"Wędrówka dusz"-Tom IV-Rozdział XII-"Codzienność karniaków,umowa według komunistów...

Obudził się chwile później, rozejrzał się lekko przytłumiony wokół. Niedaleko niego widniał średniej wielkości lej po pocisku artyleryjskim, a w nim kawałki rozerwanych ciał... Ocknął się szybko z otępienia, przypominając sobie, że jest na polu bitwy. Chwytając swój karabin, ruszył naprzód, jego koledzy nie oddalili się zbytnio, zbyt intensywny ostrzał uniemożliwiał jakikolwiek nagły ruch. Kratos dołączył do dowódcy, chroniącego się w wielkim kraterze po wystrzale z działa kolejowego. Ten zdumiony spojrzał na niego i powiedział:
– Ty to masz albo kurewskie szczęście, albo naprawdę mocny sagan... Myśleliśmy, że zginąłeś od tego wybuchu. Wania widział, jak cię odrzuciło. Przynajmniej mam jednego więcej człowieka do ataku. No a teraz ruszamy, towarzysze. Urrrraaaaa!!! – ruszyli do samobójczej szarży. Znów ckm odezwał się, piłując do nich... Kolejne ciała, kolejni ranni zalegli na tej ziemi. Padł krótki rozkaz, osadzić bagnety, przynajmniej tego wyposażenia nie zabronili nosić i z wielkim impetem wpadli na pozycję nieprzyjaciela. Kratos sam wyciął w pień obsługę karabinu maszynowego. Po krótkiej walce było po wszystkim, armia ruszyła dalej, a pozostali przy życiu członkowie batalionu karnego ustawili się, by złożyć broń do skrzyń. Wszystko to pod osłoną tego samego oficera i jego ludzi, którzy pilnowali pod groźbą rozstrzelania, by natarcie się odbyło.
     Kratos położył się na ziemi, odpoczywając. Ich oddział nie przypominał stanu sprzed bitwy, ponad sześćdziesiąt procent nie przeżyło, a trzydzieści procent było rannych. Nadal nie wierzył, że znalazł się w tej ostatniej dziesięcio- procentowej grupie. Niestety takiego farta nie miał stary weteran, którego zdążył polubić. Zginął w ostatnim momencie walki od kul niemieckiego oficera, którego nie zdążyli jeszcze zabić. Wprawdzie konwencja genewska mówiła, że teraz jest ich jeńcem, ale w praktyce został rozniesiony na bagnetach wściekłych towarzyszy zabitego.
     Zapakowali ich do ciężarówek i zawieźli do nowego miejsca. Gdy wychodził z ciężarówki, podszedł do niego jeden z miejscowych żołnierzy, dostał rozkaz do stawienia się w kwaterze głównej. Wyjaśnił jeszcze jak się tam dostać i odszedł. Kratos ruszył w stronę lasu, po przejściu paręset metrów dotarł na miejsce, w międzyczasie został przepytany przez trzy posterunki strażnicze oraz dwa razy przeszukany. Wszedł do betonowego schronu, we wnętrzu paliła się słaba lampka oświetlająca stół z mapą, na którą pochylali się jacyś ludzie. Od ich strony padło pytanie:
– To ty jesteś Kratos Zajcew, batalion karny?
– Zgadza się towarzyszu... – Zasalutował.
– Chodźcie za mną... – rzekł jeden z nich. Ku wyjściu ruszył gruby jegomość o surowej twarzy. Kratos ruszył za nim, a jego przewodnik mówił dalej:
– Nie obchodzi mnie, jak trafiliście do karnego, jednak przejrzałem powierzchownie twoje papiery i mam już wyrobiony twój opis w głowie. Niestety w waszym oddziale o dobrego dowódcę trudno, w końcu przeważnie jesteście śmieciami i szumowinami. Ostatni lider był naprawdę dobry.ale tak jak szybko mi was przydzielają, tak szybko giniecie. Zbudować w waszym oddziale jakąś hierarchie dowodzenia, to tak jakby stawiać dom na piasku. Ale ktoś musi dowodzić. Tym razem padło na ciebie towarzyszu. Wbrew tego co piszę dokumentach, ja sam uważam, że dobrze postąpiliście i takich opinii pewnie jest więcej. Niestety padliście ofiarą ogółu, musieliście stać się kozłami ofiarnymi dla innych, podobnych do was było wielu. Musieli dać przykład, że żadnego odwrotu nie tolerują. Patrząc jednak z perspektywy wojskowej, odwaliliście kawał roboty, gromadząc wokół siebie tylu żołnierzy i przynosząc tyle broni i amunicji ze sobą. Dlatego uważam, że dowództwo obejmiesz ty...
– Jak mniemam, nie mogę wznieść sprzeciwu.
– Jeśli chcesz, by prowadził was jakiś totalny żółtodziób, to proszę bardzo. Jednak wtedy to na pewno śmiertelność u was wzrośnie do stu procent...
– Nie było pytania.
– I to rozumiem, muszę cię uprzedzić, że nie jest to łatwa fucha. Ludzi łatwo do siebie zrazić, a jak wiesz u was, aniołków nie ma, a większość pochodzi z takiego świata, że nieporozumienia rozwiązuję się nożem prosto w żebra. Jednak to już twój kłopot. Wprawdzie zatrzymaliśmy szwabów, dzięki ofiarności żołnierzy i surowej zimy, jednak nadal mają przewagę w lotnictwie i wyszkoleniu... – cały czas spacerowali koło kwatery głównej, a wysoki rangą oficer palił papierosa i kontynuował:
– Wasze następne zadanie to zdobycie ratusza, pomogą wam miejscowi polscy partyzanci, którzy wiedzą jak im wejść na tyły. Ruszacie tuż przed zmierzchem, czyli za chwile. A teraz odmaszerować. – gruby oficer ruszył z powrotem do stołu z mapą.
     Kratos niezadowolony z przymusowego awansu ruszył do swoich ludzi, ci z niesmakiem przyjęli kolejne zadanie. Musiał też wprowadzić nowych jak działa oddział i kto tu rządzi. Po obiciu paru pyskatych mord,którzy za dużo myśleli, ruszył wraz z oddziałem do ciężarówek z bronią. Tam rozdano im standardowe wyposażenie bez pistoletów maszynowych, a następnie musieli przejść z buta parę kilometrów przez gęsty las aż do spotkania z miejscowymi partyzantami.
     Droga na szczęście nie była ciężka i dotarli w odpowiednią porę, wyszedł do nich przywódca, uścisnął rękę Kratosowi, choć wydawało się, że zrobił to wbrew sobie:
– Jestem Szary, a to moja grupa. Idziemy w szeregu, niech tylko żaden nie myśli zadzwonić żelastwem czy przez przypadek wystrzelić. Bo jeśli coś takiego się zdarzy, to w krótką chwilę to miejsce będzie pełne martwych Rosjan i Polaków. – w wyznaczonym szeregu ruszyli w kierunku celu. Budynek był dość dziwnie usytuowany, jego tył wychodził na gęsty las, a front znajdował się na wielkim placyku targowym. Plan był następujący, podchodzą do drzwi i okien wrzucają granaty, które o dziwo, dostali tuż przed akcją. Potem czyszczą pomieszczenie po pomieszczeniu. W mieście trwają walki, więc nie powinni dostać posiłków.
     Po dwudziestu minutach marszu dotarli, choć po drodze jakiś poborowy nie zauważył gałęzi i z wielkim hukiem runął na ziemie. Nie było żadnych następstw, dźwięki, jakie wydał, zlały się z dźwiękami walki w powietrzu. Ustawili się na pozycjach, partyzanci z przodu, bo mieli pm, zgiełk wybitych szyb świadczył, że granaty wleciały w odpowiednie miejsca. Z wnętrza dało się słychać głośne Achtung!!!, a potem wybuchy. Następne wydarzenia rozegrały się błyskawicznie, zaczęto czyścić pokoje po pokoju i tu przydały się bagnety zdjęte z broni. Najgorzej zdobyć było ostatnie piętro, gdzie zdołano utworzyć skoordynowaną obronę. Tę przeszkodę usunięto za pomocą prowizorycznych ładunków wybuchowych od partyzantów. Pojmano około dziesięciu ludzi, w tym dwu ważnych oficerów. Przyjechał oficer nadzorujący batalion wraz ze swoimi ludźmi.
     Szary podszedł do niego i spytał, gdzie obiecana broń i opatrunki, zaprowadził ich do stodoły, gdzie stały liczne skrzynie, niedaleko nich stał Kratos, wszyscy partyzanci weszli do środka, chcąc zabrać jak najwięcej dla swojej grupy. Nagle zabrzmiały strzały,Kratos wpadł do środka. Przy skrzyniach leżali martwi wojownicy o wolność, a z pistoletów maszynowych obstawy oficera uchodził dym. Nasz bohater rzucił się na oficera z krzykiem:
– Coś ty zrobił?
– Opanuj się towarzyszu, przestali być potrzebni. A nie zapominaj, że są naszymi wrogami. Myślisz, że jak pokonamy fryców, to ot, tak oddają nam kraj, którego próbujemy zdobyć od 1920?. Nie rozpaczaj, to byli tylko marni AK-owcy, nie należeli do dumnego AL, BCh, z którymi współpracujemy... – odepchnął go i spokojnie odszedł. Kratos z gniewem popatrzył na martwych dawnych sojuszników, pomogli nam, uratowali nam życia, a my co zamiast spełnienia umowy, zabijamy ich... Kratos zaczynał pojmować, dlaczego Polacy od wielu wieków nienawidzą Rosjan. Choć nie wszyscy tacy są, to jednak parę zgniłych owoców może zepsuć całe zbiory, a piękne dojrzałe owoce schodzą na dalszy plan i nic nie zmieniają...

1 komentarz

 
  • Użytkownik Almach99

    Troche przypomina to film "Karma kompania". Trzyma klimat. Nadal cud, ze Kratos zyje

    25 paź 2018

  • Użytkownik krajew34

    @Almach99 Nie wielu miało taki luksus, by przeżyć :) Choć dla wielu śmierć była wybawieniem z tego koszmaru

    25 paź 2018