda mi na szczerego, dlatego bardzo proszę o niewydawanie przy mnie osądów wobec jego osoby – dodała o wiele chłodniejszym tonem, po czym wstała z miejsca i skierowała się ku drzwiom.  
    Państwo Venerinen nie protestowali, gdyż równie dobrze, jak ona, pojmowali, iż nie dojdą do żadnego porozumienia.
    Hanna była tak bardzo pochłonięta własnym zdenerwowaniem, że zapomniała o komórce, którą dała Tanji. Pożegnała się i szybko zbiegła po schodach, by następnie ruszyć przed siebie szybkim krokiem. W pewnym momencie napotkała na drodze kosz na śmieci. Błyskawicznie sięgnęła do torebki i zaczęła ją przetrząsać, aż wyjęła zeń czarny onyks. Wpatrywała się w niego przez chwilę, by potem, bez cienia żalu, wyrzucić go do kosza.
    Jej roztargnienie było na rękę Tanji oraz ciekawskim towarzyszkom, bowiem dzięki temu miały więcej czasu na „spenetrowanie” własności „Aleksa”. Tam, niestety okazało się, iż skrzynka odbiorcza Nokii wręcz pęka w szwach od sms’ów od nieznanego numeru. Roiło się tam od wyznań miłosnych, ale i pytań „kochanki”, kiedy wreszcie coś z tym wszystkim zrobi, że ma już dość czekania, i tak będzie jej…
- W „wysłanych” nie ma jego sms’ów… dziwne to takie trochę, nie odpowiadał jej? – myślała Kaari.
- Taa, jasne! A gdyby tak kom dostał się w ręce Tanji? Myśl trochę! – odparła na to Enni.
- No to, w takim razie, dlaczego nie wykasował tych, co? Przecież dostał je już dawno temu!
- Może zapomniał…? – bąknęła na ów, jakże trafny zarzut.
- A może po prostu nie chciał tego kasować?! Może schlebiało mu, że jeszcze jedna idiotka płaszczy się przed nim, jak durna?! – wybuchła Tanja – może się tym napawał?! Pisze do niego, jak głupia, to znaczy, że jej zależy! Pewnie, idiotka Tanja pokazała mi, co i jak, to teraz następne! – wykrzyczała wzburzona, po czym schowała twarz w dłoniach i bezradnie padła na łóżko.  
    Kaari, która siedziała tuż obok, sama nie wiedziała, jak się zachować w takim wypadku, dlatego też na powrót zajrzała do telefonu.
- W rejestrze rozmów roi się od tego samego numeru, co w sms’ach… ale znowu dzwoniła tylko ona – rzuciła, prawie niesłyszalnie.
- No, a niby kto?! Co, miał ją może podpisać? Przecież, jakby Tanja…!
- Tak, wiem: jakbym zobaczyła! No i co, i tak widzę! I wolałabym dowiedzieć się wcześniej, niż teraz, kiedy i on siedzi w więzieniu! Dlaczego ja zawsze muszę trafiać na jakichś kryminalistów!? – wykrzyczała w stronę Enni i jak burza wyparowała z pokoju, po czym z hukiem zatrzasnęła się w łazience.
- Gratuluję delikatności – prychnęła Kaari, na co ofuknięta wystawiła jej język – ale coś mi tu nie pasuje… - zamyśliła się na nowo – dlaczego tylko ona przysyłała wiadomości i dzwoniła do niego? Czy nie lepiej byłoby mu samemu dzwonić? Wtedy ryzyko przyłapania byłoby przecież o wiele mniejsze…
- Nie wiem, może… Czekaj, Aleks mówi, że to ta baba molestowała jego? A może to telefony od niej?! – zawołała podekscytowana Enni, po czym wybiegła za przyjaciółką – Tanja, słuchaj! Jeszcze nic nie jest stracone! Może Aleks mówi prawdę, wystarczy tylko to rozgryźć po swojemu! – zaczęła się dobijać do drzwi łazienki.
- Pewnie, każdy facet przyzna się do kochanki! – prychnęła po drugiej stronie.
- Nie o tym mówię! Przecież te telefony i sms’y mogą być sprawką tej jego szefowej, czy kogo tam! Może faktycznie było tak, jak mówi! Zróbmy śledztwo jak za dawnych lat, to…!
- Zwariowałaś?! – otworzyła drzwi tak nagle, że Enni mogła sobie dziękować, iż się o nie nie opierała, bo leżałaby teraz na podłodze łazienki – to sobie rób, ja nie mam zamiaru się do tego dotykać! Za wiele mam za sobą, żeby jeszcze biegać za facetem, którego…! Jestem zmęczona psychicznie i fizycznie, rozumiesz?! – wykrzyczała, jak zwykle denerwując się na samą siebie, że na usta tak bardzo ciśnie się jej tajemnica pochodzenia Aleksego. Od początku całej tej sprawy miała ochotę wykrzyczeć, czyim jest synem. Może wtedy by ją zrozumieli? Poparli? Ale nie, obiecała coś i słowa musiała dotrzymać.  
    Przyjaciółka nie potrzebowała żadnych wyjaśnień, gdyż od razu wycofała się do tyłu i nawróciła do pokoju.
- Na mnie nie patrz, ja się do tego nie mieszam – Kaari zaparła się rękoma i odłożyła telefon, gdy tylko spojrzała w jej stronę.  
    Trudno, w takim razie sama zbada tą sprawę i oby to Tanja się myliła… Ciężko było jej jednak uwierzyć w to, że ta się tak szybko poddała i ot tak skreśliła człowieka, którego rzekomo kochała.
    Enni wyszła sporo po 20-stej, zaś Kaari poszła do łazienki, by się wykąpać – Tanja została więc sama, tępo wpatrując się w wyświetlacz Nokii. Czuła, że musi zadzwonić do Eino, bo tylko on jest w stanie wyznać jej absolutną prawdę. Nawet co do tej „trzeciej”. Raz po raz wchodziła więc w „Kontakty”, ale nagle ogarniało ją uczucie wstydu i odkładała komórkę.  
    Dlaczego miałaby dzwonić AKURAT do niego? Jeszcze sobie pomyśli nie wiadomo co… ale, z drugiej strony, on wszystko widział, sam Aleksi przecież to potwierdził. Zrozumie, w jakim celu dzwoni do niego właśnie ona… Nie, nie lubi go! Nie ma ochoty z nim rozmawiać!  
    Przez cały ten natłok „za” i „przeciw” ani się obejrzała, jak zaczęła bezradnie krążyć po pokoju. Wzrok co chwila zatrzymywał się na budziku, stojącym w kącie biurka – czas uciekał, robiło się coraz później, a raczej nie wypadało dzwonić do „faceta” po 22-tej drugiej… Do owej godziny pozostało zaledwie pięć minut, więc teraz, albo nigdy! Ona MUSI to wiedzieć, bo inaczej nie zazna spokoju!  
    Zawróciła więc po telefon i łapczywie się nań rzuciła. Zadzwoni od Aleksego, po co bawić się w przepisywanie numerów? Zaraz jednak potem w głowie zaświtała jej myśl, że może nie powinna tego robić? A nuż komórka przyda się w jego sprawie, więc jakiekolwiek „maczanie w niej palców” może mu albo zaszkodzić albo pomóc? Co to, to tak – należał mu się sprawiedliwy proces, o ile do niego dojdzie.  
    Sięgnęła więc po swój aparat i już w kilka minut potem (minęła dziesiąta), z bijącym sercem oczekiwała, aż odezwie się głos po drugiej stronie. Po kilku długich sygnałach usłyszała „ospałe” „Halo? Kto mówi?”, ledwie przebijające się przez głośne dźwięki – albo był w jakimś klubie, bądź urządzał w domu imprezę. „Pięknie”, byleby tylko nie był pijany, bo nici z tego!
- Z tej strony Tanja Venerinen, czy rozmawiam z Eino? – wykrztusiła, ledwie siląc się na pewny siebie ton.
- Tanja? Miło mi! W jakiej ty sprawie do mnie? Coś z Alem?
- Dokładnie… chciałam o nim pogadać, ale nie przez telefon – ledwie mówiła, gdyż słowa nie chciały jej przechodzić przez gardło, jakby ścisnęła je niewygodna obręcz.
- A jak tam z nim w ogóle? Spokojny już? – wyszedł na zewnątrz klubu, w jakim to istotnie przebywał. Nie był pewien, czy może pytać o takie rzeczy, ale skoro Tanja poruszyła temat „kumpla”, to z pewnością na swój sposób opowiedział jej, co się wydarzyło tego dnia w kancelarii. Jakież więc ogarnęło go zaskoczenie, gdy dowiedział się, że Aleksi już przebywa w areszcie – sądził bowiem, że zamkną go dopiero jutro, bądź wcale.  
    Rozmówczyni z trudem wymawiała słowa, toteż postanowił jej nie męczyć pytaniami, lecz szybko ustalili, że spotkają się jutro o 12:00 w Esplanadi, po czym życzył jej spokojnej nocy i zapewniwszy o swym wsparciu, rozłączył się – Toś się doigrał – mruknął, spoglądając gdzieś przed siebie.  
    Było mu bardzo żal Tanji. Wyglądała na bardzo fajną dziewczynę, mimo że jakby zarozumiałą… ale może tak naprawdę to była nieśmiałość? „Al” w końcu sporo mu opowiadał, ile przeżyła. Nie, warto było wyznać jej całą prawdę. Szkoda by było, gdyby się przy nim marnowała.
    Odrzuciła komórkę za siebie i objęła pluszowego misia. Czuła się teraz jeszcze gorzej – nie musiała wcale spotykać się z Eino, by wiedzieć już, że Aleksi jest winny. Przez ton Eino nie przebijało przecież zdziwienie, iż trafił do aresztu – wręcz przeciwnie, jakby się tego spodziewał…  
    Wtem podskoczyła w miejscu, gdyż uchyliły się drzwi od pokoju. Do środka weszła matka.
- Jak się czujesz?
- A jak mogę? – mruknęła nieprzyjemnie. Pani Krysia wcale się tym jednak nie zraziła i ruszyła w głąb, po czym przysiadła się do niej i otoczyła ramieniem.
- Oj, córciu, tak to już jest… W tych czasach po prostu nie można ufać mężczyznom, jeśli w jakichkolwiek można było. Ale ci młodzi już tacy są, tylko głupoty im w głowie! Ale nie on jeden na świecie, jeszcze spotkasz kogoś dojrzalszego, kto…
- To niby do kiedy mam czekać, aż będę miała 50-ąt lat?! Starca mi jakoś nie…! Co ja mówię?! Ja już nie chcę żadnego! Jestem tym zmęczona, wystarczy mi dwóch łajdaków, po co mam jeszcze męczyć się z kolejnym?! – wykrzyczała wzburzona.
- Dobrze, spokojnie! Jeśli nie chcesz, to jeszcze lepiej, bo tylko same z nimi utrapienia – machnęła ręką.  
    Tanja spojrzała na nią z nieukrywanym zdziwieniem. Wydawało się, że z ojcem tworzą szczęśliwy związek, lecz z jej słów wynikało, iż to sama katorga… ale no tak, przecież „tatko” większość czasu, jaki powinien poświęcić żonie, spędzał za granicą, więc co to było właściwie za małżeństwo?
- Mamo, co byś zrobiła, gdyby tato cię zdradził? – rzuciła nagle, na co matka wyraźnie się skonsternowała. Ponieważ nie odpowiedziała od razu, ciągnęła dalej – w końcu tak długo był za granicą, z dala od ciebie… a może już cię zdradził?
- Póki co, o niczym takim nie wiem i, szczerze mówiąc, wolę nie wiedzieć – rzekła po chwili.
- I tak po prostu będziesz z tym żyła?! – zawołała z niedowierzaniem.
- Nikt nie powiedział, że tak jest! Poza tym, to jest moje życie i ja sama wiem najlepiej, co z tym zrobić. A jakby nie było, to twój ojciec i bez względu na to, jak postępuje, należy mu się szacunek – pokiwała palcem.
- Ale ja na twoim miejscu nie tolerowałabym zboczeńca i rozpustnika! Ja nie wybaczam zdrady, dla mnie to coś obrzydliwego!
- Twoje zdanie, co mnie do tego? Bylebyś tylko nie zarzucała niczego ojcu, bo nie wiesz, jak to między nami było! Zresztą nie mieszaj naszych spraw ze swoimi relacjami z Juhą! Jest dla mnie dobrym mężem i tyle mi wystarczy! – zakończyła wyraźnie poruszona i szybkim krokiem skierowała się do drzwi, bowiem w tym momencie nie było żadnego sensu rozmawiać z córką. Jedyne, co zaprzątało jej głowę, to zdrada, niemoralni mężczyźni i związane z tym rozgoryczenie.  
    Gdy tylko wyszła, Tanja zaczęła prychać pod nosem, iż to z pewnością przyzwyczajenie nakazuje jej tak mówić. Tak, właśnie – przyzwyczaiła się do życia, jakie prowadziła od blisko 30-tu lat, więc ciężko by jej było odejść teraz od męża i zaczynać wszystko od nowa. Jakie to przykre, ona nie potrafiła żyć w niewiedzy, musiała mieć wszystko czarno na białym i już jutro dostanie to, czego chce.
    Godziny w bezczynnym zamknięciu dłużyły się niemiłosiernie. Timo skończył służbę, dzięki czemu było jeszcze gorzej, bowiem tak mógł się do niego wyżalić i wysilić na głupie żarty. Teraz został tylko on i towarzyszący mu za niewielkim, okratowanym okienkiem księżyc, który leniwie sunął po niebie. Leżąc na niewygodnym „łóżku” wpatrywał się we wzory, jakie mieniły się na srebrnym globie. Cisza i bezczynność zmuszały do wspomnień, toteż wrócił myślami do czasów, gdy jeszcze będąc dziećmi, wraz z Ville wpatrywali się w księżyc i zastanawiali, czy ktoś tam mieszka? Świeci na niego latarką, że tak błyszczy? A może tak naprawdę, to taka żarówka? Ale kto jest w stanie ją wyłączyć? W okresach nowiu, bądź, gdy księżyc późno wschodził, czy wcześnie zachodził, mawiali do siebie, że ów ktoś zgasił księżyc.  
    Jakże prostym było wówczas wszystko, a jednocześnie skomplikowanym… Teraz mógł się z tego śmiać, ale wtedy było to dla niego nie lada kłopotem. Ależ chciałby mieć tylko takowe problemy… W jednym momencie wszystko stało się tak potwornie zagmatwane, choć wydawało mu się, iż gorzej już być nie może.  
    Nadzieja przeplatała się ze zrezygnowaniem – Eino powie, jak było, a Tanja przemyśli sobie wszystko i uwierzy mu, po czym zacznie wspierać. Potem znów, że Kuokkanen postanowi nie mieszać się do sprawy, a ona… nie, ona nie mogła go tak po prostu zostawić, nie wierzył w to. Może będzie miała wątpliwości, ale poczeka do końca całej sprawy i będzie pierwszą osobą, która przywita go za murami komisariatu.  
    Wreszcie, nie wiedząc nawet kiedy, zapadł w sen.
    Długo nie mogła zasnąć przez natłok myśli i skumulowane weń emocje. Mimo że obraz przesłaniały jej łzy rozczarowania, kilkakrotnie wracała do „nieszczęsnych” sms’ów, aż wreszcie przejrzała wszystkie zdjęcia w nadziei (przemieszanej z obawą), że natknie się na tą „trzecią”. Nic się takiego jednak nie stało: były tam tylko ujęcia z przyjaciółmi, ich własne, które zrobiła im to Enni, to znów Tahti. Wiele z nich uchwyciła ona sama, niejednokrotnie zaskakując go, dzięki czemu był na nich zły, bądź uśmiechał się zupełnie szczerze, nie musząc niczego udawać.  
    Obejrzała też film, który nagrała, gdy przebywał jeszcze w szpitalu. Kazała mu się uśmiechać do kamery, a on, jak na złość, stroił głupie miny, to znów oburzone, aż wreszcie powiedział jej, by to wyłączyła, bo nie lubi być filmowany. Jakże różnił się tutaj od tego, kim był teraz…  
    Żal rozrywał serce na kawałki. To rwało się do przeszłości tak mocno, że aż czuła w ciele ból. Żeby już była ta 12:00! Żeby skończyła się ta ciężka noc!  
    Zerwała się z miejsca i zasiadła przed laptopem, by sprawdzić, czy już coś o nim piszą na portalach internetowych. Nie chciała tego czytać, ale jednocześnie sama nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Jej myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół tej sprawy. Czuła, że chyba nie zmruży tej nocy oka.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 7802 słów i 42609 znaków.

3 komentarze

 
  • xxxy

    To się porobiło !!!!

    28 lis 2016

  • Beno1

    nie wiem co napisać, szkoda mi Aleksa, a Tania powinna się leczyć razem ze swoją mamusią  :sad:

    27 lis 2016

  • Freya

    Biedna Tanja... "faceci to świnie" i dobrze, że dowiedziała się o tym, zanim pozwoliła sobie na jakieś intymności z tym dziwnym Alkiem. Przy okazji ten skandaliczny incydent, pobudził do "racjonalnego" myślenia, również i inne kobiety. Całe szczęście, że jest pod ręką Enni -  już ona potrafi wyśledzić wszytko i wszystkich, yo.  :beek:

    27 lis 2016

  • nutty25

    @Freya  ;)  :beek:

    27 lis 2016